Szukaj na tym blogu

środa, 28 września 2016

Ryszard Czernow. Martwe z natury, galeria FF w Łodzi, (09.09-24.09.16), kurator Magdalena Świątczak

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Niedawno oglądem Bogactwo w warszawskiej Zachęcie, które niestety okazało się "intelektualną biedą"; prawie we wszystkich wymiarach interpretacyjnych. No może poza niektórymi, bo były tam też ciekawe prace, ale zestawione, tak, że z reguły traciły na swym znaczeniu. Wystawa bez pomysłu, więc szkoda słów na dalsze pisanie.

W galerii FF w Łodzi maiła miejsce ekspozycja prac Ryszarda Czernowa pt. Martwe z natury (09.24.09.) z pokazaniem kilkudziesięciu własnych wydruków formacie kwadratu: 38 cm x 38 cm. Miałem przyjemność napisania krótkiego tekstu do katalogu, który zamieszczam poniżej. I mam przyjemność znać autora prac od około 2007 roku. Te prace są moim zdaniem najlepsze z jego dotychczasowego dorobku fotograficznego. Montaże pokazane w Łodzi trzymają się określonego nastroju i stworzyły określoną narrację, o tym co przemija lub ginie. Bez zgiełku, w cichości. Oglądaliśmy tez resztki po naszej cywilizacji.

Temat post(po)apokalipsy jest bardzo popularny, jeśli nie nadużywany. Ale Czernow nad swymi montażami pracował kilkanaście lat, wiec w jego przypadku nie jest krótka "przygoda", tylko próba pokazania istoty sprawy, co jest zadaniem karkołomnym. Wiele z tych realizacji dzięki panowaniu nad artystyczną materią i jej umiejętnemu kształtowaniu, w tym kolorowaniu i deformowaniu oraz stosowaniu perspektywy kulisowej bardzo mi się podoba, gdyż nie pasuje do tego, co stereotypowe i powszechne w technice cyfrowej.

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

03.10.16 w Częstochowie będziemy o nich publicznie dyskutować na spotkaniu RCK organizowanym przez Sławka Jodłowskiego.


Przed czy po katastrofie?
Ryszard Czernow w swych fotomontażach realizuje określone pomysły od kilkunastu lat. Nie podążają one za modnymi tematami lecz istnieją we własnym teatrze zdarzeń przenikniętym okruchami przyrody, śladami istnienia  i oczywiście wyobraźni, która łączy wszystkie te elementy.
Resztki przyrody, skamieliny istnienia
1)      Resztki natury?
Fragmenty skał, na nich owady, gady czy pajęczaki, istnieją w wypreparowanej przez artystę prywatnej przestrzeni podobnie, jak motyle w zbiorze zoologa lub dość chaotycznie zbierane znaczki w klaserze kolekcjonera. Widzimy niepokojące fragmenty świata, który w miarę oglądania coraz bardziej oswajajmy, gdyż nie ma w nich definitywnego końca czy zakończenia.
Ale musimy się zastanowić, dlaczego oglądamy „resztki” natury i zmutowane szkielety? Życie chyba jeszcze istnieje, lecz transformuje w różne niezwykłe formy, jak po katastrofie atomowej. Wszystko to uczynił sam człowiek, który postawił siebie w miejsce Boga. Jednak oglądane płaskie kompozycyjnie obrazy przywołują wyłącznie skojarzenia  postapokaliptyczne, choć bez bliższych konotacji religijnych.
Oczywiście wszystko jest tu kreacją, do pewnego stopnia bardzo sprawną iluzją, ale w tej przestrzeni artystycznej jest też zawarta przestroga. Widzimy np. dziwny szkielet zawieszony między ludzką i zwierzęcą realnością istnienia a filmem z kręgu sciene-fiction, by przypomnieć tylko Prometeusza (2012) Ridleya Scotta. Oczywiście zawsze pojawia się niebezpieczeństwo banalizacji trudnej apokaliptycznej problematyki.
2)      Rozbite lustro, klucze…
Inna grupa prac zestawia dwa fragmenty skały z zgubionym(?) pękiem kluczy, talerz z pieniędzmi i rozbite lustro. Czy są to metafory niosące ze sobą optymizm, czy też przeciwnie – tylko pesymizm? Myślę, że ich przesłanie jest podobne, gdyż są one pełne niepokoju, chociaż pewien spokój wynika z zastosowanego układu kompozycyjnego, który tym razem jest zrównoważony.
3)      Przenikająca się twarz
Kolejnym pojawiającym się motywem, tym razem bardziej znanym z tradycji np. fotografii Edwarda Hartwiga czy nawet Waldemara Jamy, jest głowa manekina. Jest ona częściowo ożywiona, w graficzny sposób przenika się z różnymi organicznymi formami, także z liśćmi. Manekin był w dwudziestym wieku i jest w dalszym ciągu bardzo pojemnym rekwizytem, zawierającym w sobie m.in. problemy sztucznego życia i stworzenia fantomu człowieka
4)      Co po nas zostanie?
Mam nadzieję, że po naszej cywilizacji technicznej XX i XXI wieku nie postanie jedynie telefon komórkowy i komputer, jak sugerują to niektóre prace Czernowa. Wiele uczynić mogą artyści, o ile nie uwierzą w wyczerpanie i koniec sztuki. W jednej z prac Czernow ukazał motyw butów, które, oczywiście za sprawą van Gogha, są metaforą wędrówki przez życie.  
5)      Skorpion i motyl jako znaki umierania?
Ostania grupa prac odnosi się do motywu śmierci, jaki symbolizuje skorpion lub krótkotrwałego, szybko przemijającego życia, jak to ma miejsce w przypadku motyli.  W jednej z prac skorpion doskonale zharmonizował się z formą zawartą w strukturze liścia, tak jakby wpisywał się w samo życie, pozbawiając je nadziei.
Graficzna forma prac
Warto zwrócić uwagę na wyrafinowany styl prac, który w tym przypadku jest zdecydowanie bliższy tradycji grafiki i montażu, niż klasycznej fotografii akcentującej związek z perspektywą i czasem. Zwraca też uwagę malarska i zrównoważona kolorystyka. Fotomontaże Czernowa istnieją poza realnym czasem i poza określoną przestrzenią.
Czy w tych pracach jest choć odrobiona wiary i optymizmu? Nadziei na ocalenie i istnienie? Tworzenie i jednoczesne ostrzeganie jest także próbą zmiany prognozowanej sytuacji.
Nieustannie istniejemy w permanentnej katastrofie. Posiada ona różne natężenia i wymiary. Ale oczywiście w każdej chwili może nastąpić ostateczna i nad nią trzeba się koniecznie zastanowić, aby nie było za późno.

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury


Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury

Ryszard Czernow, Martwe z natury


czwartek, 18 sierpnia 2016

Marek Lalko. Dekonstrukcja Archiwum (zestaw 1). Przyjęcie 12 zdjęć do kolekcji Krzysztofa Jureckiego (lipiec 2016)

W ubiegłym roku od Marka Lalko otrzymałem w przesyłce pocztowej sto kilkadziesiąt fotografii. Artysta z Zielonej Góry, gdzie nie byłem od 1996 roku, obdarzył mnie i kilka innych osób dużym zaufaniem. W ten sposób rozpoczął akcję Dekonstrukcja archiwum. Do swojej kolekcji wybrałem, te zamieszczone poniżej, w ilości jedenastu. Nie są to fotografie "przełomowe", ale ciekawe, gdyż pokazują, jak lokalnie można realizować twórczość portretową, która już jest ważna dla lokalnej historii oraz wykonywać bardziej uniwersalne pejzaże oraz swoiste scenki rodzajowe.

Podział archiwum. (Ja otrzymałem zestaw siódmy)

Zaczęło się od maila M. Lalko z 14.07.2015:

"Dzień dobry,
Chciałem panu przesłać paczkę,
czy mogę prosić o podanie jakiegoś adresu korespondencyjnego (może być instytucja )
z Pozdrowieniami"

Odpowiedziałem:  " [....] p.s. zajmuję się teraz bardziej malarstwem. [....] Co ja mam robić z tymi fotografiami, które mi pan przysłał? I co po? Jaka jest intencja? [....] Czyli wziąłem udział w akcji "Dekonstrukcja..." Prac, które mam są różne. Najlepiej "widzę" portrety."





10.04.16 M. Lalko napisał mi: "Dekonstrukcja archiwum to akcja przekazywania fotografii, dawania im nowego kontaktu i kolejnej reprodukcji dokonującej się w oczach odbiorcy, takie małe prywatne wystawy (może to tylko efekt działania mojej wyobraźni) nie liczę na nic.

Pierwszy set to 11 zestawów. Poleciały w Polskę i nie mam pojęcia jaki jest ich dalszy los,
na pewno dotarły do 4 osób w tym do Pana."
Piękny gest, cenię takie. Fotograf na nic nie liczy nic nie chce!!!! To rzadkość w dzisiesjzych czasach.

Portrety z duszą 

Leszek Krotulski, 2012

Postać pewna siebie, może z niepokojem i zaciekawieniem patrząca w przyszłość. Profesjonalnie wymodelowana przez światło głowa, może trochę niewłaściwie "ułożone" palce lewej dłoni, może?

Szmaja, 2012

Płaskie i ciemne tło stworzyło monumentalną, rzeźbiarską pracę. Ta twarz to prawie głowa cesarza Konstantyna, oczywiście dla znających sztukę rzymską.

Ania, 2012

Ale czasami można fotografować urodę i naturalne piękno. Do tej fotografii bardzo dobrze "zakomponowano" ręce, jak ustanowiono portretowaną.

Jacek Jaśko, 2012 

Portret trochę w stylu Cameron, wiele sugeruje czy wręcz opowiada o fotografowanym. Zwraca uwagę melancholijny wyraz twarzy i zaakcentowanie profesji portretowanego.

Paweł Janczaruk, 2012

Portret bardzo ekspresyjny, jak u młodego Witkacego. Wiele mówi o portretowanym i jego charakterze? Bardzo ciekawie układa się tu światło w górnej części kompozycji

P.S. Do kolekcji przyjąłem także wielce mówiący  portret Wojtka Kozłowskiego - "wielkiego" dyrektora małego BWA w Z.G., który w 2016 roku nie odpowiadał mi na maile, co jest cechą "wielkich" dyrektorów zwłaszcza.

Wojtek Kozłowski, maj 2012

Intymne pejzaże 

Co myśli o fotografii Marek Lalko? Kto jest dla niego istotny w historii i współczesności fotografii? Tak mi odpowiedział w mailu (26.07.16): 

"W nawiązaniu do pytania kto jest istotny - z jednej strony A. Sander…
Z drugiej Aget, potem Egelston, Frank, Moriyama, Teller by dalej lądować w ramionach Birgusa, od którego na herbatkę do Wojciecha Zawadzkiego pogadać o Konopce. Skończyć dzień z Egelstonem przy lampce wina rozmawiając o nowych pracach Petera Frasera, a rano ruszyć z HCB w poszukiwaniu ulotnego.
Rzadko wymyślam fotografię, przeszukuję codzienność i odkrywam,  zawsze jest coś nowego… 
Fascynująca codzienność i ulotność chwili.
Obecność człowieka i to, co po sobie zostawiamy, przypadki nieświadome swojej wartości wizualnej. Istotnym dla mnie elementem jest praca w ciemni i ponowne odkrycia życia toczącego się w negatywach, bezprecedensowych świadkach chwili." 
W tych niebanalnych pracach dostrzegam różne wpływy. Można chyba mówić o eklektycznym stylu M. Lalko. Trochę Andrzeja Lecha, trochę Bogdana Konopki, trochę innych poetyk. Ale zasadniczą cechą jest dla mnie ukryty, np. w chmurach, linii, napisach, niepokój. Nostalgia i radość z przeżytej chwili korespondują ze zdziwieniem napotkanym domem, rzeźbą w muzeum, ludźmi, którzy są małymi figurynkami w tyglu życia. To także fotografie o samotności w mieście, jak jak i na łonie natury. 

Londyn przedmieścia, maj 2010

Kopenhaga, 2010

Kopenhaga, 2010

Londyn Tate, maj 2010
Kopenhaga, 2010

Kopenhaga, 2010


P.s. Dziękuję M. Lalko za zaufanie i wspaniały dar, który trafił do mojej kolekcji. co stanie się z innymi zdjęciami, jakie mam od M. Lalko? Będę je oddawał w "dobre" ręce. Kilka fotografii otrzymał niedawno Tomek Sobieraj. Ale wcześniej może kogoś namówię na pokazanie tego znikającego archiwum?

środa, 20 lipca 2016

Krzysztof Jurecki, Martwa natura z rogami(?), 2016

Małe a cieszy. Tak można spojrzeć na rzeczywistość w skali makro. Czy widać w niej tylko fragment /detal świata, a może także jego przeszłość, czy również przyszłość? W jakim celu malarze holenderscy malowali swoje  martwe natury, czy tylko ku uciesze oka i duszy? Co pragnęli przekazać współczesnym....? Oczywiście wiele wiemy na ten temat. Była to sztuka metafizyczna, ale mocno zakorzeniona w realnym życiu, 

Martwa natura jako temat klasyczny, choć modernizowany, posiada w dalszym ciągu ogromny potencjał artystyczny. Dla mnie istotną rolę odgrywa światło i jego odbicia. Światło jest kluczem do przezwyciężeni ciemności, jest nadzieją na życie i nieśmiertelność.

K. Jurecki, Martwa natura z rogami(?), 2016

Jak powstało to zdjęcie? W dużej pestce przeznaczonej do sadzenia, która długo stała na parapecie okiennym, dostrzegłem zupełnie inną rzeczywistość i realność. Wówczas sięgam po aparat fotograficzny. Oczywiście praca jest nieznacznie "przerobiona" w programie graficznym, tak aby uwypuklić formę słoika i pestki oraz spróbować połączyć ją z niematerialnym (dla mnie) światłem. Zaskakującym elementem są tu ironiczne dla mnie "rogi". Takie zdjęcia wykonuję przede wszystkim dla siebie. Bez pretensji do bycia "artystą", bez pretensji do tworzenia "sztuki". Ale nie jest  to dominujące "pstrykanie" według proletariackiej zasady "każdy jest fotografem". Fotografia wymaga bowiem namysłu, dlatego nie każdy jest fotografem, co najwyżej fotografującym.

p.s. Wczoraj albo dziś licznik na moim blogu pokazał 300 000 tysięcy wejść. To skromny jubileusz, zważywszy, że piszę niedużo 2- 3 posty miesięcznie. Jak mawiał Zyga Rytka "jedziemy dalej".

środa, 6 lipca 2016

Zdzisław Pacholski, wystawa "Rekwizyty Atrybuty", 2016

KŁOPOTLIWY KRAJOBRAZ, 1979

Trwanie, 1982

Ekspozycja pokazana w  Bałtyckiej Galerii Sztuki, CK 105 (17.07 do 07.08. 2016) pokazuje 26 prac z końca XX wieku. W komunikacie prasowym do ekspozycji czytamy: " Część z nich została pokazana na I Ogólnopolskim Biennale Fotografii Socjologicznej w Bielsku-Białej w 1980. Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce pierwsza próba pokazania „Rekwizytów” miała miejsce w Teatrze Propozycji Dialog w Koszalinie w 1983. Jednak wystawa została ocenzurowana i zamknięta. Cykl przez całą dekadę lat 80. I 90. był pokazywany zarówno w drugim obiegu kultury w Polsce, jak również za granicą. W połowie drugiej dekady XXI wieku nastąpił renesans lub też „ponowne odkrycie” prac z tej serii naznaczone pokazem w Muzeum Sztuki w Lublanie (w ramach międzynarodowego biennale fotografii), Muzeum Narodowym w Szczecinie a w roku 2016 w Galerii Miejsce Sztuki w Świnoujściu. [...] Seria prac „Rekwizyty-Atrybuty” jest świadectwem dekady lat 80. i choć jest to propozycja osobna (może najbliższa postawie grupy Łódź Kaliska) w pewnym stopniu wpisuje się w sztukę neoawangardy polskiej tworzonej m.in. przez Pawła i Przemysława Kwieka, Zofię Kulik, Teresę Murak, Ewę i Andrzeja Partuma, Andrzeja Lachowicza jak również w nurt polskiej fotografii socjologicznej oraz fotografii reporterskiej. W samym Koszalinie Pacholski miał przyjaciół artystów z kręgu neoawangardy - Andrzeja Ciesielskiego i Stanisława Wolskiego. Nurt neoawangardy, któremu bliska była fotografia i film, charakteryzowała także silna postawa niezależna, dla której wzorem była łódzka Kultura Zrzuty.

Magma, 1986

Homo Memor, 1986

Są to prace  bardzo ważne, wiele mówiące o absurdalności życia i swoistej sytuacji "bez wyjścia", w której owo wyjście każdy musiał jednak odnaleźć. Wyjątkowość tych realizacji polega na tym, że bardzo świadomie odwołują się do kilku metod fotografii: reportażowej, tzw. socjologicznej, ale także psychologicznego portretu, w typie Krzysztofa Gierałtowskiego oraz polskiego plakatu tego czasu. Plakat polityczny istniał w latach 80., nie tylko dzięki Romanowi Cieślewiczowi, który mieszkał w Paryżu, ale dzięki twórcom polskim. Przypomnę tylko świetny plakat Rafała Olbińskiego do filmu Andrzeja Wajdy Człowiek z żelaza (1981), aby przybliżyć problem. 

Czyli prace Pacholskiego są bardzo istotne, ponieważ w twórczy łączyły w sobie postulaty nie tylko fotografii, ale plakatu, czy też w szerszym kontekście teatru i filmu. Ale fotografia była tutaj zasadniczym medium, umożliwiając syntezę i wiarygodność przekazu, który mógł być karykaturalny lub groteskowy. 

Fotografie te można sytuować  szerokim nurcie Kultury Zrzuty, ale nie łączyłbym ich bezpośrednio tylko z Łodzią Kaliską, ponieważ są one bardziej  plakatowe i nieraz z przesłaniem dokumentalnym (Kłopotliwy krajobraz), co występowało np. w twórczości Grzegorza Zygiera. Jedna z jego prac wystawianych na Znaku krzyża (1983) przedstawiała np. kapliczkę z krzyżem na tle kombinatu w Nowej Hucie.

Pamiętam ciekawe performensy fotograficzne Zdzicha Pacholskiego przeprowadzane w Łodzi w 1986 roku na sympozjum Światło ciszy. Potem udział w tak ważnych wystawach, jak Postawy (Galeria Wschodnia w Łodzi, 1986) oraz Polska fotografia intermedialna lat 80-ych (BWA Poznań, 1988). Czas, aby trafiły one do kolekcji publicznych i prywatnych.

P.s. Bardzo ważnym miejscem dla fotografii polskiej lat 80. i 90. była Mała Galeria ZPAF Marka Grygla, gdzie odbyły się dwie wystawy Zdzicha: Dotknąć to uwierzyć (1986) i Próba kiczu (1989).

Keep Together, 1982

Keep Together, 1982

King Size, 1984 

Nasłuch wnętrza, 1985

Partytura, 1983

Scena i audytorium, 1979

Zadawanie bólu bierze się z obsesyjnej wiary  w możliwość zmiany czegokolwiek, 1985

wtorek, 28 czerwca 2016

Fotograf w drodze... (o wybitnej wystawie Tadeusza Prociaka w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze, 16.03-17.04.16)

Brzmienie ciszy, Chile, 2008. Ta fotografia, jak najbardziej trafnie kończyła ekspozycję w Jeleniej Górze. Cień autora widoczny jest na murze cmentarnym, tle wielka góra, archetypiczny motyw podróży w czasie i w przestrzeni. 


Otwarcie wystawy. Pośrodku: Tadeusz Prociak i dyrektor muzeum Gabriela Zawiła (materiały prasowe Muzeum Karkonowskiego)


Koniec finisażu 03.04.16. Od lewej: Tadeusz Prociak, Jacek Jaśko i K. Jurecki, fot. Barbara Wyleżoł


Mój wykład na finisażu, fot. Barbara Wyleżoł

Prawie każdy jest fotografem, prawie każdy jest w drodze. Taką fotografię uprawiał zarówno Tadeusz Cyprian, dokumentując podróż po Dalmacji w okresie międzywojennym, taką fotografię tworzył po II wojnie Jan Bułhak fotografując tzw. Ziemie Odzyskane.Taką fotografię uprawiał wiele lat Andrzej Strumiłło, który zbliża się do kresu swej drogi. I wielu innych fotografował w podróży. Ale jak z fotografii i podroży zrobić problem?

Fotografami w drodze od wielu są zwłaszcza: Andrzej J. Lech i jego Dziennik podróżny oraz Bogdan Konopka; nie tylko z wystawy Rekonesans. W naszych czasach nośne w latach 40. i 50. XX wieku hasło "fotografii w drodze" zostało, jak wiele innych, zdewaluowane. Pokazanie podróży tramwajem z Łodzi do Ozorkowa jest oczywiście podróżą, ale z wystawy jaką oglądałem w ŁDK w Łodzi nie wynikało nic, poza przeniesieniem autentycznego przystanku do galerii. A zdjęcia pokazane jako uzupełniające zasadniczą wystawę na przystanku były ciekawsze, od głównej części wystawy, zrobionej nonszalancko i przede wszystkim bez jakiekolwiek pomysłu.

Poważnym "fotografem drogi", który pokazał 140 zdjęć w kilku cyklach, z metafizycznym pomysłem dotyczącym niesionych na górę "kapsuł czasu", jest z pewnością Tadeusz Prociak. Jego wystawa pokazana w Jeleniej Górze zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Śmiem twierdzić, co mówiłem publicznie w Muzeum Karkonoskim, na finisażu 03.04.16, że prawdopodobnie będzie to najważniejsza wystawa w Polsce w roku 2016. Oczywiście jedna z najważniejszych, bo nie wiemy, co się jeszcze zdarzy.... Tu liczył się rozmach zamierzenia i uchwycenia wielu zjawisk, które kończyły się widokami z cmentarza. Przy okazji ekspozycji wydano spory album, który też wart wnikliwej recenzji. Zamieściłem w nim duże opracowanie historyczno-krytyczne o Prociaku, który na arenie ogólnopolskiej pojawił się już ok. 1990 roku.


 Cień wielkiej góry, Cotopaxi Ekwador, 2006 

 Alienacje, Boliwia 2011

 Chata za wsią, Syria 2008 

 Krajobraz z przedplanem, Izrael 2008 

Opis techniczny ekspozycji:

1/ CIEŃ WIELKIEJ GÓRY – 7 dyptyków:

- praca I w dyptyku: fotografia cienia góry (m.in. Kilimanjaro, Aconcagua, Ararat) realizowana z jej kopuły szczytowej – fotografia w formacie 145x200 mm w passe-partout i ramach o formacie 240x300 mm;
- praca II w dyptyku: kamień zabrany ze szczytu wklejony w nienaświetlony papier fotograficzny i „budujący” swój własny cień (proces otwarty) –  praca w formacie 145x200 mm w passe-partout i ramach o formacie 240x300 mm.

2/ ALIENACJE – 13 fotografii w formacie 200x300 mm w passe-partout i ramach o formacie 320x420 mm.

3/ KRAJOBRAZ Z PRZEDPLNEM – 7 fotografii w formacie 200x300 mm w passe-partout i ramach o formacie 320x420 mm.

4/ CHATA ZA WSIĄ – 16 fotografii w formacie 180x240 mm w passe-partout o formacie 240x300 mm.

5/ IDĄC... – 8 fotografii w formacie 200x300 mm w passe-partout i ramach o formacie 300x420 mm.

6/ TEATR JEDNEGO AKTORA – 1 fotografia: obraz „na spad” o formacie 700x1000 mm, 12 fotografii:  obraz „na spad” o formacie 500x700 mm plus 6 fotografii: obraz „na spad” o formacie 420x594 mm.

7/ COCA-COLA – 1 fotografia: obraz „na spad” o formacie 700x1000 mm oraz 20 fotografii w formacie 145x200 mm w passe-partout i ramach o formacie 240x300 mm.

8/ POEZJA MURÓW – 8 fotografii: obraz „na spad” o formacie 700x1000 mm.

9/ NIEPAMIĘCI – 16 fotografii: obraz „na spad” o formacie 420x594 mm oraz 3 banery w układzie pionowym  1300x3700 mm.

10/ BRZMIENIE CISZY – 18 fotografii w formacie 125x175 mm w passe-partout o formacie 215x265 mm oraz
1 fotografia: obraz „na spad” o formacie 500x700 mm.

Na wystawie znalazły się także 2 obiekty:

1/ Autoportret wykonany na kamieniu metodą fotograficzną (emulsja bromosrebrowa) umieszczony na stosie kamieni. Obraz na kamieniu zanikał w trakcie trwania ekspozycji.

2/ "Kapsuła przetrwania" zawierająca kamienie z wybranych miejsc, która w przyszłości zostanie zakopana na Górze Mojżesza na Synaju –  miejscu rozpoczęcia akcji CZAS KAMIENIA.


 Teatr Jednego Aktora, Brazylia,2009 

Teatr Jednego Aktora, Liban, 2008

 Brzmienie ciszy, Republika Czeska, 2007 

P.S. Tadek Prociak pytał mnie o Fotofestiwal w Łodzi. Tak mu krótko napisałem w mailu z 27.06:Widziałem kilka wystaw na Fotofestiwalu. W ŁDK poza "Granicami miasta" są słabe lub jeszcze gorzej. W sumie są tu 4 wystawy. Widziałem reprodukcje (czego nie zaznaczono) Chima bez dat i bez podpisów. Tj. żadnego podpisu nie było pod zdjęciami.... Widziałem techniki alternatywne, bardzo przypadkowy wybór.Widziałem wystawę, gdzie na ul. Piotrkowskiej chodziło się po zdjęciach. Inne były w formie kubików. Wszystko w metalowych konstrukcjach, które sporo kosztowały i "zabijały" ciekawe nieraz prace. I był to dokument o Łodzi, także o wielkości KOD-u. Trzeba dodać "żelazny". Wdziałem wystawę członków ŁTF, której nie powinno być. I w końcu. Jest jedna wystawa na poziomie światowym - Roberta Rauschenberga. Dodam także bardzo dobrą wystawę Grzegorza Przyborka w Szklarni i dużo słabszą o piętro wyżej. Tu w Łodzi (i w Krakowie także) nie chodzi o fotografię, chodzi o dotacje z miasta i MKiDN.... Oczywiście Fotofestiwal ma się b. dobrze". Oczywiście to nie jest recenzja tylko luźne uwagi.


 Coca-cola, Etiopia, 2007 

 Poezja Murów, Autonomia Palestyńska,  2007

 Niepamięci, RPA, 2011