Szukaj na tym blogu

środa, 8 kwietnia 2015

Anna Chojnacka. Fotografia, (2015, Muzeum Historii Katowic)

Publikacja Zofii Szoty ukazała się w związku z wystawą Czas u-płynął Anna Chojnacka - Fotografia, która miała miejsce w 2014 roku w Muzeum Historii Katowic. Czytamy w albumie, że dorobek Anny Chojnackiej (1914–2007) liczy około 12 tysięcy przede wszystkim negatywów. Już na ekspozycji w MHK, która miałem sposobność oglądać w ub roku zauważyłem, że wiele zdjęć jest na nowo wydrukowanych, a artystka działała w technice negatywo-chemicznej. Wystawa była bardzo starannie zaaranżowana, uzupełniona materiami filmowymi z konceptem niebieskiej linii, który delikatniej i z większym umiarem pojawił się także w albumie. Dobrze podsumowywała całość problematyki podejmowaną od la końca lat 50. do lat 80., czyli do momentu kiedy kończy się jej twórczość.

Projekt graficzny albumu i aranżacja wystawy Jolanta Barnaś

Całość twórczości podzielona została na podstawowe kategorie, najbardziej charakterystyczne dla twórczości Chojnackiej: Miasto, przemysł, człowiek, cykle fotograficzne: Złom, Wśród plastyków śląskich, Teofil Ociepka, Strachy lub Strachy na sarny.  Przyszłe badania powinny odpowiedzieć na następujące pytania. Na ile była to twórczość tradycyjna, a na ile modernistyczna, skupiona na przemyśle, w tym kontynuowaniu ikonografii realizmu socjalistycznego. Istotne są relacje i związki twórcze pomiędzy Chojnacką, a Jerzym Lewczyńskim i Zofią Rydet, a także jej wpływ na innych fotografów ze Śląska.

[widoki Katowic], lata 60-70. XX w.

Po wielu wystawach Jerzego Lewczyńskiego i Zofii Rydet czas na ujawnienie kolejnych postaci ze śląskiej sceny fotograficznej. Dlatego należy podkreślić, że właśnie takie wystawy należy organizować i próbować diagnozować stan świadomości polskiej fotografii po 1945 roku. Można zastanawiać się także nad wpływem estetyki kina włoskiego w wersji neorealizmu oraz "zaborczej" sztuki abstrakcyjnej, która wpływała na wielu fotografów końca lat 50. i początku lat 60. Ale generalnie rację miał w drugiej połowie lat 50. Zbigniew Dłubak, a wcześniej jeszcze w końcu lat 20. Edward Weston, którzy nie zgadzali się z przejmowaniem estetyki malarstwa, ponieważ ograniczane były "prawa" medialne fotografii.

[widoki Katowic], lata 60-70. XX wieku

Czas upłynął, z cyklu Złom, 1961

Tadeusz Grabowski, z cyklu Wśród plastyków śląskich, 1961

Kult ciała / The Cult of the Body, 1963 w zbiorach MoMA w Nowym Jorku (dar artystki)

Jakie prace Chojnackiej, poza Kultem ciała, należą do najważniejszych? Dla mnie jest to przede wszystkim cykl Złom i  bardzo znany Wśród plastyków śląskich, z różnorodnym podejściem do fotografowanych, aby wymienić tylko zdjęcia Andrzeja Urbanowicza czy zaskakujące, bo wyonona na cmentarzu żydowskim Igora Neubauera. 

środa, 18 marca 2015

"Fotografie bez cenzury 1976 -1989. Nieoficjalny portret PRL", opr. Paweł Sasanka, Sławomir Stępień, Tomasz Gleb, Warszawa 2014

Okładka albumu

2010 rok IPN ogłosił "rokiem kultury niezależnej". W 2009 rozpoczęły się prace nad albumem, który wydany został teraz, z datą 2014. Za dobór i układ zdjęć odpowiadają: Paweł Sasanka, Sławomir Stępień, Tomasz Gleb. natomiast ja zostałem zaproszony do napisania opracowania historycznego pt. Polska fotografia niezależna. Awangarda i reportaż wobec ideologii i polityki PRL (ss. 9-93). Historycy z warszawskiego IPN-u znali moje opracowanie z 1989 roku, a wydane na początku 1990 Fotografia polska lat 80-tych, które jako jedno z nielicznych z tamtego czasu przedstawiało problem fotografii niezależnej.

W najnowszym tekście, pisanym w 2010 roku,  podjąłem swoje zainteresowanie z końca lat 80., w równym stopniu pisząc o "Kulturze Zrzuty", końcu neoawangardy, fotografii socjologicznej i "sztuce przy Kościele", jako twórczości niezależnej. Anarchistyczne fotografie z zakresu "Kultury Zrzuty" w nielicznym wyborze zamieszczone zostały przy moim tekście. Ale nie zamieszczono żadnej pracy Łodzi Kaliskiej (zwłaszcza politycznych u prześmiewczych prac Adama Rzepeckiego), a także okładki "Tanga" (nr 2) z braćmi Marx, które proponowałem do swego tekstu. Powinny także znaleźć prace Jacka Kryszkowskiego, które eksponowane są od kilku lat w Muzeum Narodowym w Warszawie, obok "Tang" czy innych przejawów niezależności, jak wydawnictwa Andrzeja Partuma.



Album składa się z dwóch części: 1) mojego tekstu historycznego, 2) wyboru zdjęć, w którym nie uczestniczyłem i co do którego mam wiele wątpliwości. Nie ma w nim takich postaci, jak: Jerzy Lewczyński, Wacław Ropiecki, Ewa Partum, Zdzisław Pacholski, Adam Bujak, Jerzy Szot, Mariusz Hermanowicz, Paweł Kwiek, Włodzimierz Krzemiński  i  wielu innych, ale nie jest to najważniejsze. Wiem, że niektórzy autorzy nie odpowiadali, inni w międzyczasie zmarli, etc. Ważniejsze jest to, że I część nie odpowiada II-giej, Są to dwa różne wybory i co z tym związane dwa różne sposoby patrzenia na fotografię z tamtych lat. Nie rozstrzygam, który wybór jest "lepszy" czy bardziej reprezentuje widzenie historyczne, mające aspirować do tzw. obiektywności, bez cenzurowania. W swym opracowaniu podkreśliłem najważniejsze postaci dla różnych kategorii fotografii niezależnej, łącznie z feminizmem (Ewa Partum), co w drugiej części album zostało zatarte w wielkiej ilości autorów, a nie powinno. Inaczej należy oceniać "podziemne"wystawy Ewy Partum, Mariusza Wieczorkowskiego czy Andrzeja Różyckiego,  który ryzykowali więzieniem za swoje wystawy a inaczej amatora fotografującego nielegalną manifestację czy koncert I Przeglądu Piosenki Prawdziwej (s. 255).

Mimo wszystko pozytywnie wspominam kilkuletnią pracę z IPN-em, zwłaszcza z panem Sławomirem Stępniem. Została przy okazji ujawniona, czy raczej wzmiankowana, z tego okresu mało znana twórczość np. Bogdana Konopki. Myślę także o zrobieniu wystawy swoich zdjęć z lat 1980-83, które częściowo funkcjonały w obiegu studenckim IHS na UJ-cie oraz NZS-u, co mogą potwierdzić m.in.: Krystyna Czerni czy Anna Baranowa.

Strona z albumu na temat agencji Dementi

W albumie zabrakło prac z "Tanga", 1983, [nr 2], poza pokazanym Zbigniewem Liberą, Grzegorzem Zygierem i Zygmuntem Rytką





niedziela, 8 marca 2015

"Paweł Opaliński - Krajobraz minimalny", (20.02-22.08.15, Muzeum im. Stanisława Staszica w Pile)

Muzeum im. Stanisława Staszica w Pile od dłuższego czasu jest poważnym ośrodkiem fotografii polskiej dzięki Wojciechowi Beszterdzie, który od 2003 roku prowadzi w nim galerię fotografii. Obecnie ma tam miejsce ekspozycja nietypowego pejzażu, wchodzącego w różne relacje z tradycją fotografii, ale i malarstwem, w tym abstrakcyjnym.



Paweł Opaliński z wykształcenia jest grafikiem po łódzkiej ASP, a z zamiłowania chyba fotografem cyfrowym. Nie jestem do końca pewny trafności swego określenia.  Kielecki artysta za pomocą cyfrowych aparatów osiąga efekty grafizacji obrazu, doskonale panując nad multiekspozycją, jaką znam m.in. z fotografii analogowej Leszka Żurka i Tomasza Sobieraja. Można powiedzieć, że nie jest ważna metoda i technika lecz efekt finalny i idea, jaka rodzi się z oglądania poszczególnych prac i całej ekspozycji. W przypadku Opalińskiego stworzył on skrajnie emocjonalną wersję krajobrazu, na temat którego napisał bardzo ciekawy tekst teoretyczny zamieszczony w katalogu do wystawy. Zawiera on także krótki tekst prof. Waldemara Jamy. 

Cały cykl przeniknięty jest trudną do określenia atmosferą duchową, raczej destrukcyjną, niż optymistyczną, choć mogącą być czystą imaginacją racjonalnego umysłu, jaki według mnie reprezentuje artysta. Tak, jak to działo się w realizacjach pejzażu młodopolskiego na przełomie XIX/XX wieku, czy jeszcze bardziej w studiach nad pejzażem Władysława Strzemińskiego, dla którego krajobraz był pretekstem do ujawniana swych bardziej generalnych przemyśleń na temat fizjologii widzenia.





Paweł Opaliński jest artystą przenikliwym i myślącym nad istotą i budową każdej pracy. Jego wyjątkowe pod względem malarskim portrety pamiętam z konkursu Cyberfoto z 2007, który bezdyskusyjne wygrał. Pokazywane w Pile prace są z innego wymiaru twórczego, ale także bardzo ciekawe. Artysta reprezentuje tym razem myślenie  bardziej racjonale, w typie metodycznej tradycji konstruktywistycznej Władysława Strzemińskiego. Ale potrafi je przenieść do zupełnie innej materii - fotograficznej i obrazu cyfrowego. Uważam, że prace Opalińskiego są bardzo ważne, ponieważ próbują określić problem archetypu pejzażu, jeśli założymy, że  taki istnieje... To bardzo trudny aspekt teoretyczny.

Całość serii Krajobraz minimalny

Na temat pokazywanych w Pile prac, które czasami są chyba zbyt abstrakcyjne, Opaliński w mailu z 29.01.2105 napisał do mnie: "W oryg.[inale] prace mają 50x33 cm, powiększenia z nagatywu cyfrowego na papierze bawełnianym. Technika fotograficzna własna: Nikon D 200, multiexpozycja, kilka ujęć na jednej klatce + znacząca ingerencja w ustawienia aparatu (specyficzne ‘krzywe’ kontrolujące walorowość obrazu generowane w komputerze za pomocą oprogramowania) w czasie wykonywania poszczególnych ujęć. 1 zdjęcie – jeden dzień roboczy. Rano np. obiekt główny w miejscu A; w południe: na tej samej klatce, struktura udająca ziarno fotograficzne, w miejscu B; po południu: silnie wiejące wiatry i kurz w miejscu C, sfotografowane w odpowiedni sposób, imitowały na zdjęciu chmury lub wszelkie zacieki, przebarwienia i plamy. Jeśli w ciągu dnia nie padła bateria w aparacie, po południu miałem gotową pracę.  Tą metodą w ciągu 3 tygodni ‘uzbierałem’ w pamięci aparatu gotową wystawę. Photoshop przydał się dopiero w momencie produkcji odbitek wystawienniczych – papier, mimo, że piękny i szlachetny, miał niestety swoje kaprysy".

W dialektyce reportażu, fot. Paweł Opaliński (na zdjęciu kurator Galerii MS w Pile – Wojciech Beszterda)

Paweł Opaliński ogłasza własną definicję krajobrazu, fot. Michał Włoch

sobota, 28 lutego 2015

Pożegnanie Jacka Werbanowskiego (1953-2015). 27.02.2015, Wilanów

Jacek Werbanowski

W piątek 27.02.15 o godzinie 10.30 w kościele pw. św. Anny w Wilanowie rodzina, przyjaciele, znajomi i środowiskowo artystyczne pożegnało Jacka Werbanowskiego. W czasie pogrzebowej mszy świętej z ust kapłana usłyszeliśmy  ważne słowa o istocie "miłości" i "stracie". Potem nastąpiły mowy pożegnalne, w tym emocjonalna i piękna w przesłaniu mowa przyjaciela zmarłego  - Andrzeja Starmacha. Nie jest łatwo mówić o kimś bliskim, który niespodziewanie odszedł...

 27.02.15, Fot. Krzysztof Bednarski

Kim był i co istotnego uczynił dla polskiej sztuki Jacek Werbanowski można przeczytać na stronie "Exitu" (tekst najbliższej współpracownicy Bronisławy Słoniny) oraz na stronie BWA Bielsko-Białej. Strata jest niepowetowana, gdyż Jacek był bardzo wrażliwym i oddanym sztuce krytykiem. Z wczorajszego dnia pamiętam zatroskane twarze wielu osób niepotrafiących ukryć smutku. Ciągle mam przed oczami twarz Sylwestra Ambroziaka, artysty który dużo zawdzięcza Jackowi. To On właśnie bezinteresownie pokazywał prace wielu artystów w Galerii Promocyjnej, a przede wszystkim przedstawiał ich w "Exicie", jedynym polsko-angielskim kwartniku artystycznym, wydawanym dzięki uporowi Jacka i Bronisławy Słoniny. W stu numerach pisma zaprezentowano nie tyko tendencje, szkoły, zjawiska, ale pomagano w debiutach setkom młodych artystów, przedstawiano także mniejsze ośrodki artystyczne, np. w latach 90. Suwałki, czy Jelenią Górę, a później, w ostatnich latach Piotrków Trybunalski. I nikt poza "Exitem" tego nie zrobił, przynajmniej nie w takim wymiarze. Jacek zrobił bardzo wiele dla polskich artystów, których wielokrotnie nie znał osobiście. Ufał także swoim współpracownikom z kręgu "Exitu", co także nie jest częstym zjawiskiem w środowisku artystycznym. 

Wspominając Jacka chciałbym napisać jeszcze o jednym. Miał oczywiście przeciwników, ludzi którzy go krytykowali, zarzucając mu koniunkturalizm w robieniu kariery w latach 80. Gdy rozmawialiśmy o tym, nigdy nie mówił o nich źle, co najwyżej zamieniał swoje oceny na ich temat w żart. To rzadka czy wręcz wyjątkowa cecha dobrotliwego oglądu rzeczywistości, próby zamiany zła w dobro.

Na cmentarzu w Wilanowie wśród tłumu ludzi  mignął mi Andrzej Skoczylas, u którego w 1984 roku w "Sztuce" (wychodzącej do końca 1989) Jacek zaczynał przygodę jako krytyk sztuki. Z osób, które znam, dostrzegłem m.in.: Monikę Krygier z mężem, Marka Sobczaka, Ewę Latkowską, Katarzynę Włodarską, Agatę Smalcerz i Krzysztofa Morcinka z Bielska-Białej, Lenę Wicherkiewicz, Basię Sokołowską oraz Basię Konopkę.  

Dni po śmierci to trudny czas - zwłaszcza dla rodziny Jacka, a także dla tych, który przybyli na pożegnanie. Bo najtrudniejsze są odejścia zbyt wczesne, nagłe i niespodziewane,  na które nie jesteśmy przygotowani. 

Wilanów, 27.02.2015, godzina 12, fot. K. Jurecki

ŻEGNAJ JACKU!  TWOJE ODEJŚCIE TO NIEPOWETOWANA STRATA!

wtorek, 3 lutego 2015

Lunaris - efekty świetlne z Bogiem i piekłem w tle

Golden Dust (The Soul Always Travels ), Kambodża , 2009

W ubiegłym roku do nagrody "Arteonu" za rok 2013 zgłosiłem Magdę Hueckel. Nie otrzymała jej, ale jej pozycja artystyczna wciąż zyskuje na znaczeniu. Także dzięki filmowi Nasza klątwa. W tym roku do tej nagrody zaproponowałem Lunarisa (Adama Łacha) za jego wystawę w Leica Gallery w Warszawie w końcu 2014 r. Obrazy świetlne Lunarisa nie zgadzają się z wyczerpaniem kulturowym i śmiercią fotografii, Całkowicie sytuują się poza sferą "obrazu cyfrowego" i wpisują się w tradycję obrazu świetlnego, zarówno o tradycji malarskiej (np. Aleksander Gierymski), jak też przede wszystkim fotograficznego, z istotnym odwołaniem się do tańca, teatru jako podstawowego składnika jego rejestracji, które są jedynym z powrotów do źródeł, kiedy forma sztuki składała się właśnie z rytualnego tańca i była działaniem magicznym. Czy ten składnik można nie tylko przywrócić, ale nadać mu nowych jakości?

Exit to Hell ( Wyjście do piekieł ), Kambodża , 2009

Artysta wypowiada za pomocą dużych formatów, eksponując prace w ciemności. Niczym demiurg nie tylko panuje nad stwarzaną sytuacją, ale nadaje jej określonej tajemniczej formy. Głównym elementem jest nocne światło, o które jest trudno w naszych polskich warunkach, ale wszystko jest możliwe.
A Very Powerful Men,  Kambodża , 2009

Te fotografie nie mają początku i końca, są zanurzone w ocenie bez dna/końca, którym jest nasza świadomość. Pokazywane zdjęcia, mam czasami wrażenie, są bardziej rekonstrukcją jakiegoś dawnego rytuału przywołanego z pozycji artysty=archeologa, niż nowym odkrywaniem nieznanego. Do tego potrzeba wiary, praktyki.... oraz kilku innych atutów. Czy je posiada Lunaris? Ale może się mylę...,, ale dobrze znam autora tych niesamowitych zdjęć? Z których trzeba stworzyć prawdziwą wersje wydarzeń, czyli autentyczną historię. Która być może przerodzi się w mit. Jaki? Synkretyczny czy bardziej buddyjski? Zobaczymy.

Light of Hope, Indie, 2007

The Birth of God , Indie. 2007

A tu moje zgłoszenie do nagrody "Arteonu:
Do nagrody "Artenou" zgłaszam Adama Lunarisa (Adama Łachacha) ur. 1980 za wystawę w Leica Gallery w Warszawie (http://leica-camera.pl/aktualnosci/wydarzenia/adam-lunaris-narodziny-nocnego-motyla/), gdzie zaprezentował nową technikę fotograficzną, pozwalającą mu, przy określonych warunkach ekspozycyjnych, powrócić do tradycji fotografii i sztuki "auratywnej". Artysta od kilku lat tworzy jedyne swego rodzaju fotografie z pogranicza kilku dyscyplin, w tym tańca i performance. Osiąga niezwykle efekty wizualne oraz przybliża pojęcie bezczasowości istnienia, bez początku i końca. Istotą zdjęć jest "rytuał bycia" i zgłębiania nieznanej tajemnicy. 

Strona artysty

środa, 21 stycznia 2015

100 numer "Exitu" (2014)... oraz pożegnanie pisma

"Exit" - jak podsumować 100 wydanych numerów? Pomimo smutku jaki powstaje po wiadomości o końcu, jest się z czego cieszyć, gdyż "Exit" zawsze ukazywał się regularnie. Był też jedynym polskim pismem o sztuce od samego początku w wersji polsko-angielskiej. Widać w tym nawiązanie do "Projektu", który zakończył swój żywot ok. 1990. Lansował on tzw. sztukę użytkową (np. grafikę projektową), ale miał także numery specjalne numery poświęcone fotografii. Do tej idei z kolei od początku lat 90. nawiązuje, i to jak najbardziej słusznie, "Format". 

Okładka 100 numeru, ideowo nawiązująca do 1. Projekt pisma od samego początku do końca Maciej Kałkus

"Exit" stworzony przez jednego człowieka - Jacka Werbanowskiego z Galerii Promocyjnej wcześniej redaktora "Sztuki", przy pomocy Bogusi Słoniny, rewelacyjnie trafił w puste miejsce i nowe oczekiwania publiczności. Pod względem projektowym w 2002 r. pismo zmieniło swój format z bliskiego A3 (40 cm x 28 cm) na A4 (28,5 cm x 22 cm).

W latach 90. pismo było to bardzo popularne. Jego ideą  było pokazywanie nowych aspektów sztuki polskiej (nowa ekspresja, "sztuka krytyczna", neoawangarda - np. Józef Robakowski, Zygmunt Rytka, Łódź Kaliska), jej klasyków (Natalia LL, Magdalena Abakanowicz), młodych (Zbigniew Libera, Mikołaj Smoczyński) oraz tego co dzieje się na tzw. prowincji. Dlatego mogłem pisać np. o wystawach Piotrkowie Trybunalskim. Magazyn od samego początku zainteresowany też był fotografią, performance, ale także malarstwem. Z pewnością będzie źródłem na temat sztuk wizualnych w wolnej Polsce. Określonym stylem wyróżniały się w nim teksty Jerzego Truszkowskiego. Pamiętam szok, którego doznałem po przeczytaniu w latach 90. artykułu o Zbigniewie Liberze i jego kontaktach z kobietami. W "Exitcie" opublikowałem szereg, jak przypuszczam, ważnych tekstów: o "szkole jeleniogórskiej", środowisku suwalskim skupionym wokół Staszka Wosia czy Łodzi Kaliskiej. Tu pojawiła się także w końcu lat 90. (nr 3 z 1997) moja polemika z Józefem Robakowskim  pt. Uwagi młodszego na temat Łodzi Kaliskiej. Rozpoczęta, co istotne, jak zwykle przez nestora łódzkiej neoawangardy.

Pismo, na co warto zwrócić uwagę, bardzo rzadko chyba dwukrotnie (na pewno w 2014), dofinansowane było przez Ministerstwo Kultury. Czyli przez 23 lata utrzymywało się samo. Było to pismo "środka". Ani lewicowe ani prawicowe, bez walki i polemik w ostatnim czasie, jaka odbywa się obecnie między "Obiegiem" i "Szumem z jednej a "Arteonem" z drugiej strony barykady. 

W imieniu własnym oraz innych współpracowników dziękuję panu Jackowi i pani Bogusi za 100 numerów i ich wkład w rozwój kultury polskiej. Za 25 pracy i jakże miłe spotkania w lokalu Galerii Promocyjnej!

W ostatnim numerze "Exitu" polecam teksty: o Teresie Żarnower, Zbigniewie Warpechowskim, niedocenianym Egonie Fietke i największym talencie fotografii polskiej - Karolinie Jonderko. 

A jednak szkoda, że nie będzie już "Exitu". Ale wszystko kiedyś się skończy, przynajmniej w materialnym wymiarze.

piątek, 9 stycznia 2015

Cyberfoto 2015. XVIII Międzynarodowy Konkurs Cyfrowej Fotokreacji oraz ranking "Obiegu" / XVIII International Contest of Digital Photocreation (zgłoszenia do 25.03.15 / call for papers till 25-th March 2015) and ranking of "Obieg"

W imieniu organizatorów zapraszam do udziału w XVIII konkursie Cyberfoto. Prace nadsyłać można do 25.03.15. Następnego 26.03 (czw) odbędą się obrady jury. Otwarcie wystawy będzie miało miejsce 17.04.2015 w ROK w Częstochowie. Ekspozycji zawsze towarzyszy pol.-ang. katalog z reprodukcjami nagrodzonych prac oraz nazwiskami wszystkich uczestników. 

Obrady jury w 2013 roku, Od lewej: Jolanta Rycerska, Małgorzata Dołowska, Katarzyna Łata-Wrona i K. Jurecki,  fot. S. Jodłowski (także członek jury)


Więcej o konkursie na stronie organizatora, czyli Regionalnego Ośrodka Kultury w Częstochowie. Sądzę że jest to jeden z nielicznych w Polsce konkursów, która posiada nie tylko swoją dość długą historię i tradycję oraz wysoki poziom wystawianych prac z zakresu, nie tylko tradycji fotografii artystycznej, ale także reklamy, w tym mody oraz komiksu. 


Jury w 2015 roku: od lewej: J. Rycerska, M. Dołowska i K. Jurecki, fot. S. Jodłowski

P.S. "Ranking "Obiegu" za 2014

A teraz z innej beczki, czyli z historii najnowszej. Przy okazji wyrażam swoje zdumienie rankingiem "Obiegu" za rok 2014, czy precyzując jego niektórymi ocenami, w tym atakowaniem nowego dyrektora Arsenału w Poznaniu Piotra Bernatowicza i magazynu "Arteon", z którym od czasu do czasu współpracuję. 

Kiedyś zwłaszcza w latach 90. aż do ok. 2008 pisałem również do "Obiegu", co było nobilitacją. Szczególnie w latach 90. (za czasów Piotra Rypsona) był on innym pismem, pokazującym co dzieje się na świecie w kontekście polskim. Nie chcę pisać że  był lepszym pismem, ale bardziej odpowiedzialnym i wszechstronnym. Obecnie atakowany jest w nim "Arteon", w którym moim zdaniem bardzo dobre teksty piszą m.in: Michał Haake, (w szerokiej perspektywie historycznej), Jaromir Jedliński (w latach 90. pisał do "Obiegu") oraz Sławomir Marzec (do niedawna pisał także do "Obiegu") - przenikliwy teoretyk i filozof sztuki oraz niepokorny Andrzej Biernacki, który ujawnił niepokojące mechanizmy finansowe czołowych polskich instytucji oraz miałkość artystyczną wielu wystawianych tam prac. 

Krytycy z "Obiegu" nie uznali za "żenujące wydarzenie" faktu kilku procesów takie musiał wytoczyć samotny i strasznie sponiewierany przez system i konkretne osoby wybitny artysta Zbigniew Rybczyński. A wśród "10 ekspozycji" nie było miejsca dla najlepszej wg mnie wystawy roku 2014 w Polsce, czyli ekspozycji Stanley Kubrick w MN w KrakowieOczywiście zastrzeżeń można mieść dużo więcej, ale to tylko "taka zabawa" jak redakcja "Obiegu"odpisała mi na Facebooku. A z zabawą trudno polemizować....

Redakcja "Obiegu" pisała przede wszystkim o "swoich" - krytykach, dyrektorach, artystach, ulubionych galeriach, bawiąc się przy okazji kosztem innych, czyli swych przeciwników ideowych.

czwartek, 18 grudnia 2014

Małgorzata Wielek-Mandrela / Warstwy (Galeria Wozownia, Toruń, 12.12. – 11.01.2015)

Obraz jako metafora i jako skryta realność - tak spostrzegam malarstwo Małgorzaty Wielek-Mandreli. Okruchy życia zawarte w przekazie artystycznym, często ukryte, powodują że niektóre z obrazów nabierają realności "innego rzędu", aby przywołać w tym miejscu koncepcję z teatru Tadeusza Kantora. Artysty, który, co istotne obecnie, wielokrotnie przestrzegał przed banalizacją aktu twórczego. Właśnie okazało się, że jest to podstawowy aspekt, ponieważ artyści sterowani przez rynek sztuki nie wiedzą czy nie potrafią przekazywać istotnych problemów. 

[Wszystkie fotografie  w poście Małgorzata Wielek-Mandrela]

Do czego służy dziś malarstwo? Jakie są jego granice obrazowania, kiedy eksperyment z formą prowadzi do jego filiacji z asamblażem, kolażem, wideo czy fotografią. Czy malarstwo zaanektuje wymienione techniki, czy też im ulegnie? Oczywiście "wszystko" pozostaje w rękach (czytaj intelekcie) artystów. 

Odpowiedzi o granice obrazowania nie są łatwe ani proste. Po raz kolejny zwracam uwagę na malarstwo Małgorzaty Wielek-Mandreli, pokazując jej ekspozycję z Torunia. Artystka, jak nikt inny potrafi wniknąć w strukturę twarzy, nadać jej nowych znaczeń, odwołujących się do podświadomości. Czym jest "nasza" twarz i co w niej się skrywa, poza konwencjonalnym kształtem i zarysem? 

W jej malarstwie znajduję metaforyczne formy opowieści o życiu, zaszyfrowane skrawki realności. Metafora oraz symbol, mimo kryzysu znaczeń i odniesień, wiele jeszcze mają  znaczeń.  Obraz, aby był istotny, powinien oddziaływać na odbiorcę oraz przekazywać istotne aspekty duchowości. Bez niej nie ma sztuki. Oczywiście są odbiorcy czy raczej konsumenci, którym nie potrzebna jest sztuka a potrzebują raczej rozrywki czy wręcz "kabaretu", istniejącego zarówno w malarstwie, jak też w fotografii, wideo czy performance. Zatracie granic gatunkowych może być niebezpieczne dla nieprzygotowanego odbiorcy, np. młodzieży, która gry komputerowe czy komiks traktuje jako formy kultury wizualnej i sztuki, której tak niewiele zostało.

Zainteresowanych bardziej analitycznymi rozważaniami zapraszam do lektury mojego tekstu O czym śnią aniołowie? "Krytyka Literacka" [Łódź] 2014, nr 2/4. 










Autoportret w Wozowni,  2014

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Andrzej Dudek Dürer oraz " Nowy polski dokument" na Month of Photography w Bratysławie w 2006 (archiwum)

W 2006 roku  na Miesiącu Fotografii w Bratysławie pokazano m.in. wielką ekspozycję autoperformance o surrealistycznej genealogii Amerykanina, o skandynawskich korzeniach Arno Rafaela Minkkinena, który był na otwarciu ekspozycji Andrzeja Dudka-Dürera. Andrzej nakręcił z nim film/wywiad. Ni udało go się sprzedać, czyli pokazać w polskiej Tv. Materiał czeka... Pokazano także interesującą kolekcję z Moskwy Anatolija Zlobovskiego, m.in. z pracą Jana Bułhaka. Przeciw zaliczaniu jego prac do fotografii rosyjskiej w rozmowie (wraz z Markiem Gryglem) z właścicielem kolekcji zaprotestowaliśmy. W kolekcji tej można było zobaczć pierwsze w Europie nawiązanie do piktorialnego erotyzmu Wilhelma von Gloedena w wydaniu N. Boltina (Faun,ok. 1910).

Miała miejsce także wystawa Romualdasa Požerskisa Radości i troski małego Alfonsa,który jest niemal wzorem do nowego typu portretu, w tym nietypowego podejścia w przedstawianiu trudnego moralnie tematu. Jak przedstawić życie karła, w tym jego erotyzm? Oczywiście wzory do tego typu fotografii istniały głównie w USAi w tradycji malarstwa europesjkiego. Innymi ciekawymi wystawami były: pokaz Jindřicha ŠtreitaJan Pavlík (1963-1988), Jiříego  Davida (niedawno pokazanego w Warszawie) i robiące ogromne wrażenie spojrzenie na Chiny w wydaniu Kanadyjczyka, o ukraińskich korzeniach, Edwarda Burtynsky'ego. To jeden z najznaczniejszych dokumentów z początku XXI wieku. Odbyła się także wielka wystawa Współczesna fotografia koreańska (np. Jungeon Jung). Pamiętam tąkże wystawę Pavla Marii Smejkala Gwiazdy z ironicznym przywołaniem filmu i kultury amerykańskiej w kwestii Holokaustu. Co ciekawe, autora osobiście poznałem w tym roku. Pamiętam także wystawe Mutacje 1 z wideo rosyjskiej grupy AES+F na temat wojny i zabijania, co stało się niestety naszą aktualnoscią. Ciekawych wystaw było znacznie więcej, wystarczy zajrzeć do katalogu.

Podobały się także wystawy polskie, o czym mowił mi np. Vladimir Birgus: Nowi Dokumntalisci i wspomniana już monografia Andrzeja Dudka-Dürera. Ale na ten temat może napiszę innym razem. 

 
skan strony z czasopisma czeskiego

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Tadeusz P. Prociak. "Lustra" (2002-2006)

(Praca w tradycji lata 60. oraz Zbigniewa Dłubaka, gdyby nie lustro, które zakłóca mimetyzm sytuacji)

Tadka uczyłem na Wyższym Studium Fotografii w Warszawie w 1992 i 1993 roku, gdzie na roku studiowało kilka ciekawych osób, m.in. Sławek Jodłowski, Paweł Żak (do dziś mam jego pracę teoretyczną o archetypach Junga), czy Ewa Andrzejewska, która stała się jedną z najważniejszych osób polskiej fotografii lat 90.

Na początku lat 90. kilka razy jeździłem na plenery organizowane w Karkonoszach m.in. przez Tadka, Wojtka Zawadzkiego czy Darka Berdysa z Legnicy (gdzie on teraz jest i co robi?). Pamiętam nasze wędrówki po górach, także po czeskiej stronie.

W latach 90., kiedy następowała tzw. transformacja ustrojowa Tadek był dla mnie fotografem o dużym potencjale twórczym. Napisałem o nim tekst W poszukiwaniu istotnego "Format" (1993, nr 1-2). Jego ówczesną twórczość, a właściwie opisywane w tekście zdjęcia należy sytuować w kręgu "archeologii fotografii". W międzyczasie brał udział w istotnej dla tych lata wystawy Zmiana warty. Wystawa młodej fotografii polskiej (kuratorzy: K. Cichosz i K. Jurecki, Galeria "FF" w Łodzi, 04-19.10.1991). Pokazał malowane światłem akty, latarki użył jednak jak pędzla, i powoduje że w tym rodzaju zapisu świetlnego jest prace są bardzo ciekawe. Inni mogą tylko je powtarzać, najczęściej nieświadomie, ponieważ nie wiedzą, że taka ekspozycja jak Zmiana warty miała miejsce. Nie mam wątpliwości, że była kluczowym wydarzeniem dla następnych lat.

(Porównanie i odmaterializowanie erotycznego piękna)

(W prostacie tkwi twórcza idea; co pokazuje lustro? To czego nie widzimy na twarzy? Oczywiście w sposób metaforyczny. Dla mnie to jedna z najlepszych prac w tym aspekcie)

A potem kontakt z Tadkiem się nam urwał. Odnowiliśmy go lipcu 2014, w czasie mojej podroży do Pragi, kiedy się spotkaliśmy po 21 latach. Otrzymałem od Tadka kilka albumów w tym Dotyk Lustra. Fotografie Tadeusz P. Prociak. Wiersze Inka Irena Wycieślik, Lubawka 2006.

Od pewnego czasu interesuje mnie fotografia z użyciem luster. Dlatego z przyjemnością pokazuję prace Tadka Prociaka, który połączył w tym cyklu różne zainteresowania. Estetyzm, erotyka, fragmentaryczność lub poszukiwanie całości w ramach wizualnego eksperymentu, który pokazywał jego panowanie nad formą, gdyż do tego sprowadza się tu idea lustra. Krótkie komentarze pod zdjęciami prezentują moje stanowisko. Trzeba tez pamiętać, że akty towarzyszyły wierszom. Nie jestem w stanie oceniać relacji zdjęc do poezji, nie jestem. Może kiedyś, ale to bardzo trudne, by nie powiedzieć karkołomne zadanie. Bardziej dla Tomka....

(Gdzie jest lustro? Zabawa czy coś więcej?)

(W tym erotycznym widzeniu zagubiła się chyba idea?)

(Uchylone drzwi i lustro pokazujące współczesną Wenus)

(Bardzo ciekawa dematerializacja, tym razem lustro ujawnia i uchyla, to co nieuchwytne)

(Również moim zdaniem bardzo ciekawa fotografia, będąca pokazaniem materialności i ulotności)

(Malowanie ciała a następnie jego fotografowanie może mieć bardzo ciekawe spełnienie)