Szukaj na tym blogu

niedziela, 24 września 2017

Radosław Brzozowski. Wesele kaszubskie według I. Gulgowskiego (Biblioteka Szlachetnej Fotografii, Gdynia 2017)

Okładka

Trzymam przed sobą pięknie wydany polsko-angielski album pt. Radosław Brzozowski. Wesele kaszubskie według I. Gulgowskiego. Bardzo dobrze jest on zaprojektowany, dlatego bez wahania go polecam. Jest on udaną próbą zastosowania popularnej obecnie techniki mokrego kolodionu do fotografii artystycznej, o XIX-wiecznym rodowodzie i dokumentalno-aranżacyjnym charakterze. W tym samym Brzowozwoski wskazał jedną z dróg dla rozowju tej techniki. Celem jest nie tylko fotografia o etnograficznym i historycznym zanczeniu, ale także wspólna zabawa, choć z pewnością nie jest o na zasadniczym przesłaniem, w znaczeniu jakie stosowała w latach 80. i 90. XX wieku np. grupa Łódź Kaliska. 



We wstępie do albumu, w tekście pt. Dokument, inscenizacja, literackie archiuwm? napisałem m.in.:

 "Problematyka widzenia fotografa
Patrząc na te fotografie, należy zastanowić się nad poszczególnymi kadarmi, planami, kompozycją postaci i sztafażem, czyli sposobem fotografowania. Można próbować wniknąć w świadomość fotografa, nie tylko wzrokową, ale także historyczną, socjologiczną i przede wszystkim artystyczną. Widzenie fotografa jest bardzo ważnym i trudnym do interpretacji zjawiskiem.

Ogólnie przekaz, jaki interpretuję, można nazwać dokumentalno-piktorialnym, co wynika z tradycji „fotografii ojczystej” i zdjęć Jana Bułhaka w podobny sposób postrzegającego historię, w tym np. architektury Wilna i innych miast, oraz mieszkańców Polski.

Już pierwsza fotografia w narracji Brzozowskiego, będąca portretem grupowym, swym niematerialnym bytem, może wywołać pozytywne wrażenie. Scenka rozgrywa się przed murem kościelnym, ale dalej widoczna jest grupa osób na tle drewnianej, skromnej architektury świątyni. Młodzi patrzą na siebie, stanowiąc główny, choć trochę skryty motyw niebanalnej scenki, jak z malarstwa, np. Józefa Chełmońskiego.

Dalej narracja rozwija się za pomocą spokojnych ujęć. Mnie interesują zwłaszcza psychologiczne portrety, nieostrość pewnych planów oraz pojawiający się w niektórych partiach kolejnych obrazów mocny kontur, prawie obrys, który dla wielu adeptów fotografii może być uważny na błąd techniczny, polegający na prześwietleniu różnych fragmentów zdjęcia. Ale jest wprost przeciwnie. Lekkie odmaterializowanie sytuacji przesuwa granice realizmu i realności w sferę między rzeczywistością a fantazmatem. I jest to bardzo ciekawe pod względem analizy użytej techniki.

Podoba się mi taka forma narracji z przedstawieniem dwojga autentycznych narzeczonych. Fotograf pokazał realną kaszubską architekturę, stroje i wnętrza, a nawet detale, jak stół, piec czy nawet patelnię. Taka drobiazgowa wierność realiom jest jednak potrzebna." Oczywiście jest to tylko fragment moich rozważań.










Ile mówi jeszcze fotografia w czasie zgiełku i zamętu? W tym konkretnym przypadku zadziwejajaco dużo. 

sobota, 9 września 2017

Wystawa "Nowe horyzonty w nowych mediach. Zjawiska sztuki polskiej w latach 1945-1981" (Muzeum Narodowe we Wrocławiu, 2017)

1. Wystawa
Była to bardzo ważna prezentacja przygotowana przez Adama Sobotę, która dotyczyła nie tylko zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu w formule sztuki modernistycznej i awangardowej, ale także z zakresu realizmu socjalistycznego i fotoreportażu. O ile problematyka awangardy pokazała uznaną klasykę: od Zbigniewa Dłubaka, Zdzisława Beksińskiego i Jerzego Lewczyńskiego, do grupy Zero 61, Permafo i Warsztatu Formy Filmowej (i zapomnianej SEM), by słusznie zakończyć na czasach debiutu Łodzi Kaliskiej, z jej Upadkiem zupełnym. Warto zaznaczyć, że ekspozcyja pokazała także reportaż od lat 40. i nieuświadomiony teoretycznie dokument, poprzez prace wielu mało znanych czy niedocenianych fotografów: (np. Adam Śmietański, Romuald Pieńkowski,Krzysztof Majchert, Andrzej Polec, Irena Jurkiewicz i wielu innych).  I właśnie dlatego była to intresująca wystawa.

Ale czy np. dokumentalne fotografie np. Jerzego Piątka były w latach 70. wystawiane czy istniały tylko w formie negatywu? To ważne pytanie, gdyż pojawiają się coraz częściej prace także neoawangardowe, których nie było w realiach wystawienniczych np. lat 40. (Dłubak) czy 70. (Natalia LL). 

Wydaje mi się, że rola artystyczna Andrzeja Dudka-Durera oraz Wacława Ropieckiego jest dużo poważniejsza, niż to zaprezentowano we Wrocławiu w pięknych salach Pawilonu Czterech Kopuł. Mam na myśli prace pierwszego artysty w technikach chromianowych, w których używał fotomontażu o religijno-erotycznych inklinacjach oraz o charakterze konceptualnym z wpływami poezji wizualnej (lata 70.),  oraz Ropieckiego z cyklu Seans Autoterapeutyczny, realizowanego w latach 1976-81, gdzie pokazywał swoją twarz (selfie!) na tle wydarzeń społeczno-politycznych. Komentował rzeczywistość, ale w bardzo specyficzny sposób. Bardzo cenię ten monumentalny cykl, w tym zdjęcia z LWP oraz czasów Solidarności.

Pokazano także wiele innych zjawisk z zakresu fotomedializmu, ale brakowało tytułowych nowych mediów, czyli filmu eksperymentalnego oraz wideo czy instalacji wideo. Jedna z nielicznych prac Wojciecha Bruszewskiego, kiedy oglądałem wystawę 29.07.17, nie działała. 

Dobrze, że pokazano krakowską grupę SEM, ale zabrakło mi konceptualizmu Wiesława Hudona, który otworzył drogę do analiz lat 70., zaczynając od Dłubaka, niektórych członków WFF, a kończąc na Permafo. Ale, o Hudonie można przeczytać w katalogu wystawy. Podobnie, jak o Lucjanie Demidowskim, od lat 70. związanym ze środowiskiem lubelskim, konstytuowanym przez Andrzeja Mroczka w galerii Labirynt, a potem w BWA.

Czasy realizmu socjalistycznego (1948-1955), fot. K. Jurecki

Zdzisław Beksiński, Delegat, 1958/1959, (dzięki uprzejmości MNWr)

Zdzisław Beksiński i Andrzej Pawłowski, fot. K. Jurecki

Andrzej Pawłowski, Mutatis mutandis, 1959, (dzięki uprzejmości MNWr)

Wiesław Prażuch, Pielgrzymki do Częstochowy, 1957, (dzięki uprzejmości MNWr)


Zbigniew Dłubak, fot. K. Jurecki

Marek Piasecki Zbigniew Staniewski, fot. K. Jurecki

Krzysztof Gierałtowski i Zofia Rydet  Zapis socjologiczny 1978-1990, fot. K. Jurecki

Natalia LL, Sztuka konsumpcyjna, 1972, fot. K. Jurecki

W środku praca Wacława Ropieckiego z serii Seans Autoterapeutyczny, fot. K. Jurecki

Andrzej Dudek-Durer, Autoukrzyżowanie, 1973, repr. autora

Natalia LL, 24 godziny, 1970, fot. K. Jurecki

Romuald Kutera, Bazar, 1973, fot. K. Jurecki

Andrzej Kwietniewski i Marek Janiak, Zapis, 1977, fot. K. Jurecki

grupa Łódź Kaliska, Upadek zupełny, 1981, fot. K. Jurecki

2. Katalog

Jest bardzo profesjonalne opracowanie, z wielką ilością nowych faktów i informacji. Oczywiście można zastanawiać się nad proporcjami w tekście. Moim zdaniem za mało miejsca autor poświęcił grupie Zero 61 i jej niektórym członkom na tle zjawiska "fotografii subiektywnej", ponieważ jej rola jest bardzo istotna i być może znajdzie się ona w przyszłości w opracowaniach światowych, z powodu oryginalności dokonań. Tak, właśnie ta grupa tego dokonała!

Znalazła swoje miejsce w monumetalnym opracowaniu komunistka Julia Pirotte, która wykonała bardzo wazne fotografie w latach 40. i 50. czy Irena Jarosińska, a także inni zwolennicy socjalistycznego państwa, jak Wiesław Prażuch czy Paweł Pierścinski. W ocenie historycznej z zkkresu fotografii powinna liczyć się fotografia i jej znaczenie ora swaidomość samego twórcy, nie zaś biografie, które mogą byc bardzo różne ze wzgledu na uwikłania polityczne.

Pewną wadą określonej narracji Adama Soboty jest przytaczanie dat, faktów oraz opisów zdarzeń, który dla zaznajomionych z podstawowymi faktami jest znany i wielokrotnie opisany. Ale z drugiej strony nie znam tak szczegółowej pozycji, która przedstawiła w tak drobiazgowy sposób zapominane wystawy, i katalogi. Oczywiście jest to ważna metoda pokazywania historii, nawet jeśli jest do końca prawdomówna. Np. rozdział Wiodące zjawiska w środowisku łódzkim pomija całkowicie twórczość: Ewy Partum, Ireneusza Pierzgalskiego czy Grzegorza Przyborka oraz Zbigniewa Warpechowskiego. Ewa Partum marginalnie pojawia się na s. 217, podobnie jak Pierzgalski i Warpechowski, co jest błędem, ponieważ z dziesjszej perspektywy badawczej twórczość Partum, jest tak samo istotna w latach 70 dla polskiego femiznimu., jak Natalii LL. Ale nie ma opracowań idealnych. Z pewnością katalog przypomina o wielu ważnych pracach, jak zdjęcia: Adama Bujaka czy Krzysztofa Pruszkowskiego.

Zabrakło mi np. informacji i zdjęć Mariusza (Andrzeja) Wieczorkowskiego, który w końcu lat 70. wykonał kilka bardzo ważnych serii m.in. na cmentarzach, interesując się sakralnością, która znikała wraz z socjalistycznym modernizowaniem rzeczywistości.  

Podsumowując. Nie ma tak szerokiego opracowania dotyczącego fotografii polskiej tego czasu, pokazujacego awangardę i przeciwstawny do niej reportaż i jego odmiany. Dlatego jest to lektura obowiązkowa.


Okładka katalogu

P.s "Artluk" 2017 nr 1 (36)
Ukazał się kolejny numer pisma "Artluk" z bardzo ciekawą zawartością, w tym dużą prezentacją twórczości A. Andrzeja Dudka-Durera w relacji Jerzego Truszkowskiego oraz w tekscie Katarzyny Jeleń. Warto zaznaczyć, że magazyn stał się "niezależny", gdyż wydawany jest bez żadnej dotacji MKiDN czy innej instytucji państwowej. 

Powstaje pytanie, dlaczego "Artluk" nie otrzymał dotacji, chociażby na przetrwanie w 2017 roku? Przy okazji polecam teksty: Mateusza M. Bieczyńskiego o wczesnych pracach, w tym fotografiach, Pawła Łubowskiego oraz Grażyny Borowik o 57. Biennale w Wenecji, gdzie str. 16 o Pawilonie Polskim czytamy: "Realizacja Sharon Lockhart nie przywołuje ducha korczakowskiej pedagogiki, tak jak to było w zamyśle artystki. Film i fotografie są sztywne i wystylizowane, a dla widza niewtajemniczonego kompleetnie niezrozumiałe i średnio intresujące." Nic dodać i nic ująć, kolejny nasz sukces w promocji sztuki, amerykańskiej tym razem.

Okładka z pracą Andrzej Dudka-Durera Autoukrzyżowanie, 1973

czwartek, 24 sierpnia 2017

Selfie jako metafora smutku. Myśląc o Ewie Andrzejewskiej / Selfie as metaphor of grief. Thinnking about Ewa Andrzejewska

Na razie nie mam słów, aby coś sensownego napisać po odejściu Ewy w dniu 21.08.17. Jest smutek i żal. Odżywają wspomnienia z lat 80. i 90., a także te z 2002 i 2003 roku. Poszukam zdjęć i tzw. pamiątek.  Ale na to wszystko potrzeba czasu, także do zastanowienia nad przemijaniem i utratą. Wówczas uzupełnię ten wpis. Na razie mam tylko powyrywane z pamięci fragmenty wspomnień. Tymczasem smutek łagodzi, jak napisałem do Andrzeja Lecha, jeden utwór Patti Smith Changing of the Guards, swą poetycką i melancholijną linią muzyczną daje odrobinę odwagi i optymizmu.

Na razie posłużę się stroną ZPAF-u, gdzie zamieszczono stosowny komunikat z krótkim tekstem Piotra Komorowskiego i moim, a właściwie ich fragmentami. Ewa miała wielkie zaufanie do P. Komorowskiego. Dlatego jego tekst jest tak ważny.

2017 (2015)

Andrzej J. Lech, Jelenia Góra, zima 1997, 1997

Andrzej J. Lech, Wojtek i Ewa w "Samotni", 1999?

Wojtek, 03.04.2016, Muzeum Karkonoskie, Jelenia Góra, fot. K.Jurecki

środa, 23 sierpnia 2017

W przymierzu z materią. O wystawie Edwarda Łazikowskiego w Galerii Wozownia w Toruniu (28.07-20.08.17)

Zaproszenie na wystawę Edwarda Łazikowskiego. Projekt zaproszenia i katalogu Kazimierz Napiórkowski. Praca pt. Epizod z egzystencji obrazu

Cieszę się, że wystawa Edward Łazikowski. W partnerstwie z materią odbyła się w Toruniu. Ostania tak duża prezentacja miała miejsce w Muzeum Sztuki w Łodzi i CRP w Orońsku w 1998 i 1999 roku. Wówczas łodzkie muzem intresowało się jego całościową dziłałalnością. W zbiorach MS w Łodzi znajduje się 71 prac, ale obecnie żadna z nich nie jest eksponowana na wystawie Atlas nowoczesności. Przy okazji pokazu w Wozowni wydano niewielki katalog poświecony artyście, którego z różnych powodów porównuję do postaci Karola Hillera. Zawiera on także dwa nowe teksty samego Łazikowskiego, którego uważam za jednego z najważniejszych teoretyków sztuki najnowszej.

Obecnie niewiele instytucji w Łodzi (tylko Miejska Galeria Sztuki) czy w Polsce intresuje sie jego twórczością. Niedawno w Zachęcie w Warszawie oglądałem kolejną wystawę Jarosława Kozakiewicza, który podąża analogiczną drogą badania, jak łódzki artysta. Tylko, że Łazikowski jest daleko dalej w analizie problemu zapisu ruchu. Nie tylko używa różych technik, jak: rzeźba, fotografia, malarstwo czy wideo, ale analizę ruchu, wyraził w idei fragtorów i trójmentu. Kozakiewicz operuje formułą, jak czynili to futurysci. Całość nowej ontologii (określenie Łazikowskiego) wyartykuował wszechstronnie teoretcznie a swe intuicje i badania materializuje na zasadzie wspołpracy z naturą, np. z wiatem. Doszedł do jedynego w swym rodzaju zrozumienia materii, która stała się dla niego nie tylko zwykłym materiałem, ale życiowym "partnerem", co można porownać do wyrazu ideowego cyklu Zygmunta Rytki Leżąc (1999).

Jego ekspozycje a zwłaszcza monumntalne prace rzeźbiarsko-instalacyjne godne są takich miejsc, jak CSW Zamek Ujazdowski, gdzie niedawno pokazano bardzo ciekawą instalację Roberta Kuśmirowskiego czy CRP w Orońsku. Nie chciałbym, aby łódzkie Muzem Sztuki czy Muzeum Miasta Łodzi odkrywało jego twórczość za lat kilknaście czy kilkadziesiąt i zastanawiało się dlaczego przeoczono tak wybitengo teoretyka i artystę/praktyka. 

Edward Łazikowski jest od wielu lat bardzo ważnym artystą, który zgłębia proces twórczy i zagadnienie ontologii obrazowania. W katalogu do wystawy opublikowałem tekst Dzieło totalne, którym  na s. 18 napisałem: 

"Kim jest (ten) artysta?
Prace Łazikowskiego realizowane w formie performance, rysunków, rzeźb, instalacji, fotografii i malarstwa zawsze dążyły do przekraczania określonych granic wyznaczonych przez uwarunkowania medialne danej techniki. Od samego początku artysta poszukiwał w sferze nietypowych materiałów, pragnąc przybliżyć się do tajemnicy ich istnienia, aby móc harmonijnie współdziałać z nimi na polu sztuki.

Cała dojrzała twórczość Łazikowskiego powstała po 1975 roku na gruncie refleksji konceptualnej i tradycji konstruktywizmu sytuuje się, jako zjawisko oryginalne i niezależne, mające swe paralele z land-art’em i „sztuką ubogą”. Tak mówił o jej założeniach: „Niepokój dotyczy kierunku rozwoju świata, kultury, a także współżycia między ludźmi, egzystencji. To również problem hierarchii wartości, która wydaje się zachwiana”[7].


[7] E. Łazikowski, Refleksje po wystawie w Międzynarodowym Centrum Sztuki w Poznaniu, rozm. K. Jurecki, op. cit.

Kurator wystawy wręcza kwiaty i dziękuje dyrektor Annie Jackowskiej za dziesięć lat współpracy, która rozpoczęła się w 2007 roku. Fot. K. Napiórkowski

Przed otwarciem. Fot. K. Jurecki

wWdok od strony wejścia. Fot. K. Jurecki

Wojownik zwiewolenia (Gospodarz), 2016, olej na płótnie Repr. E. Łazikowski

Wojownik apodyktycznego traktowania materii nieozywionej, 2016, olej na płótnie
Repr. E. Łazikowski

Z cyklu Obrazy obrazy betonowe,  1995. Fot. K. Napiórkowski

Fot. K. Jurecki

Fot. K. Jurecki

Obiekt-instalacja 380A, 2004. Fot. K. Jurecki

Dokumentacja prac performance. Fot. K. Jurecki

Fot. K. Jurecki

Edward Łazikowski i Janusz Połom. Fot. K. Jurecki

kat. wystawy w Wozowni

niedziela, 13 sierpnia 2017

Małgorzata Wróbel-Kruczenkow w "Formacie", 2016/2017 nr 74-75

Z serii Obrazy istnienia, 2015

26.06.2017 w Galerii Bałuckiej w Łodzi otworzyłem wystawę artystki pt. Małgorzata Wróbel-Kruczenkow. Pomiędzy intymnoscią a nieobecnością istnienia. Ekspozycja dotyczyła problematyki malarstwa, rzeźby w aspekcie instalacji fotograficznej i zdjęć rodzinnych. Starałem się odpowiedzieć na pytanie, co łączy dwa cykle malarskie z rzeźbą i z fotografią?

Trypytyk, z serii Obrazy intymne, 2013-2014

Z serii Obrazy istnienia, 2015

Z serii Obrazy istnienia, 2015

Z serii Obrazy istnienia, 2015

W katalogu do ekspozycji w tekście pt. Gdy malarstwo, poprzez fotografię, prowadzi do…. napisałem: "Wśród intymnych obrazów na środku sali wystawowej usytuowana jest bardzo mocna w wyrazie rzeźba Obecna nieobecność, która, tym razem już bez parawanu, nawiązuje dialog z malarstwem mogącym oswoić czy zneutralizować grozę wizerunku po śmierci. Oczywiste jest tu nawiązanie do późnej twórczości Aliny Szapocznikow. Dramat śmierci przeżywała nie tylko w tworzonych rzeźbach, ale sama zmagała się, jak niebawem okazało się, ze śmiertelną chorobą. Drugim odwołaniem przy powstaniu tej pracy były zdjecia Konrada Kuzyszyna z końca lat 80., kiedy w Collegium Anatomicum Akademii Medycznej w Łodzi fotografował preparaty anatomiczne. Efekt cyklu Kuzyszyna jest turpistyczny, jeśli nie upiorny, i w swej dalszej konsekwencji nie mógł do niczego odkrywczego doprowadzić ani artysty, ani jego kontynuatorów. Był, więc aporią sztuki krytycznej.

Jako swoisty appendix do tej wystawy pokazujemy także kilka prac z instalacji Tożsamość genetyczna (2016), będących obiektami fotograficznymi, w których artystka wykorzystała fotografie rodzinne kobiet umieszczając je na sześciennych kostkach, co przypomina niektóre prace Tadeusza Kantora z lat 70. (Portret Matki, Autoportret). Cykl Wróbel-Kruczenkow jest metaforą ludzkiego losu i jego zmienności."

Jej twórczość poznałem w 2015 roku kiedy zdobyła Grand Prix na III Piotrkowskim Biennlae Sztuki. W tym roku inna jej praca Tożsamośc genetyczna, ale w wersji, bliżej twórczości Christiana Boltanskiego, niż reprodukowna poniżej, znalazła się na wystawie IV Piotrkowskimego Biennale Sztuki. A konkurencja była bardzo duża.

K.Jurecki, Pamięć, trwanie obrazu. Rzeźba czy malarstwo?
Okładka

Tożsamośc genetyczna, 2016, instalacja fotograficzna

Prezydent Piotrkowa Krzysztof Chojniak wręcza nagrodę Małgorzacie Wróbel-Kruczenkow, 2015