czwartek, 29 listopada 2012

Andrzej J. Lech. CITÁTY Z JEDNEJ REALITY / QUOTES FROM ONE REALITY. FOTOGRAFIE / Z ROKOV 1978 – 2010 (Poľský inštitút v Bratislave1.11. – 30.11. 2012)

 Andrzej Jerzy Lech, Opole, z cyklu Cmentarz zamknięty, 1980. (Właśnie ta fotografia zapowiadała ekspozycję w Bratysławie)

Tv w Bratysławie w tym materiale w okolicach 40 minuty pokazuje wystawę Andrzeja w Instytucie Polskim. (Potencjalnych oglądających proszę o cierpliwość w poszukiwaniu relacji, ale relacja jest ciekawa). Andrzej Lech niestety nie doleciał do Wiednia, a stamtąd nie przywiózł go samochód do Bratysławy. Nie było go na wernisażu, szkoda, ale co można było uczynić? 

Super huragan Sandy okazał się zbyt silny, pokonał nie tylko linie lotnicze. Spowodował dla stosunkowo niewielkiego regionu kolo Nowego Jorku autentyczny koniec świata - Apocalypse Now, który powtarza się co pewien czas w dziejach ludzkości. Kiedy nastąpi ostateczny koniec? Zdaniem postmodernistów (np. prof. Tadeusz Sławek) - nigdy, zdaniem chrześcijan w przyszłości....

Zresztą, jak słusznie zauważył na wernisażu wystawy  Amerykanin Roberto Muffoletto, Andrzej pokazuje stan "przed" i "po" katastrofie, z czym się zgadzam. Nawet w ten sposób czasami zestawiałem jego prace w Bratysławie, delikatnie zakłócając chronologię zdarzeń, gdyż ta nie jest najważniejsza. Inny amerykański krytyk Patrick Keough był pełen uznania dla nowojorskich zdjęć Andrzeja. To cieszy, ponieważ ich opinie  są "z wewnątrz, czyli z USA"  są cenne. Poza tym, fotografia Andrzeja ma "dar", jaki miała poezja w starożytnej Grecji czy dramaty Szekspira, może nie jasnowidzenia, ale przewidywania zdarzeń... Wypełnia się dziwnymi pustymi amerykańskimi, meksykańskimi czy polskimi pejzażami, niczym naczynie, przyjmujące życiodajny napój w swym profecznym wymiarze. To "czyni" ją wyjątkową na scenie polskiej, a w przyszłości może i europejskiej. Odróżnia ją od wielu naśladowców i imitatorów rzeczywistości fotografujących śmieszne karoserie samochodowe czy kolorowe witryny, sprowadzając widoczki do formy karykatury.


Z cyklu dziennik podróżny, 

Ekspozycja, która na swej premierze w Łodzi miała 117 fotografii, w Bratysławie liczyła 56 zdjęć, podobnie jak w Ostrawie w Galerii  Fiducia (wrzesień-październik 2012). Z prezentacji w stolicy Słowacji na bardzo ciekawym XXII Miesiącu Fotografii jestem bardzo zadowolony, pomimo niełatwej przestrzeni. Przy okazji chciałbym podziękować za bardzo dobrą współpracę dyrektorowi  Tomaszowi Grabińskiemu i pani Marcie Miarze.

Na wernisaż przyszła duża grupa osób. A tego dnia - 31.10.12 - odbywały się one co pół godziny i było ich sześć, czyli duża konkurencja. Tradycyjnie otwarcia ekspozycji Andrzeja w IP dokonał dyrektor festiwalu Václav Macek, wicedyrektor IP  Tomasz Grabiński i ja. W ten sposób dobiega końca pierwsza monograficzna ekspozycja Andrzeja, której kuratorami byliśmy razem Magdą Świątczak.Wystawa pokazana została: w Łodzi, w Toruniu, Opolu, Świdnicy, Jeleniej Górze oraz za granicą (bez jakiejkolwiek pomocy Ministerstwa Kultury...). Niestety nie udało znaleźć się dla niej miejsca we Wrocławiu - rodzinnym mieście artysty. 

Poniżej mini dokumentacja pokaz Andrzeja Lecha w Bratysławie (fot. K. Jurecki)







Potencjalnych czytelników na temat fotografii Andrzeja zachęcam do lektury obszernego katalogu wydanego przez Galerię "FF" w Łodzi w 2011 roku oraz mojego innego tekstu Pojęcie i przemiany dokumentu w fotografii Andrzeja Jerzego Lecha (1978–2011).

Andrzej J. Lech, Oświęcim-Auschwitz, 2002. (Jedna z najciekawszych fotografii artysty, idealna, jeśli taka istnieje, metafora "fabryki śmierci". Ta pamięć jest bolesna i szybko się nie zabliźni)

K. Jurecki, tekst z katalogu XXII Miesiąca Fotografii w Bratysławie

A poniżej mój tekst oraz info o wystawie po słowacku:



4 komentarze:

  1. W Polsce było trudno zainteresować tą wystawą instytucje, a przecież takie przekrojowe prezentacje twórczości artystów są zawsze najciekawsze (!), gdyż konfrontują odbiorcę z całością, a nie z wyrwanym z kontekstu fragmentem. Najsmutniejsze jest to, że nie wiadomo kiedy - i czy w ogóle - będzie można jeszcze zobaczyć podobną, prezentującą tak wiele prac, wystawę poświęconą temu twórcy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że piszę na raty, ale przywołana przez Pana fotografia A.J. Lecha "Oświęcim-Auschwitz" z 2002 r. jest w moim odczuciu najgenialniejszym obrazem-memento, ukazującym grozę tego miejsca i makabrę czasów pogardy. Jest w niej podobny ładunek emocjonalny jak w Guernice P.P., ale w skondensowanej i wyciszonej formie lamentu duszy. Nieme sylwetki słupów owinięte folią przywołują ciała zmarłych i zjawy (dusze).

    Pozdrawiam,

    Joanna Turek

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnośnie Katowic. Na propozycję pokazania monografii A. Lecha w BWA złożoną w 2009 r. nie odpowiedział mi do dziś dyrektor BWA Marek Kuś. Takich mamy w Polsce dyrektorów, bo przykłady można mnożyć, że są tak "zapracowani", tak często muszą jeździć służbowo, że nie mają czasu na nic. Podobnie nie odpowiedział do dziś kierownik artystyczny - Jan Bortkiewicz, w latach 80. uczestnik, podobnie jak A. Lech, ruchu elementaryzmu. Takie są polskie realia, nie są to jedyne przykłady.

    OdpowiedzUsuń
  4. Joanno, Krzysztofie, dziekuje Wam za te wazne dla mnie slowa jasno i szczerze napisane... I odwaznie...

    Krzysztofie, dziekuje Ci bardzo za wystawe, za tekst w bratyslawskim katalogu, za otwarcie tej pomniejszonej ekspozycji moich fotograficznych prac w Instytucie Polskim, za bycie przy mojej fotografii od jej waznych poczatkow, za jej dlugoletnia promocje!

    Joanno, dziekuje Ci za uznanie, za wsparcie, za tyle dobrych mysli...

    Z wyrazami szacunku i powazania,

    Andrzej

    /Andrzej Jerzy Lech, andrzej@andrzejlech.com/

    OdpowiedzUsuń

Proszę o podpisanie się imieniem i nazwiskiem oraz podaniem adresu maila, gdyż z reguły nie zamieszczam anonimów. Nie lubię dyskutować z nieznanymi mi osobami oraz osobami ukrywającymi swą tożsamość przy pomocy pseudonimów.