![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja9zD-qq2W5GxtA820aeVrMPdMZ6AzyneNd9kgLD23OrBwAN1MBsohl_CR_wQ0_2NiC_-7zCl_DEFR8-4tMRMKbFGcIv8xtnhH7YtdHxrOtIWPHcussCiJnd6pyX3kxVjrmZyjNcL_Maw/s200-rw/dzien_w_pigulce03+kopia.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvZnsHXIcvESGwlqRscblVoanN3Rg9EtjcTjbfL3pVyqEnMwu_7w8KgGB1nDWFZgq-9HA8BiifO04ntbueSXIZj4oCVKleaTwOnDXVNYnZLLhwyzugRQri1AUy1xSUPa-FUYzbIjG7BNY/s200-rw/Samba+kopia.jpg)
Byłem ciekawy wystawy poświęconej problemowi "28 dni" (cyklowi menstruacyjnemu), gdyż łatwo w tej tematyce popaść w banał i przejaskrawienie koncepcji, która jest ważna dla feministek, a może stać się trywialna dla przeciętnego odbiorcy.
Pisałem kiedyś o tym problemie w tekście o fotografii polskiej lat 90. ujmując ten aspekt jako "feminizm naiwny", przy okazji wymieniając związane z tym artystki i krytyczki sztuki. Od lat 90. poszukuję feminizmu prawdziwego. Czy taki istnieje? Według mnie tak, np. w twórczości Natalii LL od lat 80., a obecnie u Ewy Świdzińskiej, Anny Baumgart czy Magdy Samborskiej, która pokazała co prawda tylko jedną pracę na pokazie w Łaźni, ale jak wiele mówiącą, o ciele-pancerzu, jaki może ono tworzyć. Powstaje pytanie dla kogo jest on stworzony i przed kim broni? Artystka bardzo ciekawy efekt uzyskała dzięki plastrom antykoncepcyjnym, gdyż w przewrotny sposób zaistniała tu tradycja abstrakcji geometrycznej, która jest teraz martwa.
Wystawa Agnieszki Kulazińskiej jest udaną ekspozycją, na której możemy zobaczyć w niewielkiej przestrzeni kilkanaście ciekawych realizacji.
Zwrócił moją uwagę autobiograficzny film "Dzień w pigułce" Anki Leśniak (uwaga - pierwsza fotografia w tym wpisie, druga to oczywiście praca M. Samborskiej), która używa różnych narracji, ale wnikliwie wnika w opis przywoływanej sytuacji, np. martwoty wernisażu w Muzeum Sztuki. W jej twórczości, podobnie jak u innych feministek, mamy jednak problem z malarstwem, które nie poddaje się feministycznej retoryce i najczęściej wygląda sztucznie.
U Ewy Potockiej w realizacji "28 dni – ja, moja macica i kuchenka gazowa" przy trywializacji tekstu towarzyszącemu pokazowi i śmiesznym komentarzu, płynącym ze słuchawek (o antykościelnym wydźwięku), podobała mi się symulacyjna forma montaży fotograficznych, która w nietypowy sposób opisywała banalność codziennego życia w obliczu kuchenki gazowej.
Ale feminizm dobrze realizuje się także w pracach zespołowych, czy zainscenizowanych jako zespołowe przez kuratorkę pokazu, co widać było w pracach Jowity Żychniewicz, Iwony Demko i Anny Tomaszuk. Ze zdziwieniem przeczytałem w tekście Agnieszki Kulazińskiej, że dwie artystki odmówiły udziału w wystawie, traktując wystawę jako "antyfeministyczną"! Świadczy to, że w tym środowisku artystycznym panuje pomieszanie pojęć, gdyż trudno o bardziej feministyczny i dodatkowo na wysokim poziomie pokaz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o podpisanie się imieniem i nazwiskiem oraz podaniem adresu maila, gdyż z reguły nie zamieszczam anonimów. Nie lubię dyskutować z nieznanymi mi osobami oraz osobami ukrywającymi swą tożsamość przy pomocy pseudonimów.