Szukaj na tym blogu

niedziela, 1 listopada 2009

Sylwia Kowalczyk - jeden z przypadków...





z cyklu "Chicas", 2005-07
Lev
Liska


Sylwia Kowalczyk nie zaistniała w polskiej fotografii z początku XXI wieku w takim stopniu, na jaki zasługuje. Nie było jej zdjęć na najbardziej spektakularnych pokazach, jak "Nowi dokumentaliści". Absolwentka ASP w Krakowie (dyplom w pracowni Agaty Pankiewicz) obecnie studiuje na podyplomowych studiach z fotografii w Edynburgu.

Niedługo obok dwójki innych Polaków prace jej pokazane zostaną na prestiżowej wystawie organizowanej przez znane Musée de l'Elysée w Lozannie (dyrektor William A. Ewing) pt. "reGeneration2. Tomorrow’s Photographers Today. Dodatkowo wydany zostanie katalog w wersji francuskiej, angielskiej, a może i chińskiej!

Dlaczego o tym wspominam? Pamiętam, że jej wystawa pt. "Chicas" została zgłoszona przeze mnie w 2007 do konkursu na "Miesiącu fotografii" w Krakowie. Wybrano kilkanaście innych, ale nie Kowalczyk, np. wystawę Moniki Brodki pt. "Przemiany". Zdjęcia Kowalczyk, moim zdaniem należą do najciekawszych w początku XXI wieku w fotografii polskiej, gdyż w inscenizacyjny sposób, sięgając jednak po niektóre zasady fotografii dokumentalnej z subtelną ironią, a także wyrażając obsesyjne lęki, przedstawiła życie młodych kobiet w interesujący malarski sposób.

Prace Sylwii, i to nie tylko z cyklu "Chicas", bardzo mi się podobają. Dlatego napisałem o nich tekst do "Kwartalnika Fotografia" (2006 nr 20), a w 2007 kolejny do katalogu wystawy indywidualnej w Wozowni w Toruniu. W tym czasie wystawiała także za granicą oraz miała świadomość wielkości nowych postaci w fotografii europejskiej, jak Elina Brotherus. Świadomość działania jest rzeczą bardzo ważną w sztuce, podobnie jak intuicja. Tylko, że intuicja powinna pomagać w działaniu. Zaś bez odpowiedniej i zmiennej w czasie historycznym świadomości nie da się tworzyć! Chyba, że chce się być twórcą naiwnym, działającym we własnym rytmie i "czasie wewnętrznym" własnej aktywności.

Obecnie wykonuje portrety, które sięgają do tradycji portretu nowożytnego w malarstwie. Potwierdza popularną tezę rozwijaną przez m.in. Jeffa Walla, że jedynie fotografia może udźwignąć ciężar tradycji malarstwa. Nie udaje się to, trudno powiedzieć dlaczego, samym malarzom!

Sylwia pokazuje dziwność i tajemniczość przedstawionych postaci. Tym samym kontynuuje problemy, które widać było już w "Chicas".

Artystka ma dużą świadomość materii, w której działa. Zainteresowanych jej poglądami na fotografię, sztukę, czy ocenami World Press Photo odsyłam do naszej rozmowy, która ukazała się w książce "Poszukiwanie sensu fotografii. Rozmowy o sztuce" (Łódź 2008).

Sylwia Kowalczyk jest jednym z kilku polskich przypadków - artystki bardziej znanej i wystawianej poza granicami kraju niż w Polsce.

1 komentarz:

sat. pisze...

a fölső képhöz: vajon tudnának-é még annyit adni nékünk a mai fogyasztásra orientált nők, mint dolgos anyáink?