Szukaj na tym blogu

piątek, 21 grudnia 2012

Edward Łazikowski książka "Zew nieskończoności" / [book "The Call of Infinity"] (2012)




Jak opisać istnienie wszechświata? ["Exit" (Warsaw), 2012, nr 4, s. 6322]

Jest to książka niezwykła, gdyż autor używając świadomie dwóch dyskursów: lirycznego podmiotu przypominającego własne doświadczenia rodzinne, tłumaczącego pułapki myślenia NAUKOWEGO I RELIGII oraz wywodu teoretycznego podbudowanego myślą fenomenologii Husserla i Heideggera, przedstawia własną, oryginalną, wizję istnienia świata. W związku z tym nie jest to książka łatwa, gdyż przypomina ponowoczesne krążenie, przenikanie, zanikanie i znów pojawianie arcytrudnych problemów granic. Autor podejmuje najtrudniejsze pytania, jak słynną „śmierć Boga". Jego formę Łazikowski definiuje jako „nieskończoność" (s. 479). Zajmuje się wieloma innymi problemami, w tym, materią i duchem, własną wędrówką poprzez bezkres istnienia, z pozycji bliskich filozofii egzystencji (Carl Jaspers) i postfenomenologii.

Czasami wywód teoretyczny zbliża go do wizji nowoczesnego proroka o ogromnym potencjale zrozumienia świata w jego wszelkich przejawach, w którym działalność artystyczna jest tylko jego częścią i już nie najważniejszą. Jest to wizja, na ile ją rozumiem, bardziej buddyjska niż o tradycji chrześcijańskiej, bardziej wyrażająca bezustanny ruch i przemianę, niż wyrażająca wiarę w osiąganie harmonii i porządku.

Autor przedstawia bardzo ważną wykładnię na temat teorii czasu i przestrzeni. Cytat: „Przeszłość „jest obecna w łonie doświadczenia". Obecna jest nie jakąś całkowitą obecnością, ale obecnością „śladu" (s. 421), oczywiście w koncepcjach naukowych.

Z pewnością monumentalna książka Łazikowskiego będzie aspirowała do najważniejszych teoretycznych książek z zakresu filozofii, jakie napisali kiedykolwiek polscy artyści.

Edward Łazikowski , Zew nieskończoności, wyd. Nova Res s.c., Gdynia 2012, s. 484.


How to Describe the Existence of Universe?  ["Exit" (Warsaw), 2012, nb 4, p. 6322]

This has been an extraordinary book. The author has purposefully applied two discourses - a lyrical subject to recollect his own family experience, explain the traps of a scientific way OF THINKING AND RELIGION, and a theoretical argument supported by philosophical thought by Husserl and Heidegger - to present his own, original vision of the world existence. Thus, the book is not easy. It deals with an extremely complex problem of limits, adopting a post modern approach to their revolving, interpenetration; fading and reappearance. The author has faced the most difficult questions, to mention the famous "death of God". Łazikowski has defined his form as the "infinity" (p.479). Further, he has dealt with a number of other issues; including matter and spirit, his own journey through the boundlessness of existence; all these from the position close to existential philosophy (Carl Jaspers) and post phenomenology.

Occasionally, a theoretical argument borders on the vision of a modern prophet with a great potential to grasp the world in its all manifestations; where art is only a segment, and even not he most important one. As far as I understand, this vision has more in common with the Buddhist than with the Christian tradition, expressing rather a constant move and the process of transformation, than the belief in the achievement of harmony and order.

The author has presented a very clear interpretation of the time and space theory. A quote: "The past "is present in the bosom of experience". It is not totally present, but present with a "trace" (p.421), certainly in scientific concepts.

Undoubtedly, the monumental book by Łazikowski will aspire to become one of the most significant theoretical publications on philosophy ever written by Polish artists. [translated M. Zipper] 

Edward Łazikowski, Zew nieskończoności, [The Call of Infinity], published by Nova Res s.c., Gdynia 2012, p.484.

wtorek, 18 grudnia 2012

"36 i pół przestrzeni" (Wystawa słuchaczy AFiP w Białymstoku)


Monika Tryzno-Nowacka, z cyklu Rozmowy


W lipcu 2012 r. miała miejsce wystawa fotografii Akademii Fotografii i Przedsiębiorczości. W ładnym katalogu do wystawy czytamy: "“36 i pół przestrzeni” - to trzecia zbiorowa wystawa słuchaczy Akademii Fotografii i Przedsiębiorczości w Białymstoku. Prezentowane fotografie to efekt końcowej pracy I i II roku AFiP. Słuchacze szkoły w podsumowaniu roku 2011/2012 przedstawiają Państwu prace wykonane pod okiem wykładowców w pracowniach szkolnych. Różnorodność prac uwarunkowana jest szerokim zakresem tematycznym programu nauczania w szkole, od warsztatowego spojrzenia na fotografię poprzez artystyczny wyraz obrazowania. Otwarte podejście wykładowców na twórczość ich podopiecznych pozwoliło stworzyć “36 przestrzeni” w kilku wymiarach fotografii, “pół” stanowi to co niedopowiedziane, czasem zapomniane, nie zawsze obecne ale jest. [...] Praktyczna nauka zawodu fotografa oparta jest na pracy w studio, ćwiczeniach w plenerze lub w specjalnie zaaranżowanych dla potrzeb tematycznych zajęć przestrzeniach. Słuchacze zapoznają się z obróbką cyfrową obrazu, zagadnieniami z fotoedycji, reportażu, filmu, dokumentu, fotografii reklamowej oraz intermedialnej. Efektem podsumowującym kształcenie w AFiP jest praca dyplomowa, przygotowana pod okiem wybranego promotora. Pracownie szkolne prowadzone są przez specjalistów, czynnych zawodowo w zakresie fotografii, filmu i sztuki, posiadających doświadczenie pedagogiczne.Są to: Beata Hyży-Czołpińska, Michał Heller, Grzegorz Jarmocewicz, Radosław Krupiński,  Tomasz Markowski, Tomasz Michałowski, Piotr Mojsak, Marta Pietruszko, Piotr Sawicki, Jowita Wiśniewska, Wojciech Wojtkielewicz."

Lubow Lisica

Ola Śmigielska, Słowo i zapach

Ania Grabowska, Pieta - czas nieunikniony

Iza Skoczylas, Wewnątrz i poza

Niektórzy z pedagogów są znani na arenie ogólnopolskiej, a nad całością pieczę sprawuje Grzegorz Jarmocewicz, absolwent ASP w Poznaniu, a obecnie doktorant w szkole filmowej w Łodzi. Jak określić specyfikę szkoły, która ma szanse stać się jedną z ciekawych szkół fotograficznych? W obecnych czasach liczy się nie tylko  intrygujący  czy "ładny obrazek", który, pod odpowiednim nadzorem, potrafią zrobić dzieci w gimnazjum czy młodzież w liceum, ale co za nim się kryje i jakie wyraża idee, a nie tylko uczucia (Iza Skoczylas, Ola Śmigielska). Istotnym składnikiem nauczania w Białymstoku jest eksperyment wizualny (Wiesiu Woronowicz, Ada Ciborowska). Postrzegam tu wpływy koncepcji Grzegorza Przyborka, który jest najważniejszym pedagogiem polskim (Ola Śmigileska, Wiesiu  Woronowicz), a także innych: Pawła Żaka (Justyna Gawronska), Stanisława Wosia (Rafał Kruszewski).

Zaskakujące są dla mnie prace Lubow Lisicy, dotyczące upiornej inscenizacji oraz głęboko psychologiczne przesłanie zawarte w zdjeciu Ani Grabowskiej. Nową forma aktu czy nawet próba pokazania klasycznie pięknego erotyzmu są fotografie Moniki Tryzno-Nowackiej, która odnalazła zaskakująco ciekawą formą aktu męsko-damskiego. 

Zastanawia mnie także proste, ale jakże skuteczne rozwiązanie uwidocznione w fotografii Renaty Gorolewskiej z ukazaniem kręgu, a w nim młodej dziewczyny - między naturą a technologicznymi ruinami nowoczesności. Wybór scenerii, poru roku i osoby do fotografii okazał się decydujący. To pytanie o koniec świata, który kiedyś nastąpi.

Aga Bierko, Bez tytułu

Justyna Gawrońska, Niemartwa natura

Rafał Kruszewski, Bez tytułu

Jednak trudno ocenić pokazane zdjęcia. Nawet nie mogę tego dokonać, gdyż oglądam "okruchy" z całości dokonań szkoły. Czy wysoki poziom zdjęć udało utrzymać się w całych cyklach czy seriach, czy nie ma powtórek albo banalności przedstawień? Młodzi fotografowie, ze względu na szybkość kształcenia, zazwyczaj nie posiadają odpowiedniej wiedzy historyczno-teoretycznej, a tylko ona pozwala przetrwać na dłuzej lub na lata, chyba ze ktoś wyedukuje się sam, co jest możliwe, ale bardziej pracochłonne (np. Zbigniew Libera).

Z optymizmem spoglądam jednak na zdjęcia z katalogu z Białegostoku. I czekam na dalsze, także z wypowiedziami samych fotografujących, ponieważ pozwala to skonfrontować pomysł z praktyczną realizacją. Można trochę popracować nad tytułami, gdyż niektóre są zbyt oczywiste albo banalne. Warto o nich długo myśleć.

Renata Gorolewska, z cyklu Tato, czy to jest już koniec świata (4)

Ola Śmigielska, Przez dotyk

czwartek, 13 grudnia 2012

Spotkanie z Adamem Mazurem. Promocja książki "Decydujący moment" (2012)

Grzegorz Nawrocki, Czas Apokalipsy, 13.12.1981

13.12.12 czy ta data wciąż znaczy? Czy ma w dalszym ciągu istotne odniesienie do beznadziejnych i ponurych lat? Dla mojego pokolenia z pewnością tak. Ta data jest w dalszym ciągu bardzo ważna. Ale myślę, że dla osób urodzonych w latach 80. czy 90. już nie, gdyż to wydarzenie działa podobnie jak Powstanie Styczniowe czy Bitwa pod Grunwaldem. Pamięć się zaciera, ale historia wciąż posiada swą siłę i moc, ale niekoniecznie pozytywną. Niestety, odradza się nacjonalizm i rasizm, sytuacja powraca do miejsca znanego z historii z okresu międzywojennego. Ale odłóżmy na bok te smutne rozważania.

Przy okazji dzisiejszej dyskusji na Facebooku okazało się, że podobne, nawet bardzo podobne "kultowe" zdjęcia do Chrisa Niedenthala wykonało jeszcze dwóch fotografów. Jedno ze zdjęć publikuję powyżej. Ale praca Niedenthala jest najciekawsza ze względu na kadr i ... kolor.

Okładka książki Adama Mazura Decydujący moment. Nowe zjawiska w fotografii polskiej po 2000 roku

06,12,12 godz. 18.00, w Miejskim Punkcie Kultury Prexer-UŁ w Łodzi odbyło się spotkanie z  z Adamem Mazurem Decydujący moment  na temat jego nowej książki, a właściwie albumu liczącego 392 s. (!) Szkoda, ze spotkanie nie nie było należycie rozreklamowane i dotarli na nie przede wszystkim studenci fotografii ze szkoły filmowej. Szkoda także dyskusja schodziła na tematy poboczne, jak polityka Wydziału Promocji UM czy finansowania kultury w Łodzi.

Album jest najważniejszą publikacją na temat fotografii ostatnich lat w Polsce. Mam wiele merytorycznych wątpliwości, zastrzeżeń. Niektóre ujawniałem na spotkaniu. Najbardziej podoba mi się rozdział Instytucjonalne przesilenie, ponieważ autor nie boi się zdiagnozować i obnażyć miałkości polskich muzeów i instytucji państwowych zobligowanych do gromadzenia oraz opracowywania kolekcji fotograficznych. Z tego powodu polska fotografia nie ma szansy na należytą promocję starych i nowych zjawisk. Za ten stan rzeczy odpowiedzialni są decydenci, czyli: Ministerstwo Kultury oraz marszałkowie województw czy prezydenci miast. Tylko co oni wiedzą o fotografii?

Według mojej oceny ten wybór 92 postaci w/w albumie  nie obroni się, nie przetrwa próby czasu. Wróżę z fusów czy przewiduję na podstawie wiedzy? Nieważne, zobaczymy za lat kilkanaście, ile osób pozostanie w wiadomości historycznej. Moim zdaniem niewiele. Zaryzykuję wybor: Aneta Grzeszykowska i Jan Smaga, Magda Hueckel, Sylwia Kowlczyk, Andrzej Kramarz, Zofia Kulik (to było wiadome), Zbigniew Libera (to też było łatwe do przewidzenia), Weronika Łodzińska, Łódź Kaliska (to też), Rafał Milach (też także), Maciej Osika, Oiko Petersen, Przemysław Pokrycki, Michał Szlaga, Joanna Zastrózna, Irek Zjeżdżałka, Zorka Project i Paweł Żak.

Bardzo dużo brakuje tej obszernej publikacji ważnych postaci dla ostatniej dekady. I nie jest to tylko Janusz Leśniak. To także, jak powiedziałem na spotkaniu, fotografia powstająca z impulsu religijnego, a także dotycząca tzw. technik alternatywnych i obrazu cyfrowego. Może kiedyś przedstawię swoją listę ważnych postaci? Oczywiście każdy z krytyków, a jest ich w Polsce kilku może kilkunastu, inaczej zredagowałby taką pozycję. Moim przypadku byłby to podział na gatunki i tendencje oraz mniej intuicyjny i towarzyski wybór, a oparty na określonej z góry metodologii, którą należałoby przedstawić we wstepie.  Ale album jest wielkim sukcesem Adama Mazura i wydawnictwa Karakter!

Pojawiały się już pierwsze recenzja: niezbyt profesjonalna Lidii Pańków z niepodpisanymi zdjęciami S. Kowalczyk w "Dwutygodniku" i zdecydowanie ciekawsza recenzja, niepozbawiona drobnych lecz na poziomie wyartykułowanych uszczypliwości napisana przez Iwo Zmyślonego w "Kulturze Liberalnej".

I na koniec tzw. autopromocja ze s. 20 Decydującego momentu. (Przy czym zaznaczam, że nie zgadzam się z oceną blogu prowadzonego przez naczelnego "Kwartnika Fotografia", gdyż niewiele tam ważnych czy istotnych informacji. To tzw. blog plotkarski, ale poniekąd pojmuję dlaczego Adam powinien go wymienić wśród najważniejszych).  Cytat: "Ciekawym zjawiskiem podnoszacym siec do rangi magazynu opinii są wpływowe blogi ekspertów i fotografów: Krzysztofa Jurecki ("Jureckifoto"), Waldemara Śliwczyńskiego ("Śliwczyński jestem"), zmarłego przedwcześnie Ireneusza Zjeżdżałki ("Proces naturalny"), Wojciecha Wilczyka ("Hiperrealizm"), Sławomira Tobisa ("Tobisologia"), Piotra Biegaja ("FotoPropaganda - wczesniej "Fotoiczek"), Mariusza Foreckiego ("Smocze historie"), fotoedytorek "Gazety Wyborczej" Kingi Kenig ("Blindspot") i Beaty Łyżwy-Sokól ("Ćwiczenia z patrzenia"), Juliusza Sokołowskiego, Jakuba Certowicza i Jedzreja Sokołowskiego ("Niebo na betonie"), czy autotematyczny, poświęcony promowaniu ciekawych blogów "Fotograficzny Blogspot". Nierzadko blogerzy nie kryją ambicji tworzenia blogów-portali, jak w przypadku Joanny Kinowskiej i jej "Miejsca fotografii czy też "Zawsze kwadratu" Marcina Szymczaka".

P.s. 13 i  powtórnie 14.12.12 podobne ujęcie wykonał Ireneusz Piotrowski, ale z wyższego piętra budynku. Tutaj można obejrzeć relacje Chrisa Niedenthala i  Piotrowskiego o "czasie apokalipsy" w kinie, czyli w Polsce.

Zdjęcie Ireneusza Piotrowskiego

piątek, 7 grudnia 2012

Marek Noniewicz - tworzenie z chaosu. Człowiek jako cześć natury

Z Markiem Noniewiczem spotykam się od kilku lat przy okazji różnych wykładów, otwarć wystaw (Co kryje się na dnie oka?, Toruń) czy na Porfolio Review w Bratysławie, na którym odniósł "mały" sukces, ponieważ znalazł się w gronie 15 najwyżej ocenianych fotografów, a konkurencja była duża. Zresztą to był polski rok na Portfolio w Bratysławie, gdyż pierwsze miejsce zajął Jan Brykczyński z grupy Sputnik Photos, reprezentowany przez Anzenberger Gallery z Wiednia, co moim zdaniem odegrało we wspomnianym konkursie zasadniczą rolę.


Warianty obecności, 1999


Marek Noniewicz jest poza głównym prądem "nowego dokumentu", inscenizacji i innych tendencji. Swe prace realizuje w XIX-wiecznej technice – cyjanotypii, wykorzystywał też kamerę obskurze (Warianty obecności – autoportrety wykonane w kamerze otworkowej w 1999 r.). Sięga jak kilkunastu, może kilkudziesięciu twórców posługujących się tzw. technikami alternatywnymi do początku techniki fotograficznej, a zwłaszcza do twórczości Anny Atkins. Wierzy, że fotografia może zbliżyć się do tradycji alchemii i za jej pomocą można "wyczarowywać" prawdziwe obrazy, które fragmentarycznie pochodzą czy rodzą się świecie rzeczywistym, ale ich połączenie poprzez montaż stwarza lub może stworzyć coś niepowtarzalnego ("unicum"), jak dzieje się to w niektórych realizacjach Pawła Żaka czy w innej technice uzyskiwane było w wielu pracach Staszka Wosia.


Zarys zoologi fantastycznej2010



Marek Noniewicz, w odróżnianiu od innych polskich przedstawicieli technik alternatywnych, podobnie jak np. Jarosław Klupś, posiada bardzo dobre przygotowanie historyczno-teoretyczne, jakie uzyskał na ASP (dziś UA) w Poznaniu. Poza tym potrafi w interesujący, i co dla mnie istotne prawdomówny, sposób pisać o swojej pasji. W tekście pt. Iliaster – materialność obrazu fotograficznego, który znajduje się na stronie www artysty czytamy: "W pracy nad projektem w zasadzie rezygnuje z użycia aparatu fotograficznego, który w jakimś stopniu zapośrednicza opis rzeczywistości i dla moich poszukiwań czyni go mniej czytelnym i ciężarnym o znaczenia nie przystające do projektu. Iliaster – to według Paracelsusa pierwsza konkretna materializacja, z której zostanie uformowany wszechświat, dla mnie zaś to inna forma materializacji rzeczywistości fotografii, przy wykorzystaniu dawnej techniki – cyjanotypii. Sama jednak technika cyjanotypii nie decyduje o istotnym ciężarze powstających prac, sama tylko technika byłaby pustą refleksją i czczą tęsknota z utraconą aurą i magią pierwszych obrazów; to właśnie z tego powodu w znacznym stopniu rezygnuję z użycia aparatu i wykorzystuję fragmenty gromadzonych materiałów organicznych: zasuszonych roślin, owoców, pióra ptaków, znalezione martwe owady itp."



Iliaster, 2011-2012 

Czy prace te prace są przestarzałe, by nie powiedzieć anachroniczne? Nie, myli się ten kto odrzuca w swej perspektywie krytycznej, jak niektórzy pyszałkowaci "nowi dokumentaliści", koncentrujący się na zniszczonych karoseriach. Jeśli montażowych pracach Noniewicza zawarty jest problem egzystencji człowieka, potraktowanego na równych prawach z innymi formami przyrody czy istnienia. Jeśli artysta używa "resztek" przyrody, o czym pisał we wspomnianym już tekście. Pisał "wykorzystuję fragmenty gromadzonych materiałów organicznych: zasuszonych roślin, owoców, pióra ptaków, znalezione martwe owady itp. Ich obrazy uzyskuję w sposób fotograficzny, wykorzystując do tego celu luksografię." 

Podsumowując są to prace, w których dostrzegam zupełnie inne problemy formalne i ideowe od polskiego mainstreamu fotograficznego. I bardzo dobrze, bo ci którzy idą w tłumie, pozostaną niewidoczni, poza pierwszym szeregiem. Oczywiście nie wszystkie prace autora podobają mi się. Artysta musi wyrwać się chaosu i bardziej zapanować nad stwarzaną materią. Ale jego dokonania bezsprzecznie przekonują mnie.

Sommer Album, 2007-2011

Tylko czy można uciec przed chaosem? Pewnie tylko niektórzy to potrafią.

P.S dziś  (10.12.12) wpisałem komentarz na Facebooku (na stronie Marka Noniewicza) kilka zadań odnośnie słow Sławomira Tobisa: "S. Tobisa stać tylko na złośliwości, jako fotograf zupełnie mnie nie interesuje, nie wyszedł poza fotoamatorstwo ładnych widoczków. Znany jest od lat, że zawsze podpiera swą działalność znanymi fotografami. I niech tak zostanie! Natomiast jego blog, choć kunktatorski, polecam, gdyż przedstawia relacje z Berlina. I jeszcze insynuacje o Wosiu, coś powiedział - wstyd! Marna to postać, która tylko insynuuje!"