Szukaj na tym blogu

wtorek, 29 listopada 2011

Artur Leończuk "La Tour" (2011), Magdalena Rakowska-Mikucka, "Pantokratka" (2011)

Artur Leończuk, La Tour, 2011

Artur jest tak skromnym człowiekiem, że z tego m.in. powodu jego zdjęcia są szerzej nieznane, a nawet nigdy nie były pokazywane. Równolegle działa w kilku konwencjach, w których performance do kamery o konceptualnych i minimal-artowskich odniesieniach zdaje się ustępować miejsca tendencji mającej być próbą odczytywania ulubionego malarstwa, wejścia, jeśli jest to możliwe, w intymny dialog. Zdjęcia Artura, które zawsze są uduchowione i wysmakowane estetycznie, chciałbym pokazać w lipcu 2012 na dużej wystawie zbiorowej w Wozowni w Toruniu, mającej być diagnozą portretu i autoportretu. 

Magdalena Rakowska-Mikucka, Pantokratka, 2011

W podobnej konwencji pracuje także studentka WSSiP w Łodzi   Magdalena Rakowska-Mikucka, której jedną reprodukowaną fotografię wyżej cenię  od całej wystawy studentów prof. Grzegorza Przyborka w OPS w Łodzi, która jest ciekawa i poprawna. W swojej pracy Magdalena Rakowska-Mikucka odnosi się do malarstwa religijnego, wpisuje się w jego historię i trwanie, przenosząc je do własnej twórczości oraz życia. Wbrew pozorom nie ma tu prowokacji, jest tylko udana próba panowania nad własną egzystencją. Artystka osiągnęła "wiek Chrystusowy", co stanowiło próbę ukazania swego minionego życia.

W dwóch pokazanych tu fotografiach, wykonanych przez autorów, którzy się nie znają bardzo istotne jest skupienie się nad sobą. Skupienie to ma poza swym teatralnym wymiarem, także formę medytacji, od której tak wiele może zależeć, nie tylko w sztuce. Swoją drogą ciekawi mnie, czy prezentowani artyści rozwiną swe malarskie koncepcje w dłuższe narracje fotograficzne.

czwartek, 24 listopada 2011

Klaus Pichler "Middle Class Utopia" (Wiedeń, Austria). Portfolio Review w Bratysławie 04 i 05.11.11



Klaus Pichler (ur. 1977) chętnie podkreśla, że nie posiada fotograficznego wykształcenia. Ale jak się okazuje ma to także swoje dobre strony i powoduje inne widzenie świata. Jest reprezentowany przez znaną w Wiedniu Anzenberger Gallery. Na swoim koncie ma już kilka prestiżowych nagród oraz udział w 2011 r. w kilkunastu ekspozycjach zbiorowych. Na Portfolio Review w Bratysławie zajął drugie miejsce. Na mojej liście był trzeci, zaraz za Milanem Burešem. 



Pierwszy cykl Pichlera, który oglądałem nazywał się przewrotnie  Skeletons in the closet [Trupy w szafie]. Dotyczył on modnego od pewnego czasu tematu, jakim jest odkrywanie czy ujawnienie nieznanego statusu muzeum. W tym przypadku była to najczęściej ironiczna opowieść o Naturhistorischen Museum Wien [Wiedeńskie Muzeum Historii Naturalnej], w której swym widokiem atakowały nas prehistoryczne gady, czy nieoczekiwanie siedzące na sofie w gabinecie człekokształtne postacie. Cały cykl jest nieinscenizowany, w przeciwieństwie do kolejnego, który prezentuję na blogu.




Ale cyklem, który zdecydowanie wyżej cenię jest Middle Class Utopia [Utopia średniej klasy]. Dokładnej analizie, wykonanej za pomocą inscenizacji postaci, a czasem także aparatu fotograficznego poddano teoretycznie niefotograficzny problem małych, podwiedeńskich domów, których, jak mi opowiadał autor, są dziesiątki tysięcy. Toczy się w nich, według Pichlera, wyalienowane i sztuczne życie klasy średniej. Oglądamy scenki niczym z Lokatora Romana Polańskiego, w którym rys surrealistyczny przenika się ze schizofrenią, w którą popada główny bohater. Pilcher podjął się próby trudnego tematu, a mianowicie odmitologizowania problemu,  życia na tzw. na łonie natury, które ma być antidotum na zgiełk i tłum molocha, jakim jest Wiedeń. W podmiejskich domach, mieszkają starzy ludzie, którzy stali się ludzkimi fantomami, ujętymi w dziwnych przejawach życia, co nadaje pracom rysu surrealistycznego, nie zaś dokumentalnego, w tradycyjnym rozumieniu. 



Fotograf nadał im bardzo wyrazisty i przede wszystkim krytyczny wyraz. Niektóre z prac, dzięki mocnemu oświetleniu,  przypominają malarstwo hiperrealistyczne. I jest to hiperrealizm konkurujący z tradycją malarstwa, nie zaś jak polski, od kilku lat ilustrujący przede wszytskim karoserie starych samochodów, witryny czy opuszczone synagogi, w czym postrzegam sprzeczność, jeśli w ogóle można mówić tu o jakimś programie czy przesłaniu, charakteryzującym ukształtowanego twórcę. Z pewnością taki polski "hiperrealizm" nuży swą ograniczonością i ironicznym zadęciem oraz pewnością siebie.



Pichler, pracujący nadal nad prezentowanym cyklem, na razie kończy go sceną z basenem, wokół którego brak ludzi, czy oznak życia. Jest natomiast wszechogarniająca pustka, pozory dostatniego życia pod przykrywką wypielęgnowanego trawnika. Mamy zatem intrygującą wizję o kolejnej utopii - Arkadii, powstałej nieopodal metropolii.



wtorek, 22 listopada 2011

"Be_Constructive" (Galeria Bałucka, Łódź, 10.11.-04.12.2011)

Keymo, Untitled, 2011

Keymo, Untitled, 2011

W końcu dotarł do Łodzi powiew młodej sztuki w postaci wystawy niewielkiej, ale bardzo ciekawie zaaranżowanej i przemyślanej w dyskursie teoretycznym Przemysława Chodania. W jednej z galerii MGS w Łodzi możemy oglądać ekspozycję Be_Constructive, która dotyczy uchwycenia istoty procesu twórczego. Jak napisał to  w tekście katalogowym pt. Pomiędzy  jeden z najlepszych krytyków najmłodszego pokolenia, wspomniany już Chodań: "Motywem przewodnim [...] jest niejednoznaczność procesów konstrukcji i destrukcji w działaniach twórczych, jak również ukazanie procesów rozpadu, degradacji oraz wszelkich stanów liminalnych jako inspirujących artystycznie i będących żywą materią działań. "(kat. wyst., s.nlb).

Konrad Smoleński, Guard, 2009, obiekt, wideo fot. K. Smoleński

Justyna Koeke, Sodoma i Gomora, 2009, performance, Bunkier Sztuki, Kraków

Pokaz nie rozwiązuje czy nawet nie definiuje tego interesującego procesu artystycznego. Podkresla jego ciekawe artystyczne egzemplifikacje w formie różnych materializacji. Wskazuje na "szczelinę" czy Derridiańską "różnię", aby próbować uchwycić to, co jest "pomiędzy". Wielu teoretyków czy artystów w XXI wieku pragnie nawiązywać do  idei dekonstrukcji, choć nie wiedzą, na czym ona polega. W przypadku tego łódzkiego pokazu nie można postawić takiego zarzutu.

Na pierwszym planie: Laura Pawela, Untiled/Landscape, 2009, obiekt,  dalej: Anna Orlikowska, Terminal game, 2007, wideo 

Znajdziemy więc tu problem pożądania (Keymo, Koeke), energię i jej unicestwienie (Smoleński) oraz rytuał rozpadu oraz śmierci (Ivo Ohrestein, Pawela), który może stać się symulacją, nie zaś obecnością realnego (Orlikowska). Największym pozytywnym zaskoczeniem tej ekspozycji były dla mnie maski/głowy samego Ohrensteina, który wychodząc z wciąż popularnej koncepji Jospeha Beuysa umiejscowił  je "pomiędzy" tradycją masek pośmiertnych i pękaniem własnego "ja".  Ciekawe co narodzi się z tego unicestwiania własnej tożsamości?

Ivo Ohrenstein, z cyklu Beuyspsychotherapie, 2008/09 [sześć obiektów, tech. wł.]

Ivo Ohrenstein, z cyklu Beuyspsychotherapie, 2008/09

Pokaz, choć niewielki, jest  bardzo mocny w swym wyrazie ideowym oraz w klasie artystycznej specjalnie dobranych  prac do dwóch sal. Dlaczego w łódzkich galeriach mamy mało takich pokazów? Niestety tylko galeria Manhattan ukazuje problemy najnowszej twórczości, głownie z zakresu performance czy wideo. Inne galerie pokazują lukratywną twórczość akademicką, obecnie głownie studencką, która tak szybko przeminie, że nic z niej nie pozostanie. Taki jest niestety urok prezentowania w wielkiej ilości prac studenckich, co jest też o tyle dziwne, że szkoła filmowa i ASP oraz inne uczelnie mają własne galerie.

Anna Orlikowska, Terminal Game, 2007, wideo

piątek, 18 listopada 2011

Milan Bureš "Crematorium" (Ostrawa, Czechy). Portfolio Review w Bratysławie (04 i 05.11.11)

Dużym i pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie na przeglądzie Portofolio Review ze studentem uniwersytetu w Opavie - Milanem Burešem (ur. 1986), który uprawiając formę "nowego dokumentu" koncentruje się na bardzo ważnych analizach. Na mojej liście do głosowania Milan znalazł się na drugiej pozycji. (Można było oddać tylko trzy głosy, zaznaczając pozycje 1,2,3).


Ale po kolei. Obejrzałem kilka jego cykli, z których każdy jest istotny ze względu na ukryty problem oraz odkrywanie nieznanego statusu rzeczywistości. Na przykład Travelling in time |2010| poświęcony został słynnej galerii Trietiakowskiej w Moskwie, w której artysta odkrył nie tylko rupieciarnię, ale sklep z kiczowatym malarstwem. Oczywiście jest to modny temat, w którym pytamy o status dzisiejszego muzeum. Czy ma być ono domem kultury czy sklepem z pamiątkami? Wszystkie fotografie wykonane zostały bez specjalnego pozwolenia, także z ukrycia. 



Kolejny cykl Crimean war |2011| poświęcony jest sportowi/zabawie młodych Rosjan, którzy w wojskowych uniformach rosyjskich, angielskich czy amerykańskich bawią się a może przygotowują do wojny. Fotograf słusznie w ironiczny sposób przedstawił sceny w okolicach Sewastopola, fotografują zniszczone popiersie Lenina ze strzelającym żołnierzem. Bureš potrafi znaleźć właściwą metaforę czy przywołać w tym cyklu malarstwo batalistyczne z wojen napoleońskich, w celu nadania temu cyklowi ram historycznych, które są także przestrogą.



I kolejny, najważniejszy dla mnie dla cykl - Crematorium [2010] przedstawia problem spalarni ciał w czeskiej Ostrawie. Nazwa pochodzi od przystanku autobusowego nr 271, nazwanego Crematorium. Forma zdjęć jest zracjonalizowana z stylu szkoły Becherów, nawet oschła, nieprzyjazna, często zgeometryzowana, w ujęciu zimowym, które pogłębia w widzu poczucie "unaoczniania się śmierci". Fotograf przedstawia nam wszystko to, co wydaje mu się kwintesencją tego "nowego" cywilizacyjnie miejsca, w którym brakuje elementów związanych z religią oraz nie widać zupełnie ludzi. Tylko pustka.... Poza ostatnim zdjęciem, które jako jedyne posiada tytuł Dyrektor i jest dla odmiany stylistycznej bardzo udanym portretem psychologicznym. To bardzo przekonywujące zakończenie cyklu, który podobnie jak Kostnica Andresa Serrano odkrywa to, o czym się nie mówi i czego się nie pokazuje. Jedno ze zdjęć z geometrycznymi podziałami i przyprószonym delikatnie  śniegiem jest miejscem dziwnym,  na którym rozsypuje się ludzkie prochy... Tak wygląda chyba nowoczesny koniec istnienia ludzkiego?



Myślę, że o tym fotografie jeszcze nie raz usłyszymy. Na Miesiącu fotografii w Bratysłąwie brał on udziłał w kolejnej edycji konkursowej wystawy Frame, która i tym razem była byłą na wysokim poziomie. Konkurs ten polecam studentom polskich szkól fotograficznych.



Fotografia dokumentalna w dużym stopniu polega na znalezieniu nieznanych czy ukrywanych przed nami aspektów życia.  Nie można fotografować byle czego i byle jak np. napisach na murach czy starych samochodów, bo to niczego nie odkrywca i nic nie wyjaśnia, ale oczywiście "coś tam" dokumentuje. Tylko "to coś" mało kogo interesuje w Polsce, nie mówiąc o świecie.

[Reditel] / [Dyrektor]

niedziela, 13 listopada 2011

Mikhail Steinberg (Detroit, USA). Portfolio Review w Bratysławie (04 i 05.11.11)


A litlle Havana, 2008

And Mexico now, 2010

W czasie przeglądu Portfolio Review podczas 21. Miesiąca fotografii w Bratysławie rozmawiałem z kilkunastoma osobami z całego świata, także z Mikhailem Steinbergiem. Jest on od kilku lat pasjonatem fotografii. Używa jej do eksperymentowania, w tym do podwójnej ekspozycji, wykorzystując aparat Fed 3, także Holgę czy Łomo. Intresuje go fotografia głównie skoncentrowana na formie "piękna i harmonii". Jest on przede wszytkim kontynuatorem amerykańskiej koncepcji street photography, która od lat 70. zmieniła oblicze fotografii rezygnując z zasady "decydującego momentu" na rzecz malarskiego komponowania obrazu.

Mexico, 2010

Warto zaznaczyć, że prezentowany autor nie jest na razie żadnym wybitnym fotografem, ale dlaczego mam się zajmować tylko ważnymi? Wskazanie potencjalnej drogi rozwoju, wybór najlepszych zdjęć jest również istotny. Tak należy odczytać ten wpis (post) i oceny wybranych przeze mnie prac..

Chicago 3, 2009

Jeśli Mikhail chce wejść "w głąb" fotografii i uczynić ją "mówiącą" powinien skoncentrować się na kilku problemach, nie tylko formalnych, ale egzystencjalnych i filozoficznych, które mogą dotyczyć np. dzieci. I radzę omijać szerokim łukiem modne tematy, a zająć się trudniejszą w formie np. ironią zamieniającą się w groteskę, czy ukazaniem życia swojej lokalnej społeczności, gdyż takie ciekawe czarno-białe prace  Mikhaila oglądałem. Następnym problem jest "sztuka wyboru" zdjęć, czyli uporządkowanie swego wizualnego świata, tak aby był także intrygujący dla innych - krytyków i publiczności. I aby "mówiły" jak najwięcej na różnych podkładach swej wizualności. Artysta powinien pozostać w zgodzie z samym sobą, ale często przeciw światu czy uznanej obecnie konwencji.

Lisa in Wonderland, 2008

Swimming pool, 2010

"In the hat", [Milwaukee], 2010

Jakiej drogi powinien trzymać się Mikhail? Wyznaczonej intensywnym malarskim kolorem lub "estetyką błędu", połączonej z nieoczywistym i  ironicznym odczytaniem świata, który ma swoje niespodzianki życiowe, a jaskrawe światło zamienia go w groteskę życia, choć może mieć ono, jak u Kanadyjczyka Roberta Walkera, wymiar modernistyczny a formalnie hiperrealistyczny.

 Nulear colors - 2010

A swoją drogą czy nie powinienem pisać Michaił zamiast Mikhail?

piątek, 11 listopada 2011

Jesseca Ferguson (USA, Boston) - Świat jako martwa natura / The World as Still Life


Bird skull/spiral/Z, © Jesseca Ferguson, 2010,
pinhole cyanotype,
10 x 8 inches

W lipcu 2001 roku w Galerii Pustej w Katowicach miała miejsce jedna z najważniejszych dla tego miejsca wystaw - Jesseca Ferguson. Fotografia. Od tego momentu w Polsce szybko zaczęły rozwijać się tzw. techniki alternatywne, przede wszystkim pinhole camera. Duży udział w kształtowaniu polskiej sceny miała wystawa w Katowicach, przeniesiona potem do Gorzowa Wlkp. oraz warsztaty, jakie odbyły się w Katowicach, o których Andrzej Marczuk pisał na łamach "Fototapety": "W ciągu dwóch dni (4-5 lipca 2001) Jesseca Ferguson spotkała się z członkami Polskiego Związku Artystów Fotografików z oddziału śląskiego, między innymi swoje prace prezentowali: Jerzy Lewczyński, Wojciech Prażmowski oraz Jakub Byrczek. W trakcie wernisażu w galerii "Pusta" GCK w Katowicach odbył się krótki recital Andrzeja Sitko (uczestnika wystawy Kontakty - Czas przełomu - przełom czasu). Jesseca Ferguson poprowadziła warsztaty zorganizowane we współpracy ze studentami Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. W trakcie warsztatów dokonano ekspozycji kamerą otworkową wielkości metra sześciennego. Jesseca Ferguson przygotowała prelekcję na temat swoich prac oraz technik, które wykorzystuje w tworzeniu kolaży oraz fotografii. Uwieńczeniem warsztatów była odbitka kontaktowa na papierze solnym formatu 70x100 cm."

Eve/2 skulls (constructed), © Jesseca Ferguson, 2010,
pinhole Ziatype (gold-toned), found paper, book board,
7 ½ x 6 inches (irregular)

Prace amerykańskiej autorki są bardzo europejskie z ducha, świetnie wykorzystują przerysowania pierwszego planu, nadając mu aury tajemniczości powiązanej z tekstualnością świata oraz szukaniem źródeł humanizmu, pojęcia sztuki i świata. Fotografie dzięki formule martwej natury, ale także w ostatnich latach księgi, koncentrują się na obrazowaniu o strukturze kolażu i proweniencji malarstwa renesansowego i holenderskiego z XVII wieku przy zauważalnych istotnych różnicach,  także w zakresie symboliki form.


Open Book/figure (constructed), © Jesseca Ferguson, 2010,
pinhole cyanotype, found papers, found wood, book boards,
6 ¾ x 9 x ¾ inches (irregular)

W tekście pt. Zatrzymać czas w tajemniczy, pełen przekazu sposób. O fotografiach Jesseki Fergusson zamieszczonym w katalogu do wystawy w Galerii Pustej  napisałem:. "Jesseca Ferguson nawiązuje do początków rozwoju fotografii, ponieważ taki typ fotografii pozwala na bezpośredniość, intymność, stwarza możliwość  osiągnięcia innego rodzaju efektu, który dla wielu zwolenników fotografii kojarzy się ze szczerością wypowiedzi.W czasie wszechobecnej postmodernistycznej symulacji świata, zakłamania polityki, powrót do źródeł, przynajmniej dla niektórych jest jedyną możliwością trwania pamięci."

Skull/goblet, © Jesseca Ferguson, 2010,
pinhole cyanotype,
10 x 8 inches


Jesseca zorganizowała także polską wystawę "fotografii otworkowej" w Bostonie, ale wydaje mi się, że nie była ona sukcesem, choć na pewno godną uwagi inicjatywą promocji młodej fotografii polskiej.


Tome XXIV, © Jesseca Ferguson, 2010,
pinhole Argyrotype, old papers, old book parts,
found materials, ink, book boards,
12 ½ x 9 ¾ x 1/8 inches

Kilka tygodni temu zachęciłem Jessekę, aby sama wybrała do mojej prezentacji na blogu sześć prac, nad którym warto się zastanowić, ponieważ prezentuje ona bardzo wysublimowany styl w formie świata wewęntrznych obrazów opartych na własnym spostrzeganiu życia oraz, co warto zaznaczyć, teorii sztuki a nie tylko fotografii. W tym przypadku nie mam złudzeń. Patrzymy na fotografie, które nie tylko chcą być, ale stają się sztuką, pomimo, że dla wielu to słowo znaczy mało, albo nie znaczy nic. Ale sztuka jest w dalszym ciągu formą wiary...., nie tylko sferą komunikacji czy ideologii.

Winter garden (constructed), © Jesseca Ferguson, 2010,
pinhole cyanotype, found paper, old map,
book boards, watercolor,
8 ¼ x 5 x ¼ x ¼ inches (irregular)