Szukaj na tym blogu

czwartek, 28 czerwca 2012

Walka wygrana. Blog odblokowany

Można samemu wygrać walkę z hakerem, choć nie jest to łatwe....

Dziś pewnie po południu mój blog został odblokowany przez Google'a, już nie ma w nim nic "złego". Niedługo pojawią się nowe wpisy. Działo się dużo w ostatnich tygodniach. Byłem w Lublinie, gdzie ujawniono niezwykłą kolekcję fotografii, znalezioną na strychu na Starym Mieście.

Potem gościłem u Grzesia w Krakowie na Miesiącu Fotografii, na którym zanotowałem duży rozdźwięk miedzy wystawami zagranicznymi na polskimi. Spotkałem się z Mikołajem Dunikowskim oraz przypadkowo z Tomaszem Gutkowskim - dyrektorem festiwalu i było to miłe, choć niełatwe spotkanie. Kraków tętni życiem, a Łódź umiera, choć nigdy nie umrze.

Polecam najnowszy nr "Exitu" oraz wywiad w "GW" z Mirosławem Bałką, który powiedział szczerze, jak sądzę, co myśli o Arturze Żmijewskim i jego sposobie "bycia w sztuce".

Śmieszą mnie obecne wystawy, teksty o sporcie, które jak grzyby po deszczu wyrastają w muzeach, galeriach i w pismach artystycznych. Niestety także w "Obiegu". Mogłem się dowiedzieć, że L. Moholy-Nagy także wykonał prace na ten temat, także Janusz M. Brzeski (czego nie było w tekście). Tylko nie ma to nic wspólnego z zasadniczymi dominantami/programem ich sztuki. Słowem wszyscy idą na układy - władza chce, środowisko to wykonuje. Smutne, ale prawdziwe.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Walka z hakerem....

14.06 Michał Pikula poinformował mnie smsem, że mój blog jest ograniczony przez Google'a. Korzystam z Opery, wiec tego nie spostrzegłem. Potem już musiałem...

13.06 administrator Gmaila poinformował mnie o włamaniu do mojej skrzynki mailowej, które nastąpiło rano 13.06.12 z Niemiec.....

Rozpoczęła się moja walka z poszukiwaniem wirusów, trojanów najpierw na komputerze, a dziś już na samym blogu. Skaner, który polecam, znalazł mi kod wpisany na blogu przez hakera, który przekierowywał gdziś indziej....

Acunetix Web Vulnerability Scanner!


http://www.acunetix.com/vulnerability-scanner/vulnerabilityscanner.exe, który znalazł DOM - based Cross-Site Scripting (360)

Z strony nie otrzymałem Google'a żadnej pomocy, nawet żadnego maila, tylko na ang. stronach Google'a (17 s.), stamtąd dotarłem do skanera, który pokazał gdzie jest wirus. Był w liczniku i w poście o fotografii Stanisława Kulawiaka. Niestety musiałem go skasować.


Kto to zrobił i po co? Czy był to przypadek w związku z poczytnością mego bloga? Właśnie licznik pokazał pond 60 000 wejść od sierpnia 2009 r.


Wirusa, a precyzując przekierowania na taką stronę, jak mniemam już nie ma. Ale weryfikacja bloga może potrwać kilka dni a może tygodni, jak przeczytałem. Oczywiście można założyć nowego bloga.

Za wszelkie szkody, jakie mógł uczynić wirus przepraszam

Krzysztof Jurecki


czwartek, 14 czerwca 2012

Joanna Wider "Stado Minotaura", 2010




O projekcie autorka pisała: "Postać Minotaura była od wieków kreowana na potwora, ale jest to także symbol siły, rodzaju i płodności. Stworzenie to w mitologii zostało odosobnione, zamknięte przed światem, skazane na samotność i udrękę. Chcąc rzucić inne światło na tę mitologiczną postać przedstawiłam go w pryzmacie innej rzeczywistości. W rzeczywistości, w której nie byłby budzącą odrazy hybrydą, a normalnym stworzeniem. Mógłby funkcjonować w stadzie tworząc więzi z innymi przedstawicielami swojego gatunku. Bo czy to nie okoliczności miejsca i czas, w którym się pojawiły sprawiły, że stał się bestią. Mój projekt jest próbą przywołania mitu i próbą stworzenia człowieka-byka."



Tyle pomysł, ale efekt wykonania dzięki zastawaniu prymitywnej kamery otworkowej nabrał wymiaru inscenizacyjnego i..., co zaskakujące, prawdziwego w swym przesłaniu na na temat witalności wiecznego życia. Prawda mitu, jeśli jest on praktykowany i "żywy", odżywa więc niespodziewanie. Mamy więc zwierzęcość naszej egzystencji, widzimy erotyzym życia w jego codziennym i zwykłym teatrze zdarzeń na tle demonicznej natury. Właśnie, i przyroda może mieć także rożny wymiar duchowy i świetnie, że młoda autorka to unaoczniła. 





Joanna studiuje fotografie w WSSiP w Łodzi, interesuje się surrealizmem, zgłębia jego problematykę ideowo-filozoficzną, aby móc potem wykonywać prace na temat samotności, a może melancholii życia Minotaura, którego postać w końcu żyje w każdym z nas, czy tego chcemy czy. Te prace okazały się bardzo dojrzałe i to także jest zaskakujące. Bestia-Minotaur ma tutaj swoje ludzkie oblicze i to bardzo mi się podoba. Poza bardzo dobrym kompozycyjnym i formalnym ujęciem scen.

sobota, 9 czerwca 2012

"Hand Made" Igora Olesia w Warszawie, Galeria 2b+r



Fantasmagoria, 2011

02.06.12 w Warszawie miał miejsce wernisaż wystawy Igora Olesia (ur. 1989) studenta  IV roku fotografii na PWSFTViT w Łodzi. Warto zapamiętać to nazwisko, gdyż artysta należy do najlepiej zapowiadających się twórców pracujących w aspekcie inscenizacji, odwołujących się do zasady wyobraźni, która  pozwala stwarzać formy a w rezultacie obrazy łudząco podobne do cyfrowych. Jest to istotne, że za pomocą własnej imaginacji, a nie technik cyfrowych można stworzyć wybitne prace. Nie technika, a umysł i siła ducha mają zaświadczać o ostatecznym efekcie fotografii. Autor mimo młodego wieku ma określone i sprecyzowane poglądy. Nie interesuje go ani dokument, ani reportaż, pociąga zaś tworzenie poprzez manualny proces inscenizacji. Szczególnie cenny jest w tym wyborze z pięciu  udanych cykli Vanitas, od interpretacji naczynia, poprzez akty, do śmierci ptaka.

Hostel, 2011

Parking, 2008-2010

Vanitas, 2010-11

Vanitas, 2010-11

Oto fragment mego tekstu Poszukiwanie nowej koncepcji inscenizacji. "Wielu z fotografujących spyta „czy  Igor O. jest fotografem, czy zna tajniki i rzemiosło „zdejmowania widoków świata, czyli potrafi zrobić np. portret”? Odpowiadam TAK i widać to w cyklu Vanitas, w jego części pierwszej ze znikającymi czy precyzując z zamalowywanymi postaciami, wynurzającymi się z pramaterii czy otchłani. Bardzo interesujące jest potraktowanie zwykłego portretu jako formy martwej natury! Także w istotny sposób odżywa tu tradycja body-artu czy action painting połączona z psychologicznym rysem fotografii. Te prace wydają mi się najbardziej dojrzałe…
            Ale młody artysta jest jednak chyba zwolennikiem tradycji modernistycznej i racjonalnego pojmowania świata, przynajmniej na tym etapie życia. Świadczy o tym kolejny cykl stereoskopowych prac pt. Zależności będący konceptualnym małym traktatem o przemianie materii i zależności pozornie sprzecznych form i rzeczy. Ten cykl z kolei jest najbardziej iluzjonistyczny ze względu na technikę, w jakiej został wykonany oraz świadome wykorzystanie form perspektywistycznych (pierwszy plan) i płaskich.

          W czym tkwi istota?
Niektórzy krytycy i teoretycy twierdzą, że w obecnych czasach w fotografii i generalnie w sztukach wizualnych nie jest potrzebny własny styl, gdyż żyjemy w czasie pluralizmu, chaosu, a także łączenia technik. Ale nawet najważniejsi filozofowie ponowoczesności, jak Jean Francois Lyotard domagali się w latach 80. XX wieku oryginalności.  Zwróćmy uwagę na konkluzje zawarte w  książce Wolfganga Welscha Nasza postmodernistyczna moderna (Warszawa 1998), w której na przykładzie architekta Jamesa Stirlinga argumentował potrzebę innowacyjności i oryginalności, pomimo obowiązującego prymatu pluralizmu, a nie dominacji logocentrycznego modernizmu, który odszedł w końcu XX wieku do lamusa historii.
Właśnie taki istotne i przekonywujące atuty indywidualizmu i poszukiwania nowej formy, które pochodzą ze sztuki najnowszej o modernistycznym rodowodzie, a łączą się z bardzo umiejętnym operowaniem techniką fotograficzną, jednocześnie opierając się na wierze w racjonalizm umysłu połączonego z interioryzacją oraz imaginacją, znajduję w twórczości Igora Olesia. Dlatego można je określić jako udane poszukiwanie nowej formuły inscenizacji."


                       


Vaniats, 2010-11

sobota, 2 czerwca 2012

Tomasz Ziober "Praca (i życie) na wypale węgla drzewnego w Bieszczadach", 2012

Tomasz Ziober posiada duży potencjał i wie czego szuka w fotografii dokumentalnej. Może za kilka lat osiągnie sukces jak Michał Szlaga? O fotografii, co intresujące, myślą podobnie, ale potencjalny udany debiut oczywiście zależy to od wielu aspektów i  tzw. czynników obiektywnych, jak krytyka artystyczna. Dlatego publikuję jako pierwszy te prace, które pokazują Polskę roku 2012!







Tomasz Ziober, z serii Praca (i życie) na wypale węgla drzewnego w Bieszczadach, 2012

Krótka rozmowa z autorem zdjęć, które mogły powstać np. w okresie międzywojennym czy w latach 60. Tu w Bieszczadach rzeczywistość, w tym czas zatrzymał się! Pytanie - na jak długo? Chyba jednak na długo, choć nie na wieczność. Ta posiada inny wymiar.

K. Jurecki: Co istotnego jest w dokumencie fotograficznym?
T. Ziober: Generalnie w dokumencie fotograficznym chodzi mi o ukazanie życia pewnych charakterystycznych ludzi, często po ciężkich przejściach życiowych. Wykonujących nietypowe, ciężkie, ginące zawody. Żyjących gdzieś na uboczu, często w osamotnieniu, zapomnieniu. Smolarze są przedstawicielami właśnie takiego nurtu ginących zawodów. Młodzi ludzie ze względu na trudności wykonywania tej pracy, nie podejmują się jej. Starych jest coraz mniej, wypały są zamykane ze względu na tańszy węgiel drzewny sprowadzany z Ukrainy i Chin.

To przygotowana w 2012 praca dyplomowa w WSSiP w Łodzi, w której chce pan pokazać prawdę życia? 
W reportażu i dokumencie chodzi mi o pokazywanie prawdy o życiu, jakakolwiek ona by nie była. Wiadomo, że to też jakiś mój subiektywny sposób odbierania rzeczywistości i rejestrowania jej w kadrze, jednakże staram się być maksymalnie obiektywnym (niczego nie przerysowywać nadmiernie). Celem pracy dyplomowej było ukazanie codziennego, prostego życia smolarza, ciężkiej wyniszczającej pracy i krótkich chwil odpoczynku. Podkreślenie ciężkich warunków jego życia. Większość tematów które poruszam w dziedzinie dokumentu i reportażu dotyczy zwykłych szarych ludzi i ich problemów, tematów społecznych, manifestacji ulicznych, nierówności społecznych. 

Jakie miejsce jest fotografowane?
Bieszczady są specyficznym miejscem, tutaj wielu ludzi uciekło(od czegoś lub od samych siebie), chwytając się najczęściej pracy w lesie lub na wypale, bohater reportaży "Biskup" Studiował na KUL-u w Lublinie, jednakże pewne okoliczności życiowe zmusiły go do rezygnacji ze studiów i podjęcie się pracy na wypale. Pracuje w takich warunkach ponad 25 lat. Poza sezonem wypałowym jeździ po Polsce szukając pracy dorywczej i pracuje na wolontariacie w Monarze.

A jak ocenia pan wystawę o postdokumencie, która odbyła się w CSW w Warszawie?
Co do wystawy o postdokumencie w CSW to uważam że to ciekawa próba podsumowania 20-kilku lat polskiej transformacji ustrojowej, myślę, że całkiem udana. Oczywiście są to pewne fragmenty rzeczywistości, takie klocki pewnych wydarzeń politycznych, kulturalnych (zdjęcie z 2007 r. z Imprezy Techno Mariusza Foreckiego Blue Box). Ukazuje zmiany w polskich gustach, przejęcie wzorców z kultury zachodniej) Zdjęcia z polskiej prowincji, zapomnianych popegeerowskich wiosek i braku perspektyw pokazują ciemną stronę transformacji i jej "ofiary". Dużo też jest ciekawej ironii np. Zdjęcie Bezwstydna! Anny Beaty Bohdziewicz, które zapewne miało na celu pokazania skonfrontowanej kultury konsumpcyjnej, lansowanej od 1989 w opozycji z wartościami Kościoła katolickiego mającego nie mały wpływ na wartości wyznawane przez Polaków przez i po 1989 r.
  

Ale być może T. Ziober powinien być przede wszystkim portrecistą? Wykonuje zaskakująco mocne - ekspresjonistyczne i "barokowe prace". Piękna to fotografia, gdyż pokazuje godność człowieka. Nie ma tu żerowania na nieszczęściu ludzkim, wprost przeciwnie.

Tomasz Ziober,  Portrety ludzi Bieszczadu:-), 2012


piątek, 1 czerwca 2012

Sprawy kultury mają się źle (Strajk Artystów z 24.05.12 oraz zerwanie umowy w sprawie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie)

24.05 w kilku miastach Polski, przede wszystkim w Warszawie, we Wrocławiu, w Lublinie odbył się symboliczny strajk artystów, którzy w ten sposób chcieli zwrócić uwagę rządowi polskiemu i Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego na zaniedbane, przemilczane sprawy emerytur dla artystów, czy "produkcji" wystaw, które objęte są podatkiem wat, jako forma usługi. W mediach pojawili się m.in.: Karol Sienkiewicz, Zuzanna Janin, Zbigniew Libera, Joanna Rajkowska i inni. Sprawa bytu arytstów nabrzmiewa od lat, od czasów transformacji z 1989 roku. W czasach kapitalizmu artysta wizualny stał się rzemieślnikiem, niczym nie różniącym się od producenta mebli czy butów. Niestety!

Niektóre instytucje tylko symbolicznie poprały akcję, m.in: MN w Krakowie, czy MS w Łodzi (godzinny strajk). Bały się, inaczej nie można interpretować takiego postępowania. Zresztą w Łodzi akcja strajkowa zaistniała tylko w MS przez jedną godzinę! A na stronach "Gazety Wyborczej" można przeczytać kuriozalne wyznanie jednego ze znanych artystów neoawangardy nt strajku, które kontrastują z wypowiedziami Marcina Polaka i Pawła Hajncla.

Wczoraj na TV Kultura odbyła się interesująca dyskusja w programie Studio Kultura - rozmowy: SOS dla Muzeum Sztuki Nowoczesnej o rozwiązaniu umowy i wstrzymaniu na lata budowy Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie z udziałem: wiceprezydenta miasta Warszawy Jacka Wojciechowicza, dyrektor MSN Joanny Mytkowskiej, Mirosława Bałki i Romana Pawłowskiego z "GW". Niestety pan wiceprezydent podtrzymywał swoje nieprzekonywujące racje na temat rzekomej winy architekta Christiana Kereza. Sam architekt mówi co innego. Ktoś mija się z prawdą. Wydano miliony na przeprowadzenie konkursu, także z problemami, honoraria dla architekta, a wszystko skończy się na długoletnim procesie w sądzie polskim. Władz miasta już nie będzie, ministra Zdrojewskiego także, a za wszystko zapłacą obywatele! Tak marnotrawi się miliony złotych w imię interesu politycznego. Podtrzymuję słuszność w tym względzie wczorajszej interpretacji Pawłowskiego.

Bardzo podobały mi się bezkompromisowe wypowiedzi Romana Pawłowskiego i Mirosława Bałki, który użył sformułowania "wstyd" jako oceny bieżącej sytuacji wstrzymania budowy muzeum, która kompromituje nie tylko władze warszawy, MKiDN, ale także obniża do minimum wiarygodność Polski. Żeby nie było wątpliwości ten projekt w duchu klasycznego modernizmu jak z lat 60. nie podobał mi się od samego początku, ale szanuję wybór kompetentnego międzynarodowego jury. Pojawiły się w prasie protesty środowiska artystycznego i historyków sztuki, w tym AICA. Rozpoczęła się walka, w której jedna ze stron będzie przegraną. Albo wszyscy przegrają, gdyż politycy PO skompromitowali się.

Nowy konkurs raczej niewiele zmieni, pewnie będzie bojkotowany i przez to mniej wiarygodny. Wizja nowego muzeum oddala się, jeśli nie znika na lata. Czuję zażenowanie i też jest mi wstyd!