Szukaj na tym blogu

sobota, 28 lutego 2015

Pożegnanie Jacka Werbanowskiego (1953-2015). 27.02.2015, Wilanów

Jacek Werbanowski

W piątek 27.02.15 o godzinie 10.30 w kościele pw. św. Anny w Wilanowie rodzina, przyjaciele, znajomi i środowiskowo artystyczne pożegnało Jacka Werbanowskiego. W czasie pogrzebowej mszy świętej z ust kapłana usłyszeliśmy  ważne słowa o istocie "miłości" i "stracie". Potem nastąpiły mowy pożegnalne, w tym emocjonalna i piękna w przesłaniu mowa przyjaciela zmarłego  - Andrzeja Starmacha. Nie jest łatwo mówić o kimś bliskim, który niespodziewanie odszedł...

 27.02.15, Fot. Krzysztof Bednarski

Kim był i co istotnego uczynił dla polskiej sztuki Jacek Werbanowski można przeczytać na stronie "Exitu" (tekst najbliższej współpracownicy Bronisławy Słoniny) oraz na stronie BWA Bielsko-Białej. Strata jest niepowetowana, gdyż Jacek był bardzo wrażliwym i oddanym sztuce krytykiem. Z wczorajszego dnia pamiętam zatroskane twarze wielu osób niepotrafiących ukryć smutku. Ciągle mam przed oczami twarz Sylwestra Ambroziaka, artysty który dużo zawdzięcza Jackowi. To On właśnie bezinteresownie pokazywał prace wielu artystów w Galerii Promocyjnej, a przede wszystkim przedstawiał ich w "Exicie", jedynym polsko-angielskim kwartniku artystycznym, wydawanym dzięki uporowi Jacka i Bronisławy Słoniny. W stu numerach pisma zaprezentowano nie tyko tendencje, szkoły, zjawiska, ale pomagano w debiutach setkom młodych artystów, przedstawiano także mniejsze ośrodki artystyczne, np. w latach 90. Suwałki, czy Jelenią Górę, a później, w ostatnich latach Piotrków Trybunalski. I nikt poza "Exitem" tego nie zrobił, przynajmniej nie w takim wymiarze. Jacek zrobił bardzo wiele dla polskich artystów, których wielokrotnie nie znał osobiście. Ufał także swoim współpracownikom z kręgu "Exitu", co także nie jest częstym zjawiskiem w środowisku artystycznym. 

Wspominając Jacka chciałbym napisać jeszcze o jednym. Miał oczywiście przeciwników, ludzi którzy go krytykowali, zarzucając mu koniunkturalizm w robieniu kariery w latach 80. Gdy rozmawialiśmy o tym, nigdy nie mówił o nich źle, co najwyżej zamieniał swoje oceny na ich temat w żart. To rzadka czy wręcz wyjątkowa cecha dobrotliwego oglądu rzeczywistości, próby zamiany zła w dobro.

Na cmentarzu w Wilanowie wśród tłumu ludzi  mignął mi Andrzej Skoczylas, u którego w 1984 roku w "Sztuce" (wychodzącej do końca 1989) Jacek zaczynał przygodę jako krytyk sztuki. Z osób, które znam, dostrzegłem m.in.: Monikę Krygier z mężem, Marka Sobczaka, Ewę Latkowską, Katarzynę Włodarską, Agatę Smalcerz i Krzysztofa Morcinka z Bielska-Białej, Lenę Wicherkiewicz, Basię Sokołowską oraz Basię Konopkę.  

Dni po śmierci to trudny czas - zwłaszcza dla rodziny Jacka, a także dla tych, który przybyli na pożegnanie. Bo najtrudniejsze są odejścia zbyt wczesne, nagłe i niespodziewane,  na które nie jesteśmy przygotowani. 

Wilanów, 27.02.2015, godzina 12, fot. K. Jurecki

ŻEGNAJ JACKU!  TWOJE ODEJŚCIE TO NIEPOWETOWANA STRATA!

wtorek, 3 lutego 2015

Lunaris - efekty świetlne z Bogiem i piekłem w tle

Golden Dust (The Soul Always Travels ), Kambodża , 2009

W ubiegłym roku do nagrody "Arteonu" za rok 2013 zgłosiłem Magdę Hueckel. Nie otrzymała jej, ale jej pozycja artystyczna wciąż zyskuje na znaczeniu. Także dzięki filmowi Nasza klątwa. W tym roku do tej nagrody zaproponowałem Lunarisa (Adama Łacha) za jego wystawę w Leica Gallery w Warszawie w końcu 2014 r. Obrazy świetlne Lunarisa nie zgadzają się z wyczerpaniem kulturowym i śmiercią fotografii, Całkowicie sytuują się poza sferą "obrazu cyfrowego" i wpisują się w tradycję obrazu świetlnego, zarówno o tradycji malarskiej (np. Aleksander Gierymski), jak też przede wszystkim fotograficznego, z istotnym odwołaniem się do tańca, teatru jako podstawowego składnika jego rejestracji, które są jedynym z powrotów do źródeł, kiedy forma sztuki składała się właśnie z rytualnego tańca i była działaniem magicznym. Czy ten składnik można nie tylko przywrócić, ale nadać mu nowych jakości?

Exit to Hell ( Wyjście do piekieł ), Kambodża , 2009

Artysta wypowiada za pomocą dużych formatów, eksponując prace w ciemności. Niczym demiurg nie tylko panuje nad stwarzaną sytuacją, ale nadaje jej określonej tajemniczej formy. Głównym elementem jest nocne światło, o które jest trudno w naszych polskich warunkach, ale wszystko jest możliwe.
A Very Powerful Men,  Kambodża , 2009

Te fotografie nie mają początku i końca, są zanurzone w ocenie bez dna/końca, którym jest nasza świadomość. Pokazywane zdjęcia, mam czasami wrażenie, są bardziej rekonstrukcją jakiegoś dawnego rytuału przywołanego z pozycji artysty=archeologa, niż nowym odkrywaniem nieznanego. Do tego potrzeba wiary, praktyki.... oraz kilku innych atutów. Czy je posiada Lunaris? Ale może się mylę...,, ale dobrze znam autora tych niesamowitych zdjęć? Z których trzeba stworzyć prawdziwą wersje wydarzeń, czyli autentyczną historię. Która być może przerodzi się w mit. Jaki? Synkretyczny czy bardziej buddyjski? Zobaczymy.

Light of Hope, Indie, 2007

The Birth of God , Indie. 2007

A tu moje zgłoszenie do nagrody "Arteonu:
Do nagrody "Artenou" zgłaszam Adama Lunarisa (Adama Łachacha) ur. 1980 za wystawę w Leica Gallery w Warszawie (http://leica-camera.pl/aktualnosci/wydarzenia/adam-lunaris-narodziny-nocnego-motyla/), gdzie zaprezentował nową technikę fotograficzną, pozwalającą mu, przy określonych warunkach ekspozycyjnych, powrócić do tradycji fotografii i sztuki "auratywnej". Artysta od kilku lat tworzy jedyne swego rodzaju fotografie z pogranicza kilku dyscyplin, w tym tańca i performance. Osiąga niezwykle efekty wizualne oraz przybliża pojęcie bezczasowości istnienia, bez początku i końca. Istotą zdjęć jest "rytuał bycia" i zgłębiania nieznanej tajemnicy. 

Strona artysty