Szukaj na tym blogu

wtorek, 22 listopada 2011

"Be_Constructive" (Galeria Bałucka, Łódź, 10.11.-04.12.2011)

Keymo, Untitled, 2011

Keymo, Untitled, 2011

W końcu dotarł do Łodzi powiew młodej sztuki w postaci wystawy niewielkiej, ale bardzo ciekawie zaaranżowanej i przemyślanej w dyskursie teoretycznym Przemysława Chodania. W jednej z galerii MGS w Łodzi możemy oglądać ekspozycję Be_Constructive, która dotyczy uchwycenia istoty procesu twórczego. Jak napisał to  w tekście katalogowym pt. Pomiędzy  jeden z najlepszych krytyków najmłodszego pokolenia, wspomniany już Chodań: "Motywem przewodnim [...] jest niejednoznaczność procesów konstrukcji i destrukcji w działaniach twórczych, jak również ukazanie procesów rozpadu, degradacji oraz wszelkich stanów liminalnych jako inspirujących artystycznie i będących żywą materią działań. "(kat. wyst., s.nlb).

Konrad Smoleński, Guard, 2009, obiekt, wideo fot. K. Smoleński

Justyna Koeke, Sodoma i Gomora, 2009, performance, Bunkier Sztuki, Kraków

Pokaz nie rozwiązuje czy nawet nie definiuje tego interesującego procesu artystycznego. Podkresla jego ciekawe artystyczne egzemplifikacje w formie różnych materializacji. Wskazuje na "szczelinę" czy Derridiańską "różnię", aby próbować uchwycić to, co jest "pomiędzy". Wielu teoretyków czy artystów w XXI wieku pragnie nawiązywać do  idei dekonstrukcji, choć nie wiedzą, na czym ona polega. W przypadku tego łódzkiego pokazu nie można postawić takiego zarzutu.

Na pierwszym planie: Laura Pawela, Untiled/Landscape, 2009, obiekt,  dalej: Anna Orlikowska, Terminal game, 2007, wideo 

Znajdziemy więc tu problem pożądania (Keymo, Koeke), energię i jej unicestwienie (Smoleński) oraz rytuał rozpadu oraz śmierci (Ivo Ohrestein, Pawela), który może stać się symulacją, nie zaś obecnością realnego (Orlikowska). Największym pozytywnym zaskoczeniem tej ekspozycji były dla mnie maski/głowy samego Ohrensteina, który wychodząc z wciąż popularnej koncepji Jospeha Beuysa umiejscowił  je "pomiędzy" tradycją masek pośmiertnych i pękaniem własnego "ja".  Ciekawe co narodzi się z tego unicestwiania własnej tożsamości?

Ivo Ohrenstein, z cyklu Beuyspsychotherapie, 2008/09 [sześć obiektów, tech. wł.]

Ivo Ohrenstein, z cyklu Beuyspsychotherapie, 2008/09

Pokaz, choć niewielki, jest  bardzo mocny w swym wyrazie ideowym oraz w klasie artystycznej specjalnie dobranych  prac do dwóch sal. Dlaczego w łódzkich galeriach mamy mało takich pokazów? Niestety tylko galeria Manhattan ukazuje problemy najnowszej twórczości, głownie z zakresu performance czy wideo. Inne galerie pokazują lukratywną twórczość akademicką, obecnie głownie studencką, która tak szybko przeminie, że nic z niej nie pozostanie. Taki jest niestety urok prezentowania w wielkiej ilości prac studenckich, co jest też o tyle dziwne, że szkoła filmowa i ASP oraz inne uczelnie mają własne galerie.

Anna Orlikowska, Terminal Game, 2007, wideo

4 komentarze:

anna66 pisze...

Rzeczywiście, widzę świetne prace, bardzo odważne. Tekst przeczytałam z zainteresowaniem jednak prace kontemplowałam. Może parafrazując słowa Hueckel, brakuje w akademii zderzenia rożnych poglądów...?

Krzysztof_Jurecki pisze...

Tak, to bardzo ciekawa wystawa, choć niewiele jest tu prac.
Jeśli akademia uczy jednego "słusznego" programu, to jest słabą uczelnią. Zauważam, że wielu interesujących fotografów w dalszym ciągu (czy fotografików, jeśli ktoś wierzy w piktorializm lub też należy do ZPAF-u) nie kończyło szkoły artystycznej czy fotograficznej. Nawet bym powiedział, że szkół fotograficznych jest za dużo..., choć oczywiście popyt związany jest podażą.

ena pisze...

Ja myślałam, że dekonstrukcja polega na decentralizacji, a nie dezintegracji, jak wynika z przedstawionych tu prac. Ale może się mylę? Ps. szkoda, że nie ma kategorii "straszne" we wrażeniach ;) Keymo wymiata, przegina wszelkie możliwe granice ;)

Krzysztof_Jurecki pisze...

Ena, Ena...

Dekonstrukcja nie polega na dezintegracji. Jest systemem badania dzieła artystycznego. Ale ostatecznie chciała być nową teologią na ruinach myśli Martina Heideggera. (Literatura na ten temat jest tak obszerna, że nie będę wymieniał nawet podstawowych książek).

Keymo bawi się, bo panuje nad konwencją (swoją drogą jest to już oznaką dojrzałości artystycznej!), która może być "straszna" albo "śmieszna", a także "straszno-śmieszna". Wszystko zależy odbiorcy i jego "wyrobienia" estetycznego, gdyż trzeba odpowiednio przygotowanym i świadomym, w jakim jest się teatrze zdarzeń reżyserowanych przez Keymo...