Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 października 2016

Dyplomy w LSF (03.09.16, cz.III). Nie tylko Magdalena Jung

Inspirująca rozmowa z Magdaleną Jung 

Magdalena Jung, Einsicht
Ten skromny z pozoru dyplom pokazany nietypowo w formie krzyża, z większą poprzez to ilością potencjalnych zależności i odniesień, ukazał, że za siedmioma fotografiami, w konceptualny i filozoficzny sposób (np. C.G. Jung, Witkacy, J. Lacan), skrywa się olbrzymi potencjał ideowy, który mógłby mieć formułę rozprawy teoretycznej. Byłem pod wrażeniem potencjału, jaki niosą ze sobą fotografie w niebieskim kolorze, odnosząc się do życia osobistego, fascynacji artystycznych i miejsca sztuki, także w znaczeniu antysztuki, która także stała się innym rodzajem sztuki. Albo przynajmniej do tego pretenduje. Powiedziałem, że szczególnie ta praca powinna znaleźć swe miejsce albo na wystawie w renomowanej galerii albo skończyć się obroną doktoratu. Tylko czy pragnie tego autorka? Zobaczymy. Okazuje się, że na rocznym kursie fotografii mogą powstać prace nie tylko dorównujące pracom po ASP, ale także doktoratu, które w dzisiejszych symulacyjnych czasach, także uległy deprecjacji, o czym jeszcze za moment.







Bartłomiej Wójtowicz, Reisefiber
Tytuł niepotrzebnie trochę banalizuje stronę formalną. Ale dziś czytałem fragment pracy doktorskiej z zakresu sztuk pięknych pt. Trzy Przecinki. Podwójne życie znaków (2014), gdzie były same banały. Wójtowicz za pomocą wielokrotnej ekspozycji stworzył bardzo sugestywne i silne w wyrazie prace, które jak w kinie niemieckiego ekspresjonizmu dochodzi do tajemniczych zdarzeń. W tych pracach brakuje stopniowania nastroju, a szkoda. I można pokusić się o zarysowanie jakieś narracji, np. o jakimś somnambuliku? Oczywiście można to jeszcze uczynić.







Beata Niemczyk, Przez
Praca wydała mi się nie skończona. Pokazywała nietypowe autoportrety o dużym potencjalne wizualno-psychologicznym, ale szybko popadające w manierę i powtórzenia. Być może trzeba było sięgnąć po sprawdzoną metodę Cindy Sherman, Natalii LL czy Dity Pepe? Wtedy można "pójść" w określonym kierunku.





Kornelia Staszek, Poza słowami
Mogę tylko powtórzyć, to co napisałem powyżej, o pracach Beaty Niemczyk. K. Staszek osiągnęła wyraz piktorialny i trochę romantyczny. Ale przez wszystkim, według mnie, anachroniczny i nieszczery, gdyż przywodzący na myśl magazyny reklamowe, jak "Glamour" i pokazywaną tam fotografię, która ma zdobić i reklamować, a nie przedstawiać problemów czy istoty kobiecości.  







Odbyła się także obrana prac Andrzeja Mikulskiego, który pokazał, nie panując do końca nad tematem, ludzi bezdomnych w Lublinie. Temat dziś modny, ale zawsze trudny do realizacji. Przede wszystkim zabrakło mu określonej wizji i konkretnego obrazowania stylistycznego.

wtorek, 18 października 2016

Dyplomy w LSF (03.09.2016, część II). Nowe/stare pojęcie kobiecości

Tym razem w ramach dyplomów na LSF,  pokazuję dwie strony widzenia kobiecego ciała. Problem ten rozwijany jest bez końca. W dużej mierze stało się to za sprawą refleksji feministycznej, która odkrywa "inne spojrzenie" oraz książki Kanadyjczyka Wiliama A. Ewinga Ciało (The Body), wydanej w Polsce w 1998 roku.
Obrona Dominiki Jarosz

Dominika Jarosz, Pomiędzy
Autorka w zaskakujący sposób pokazała fragmenty ciała, jakby chciał o nim mówić w intymny i skryty sposób. Ciekawe jest kadrowanie. Szczególnie podoba mi się pierwsze ujecie, z zasłaniającą usta ręką. Nasze spojrzenie koncertuje się nie tylko na ręce i szyi, ale wydrapanym elemencie, przypominającym opaskę, obrożę(?), który daje dodatkowych, ponieważ jest niejednoznaczny. Drapanie powierzchni wydruku czy negatywu nie jest jednak łatwą sprawą. I w tym zakresie zazwyczaj nie są to przekonujące interwencje. Niekiedy potrzeba dramatyzmu, innym razem trzeba wyrazić ból, innym nostaligię. I tego tu nie dostrzegam. Widzę jedynie ornament, który nie dopowiada, nawet nie zdobi, czasem przeszkadza. A wystarczy zobaczy, jak czyniła to z bardzo dobrym rezultatem w latach 80. i 90. Natalia LL.









Emilia Pluta, Skrawki
Czy fotografując i jednocześnie odmaterializując np. ludzki ząb, krew, skrawek włosów można mówić o człowieku i jego emocjach? Taką niełatwą próbę w ciekawy sposób przeprowadziła, sięgając do prac Marty Zgierskiej, która wykłada w LSF, Emilia Pluta. Poszczególne prace są ciekawe, dobrze skadrowane, pokazują "skrawki" czy "resztki" ludzkiej fizyczności. Ale brakuje tu podsumowania, np. w formie portretu czy zmultiplikowanego portretu, gdyż mamy do czynienia ze "skrawkami" różnych osób. Można też zrobić też dyptyki konfrontując obiegowy wyraz twarzy czy postaci z jego "skrawkiem". 




Kazimierz Chmiel, Przejście
Poszczególne prace mogą się podobać. Dla mnie są zbyt zbyt romantyczne, ckliwe, czy ładne, daleko odbiegające od tego czego oczekuję w fotografii. Cenię w niej głownie rys krytyczny, a tu widzę tzw. męskie spojrzenie, mocno obarczone tradycją malarstwa quasi barokowego. A przecież "przejście", może kojarzyć się także z traumą? Największym chyba mankamentem jest tu powtarzalność motywów i taka sama kolorystyka. Prezentacja należałoby też chyba zacząć od zdjęcia nr 2 i zastanowić się nad zakończeniem, którego też mi brakuje. 










czwartek, 13 października 2016

Dyplomy w Lubelskiej Szkole Fotografii. (03.09.2016). część I

Po raz kolejny spotkaliśmy się w Lublinie. Razem z Marcinem Sudzińskim, pod nieobecność Lucjana Demidowskiego, stanowiliśmy komisję egzaminacyjną rocznego kursu fotografii. Czego można nauczyć w ciągu roku? Okazuje się, że wiele czy nawet bardzo dużo, jeśli ktoś miał podstawy teoretyczne lub wychował się na sztuce. Dziś, jak nigdy wcześniej fotografowanie, a potem wykonanie poprawnego wydruku np. w formacie 30 x 40 cm nie stanowi większego problemu. Problemem jest natomiast świadomość, czego się pragnie, i jak to realizować, aby miało sens. A bez niego trudno o prace, które przetrwają np. 20 czy 50 lat. Większość fotografii przepadnie, innej alternatywy nie ma.

Poziom dyplomów był wysoki, i twierdzę wbrew malkontentowi, jakim jest dla mnie Wojtek Sienkiewicz, bardziej znany jako bloger (blog pt Obrazowy terroryzm, którego nie polecam, ze względu na wszechobecną nudę), niż fotograf.

Prace pokazuję w innej kolejności, niż były prezentowane/bronione w Lublinie. Ale nie jest to najważniejsze. W LSF jest sprzyjający klimat dla nauki fotografii. Co z tego pozostanie, a może stworzy się nowy styl LSF? Wszystko, no prawie wszystko jest w rękach, czytaj głowach, fotografujących. Potrzeba wytrwałości w czasach kiedy "wszyscy są fotografami" lub jak w Łodzi robotnikami (to taki kolejny niemądry pomysł około artystyczny, o którym nie warto pisać).

K.Jurecki analizuje dyplom Magdaleny Jung, o którym powiedziałem dużo "dobrego"

Sylwester Hawryl Kontra
Zdjęcia uliczne z Berlina wykonane średnim formatem za pomocą techniki negatywowej i pracy ciemni. jest to trudny rodzaj dokumentu, także na wielkość sprzętu, który trudno ukryć. Niektóre fotografie, jak pierwsza i ostatnia, robią duże wrażenie. Inne mniejsze. Ale brak rozpoznawalności miasta i określenia jego specyfiki, co jest niestety minusem. A wystarczyło stanąć koło Brandenburger Tor czy Hamburger Bahnhof i zrobić jedno trafne ujęcie. Ale jest tu potencjał na przyszłość. Jest to według koncepcji autora kontra wobec konwencjonalnej fotografii ulicznej i obiegowemu portretowi. A portret wymaga określonego skupienia i przede wszystkim koncepcji. 









Julia Dacka Ukryty gen
Rodzina historia kobiet opowiedziana w konceptualny sposób przez młodą dziewczynę, uczennicę liceum plastycznego - Julię. Dobry jest pomysł z pokazaniem "ulotnej" i niematerialnej już twarzy babci w negatywie. Ciekawe jest połączenie różnych twarzy, w układzie chronologiczno-biologicznym, na styk; co w rezultacie powoduje ich łączność i następującą po sobie kontynuację. Prawidłowe jest także plastyczne oświetlenie. Oczywiście ten pomysł należy kontynuować i rozwijać, także o inne media, np. nagrany głos czyli podążać drogą wskazaną przez Romana Opałkę, o czym mówiłem na obronie.


Katarzyna Józefacka Pozostałości
Autorka wykorzystała zdjęcia rodzinne, m.in. ze ślubu rodziców, ale celem było odszyfrowywanie istoty mamy, która szybko umarła. Dlatego Kataryna uprawia trochę fotografię magiczną, która ma dotrzeć do fantomu nieistniejącej osoby, pokazując w kolorze do pewnego stopnia "żywe" rekwizyty, na ile mogą być one ożywione. Jest to trochę koncepcja, jak z teatru Tadeusza Kantora, gdzie świat żywych przenika się z tym, który do pewnego stopnia odszedł, ale powraca. Czarno-białe zdjęcia z cieniem są jakby niematerialne i ulotne, jak nasze życie. Brakuje jednak zakończenia czy podsumowania, chyba, że praca jest kontynuowana. Innym wyjściem byłoby jej pokazanie w formie koła, elipsy, sugerującej nieustanny powrót i trwanie określonego stanu psychicznego.