Inspirująca rozmowa z Magdaleną Jung
Magdalena Jung, Einsicht
Ten skromny z pozoru dyplom pokazany nietypowo w formie krzyża, z większą poprzez to ilością potencjalnych zależności i odniesień, ukazał, że za siedmioma fotografiami, w konceptualny i filozoficzny sposób (np. C.G. Jung, Witkacy, J. Lacan), skrywa się olbrzymi potencjał ideowy, który mógłby mieć formułę rozprawy teoretycznej. Byłem pod wrażeniem potencjału, jaki niosą ze sobą fotografie w niebieskim kolorze, odnosząc się do życia osobistego, fascynacji artystycznych i miejsca sztuki, także w znaczeniu antysztuki, która także stała się innym rodzajem sztuki. Albo przynajmniej do tego pretenduje. Powiedziałem, że szczególnie ta praca powinna znaleźć swe miejsce albo na wystawie w renomowanej galerii albo skończyć się obroną doktoratu. Tylko czy pragnie tego autorka? Zobaczymy. Okazuje się, że na rocznym kursie fotografii mogą powstać prace nie tylko dorównujące pracom po ASP, ale także doktoratu, które w dzisiejszych symulacyjnych czasach, także uległy deprecjacji, o czym jeszcze za moment.
Bartłomiej Wójtowicz, Reisefiber
Tytuł niepotrzebnie trochę banalizuje stronę formalną. Ale dziś czytałem fragment pracy doktorskiej z zakresu sztuk pięknych pt. Trzy Przecinki. Podwójne życie znaków (2014), gdzie były same banały. Wójtowicz za pomocą wielokrotnej ekspozycji stworzył bardzo sugestywne i silne w wyrazie prace, które jak w kinie niemieckiego ekspresjonizmu dochodzi do tajemniczych zdarzeń. W tych pracach brakuje stopniowania nastroju, a szkoda. I można pokusić się o zarysowanie jakieś narracji, np. o jakimś somnambuliku? Oczywiście można to jeszcze uczynić.
Beata Niemczyk, Przez
Praca wydała mi się nie skończona. Pokazywała nietypowe autoportrety o dużym potencjalne wizualno-psychologicznym, ale szybko popadające w manierę i powtórzenia. Być może trzeba było sięgnąć po sprawdzoną metodę Cindy Sherman, Natalii LL czy Dity Pepe? Wtedy można "pójść" w określonym kierunku.
Kornelia Staszek, Poza słowami
Mogę tylko powtórzyć, to co napisałem powyżej, o pracach Beaty Niemczyk. K. Staszek osiągnęła wyraz piktorialny i trochę romantyczny. Ale przez wszystkim, według mnie, anachroniczny i nieszczery, gdyż przywodzący na myśl magazyny reklamowe, jak "Glamour" i pokazywaną tam fotografię, która ma zdobić i reklamować, a nie przedstawiać problemów czy istoty kobiecości.
Odbyła się także obrana prac Andrzeja Mikulskiego, który pokazał, nie panując do końca nad tematem, ludzi bezdomnych w Lublinie. Temat dziś modny, ale zawsze trudny do realizacji. Przede wszystkim zabrakło mu określonej wizji i konkretnego obrazowania stylistycznego.