Szukaj na tym blogu

środa, 13 kwietnia 2011

Artur Leończuk "Autoportret jako milczenie"

 2004

 2005

Dziś prezentuję prace Artura Leończuka - nieznane i nigdy niepokazywane publicznie (jaka szkoda!), poza obroną dyplomu na ASP w Gdańsku w 2001 r.. Zresztą, tak się złożyło, że nie widziałem samego dyplomu, chyba, że nie pamiętam? Pamiętam za to rozmowy z Arturem i jego kapitalny pomysł na wykonywanie jednego autoportretu w ciągu roku, w określonym klimacie estetycznym i stanie psychicznym. Takie prace wykonuje m.in. Andrzej Dudek Dürer czy Marek Gardulski, jeden z mistrzów w formule autoportretu. Artur jak mi powiedział niedawno w Warszawie nie podołał temu wyzwaniu, ale to co wykonuje w kilku różnych estetach jest bardzo przekonujące, gdyż sprawnie posługuje się różnymi estetykami znanymi z fotografii, jak też sztuki nowoczesnej. Trudność polega na fakcie, ze trudno połączyć jest zagadnienie dokumentu i formuły realizmu z konceptualizmem czy minimal-artem, a Arturowi, jak sądzę, to się nadzwyczaj udaje. Na moment oddaję na moment głos autorowi, który  podąża w innych realizacjach także śladami Zbigniewa Dłubaka, co teraz nie jest przedmiotem mojej analizy.

 1999

Artur Leończuk
O moim widzeniu fotografii [fragment maila do K.Jureckiego, 06.04.11]. 
"Więc, fotografia nie jest procesem myślowym. Jest natomiast procesem WYOBRAŻENIOWYM i INTUICYJNYM. A dlaczego? Ponieważ wyobraźnia może istnieć BEZ myślenia, a myślenie bez wyobraźni już nie (oczywiście myślę "o robieniu zdjęć", ale nic z tego nie wychodzi).To trochę jakby ogarniała mnie ciemność, aż tu nagle błysk światła, POJAWIENIE SIĘ obrazu "czegoś konkretnego" i ogarniający stan euforii z doznania. Jak doznanie czegoś pierwotnego. Myślenie przy wyobraźni to coś wręcz mechanicznego. Ot, chociażby podeprę się takim przykładem: "Wyobraźnia jest postacią uchwytną i odpowiedzialną, a nie jakąś niejasną istnością; i rzeczywiście nasz wewnętrzny świat zawiera się w widzeniu wewnętrznym, a nie "ocznym"(w "Ewolucja teorii dedukcyjnej" J.Ortega y Gasset, str.93, wyd.słowo/obraz terytoria). I DOPIERO wtedy możemy włączyć myślenie(lub nie), które przydaje się bo jest praktyczne. Bardzo ważna jest intuicja, to ona zmusza mnie do szukania. Tak, ona jest ważniejsza od myślenia i wyobraźni."

1998

Co jeszcze znajduje w swych autoportretach prezentowany autor? On już znajduje, a nie szuka!  Głębokie stany psychologiczne połączone z fizyczną przemianą autora, a może alchemiczną, jak na samej odbitce wywoływanej w tradycyjnej chemii. 

Co sądzi o najnowszej fotografii Artur? Widzi jej miałkość i banalność w telewizyjnych czy internetowych mediach. Ale nie należy się tym zbytnio przejmować, gdyż napisałem mu dziś dzisiaj, że zgodnie z mniej znaną tezą Marshalla McLuhana (cytuję z pamięci) "media interesują się przede wszystkim mediami, czyli sobą". Tak mi opisywał fotograficzne status quo w cytowanym mailu z 06.04: "Obecnie dostrzegam coraz większą nudę i brak wysiłku na oglądanych chcąc nie chcąc dookoła zdjęciach. To jest "autentyczny" nurt, nurt który prywatnie sobie nazwałem Photo Polo, jak Disco Polo. Totalna ignorancja dla warsztatu, ślizganie się po powierzchni tematu(jeśli taki jest), nagminna przypadkowość lub modny trend w doborze tematu, banalność i co gorsza, trywialność(W. Auden miał takie celne powiedzonko-"trywialność piasku"). Nie ma(m) innego wyjścia, trzeba szukać, ale co jest ważniejsze, trzeba znaleźć. Znalazłem swój autoportret- milczenie, którego nigdy nie przerwę."

 2010

2011

Na wytrwaniu w swej wierze polega prawdziwa sztuka i czasami konieczne jest milczenie! Ale do czasu, gdyż fotografie powinny "mówić" do wszystkich tych, którzy tego oczekują.

kwiecień 2011



10 komentarzy:

Gabriela Huk pisze...

Witam,
Muszę przyznać, ze bardzo zainteresowały mnie autoportrety Artura Leonczuka - zarówno w warstwie czysto wizualnej jak i dlatego, ze tematyka autoportretu jest mi samej bardzo bliska. Zgadzam sie także całkowicie z autorem w stwierdzeniu, ze "fotografia nie jest procesem myślowym. Jest natomiast procesem WYOBRAŻENIOWYM i INTUICYJNYM", choć przez niemal 4 lata studiów na ASP starano sie mi to wyperswadowac (dlaczego? - nie będę sie jednak w tym zaglebiac, gdyż nie o szkolnictwie artystycznym chciałam mówić). Ciekawi mnie jednak gdzie autor stawia granice miedzy tym co wyobrazeniowe/ intuicyjne, a tym, co myslowe (czy zawsze konieczne rozumowe?). Dla mnie granica ta jest bardzo płynna i wciąż waham sie, czy wyobrażenie można myśli przeciwstawić. Dostawie jednak te rozważania na inna okazje.
W wypowiedzi autora zastanawia mnia jeszcze jedna kwestia, mianowicie co należy rozumieć przez stwierdzenie, ze autoportret jest milczeniem. Z tym trudno mi sie zgodzić, co wiecej uważam wręcz przeciwnie. Moim zdaniem autoportret jest bardzo mówiącym tematem, i to mówiącym nie tyle o przedstawianej osobie co o stosunku bohatera do rzeczywistości, o stanie jego świadomości ( samo-świadomości?), jest odbiciem jego rozumienia samego siebie w danym kontekście.

Tyle na te chwile, ale do tematu jeszcze na pewno wrócę. Dziękuje za stymulacje myślowa :)

Pozdrawiam serdecznie,
Gabriela Huk

Krzysztof_Jurecki pisze...

Dla wielu autorów, w tym fotografów, fotografia może być jednak przede wszystkim "procesem myślowym", ale powinien on do czegoś prowadzić i coś ujawniać wizualnie - oczywiście. Tak działali i konstruktywiści i konceptualiści. Po konceptualizmie fotografia wygląda zupełnie inaczej. A milczenie? Widać to na zdjęciach, że jest to założenie realizowane od kilku lat! A poza tym nigdy nie wystawiał, więc w ten sposób milczał jako artysta.

Joanna Turek pisze...

Bardzo poruszyły mnie prace i słowa Autora. Ja również czuję zmęczenie pustymi słowami i płaskimi obrazami. Do 'Photo Polo' dodałabym jeszcze 'Word Polo'. Czasami jedynym sposobem na ocalenie siebie – swojej prywatności i wrażliwości jest wycofanie się w milczenie.

Podoba mi się taka postawa – estetyczna i egzystencjalna. W tym kontekście fotografia jawi się jako medium, które ratuje świat przed obłędem – histeryczną oralnością oraz obłędnym owczym pędem, który jest nieludzki i wbrew samej naturze.

Co do milczenia tych portetów. Zgadzam sę poniekąd z moją Przedmówczynią. Te portrety nie milczą. One wprost krzyczą. Krzyczą swoją prostotą i bezkompromisowością – są prawdziwe aż do bólu i zawstydzająco szczere. Nagość tutaj bardziej zasłania…niż odsłania. Aż się zarumieniłam. Mnie nie zawsze stać na taką bezkompromisowość.

SZCZUPŁY MOJŻESZ pisze...

Pan wie, Panie Krzysztofie, jaki jest mój stosunek do okresu panowania awangardy w historii fotografii polskiej?!
To była ślepa uliczka na drodze rozwoju fotografii artystycznej! Czesi mieli jeszcze inne drogi i to właśnie ci, którzy poszli swoimi drogami (nie dali się skusić urokowi łatwizny) budowali cierpliwie zaplecze dla rozwoju kolejnych pokoleń artystów fotografów w tym kraju. W Polsce tego zabrakło. Mamy wielka wyrwę – wielkie nic w porównaniu do Czechów (przez ok. 30 lat) - w historii fotografii artystycznej. Ponieważ większość Polaków (o zgrozo) dała się skusić utopii propagowanej m.in. przez Zbigniewa Dłubaka. Dopiero w latach 80. nieliczni zaczęli wracać wolno na właściwy (rozwojowy) tor. Ten przestój i brak zaplecza edukacyjnego - w postaci licznych mistrzów-autorytetów (praktyków) - pokutuje do dzisiaj.

Przykład awangardzistów z ich żałośnie małym dorobkiem dzieł wybitnych świetnie ilustruje przysłowie: o krowie co to dużo muczy, a mało mleka daje!

Tak więc mnie akurat zmartwiła informacja, że pan Leończuk w innych realizacjach podąża śladami Dłubaka. Zwłaszcza, że prezentowane na blogu prace skłaniają mnie ku temu, by przyznać rację ich autorowi, który sam stwierdził, że „nie podołał temu wyzwaniu”. Pójście jednak na łatwiznę i poddanie się, uciekając w teoretyzowanie, miast ciężką pracą walczyć o „umiejętność kształtowania wybitnych obrazów” na pewno nie poprawi sytuacji pana Leończuka, jako artysty fotografika. Panu Arturowi życzę jak najwięcej płodnych godzin z aparatem w ręku – no chyba, że woli stać się teoretykiem fotografii. Natomiast żadnemu artyście poważnie posługującemu się medium fotografii nie życzę, by kiedykolwiek jego obrazy były porównywane do obrazów Andrzeja Dudka Dürera.

Pozdrawiam serdecznie

Unknown pisze...

Pstryk, włączam światło...

Do Gabrieli:
Intuicja jest najważniejsza, myślenie jest wtórne, mechaniczne. Tak , autoportret jest moim milczeniem, tu nie trzeba słów, są zbędne.

Do Joanna Turek:
Nic innego się nie liczy, nie obchodzą mnie sukcesy(nie mam takowych), racje, zwycięstwa - chcę tylko wytrwać w tym co robię.

Do SZCZUPŁY MOJŻESZ:
Pan jest w błędzie lub pisze nieprawdę o mnie. Nie zna mnie Pan, więc bardzo proszę nie pisać(wprowadzając w błąd innych), że teoretyzuję, na podstawie przytoczonych fragmentów korespondencji. Nie uważam się z "artystę fotografika". Nie znam też p.Andrzeja Dudka Durera( i wielu, wielu innych) i nie mam pojęcia czy mogę porównywać się do kogokolwiek. Może tak, może nie. Po skończeniu szkoły zapomniałem o wszystkim i wszystkich, nie było innego wyjścia.
Czasami wykonuję autoportrety.Dlaczego? Bo są prawdziwe. Dla mnie to zjadanie samego siebie od wewnątrz - serca, kości, mózgu, żył, mięsa mięśni, oczu - aż do końca( uczty).

pięknie Wszystkich pozdrawiam,
A.L

Pstryk, ciemność...

Krzysztof_Jurecki pisze...

Do Szczupłego Mojżesza, (Kasandry fotografii polskiej)

Czesi też mieli awangardę i modernizm, a w okresie międzywojennym był on znacznie silniejszy, niż polski! U nas królowała fotografika i koncepcja "fotografii ojczystej".

Zb. Dłubak był otwarty na różne możliwości tworzenia fotografii, a jego "Krajobrazy" z lat 50. są jednym z najlepszych przykładów dokumentu po II wojnie!!! Tak, że trzeba być ostrożnym w ocenianiu. Najważniejsze osiągnięcia fotografii polskiej to przede wszystkim modernizm i awangarda, nie zaś dokument, reportaż, czy krajobraz. Ale awangardy już nie ma więc, wiec pole sztuki otwiera się na nowe możliwości.

SZCZUPŁY MOJŻESZ pisze...

Panie Arturze,
Moje (szczere) rady - aby jako fotograf walczył Pan o ekspresję artystyczną swoich prac poprzez ciężką pracę z aparatem fotograficznym w reku, nie zaś na drodze teoretyzowania (tak charakterystycznego dla nurtu konceptualnego) - nawiązywały do tego, co wcześniej napisałem o awangardzie; nie dotyczyło to Pana wypowiedzi z listu. Chciałem po prostu aby nie popełnił Pan błędów awangardzistów, którzy właśnie taką drogę obrali. We wzmiance o Panu przeczytałem, że podąża Pan „w innych realizacjach także śladami Zbigniewa Dłubaka”, a Pana działania porównane zostały z projektami z założenia artystycznymi (m.in. pana Dudka Dürera). Tak więc na tej podstawie oceniłem Pana prace w kontekście działań artystycznych. Za pomyłkę przepraszam.

SZCZUPŁY MOJŻESZ pisze...

Ja jako Kasandra – ciekawa wizja! :)
Faktycznie dostrzegam pewne podobieństwo; mityczna Kasandra miała rację, tyle że ludzie jej nie wierzyli. Jednak problem z przyjęciem do wiadomości faktu, że czas królowania awangardy w fotografii polskiej był czasem straconym, to nie kwesta magicznej klątwy; to kwestia braku - u większości widzów - umiejętności widzenia i oceniania skomplikowanych form estetycznych (np. w przypadku obrazu fotograficznego), zwłaszcza kunsztu włożonego w ukształtowanie formy obrazu. Faktycznie czasem czuję się jak wariat (tak pewnie odbierali Kasandrę Trojanie), gdy próbuję wytłumaczyć kwestie, których zrozumienie graniczy z cudem, gdy osoba z którą dyskutuję nie posiada odpowiedniej „wiedzy estetycznej” - doświadczenia wyniesionego z oglądu tysięcy obrazów i to oglądu okiem liczącym się z niuansami formy przekazu. W tych sprawach wszystko „waży się” na oko, a że takiej wiedzy nie sposób przekazać werbalnie, stąd wiele niedomówień i wynikających z tego nieporozumień.

SZCZUPŁY MOJŻESZ pisze...

Co do okresu międzywojnia, to był to czas w sam raz dla fotograficznej awangardy. Sens jej działań i poszukiwań – na tamte czasy - uprawomocniała pozycja fotografii w sztuce. Fotografia jako młode medium poszukiwała wtedy różnych dróg dla rozwoju własnej autonomii; przede wszystkim uniezależniała się od niewolącego ją wpływu estetyczno-filozoficznego malarstwa. Fotografia chciała przynależeć do świata sztuki, ale na własnych zasadach – operować śmiało i bez kompleksów językiem własnych środków formalnych.
Polska awangarda fotograficzna była zaś (po doświadczeniach tej pierwszej) zjawiskiem wtórnym i generalnie zbytecznym – to było wywarzanie drzwi otwartych na oścież. Była tworem sztucznym, powstałym by usprawiedliwić swoją niemoc twórczą w kształtowaniu formy „czystego obrazu fotograficznego”; była (pod płaszczykiem poszukiwania rzekomo nowych dróg) celebrowaniem truizmów, ucieczką w teoretyzowanie i nie prowadził do żadnych „odkryć”, które w przyszłości przydałby się w rozwoju następnym pokoleniom polskich artystów fotografów. No może prócz jednego „odkrycia”, z którego płynie wiedza takowa - udokumentowana stosami obrazów, nadającymi się tylko do tego, by straszyć nimi estetów – że taką drogą na płaszczyźnie sztuk wizualnych nic wielkiego osiągnąć się nie da. To empirycznie udowodniono aż nadto!

Przejrzałem sobie „Krajobrazy” z lat 50. pana Dłubaka i dla mnie są one przykładem: ciut bardziej wyrafinowanego „niedzielnego pstrykania”. Ale wartości dokumentalnej nie sposób im odmówić. Przypuszczam, że sam p. Dłubak zadając sobie wtedy sprawę z „kalectwa” swoich tworów wizualnych (a chcąc się czymś wyróżniać, kierując się ambicją wystawiania w galeriach, a nie w bibliotekach ) wpadł na pomysł wspierania ich „teoretycznymi protezami”.

Przypomniał mi się fajny tekst autorstwa krytyka, z którego gustem może nie we wszystkim się zgadzam, ale którego myśli o sztuce wielce sobie cenię, który pisząc o zagrożeniach czyhających na „fundamentalną wartość dzieła sztuki” wymienia właśnie „konceptualizację”:

„Kontynuując najbardziej wątpliwą z awangardowych strategii, prześcigając się w krzykliwości, arogancji, grafomanii i to nawet wtedy, kiedy mają coś do powiedzenia swoim dziełem. Najczęściej jednak do powiedzenia mają niewiele albo zgoła nic. I wtedy zaczynają konceptualizować; zamiast dzieł tworzą teksty kontemplujące ich nieistnienie.”


Pozdrawiam serdecznie,
Szczupły M.

Gabriela Huk pisze...

Witam ponownie,
tak, jak podejrzewałam do tematu poruszonego tutaj wróciłam. Zainteresowanych odsyłam do http://gabrielahuk.wordpress.com/2011/04/27/auto-focus-czyli-ja-w-centrum/

Pozdrawiam,
Gabriela Huk