Wrocławskie pismo "Format" opublikowało właśnie 60. jubileuszowy numer. Wydaje mi się, że najlepsze lata ten zasłużony magazyn ma już jednakże sobą. W obecnym periodyku jest zbyt dużo słabych czy nijakich tekstów albo omawiających zbyt lokalne wydarzenia i środowiska artystyczne, jak fotoklub w Ostrowcu Świętokrzyskim czy almanach z okazji 30.-lecia Okręgu Świętokrzyskiego ZPAF. Zresztą problem kryzysu pisania o twórczości artystycznej jest stale podnoszony. Sądzę, że w latach 90. poziom nie tylko "Formatu", ale także "Obiegu", "Magazynu Sztuki" czy "Fototapety" był znacznie wyższy. Chyba tylko "Arteon" i bliski mi "Exit" jest względnie na podobnym poziomie. Wiele pism jak "MS" zniknęło i wciąż upadają kolejne.
Przyjrzymy się tylko jednemu czy dwóm tekstom z "Formatu" dotyczącym słynnego artysty eksperymentalnego, twórcy Tanga - Zbigniewa Rybczyńskiego, który należy do najbardziej rozpoznanych artystów polskich. Na początek fragment z "Fototapety" z tekstu Marka Grygla pod jakże obiecującym tytułem Format trzyma formę, z czym się nie zgadzam, ale nie jest to w tym miejscu istotne. Czytamy: "Bardzo ciekawy blok poświęcony jest Zbigniewowi Rybczyńskiemu, pionierowi sztuki wideo-artu, wybitnemu filmowcowi, twórcy, w którego 40 letniej już twórczości odbija się cała gama interesujących eksperymentów w dziedzinie sztuki wizualnej. Rybczyński, autor nagrodzonego Oskarem filmu „Tango” wykazywał się ogromną różnorodnością zainteresowań – był autorem etiud studenckich, filmów dokumentalnych, fabularnych a nawet teatrów telewizji. Ostatecznie po wyjeździe do Ameryki związał swoją działalność artystyczną ze sztuką masową, światem wideoklipów i reklam jak podaje w swoim omówieniu twórczości Rybczyńskiego Iwona Grodź".
Jak z kolei komentuje ten sam artykuł i jeszcze przeprowadzony z nim wywiad sam zainteresowany, czyli Rybczyński? Obejrzymy i posłuchajmy! To nie lada uczta z krytyki "krytyki".
Obiektywnej krytyki oczywiście nie ma, ale trzeba być przede wszystkim uczciwym wobec siebie, sztuki i czytelników. Inaczej musi interweniować ktoś inny - krytyk czy sam artysta. Przy okazji Rybczyński pokazał, że dysponuje dużym potencjałem aktorskim.
W 60 numerze "Formatu" polecam tekst o fotografii litewskiej, choć każdy z czytelników znajdzie coś dla siebie. Komu autorka tekstu o Rybczyńskim wystawiała świadectwo? Oczyścicie przede wszystkim sobie, potem magazynowi "Format" i uniwersytetowi Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie podobno wykłada.
4 komentarze:
Witam Panie Krzysztofie,
dziekuje za "smaczny kasek", w sam raz na rozpoczecie dnia :)
Oczom i uszom sie nie chce wierzyc.
Pamietam jak przestrzegano studentow przed swobodnym wykorzystywaniem informacji znalezionych w internecie, szczegolnie tych niepodpisanych, teraz widac, ze pisma, ktore nie tak dawno mozna bylo uznac za wiarygodne, traca swoj autorytet. Az strach pomyslec co za kilka lat bedzie mozna znalezc w encyklopedii. A tak na magrinesie, czy w Polsce redaktor/ korektor nie sprawdza artykulow przed publikacja? Czy tez skrot dr przed nazwiskiem autora jest niepodwazalnym znakiem kompetencji i nieomylnosci?
Pozdrawiam zza morza,
Gab.
Za zawartość pisma zawsze odpowiada red. naczelny i nic go nie usprawiedliwia.
Pozdr. z Łodzi
K.
W pierwszym momencie pomyślałam, że to prima aprilis-owy żart, ale później włosy zjeżyły mi się na głowie. Przeraziło mnie również to, że są osoby, które uważają to za zabawne.
Mnie Pana artykuł – i zamieszczone w nim sprostowanie Zbigniewa Rybczyńskiego – nie rozbawił. Wręcz zamarłam ze zgrozy. Tyle razy sięga się po różne źródła i nie ma możliwości zweryfikowania podanych tam informacji... Już kiedyś wspominał Pan, i zarazem przestrzegał, przed konfabulacjami artystów. Teraz twarz straciła osoba pisząca o sztuce, która jako wykładowca uniwersytecki jest również ( w każdym razie powinna być) autorytetem dla studentów. Dla mnie to oznaka postępującego gwałtownie upadku słowa i utraty przezeń wiarygodności. Zamiast przekazywania wiedzy mamy zwodzenie.
Taka "wpadka" w numerze jubileuszowym jest kompromitująca nie tylko dla samego pisma, redaktora i autorki tekstu, ale również dla świata nauki.
W tym kontekście Pana postulat odpowiedzialności za słowo nabiera nowego znaczenia!To już nie tylko problem samego obiektywizmu i jego braku, lecz także rzetelności.
Pozdrawiam,
J.T.
Pani Joanno czy nie czyta informacji o unieważnionych doktoratach, pracach habilitacyjnych, o rektorach, którzy nie chcą tego uznać? Nie tragizujmy z tekstu w "Formacie", a z drugiej strony polska nauka czy w tym przypadku krytyka artystyczna nie różni się niczym od ogólnego obrazu Polski i to jest przynajmniej smutne.
Prześlij komentarz