Tofifest' 2011, Przypadek Pekosińskiego - teaser, reż.G.Królikiewicz
Podsumowujemy jeszcze rok 2011. Bardzo
ważnym wydarzeniem, o którym ciągle myślę i długo zabierałem się do jego analizy, były spotkania i
pokaz filmów Grzegorza Królikiewicza na bardzo ciekawym festiwalu filmowym
Tofifest w Toruniu, którego także byłem uczestnikiem. Wyżej oceniam ten
festiwal od bydgoskiego oraz od wcześniejszego łódzkiego – Cameraimage. Dlaczego? Może o
tym napiszę innym razem.
Przy okazji krótko o imprezie filmowej z Torunia. Bardzo różnorodny w swej formule był kolejny Tofifest z roku 2011,
gdyż odbywały się na nim nie tylko pokazy filmowe i spotkania z reżyserami, ale także żywe dyskusje
panelowe, w tym o polskim kinie, które nie jest w dobrej kondycji. Przysłuchiwałem się
rozmowie o polskim kinie historycznym, nad którym ciąży niestety zły duch
Jerzego Hoffmana i Andrzeja Wajdy.
Wcześniej, w kwietniu 2011 byłem także w ms² w Łodzi na promocji książki „wywiadu-rzeki” Piotra Kletowskiego i
Piotra Mareckiego Królikiewicz. Pracuję dla przyszłości (Kraków 2011) oraz na pokazie filmu Wieczne pretensje (1974), zrealizowanego m.in. w BWA we
Wrocławiu, a ukazującego w pokrętny sposób, przy użyciu różnorodnych,
ale jakże wyrafinowanych ekspresjonistyczno-surrealistycznych środków, przygnębiające i
tak naprawdę żałosne lata 70. XX wieku, kiedy kontrole w zakładach mięsnych mogły
się skończyć nie tylko wyrokiem sądu, ale śmiercią oskarżonego. Film jest
trudny, ciężki i ponury, podobnie jak przedstawione w nim lata pełne były beznadziei
i pitego na umór alkoholu.
Wraz z gośćmi festiwalowymi w Toruniu obejrzeliśmy Na wylot (1972) - film traktujący o potędze i sile miłości, która jest najważniejsza. To jeden
z najistotniejszych polskich filmów powojennych, w którym tragizm i zbrodnia
połączone z niesamowitym realizmem stworzyły jedyny w swoim wydaniu utwór
filmowy, z koncepcją przestrzeni pozakadrowej będącej bardzo ważną propozycją teoretyczną.
Grzegorz Królikiewicz o Zabiciu ciotki
Grzegorz Królikiewicz w DKF Maciste w Bochni, 2011
Łukasz Ronduda w tekście Skolimowski,
Królikiewicz, Żuławski, Uklański Czyli wypisy z historii polskiej nowej fali z
„Obiegu” pisał: ” Z Warsztatem Formy Filmowej łączyło Królikiewicza
teoretyczne podejście do filmu, postulat powiązania teorii i praktyki,
nastawienie na "rozszerzenie możliwości sztuk audiowizualnych" oraz
popęd do eksperymentowania. Otwarta struktura filmów Królikiewicza w
interesujący sposób koresponduje nie tylko z prowokacyjnymi, filmowymi
Warsztatu Formy Filmowej (czekającymi na wypełnienie
przez widza), ale generalnie z rozwojem sztuki nastawionej na inicjowanie
aktywności odbiorców (partycypacyjnej i interaktywnej), a uprawianej przez
polską neoawangardę lat siedemdziesiątych. Możemy wręcz stwierdzić, iż w
filmach Królikiewicza dokonało się to, o czym marzył Warsztat Formy Filmowej:
wejście rozwiązań i eksperymentów awangardowych do mainstreamu polskiej
kinematografii. Bowiem artyści ci traktowali swoją działalność m.in. również
jako wytaczanie nowych obszarów ekspresji dla filmu, poszerzanie znanej nam
dotychczas audiowizualności. I zachęcali innych reżyserów (poprzez np. wykłady
i działalność w szkole filmowej) do czerpania z ich osiągnięć. Wiele scen np. w
Tańczącym Jastrzębiu jest próbą zastosowania pewnych rozwiązań formalnych
wprowadzonych przez Warsztat Formy Filmowej (stało się tak zapewne za sprawą
operatora tego filmu Zbigniewa Rybczyńskiego). Do najbardziej
charakterystycznych należy scena, gdzie w kadrze permanentnie znajduje się ucho
głównego bohatera. To według mnie powtórzenie filmu Punkt Bendkowskiego.
Z kolei scena, w której znajdująca się pod łóżkiem kamera zatacza cykliczne
kręgi o zakresie 360 stopni byłaby wariacją na temat filmu Linia tego samego
autora (17). W kilku miejscach filmu (scena rozmowy z sekretarką, scena rozmowy
z młodym inżynierem) zostaje zastosowana poetyka filmu Bezdech Wojciecha
Bruszewskiego.Na szczególną
uwagę zasługuje tutaj fakt współpracy Królikiewicza z artystą sztuki
performance Zbigniewem Warpechowskim, który pełnił w jego filmach rolę
scenografa.”
Genialnym wprost filmem Królikiewicza jest Przypadek Pekosińskiego (1993), tym razem bliski dokumentowi i
prowokacji artystycznej połączonej z interakcjami samego Bronisława
Pekosińskiego, którego tragiczne losy poznajmy w tym niezwykłym utworze. Bohater rozdarty między partią a
kościołem nie potrafił odnaleźć się w rzeczywistości. Widzimy go w nieustającym upadku, niczym
socjalistyczny system, który chciał go wykorzystać do propagandy a sam się zdegenerował.
Świetnie się stało, że na toruńskim festiwalu
Królikiewicz, dodajmy jedyny polski reżyser, który jest również teoretykiem
kina posiadającym własną filozofię sztuki, stał się kimś ważnym i znaczącym - za życia został mistrzem.
Jego kino sytuuje się na pograniczu kina eksperymentalnego i klasycznej fabuły. Więc jego recepcja
musi dokonać się wolniej chyba, że doczekamy się takich analiz, jak Łukasza Rondudy. Wydana w 2011 książka o Królikiewiczu oraz spotkania w Toruniu były udanym
krokiem w kierunku akceptacji trudnej i bezkompromisowej twórczości profesora
szkoły filmowej w Łodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz