Michał Pikula, Na nic już, 2013
JURECKIFOTO Blog jako lustro pamięci i notatnik (szkicownik). Poświęcony jest sztuce i fotografii oraz ich implikacjom, wynikającym z życia. Najczęściej piszę o fotografii, czasem o filmie i teatrze. Niekiedy publikuję własne prace. Ważny jest dla mnie potencjał krytyczny w stosunku do mass-mediów i oficjalnej polityki kulturalnej państwa © KRZYSZTOF JURECKI, wszelkie prawa zastrzeżone, all rights reserved
Szukaj na tym blogu
wtorek, 31 grudnia 2013
niedziela, 29 grudnia 2013
Michał Pikula - malarz(!), muzyk (!), twórca wideo, fotograf, myśliciel (!)..., czyli o sztuce wysokich lotów
Michał Pikula, fot. LC (źródło Super-Nowa)
Michał jest moim wieloletnim bardzo dobrym znajomym, ale nie miałem z nim kontaktu od początku lat 80. do 2013. Długo nie mieliśmy kontaktu, ale widziałem jego prace na zbiorowej wystawie w Lublinie w 2012 roku i byłem pod wrażeniem jego malarstwa. Wiedziałem także o wystawie przygotowanej przez Jurka Truszkowskiego w BWA w Bielsku w 2009, gdzie wystawiał wraz Ireneuszem Puchaczem, jako przedstawiciele grupy, a właściwie duetu Hieny Postmoderny. Przykład Truszka pokazuje, że w dalszym ciągu należy poszukiwać zjawisko mało popularnych, ale mogących być istotnymi, ze względu na ich wartości artystyczne. Dlaczego nie zobaczymy wystaw Michała Pikuli czy Ireneusza Puchacza w Lublinie? Gdzie np. w Galerii Białej czy w Labiryncie, które powinny wręcz lansować twórczość tego rodzaju. Tym razem "przespały" sprawę.
Postanowiłem zmierzyć się z twórczością Michała, która cenię i przed którą widzę perspektywy rozwoju w tekście pt. Nieznane szczegóły biografii... opublikowanym w "Exitcie" (2013, nr 3), magazynie, który istnieje od 1990 roku. Co ciekawe malarstwa uczył się kilka lat po skończeniu studiów na UMCS w latach 90., kiedy poznawał je samodzielnie. Rozwijał wówczas
koncepcje oparte na krajobrazie (tulipany) w stylu postimpresjonizmu (van
Gogh), trochę surrealizmu i sztuki psychodelicznej, nie do końca
profesjonalnej, gdyż zawodowstwo często ją unicestwia. Jego styl, oparty o fotografie, jest jednak plakatowy i czasami pobudowany zagadkowym tekstem.
Świetne są także realizacje wideo-muzyczne tworzone przez grupę Hieny Postmoderny. Mniej podobają mi się krótsze utwory wideo Michała, prawdziwie i prześmiewczo postmodernistyczne.
Hieny Postmoderny, Życie, 2012
Hieny Postmoderny, Szukaj Pana, 2012
Michał Pikula, Bo nie ma czasu, 2009
I na koniec trochę mniej znanych obrazów, zawierających się między abstrakcją aluzyjną, ekspresjonizmem a psychodelic art, której "ślady" w dalszym ciągu są widoczne w najnowszej twórczości z ostatnich lat. Andrzej Urbanowicz ucieszyłby się z tych obrazów...
Abstrakcja, 2006
Czerwony pies, 2009
Krowa, 2008
Drzewo, 2008
Węże
P.S. Przy okazji polecam koncert z Tv Kultura (28.12.13) Waglewski, Fisz, Emade pt. Matka, Syn, Bóg. Wojciech Waglewski jest prawdziwym artystą i ma wiele do przekazania.
piątek, 13 grudnia 2013
Problemy młodej sztuki (malarstwo, fotografia, wideo)
Potencjalnych czytelników odsyłam do swego syntetycznego tekstu z portalu O.pl Młodzi artyści - biznes czy sztuka?, który jest pierwszym głosem w dyskusji. W takim tekście nie mogłem wymienić wszystkich artystów, których cenię. Można jednak zwrócić uwagę na kilka problemów do których należy arogancja wielu dyrektorów muzeów i galerii polskich oraz niebezpieczny styk sztuki i biznesu w wydaniu polskiego kapitalizmu, o czym jak najbardziej słusznie pisał Andrzej Biernacki na blogu Galerii Browarnej. Jeśli degeneracja życia politycznego stała się faktem, to podobnego efektu można oczekiwać w innych sferach życia publicznego, w tym zarządzaniu kulturą i niestety muzealnictwie. Muzea nie są neutralnym czy autonomicznym tworem, ale jak udowodnił to Michel Foucault, są odbiciem realności władzy. Każde - i to w Łęczycy i to we Wrocławiu, nie mówiąc o Warszawie.
Problemy młodej sztuki są takie same, jak wcześniej, tylko ustrój się zmienił. Ale reguły jej promowania są scentralizowane do kilku galerii i nieprzejrzyste. Np. co wyniknęło z wielkiej promocji Cezarego Bodzianowskiego przez kilka ostatnich lat? Wystawa z MS1 w Łodzi w 2013 roku, która była ewidentną porażką. Tylko nie wiem czy bardziej artysty czy jej kuratora? Czy jakaś gazeta o tym napisała czy mamy jakąś rzetelną recenzję? Nie znam, świadczy to o słabości krytyki artystycznej.
A jaki jest stan młodej sztuki - niejednoznaczny, złożony i zmienny. Tak, to banalne stwierdzenie. Potrzeba przede wszystkim dyskusji na temat, której coraz bardziej brakuje, gdyż muzea i galerie nie są tym zainteresowane. Są zainteresowanie tym, jakie są "wielkie" i wspaniałe i jaką "wielką" sztukę pokazują. Nie na tym polega pluralizm i reguły tzw. demokratycznej dyskusji.
A jaki jest stan młodej sztuki - niejednoznaczny, złożony i zmienny. Tak, to banalne stwierdzenie. Potrzeba przede wszystkim dyskusji na temat, której coraz bardziej brakuje, gdyż muzea i galerie nie są tym zainteresowane. Są zainteresowanie tym, jakie są "wielkie" i wspaniałe i jaką "wielką" sztukę pokazują. Nie na tym polega pluralizm i reguły tzw. demokratycznej dyskusji.
Keymo, Bez tytułu, 2009
sobota, 7 grudnia 2013
Agata Połeć "Emblematy" (dyplom z fotografii WSSiP w Łodzi, listopad 2013)
Kolejnym obiecującym dyplomem z 2013 r. z WSSiP w Łodzi jest cykl Emblematy wykonany przez Agatę Połeć. Można go rozpatrywać jako pendant do cyklu Tajemnice Michała Chojnackiego. Pomysł Agaty Połeć polegał na tym, aby portretowane osoby z jej generacji pokazać z różnymi istniejącymi lub symulowanymi akcesoriami, czyli tytułowymi emblematami. Widzimy dziwny gest skrzypaczki pozbawionej instrumentu muzycznego, czy autentyczną maskę na twarzy, a także trzymane w rękach drobne przedmioty (igła i nici) lub ślady po farbie, glinie - bardziej lub mniej widoczne. Wszystkie te zabiegi służą w poszukiwaniu nowego rodzaju portretu, adekwatnego do nowych czasów.
Zasada tego typologicznego portretowania opiera się na konsekwentnym stosowaniu neutralnego tła, ubrania portretowanych w tą samą białą koszulkę, ustawienia bezimiennych psychologicznie twarzy w 3/4. To wszystko powoduje silnie zaznaczoną obiektywizację. Polega ona na tym, że osoby mimo, że są metaforą różnych zawodów, wyglądają podobnie. Dopiero próba wniknięcia w zarysy poszczególnych twarzy powoduje nasze zakłopotanie, a może nie tylko. Wszystko zależy od tego, co chcemy poznać? Takie myślenie o fotografii, jak reprezentuje autorka, jest jak najbardziej ciekawe. Przypomina o konceptualnej tradycji i przybliża się do tradycji szkoły Becherów (Thomas Ruff).
Cykl w dalszym ciągu jest otwarty, tj. nieskończony. Dlaczego tak sądzę? Trudność w jego ukończeniu polega na tym, jakim zdjęciem zacząć i jakim zakończyć poszukiwanie nowych emblematów, za pomocą których można na nowo określać różne profesje i zawody. Ale pamiętajmy, że niektóre z cykli muszą być nieskończone, gdyż nie ma i nie może być ich definitywnego podsumowania. Czy tak jest w przypadku? Zobaczymy!
Agata Połeć i Michał Chojnacki oraz Piotr Kosiński należeli do pasjonatów fotografii, kiedy studiowali w WSSiP w Łodzi. Teraz swoje dokonania mogą już kontynuować na własny rachunek. Muszą pamiętać, aby nie przejmować się tzw. trudnościami i tym, że z wielu galerii nikt im nawet nie odpowie. Taka, też jest, niestety negatywna "natura" polskiego życia artystycznego.
Zasada tego typologicznego portretowania opiera się na konsekwentnym stosowaniu neutralnego tła, ubrania portretowanych w tą samą białą koszulkę, ustawienia bezimiennych psychologicznie twarzy w 3/4. To wszystko powoduje silnie zaznaczoną obiektywizację. Polega ona na tym, że osoby mimo, że są metaforą różnych zawodów, wyglądają podobnie. Dopiero próba wniknięcia w zarysy poszczególnych twarzy powoduje nasze zakłopotanie, a może nie tylko. Wszystko zależy od tego, co chcemy poznać? Takie myślenie o fotografii, jak reprezentuje autorka, jest jak najbardziej ciekawe. Przypomina o konceptualnej tradycji i przybliża się do tradycji szkoły Becherów (Thomas Ruff).
Cykl w dalszym ciągu jest otwarty, tj. nieskończony. Dlaczego tak sądzę? Trudność w jego ukończeniu polega na tym, jakim zdjęciem zacząć i jakim zakończyć poszukiwanie nowych emblematów, za pomocą których można na nowo określać różne profesje i zawody. Ale pamiętajmy, że niektóre z cykli muszą być nieskończone, gdyż nie ma i nie może być ich definitywnego podsumowania. Czy tak jest w przypadku? Zobaczymy!
Agata Połeć i Michał Chojnacki oraz Piotr Kosiński należeli do pasjonatów fotografii, kiedy studiowali w WSSiP w Łodzi. Teraz swoje dokonania mogą już kontynuować na własny rachunek. Muszą pamiętać, aby nie przejmować się tzw. trudnościami i tym, że z wielu galerii nikt im nawet nie odpowie. Taka, też jest, niestety negatywna "natura" polskiego życia artystycznego.
P.S. 07.12.13 w dzienniku TV o 19.30 poinformowano, że Łódź wydała na świąteczną iluminację ul. Piotrkowskiej 2 ml złotych, a Wrocław 1 ml. Z tego wniosek, że w mieście włókniarek nie brakuje pieniędzy na kulturę, a ....właściwie oświetlenie budynków i bombki. I wnioskuję dalej, że Łódź jest bogatszym miastem niż Wrocław. Tylko skąd tyle pustostanów i walących się ruder w centrum miasta?
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Michał Chojnacki (obiecujący dyplom z fotografii "Tajemnice", WSSiP w Łodzi, listopad 2013)
Oprócz nawiązania do koncepcji portretu renesansowego widoczne są także próby, ale jakże udane, sięgania do portretu "innego" czy antyportretu z XX w., aby przypomnieć tylko zdjęcia Zdzisława Beksińskiego. W tej koncepcji liczy się maskowanie tożsamości (Witkacy) lub jej zmiana. Prace Michała Chojnackiego są wyrafinowane, świetnie oświetlone, w plastyczny sposób uwypuklają drobny "gest", w którym zawarta jest tajemnica osoby, może "prawdy bycia". A może to tylko zwykła i ulotna chwila, jaką potrafił uchwycić czuły fotograf?
Te prace oglądam i analizuję w kontekście zdjęć Sylwii Kowalczyk, która poprzez swoje doświadczenia z chorobą oczu, portretuje swoją generację w bardziej surrealistycznym stylu. Michał Chojnacki stworzył przekonującą opowieść nie tylko o twarzach czy wizerunkach, ale o ludzkim życiu, do którego mamy jedynie ograniczony wstęp, nigdy go jednak nie poznany. Pomimo, że tak "dużo" widzimy na fotografiach i potencjalnie wiemy o naturze człowieka.
Właśnie ta praca przypomina mi jedno ze słynnych zdjęć Beksińskiego. Fotograf świetnie panuje w tych pracach nad gestem ułożenia rak. Dodają one dodatkowych aspektów symbolicznych.
Życie ludzkie zatacza krąg, od urodzin po kres. Fotograf-portrecista może wiele pokazać, może tez mamić. Te fotografie przypominają mi jednak przede wszystkim malarstwo włoskiego odrodzenia, kiedy portretowani ludzie przestawiani byli godnie, jako piękne istoty. To świetne fotografie, świadczące o bardzo dużym talencie. Jestem pod ich wrażeniem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)