Wracamy do dyplomów z Lublina. Jaki był poziom? Proszę ocenić samemu, dla mnie wysoki, zważywszy na krótki czas nauki. Mam wrażenie, że na wschodzie Polski, w uczelniach Białegostoku i w Lublinie, uczy się innej fotografii, niż w Łodzi, w Poznaniu czy w Warszawie. To dobrze, gdyż bycie innym może prowadzić do ukształtowania odrębnego stylu czy nawet szkoły, w znaczeniu np. Suwałk za czasów nieocenionego Staszka Wosia. Tak, jak inna była fotografia Mikołaja Smoczyńskiego i inna jest tworzona pod Lublinem, a wcześniej w Lublinie Lucjana Demidowskiego. Trzeba więc szukać "własnej" formy wypowiedzi. Nie iść w tłumie, który mówi "wszyscy jesteśmy fotografami", bo taki slogan dotyczy też pań przedszkolanek w przedszkolu czy nauczycieli w podstawówce, włącznie z fotografującymi dziećmi. To także fotografia, ale o charakterze socjologicznym, bez kategorii filozoficznej, ograniczona w wielu swych dystynkcjach do surowej formy lub egzotyki przekazu.
Zbigniew Wójcik Nieobecni
Być może nie wszyscy, wbrew tytułowi, są nieobecni? Ale to raczej atut, niż zarzut. Znikanie człowieka, jego nieobecność i alienacja, nie tylko w wielkim mieście, ma swój wewnętrzny sens. Czy "modern man" to już tylko cień lub manekin?. (Przedostanie zdjęcie to wyraża).
Światło i cień, tak w klasycznie interpretowanej fotografii potencjalnie zawarte jest wszystko, cały świat, w tym człowiek i jego jestestwo. Nie jest to typowa "fotografia uliczna", to dobrze. Fotograf bardzo sprawnie sięga także do tradycji konstruktywizmu i "nowej fotografii" z lat 20., podgląda z różnych stron.
Poszukuje odpowiedzi czy poświadcza fakt? Raczej to drugie. Do całości nie pasuje mi trochę czwarta fotografia, gdyż jest zbyt oczywista, wykonana w innym stylu, ale posiada także swoje walory w formie drugiego planu, ze znikającą postacią.
Agnieszka Hunicz 80. i więcej
I na koniec najciekawsze dla mnie prace. Ich
dokumentalna waga polega na dwóch aspektach. Pierwszym jest prostota
ujęć, wynikająca ze skierowania aparatu w
kierunku zwykłego, ba zapomnianego człowieka, dla którego nie ma miejsca w
kolorowych magazynach. Drugim walorem jest nawiązanie, ale z jakim sukcesem, do
zdjęć i programu teoretycznego Zofii Rydet z lat 80.
Jestem przekonany, że nie jest łatwo
wykonać takie zdjęcia, jakie tu widzimy, gdyż trzeba do nich przekonać
portretowanych i być z nimi w określonym dialogu, tak aby zachować powagę
chwili. W dzisiejszych czasach fotograf kojarzy się bardziej z niechcianym
podglądaczem, niż humanistą, który pragnie coś ważnego powiedzieć o starości.
Agnieszce Hunicz się to udało. Powstał ważny dokument, który należy kontynuować i pokazywać z podobnymi koncepcjami w Polsce.
Poddanie się? Zagubienie? Ciekawy jest nieokreślony status psychologiczny przedstawionej kobiety.
Wieśniak dumnie mierzy się z patrzącym fotografem. Ukazny został na tle wejścia do domu; z boku miotły i archaiczne siedzisko. Fotografia jak z lat 80. XX wieku, jeśli nie 60. Czas się zatrzymał!
Życie w religii, innego nie ma. Brak elementów pop-kultury. Zwraca uwagę skromność, ale i porządek wnętrza domu.
Porównanie i przypomnienie, to bardzo silne auty fotografii oraz filmu dokumentalnego. Czas mija, niektórzy już odeszli.
Pięknie skomponowana fotografia, gdyż w oknie odbija się przyroda.
Ręce obok twarzy wiele mogą mówić o każdym człowieku. Kolejnym zdjęciu potwierdzają tezę o ciężkiej pracy.
Bardzo ciekawa fotografia pokazująca zmaganie się ze starością. Po raz kolejny bardzo dobrze skomponowana.
Bardzo ciekawy psychologiczny portret, jak we wczesnych z lat 60. zdjęciach Rydet.
Nietypowy portret z dobrym efektem końcowym, gdyż profil kobiety kompozycynie przeciwstawiony został małemu i płaskiemu wizerunkowi z Chrystusem.