Szukaj na tym blogu

czwartek, 10 listopada 2016

Kilka słów o stronie www Tadeusza P. Prociaka

Jeśli dobrze pamiętam, ale nie jest najistotniejsze, w wakacje pojawiała się strona dotycząca działalności artystycznej i komercyjnej Tadeusza P. Prociaka pro-fot.com. Warto się z nią zapoznać, ponieważ artysta prowadzi warsztaty fotograficzne, na których można nie tylko poznać technikę fotograficzną, elementy z zakresu estetyki, historii i teorii fotografii. Dziś łatwo uczyć techniki fotograficznej, w tym np. mokrego kolodionu, ale trudno otworzyć oczy w jaki sposób fotografować, aby fotografia była medium współczesnym, a nie tylko historycznym. Na warsztatach fotograficznych, które organizuje Tadeusz, świetnie potrafi to czynić Tomasz Mielech - moim zdaniem najciekawszy obecnie, a faktycznie od przynajmniej kilku lat, kontynuator tradycji Szkoły Jeleniogórskiej, która dalej, niejako wbrew historii i fotografii cyfrowej wywiera swe piętno na najnowszej fotografii polskiej.

Ale nie zamierzam pisać laurki dla warsztatów organizowanych przez Tadeusza, w których także uczestniczę. Chciałbym zaznaczyć, że na tej stronie www najciekawsze są dla mnie jego cykle fotograficzne rozwijane od końca lat 80., gdyż one tak naprawdę zaświadczają, kim jest prezentowany fotograf. Posiada on własne przekonania, czym jest i powinna być fotografia. (Może czasami za dużo pokazuje swych prac na Facebooku, ale to inna sprawa). Istotne jest to, że jako jeden z pierwszych w Polsce wyciągnął określone wnioski z koncepcji "archeologii fotografii" Jerzego Lewczyńskiego w cyklu Fotografia anektowana (1990-1991). I jest to ważne nie tylko w zakresie ponowoczesności

Fotografia anektowana (1990-1991).



Bardzo ważne są jego konsekwentne prace w zakresie fotografii erotycznej, i rzadziej seksualnej (soft porno). Zaczął już w latach 80. W cyklu Foto-grafii pokazał, że jako fotograf jest bardzo sprawnym malarzem(!), który jak np. Picasso, potrafi rysować, a w tym przypadku opisywać światłem. Do tej pory ten cykl nie ma równie ciekawego dokonania w fotografii polskiej. Chyba, że nie znam jakich prac, a jest to możliwe, w czasach kiedy działają dziesiątki tysięcy potencjalnych artystów.

 Foto-grafia (1989)




Potrafi być także ciekawym portrecistą, sięgającym do tradycji amerykańskiej i czeskiej (Tono Stano), tworzyć prace poszukujące w obrębie stałego z założenia, jakim jest potencja kobiecości, znaczenia nowych jakości formalnych, co widać w cyklu Moje demony mają smutne oczy (od 1993). 

Moje demony mają smutne oczy (od 1993)



A wszystko ma swój kres. Dlatego w twórczości Tadka musiał pojawić się temat martwej natury, gdyż jak przekonany był  np. Tadeusz Kantor nasze życie wisi na włosku. I należy być tego świadomym, ale jeszcze lepiej być przygotowanym na ostatnie tchnienie. tak, aby umieranie nie było trwogą.
Martwa natura (od 2011)



Ci, którzy nie znają fotografii Tadeusza wiele tracą. Jestem przekonany o ich ważności, czy czasami niezwykłości. Mało tego, byłem do nich przekonany już na początku lat 90., zresztą podobnie jak Urszula Czartoryska, która, podobnie jak, ja, uczyła go na Wyższym Studium Fotografii w Warszawie.

niedziela, 30 października 2016

Dyplomy w LSF (03.09.16, cz.III). Nie tylko Magdalena Jung

Inspirująca rozmowa z Magdaleną Jung 

Magdalena Jung, Einsicht
Ten skromny z pozoru dyplom pokazany nietypowo w formie krzyża, z większą poprzez to ilością potencjalnych zależności i odniesień, ukazał, że za siedmioma fotografiami, w konceptualny i filozoficzny sposób (np. C.G. Jung, Witkacy, J. Lacan), skrywa się olbrzymi potencjał ideowy, który mógłby mieć formułę rozprawy teoretycznej. Byłem pod wrażeniem potencjału, jaki niosą ze sobą fotografie w niebieskim kolorze, odnosząc się do życia osobistego, fascynacji artystycznych i miejsca sztuki, także w znaczeniu antysztuki, która także stała się innym rodzajem sztuki. Albo przynajmniej do tego pretenduje. Powiedziałem, że szczególnie ta praca powinna znaleźć swe miejsce albo na wystawie w renomowanej galerii albo skończyć się obroną doktoratu. Tylko czy pragnie tego autorka? Zobaczymy. Okazuje się, że na rocznym kursie fotografii mogą powstać prace nie tylko dorównujące pracom po ASP, ale także doktoratu, które w dzisiejszych symulacyjnych czasach, także uległy deprecjacji, o czym jeszcze za moment.







Bartłomiej Wójtowicz, Reisefiber
Tytuł niepotrzebnie trochę banalizuje stronę formalną. Ale dziś czytałem fragment pracy doktorskiej z zakresu sztuk pięknych pt. Trzy Przecinki. Podwójne życie znaków (2014), gdzie były same banały. Wójtowicz za pomocą wielokrotnej ekspozycji stworzył bardzo sugestywne i silne w wyrazie prace, które jak w kinie niemieckiego ekspresjonizmu dochodzi do tajemniczych zdarzeń. W tych pracach brakuje stopniowania nastroju, a szkoda. I można pokusić się o zarysowanie jakieś narracji, np. o jakimś somnambuliku? Oczywiście można to jeszcze uczynić.







Beata Niemczyk, Przez
Praca wydała mi się nie skończona. Pokazywała nietypowe autoportrety o dużym potencjalne wizualno-psychologicznym, ale szybko popadające w manierę i powtórzenia. Być może trzeba było sięgnąć po sprawdzoną metodę Cindy Sherman, Natalii LL czy Dity Pepe? Wtedy można "pójść" w określonym kierunku.





Kornelia Staszek, Poza słowami
Mogę tylko powtórzyć, to co napisałem powyżej, o pracach Beaty Niemczyk. K. Staszek osiągnęła wyraz piktorialny i trochę romantyczny. Ale przez wszystkim, według mnie, anachroniczny i nieszczery, gdyż przywodzący na myśl magazyny reklamowe, jak "Glamour" i pokazywaną tam fotografię, która ma zdobić i reklamować, a nie przedstawiać problemów czy istoty kobiecości.  







Odbyła się także obrana prac Andrzeja Mikulskiego, który pokazał, nie panując do końca nad tematem, ludzi bezdomnych w Lublinie. Temat dziś modny, ale zawsze trudny do realizacji. Przede wszystkim zabrakło mu określonej wizji i konkretnego obrazowania stylistycznego.

wtorek, 18 października 2016

Dyplomy w LSF (03.09.2016, część II). Nowe/stare pojęcie kobiecości

Tym razem w ramach dyplomów na LSF,  pokazuję dwie strony widzenia kobiecego ciała. Problem ten rozwijany jest bez końca. W dużej mierze stało się to za sprawą refleksji feministycznej, która odkrywa "inne spojrzenie" oraz książki Kanadyjczyka Wiliama A. Ewinga Ciało (The Body), wydanej w Polsce w 1998 roku.
Obrona Dominiki Jarosz

Dominika Jarosz, Pomiędzy
Autorka w zaskakujący sposób pokazała fragmenty ciała, jakby chciał o nim mówić w intymny i skryty sposób. Ciekawe jest kadrowanie. Szczególnie podoba mi się pierwsze ujecie, z zasłaniającą usta ręką. Nasze spojrzenie koncertuje się nie tylko na ręce i szyi, ale wydrapanym elemencie, przypominającym opaskę, obrożę(?), który daje dodatkowych, ponieważ jest niejednoznaczny. Drapanie powierzchni wydruku czy negatywu nie jest jednak łatwą sprawą. I w tym zakresie zazwyczaj nie są to przekonujące interwencje. Niekiedy potrzeba dramatyzmu, innym razem trzeba wyrazić ból, innym nostaligię. I tego tu nie dostrzegam. Widzę jedynie ornament, który nie dopowiada, nawet nie zdobi, czasem przeszkadza. A wystarczy zobaczy, jak czyniła to z bardzo dobrym rezultatem w latach 80. i 90. Natalia LL.









Emilia Pluta, Skrawki
Czy fotografując i jednocześnie odmaterializując np. ludzki ząb, krew, skrawek włosów można mówić o człowieku i jego emocjach? Taką niełatwą próbę w ciekawy sposób przeprowadziła, sięgając do prac Marty Zgierskiej, która wykłada w LSF, Emilia Pluta. Poszczególne prace są ciekawe, dobrze skadrowane, pokazują "skrawki" czy "resztki" ludzkiej fizyczności. Ale brakuje tu podsumowania, np. w formie portretu czy zmultiplikowanego portretu, gdyż mamy do czynienia ze "skrawkami" różnych osób. Można też zrobić też dyptyki konfrontując obiegowy wyraz twarzy czy postaci z jego "skrawkiem". 




Kazimierz Chmiel, Przejście
Poszczególne prace mogą się podobać. Dla mnie są zbyt zbyt romantyczne, ckliwe, czy ładne, daleko odbiegające od tego czego oczekuję w fotografii. Cenię w niej głownie rys krytyczny, a tu widzę tzw. męskie spojrzenie, mocno obarczone tradycją malarstwa quasi barokowego. A przecież "przejście", może kojarzyć się także z traumą? Największym chyba mankamentem jest tu powtarzalność motywów i taka sama kolorystyka. Prezentacja należałoby też chyba zacząć od zdjęcia nr 2 i zastanowić się nad zakończeniem, którego też mi brakuje.