Szukaj na tym blogu

niedziela, 27 listopada 2016

Rafał Biernicki na 2nd Shenzen International Photography Week (27.10-06.11.16, Shenzen, Chiny)

[Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama

Na drugim festiwalu w Shenzen pokazano kilka wystaw z Europy, m.in. piętnascie prac Rafała Biernickiego na  pokazie Ancient Light, zwolennika wielkiego formatu oraz polsko-francuskiej fotografki Gabrieli Morawetz, której wystawa  Vaishinng Deconstructions może budzić zastrzeżenia, co do użytych środków intermedialnych środków, jak też wyrazu ideowego. Ale to dobrze, gdy powstają pytania, na które byc moze odpowiedzią będzie dalsza twórczość. Należy przypomnieć, że artystka należy do najciekawszych polskich twórców mieszkających we Francji.

Festiwal, w zasadzie tydzień fotografii wygląda eklektycznie, i chyba brakuje w nim głębszego namysłu, np. o powrocie technik alternatywnych czy wielkiego formatu. Pokazano m.in. jak zwykle ciekawe zdjęcia Czecha Ivana Pinkavy czy bardziej w stylu lat 60. prace Vojtěcha V. Slámy, reprezentowanego m.in. przez galerię See+ z Pekinu.

Przedstawiono także wystawy, które były w Polsce, np. na Festiwalu w Krakowie, jak Elegance and Pose. F. C. Gundlach's Fashion Photography. Przedstawiono także duże wystawy historyczne, min.: niemiecką i rosyjską Russian Photograhic Historic Collection, czyli 130 zdjęć z amerykańskiej kolekcji Stephena White'a. W przypadku fotografii niemieckiej wątpliwości budzi wybór w części East German Vievs i jeszcze większe w Contemporary Positions. 

[Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama

   [Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama
                                                      
[Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama

Prace Rafała Biernickiego wyrażają pragnienie powrotu do wielkoformatowej fotografii z XIX wieku, m.in. w technice mokrego kolodionu.  Ale nie jest to takie proste, gdyż żyjemy w XXI wieku z innymi problemami i powroty do XIX=tego wieku są trudne i problematyczne. Oczywiście podobnie, jak Bogdan Konopka, Marcin Sudziński, Lucjan Demidowski czy Marek Szyryk cenię prace autora, pisałem już o nich na tym blogu, ale z dwóch koncepcji pejzażu i portretu bardziej przemiana do mnie ten drugi, gdyż koncepcyjnie i fotograficznie bardziej zakorzeniony jest w teraźniejszości, m.in. poprzez kadrowanie. Ale we wszystkich tych romantyczno-symbolicznych realizacjach skrywa się niepokój, cierpienie. Prace wyrażają określony etos samej fotografii, jak też przeżycia twórcy. Biernicki w Chinach pokazał 10 panoram z Portugalii i 5 porterów, z serii, która liczy 6 prac. Autor należy do najciekawszych polskich przedstawicieli działających w wielkim formacie, w klasycznej fotografii z zakresu tzw. technik alternatywnych. Interesuje go także średnio- i wielkoformatowy slajd, jako bezpośrednia technika utrwalania obrazu, wywołana własnoręcznie w procesie E 6.

Poniżej seria Twoja pojedynczość  IV, 2012, 65 cm x 65 cm, ambrotypia 





niedziela, 20 listopada 2016

Polskie polaroidy poszukiwane przez dra Witolda Kanickiego

(Z reguły nie zamieszczam ogłoszeń, ale sprawa jest wyjątkowa i ma posłużyć opracowaniu naukowemu. Więc zamieszczam fragment maila z 20.11.2016. W tej sprawie proszę pisać bezpośrednio do W. Kanickiego - ważnego polskiego historyka fotografii z UA w Poznaniu).

"W związku z projektem badawczym dotyczącym dziejów fotografii natychmiastowej w Polsce poszukuję osób, które posiadały w okresie PRLu (do 1989 r.) aparat Polaroid (lub pokrewne, np. Kodamatic) i wykonywały nim zdjęcia amatorskie. Ze względów ekonomicznych i politycznych używanie takich aparatów należało do rzadkości, stąd też dotarcie do polskich użytkowników Polaroida sprawia sporo kłopotu. Zainteresowanych pomocą w prowadzonych badaniach uprzejmie proszę o kontakt mailowy (witold.kanicki@gmail.com). Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że wszelkie przesłane materiały NIE BĘDĄ W ŻADEN SPOSÓB UPUBLICZNIANE, WYDAWANE, PRZEKAZYWANE DALEJ bez zgody autora/posiadacza zdjęć. Liczę na pomoc i zainteresowanie tematem."

sobota, 19 listopada 2016

Bogdan Konopka. Nasz sukces na Paris Photo (listopad 2016)

Prace Bogdana Konopki na Paris Photo (z prawej). Z lewej  Man Ray Autoportret (Martwa natura)


W mailu z 13.11.16 Bogdan napisał do mnie:  "Dziś mogę ci dodać tyle, ze sprzedały się trzy z wystawionych zdjęć a komplementów odnośnie światła to mam kilka walizek. Wysyłam ci skany z tych trzech. W ogóle to w tym roku sprzedaż generalnie szla niemrawo, jakby sytuacja ekonomiczna i polityczna zaciążyła nad targami. Moje sprzedały się dopiero dzisiaj na 2 godziny przed zamknięciem, kiedy jak dotąd zawsze prace sprzedawałem pierwszego dnia, kiedy jest wernisaż dla VIP-ów. To są zdjęcia paryskich butików i galerii wykonane otworkiem 4 x5 cala, ale prawie nikt nie zauważał dopóki nie powiedziałem, co jak i dlaczego. To są bardzo piękne, ale i trudne fotografie… " Można tylko dodać, że zdjęcia wykonane na starych papierach firmy FOMA. piszę o tym facie, bo ma on swe znaczenie.



Bogdan KonopkaPinhole Boutiques



Ktoś powie, że już Walker Evans tworzył w takiej konwencji, ale nie do końca jest to słuszne. Bogdan podąża od lat własną drogę. Oddziałuje na fotografię polską, jest ceniony w Paryżu. Na pierwszy rzut oka nie widać, że są to pinhole, Fotografie, odwrotnie niż w koncepcji malarskiej Romana Opałki, zmierzają ku czerni. Jest jeszcze jedna fotografia z tej serii na stronie Paris Photo z chłopcem. Ona też, a może szczególnie, ma swój wielki urok.



P.s. zamieszczam także fragment maila od Fundacji Archeologia Fotografii. "Katalog wydany przez Fundację Archeologia Fotografii został nagrodzony w konkursie Paris Photo Aperture Foundation PhotoBook Award 2016 w kategorii najlepszy katalog do wystawy fotograficznej.

Książka pod redakcją Karoliny Puchały-Rojek i Karoliny Ziębińskiej-Lewandowskiej, została wydana jako katalog do wystawy, która odbyła się zimą 2016 w warszawskiej zachęcie. Wydawcą katalogu jest Fundacja Archeologia Fotografii. Projekt graficzny przygotowały Anna i Magdalena Piwowar.

Paris Photo Aperture Foundation PhotoBook Award to najważniejsza nagroda dla książek fotograficznych. Przyznawana jest w 3 kategoriach: najlepsza książka fotograficzna, pierwsza książka fotograficzna oraz katalog do wystawy. W jury tegorocznej nagrody zasiadali m.in.: Christoph Wiesner (Artistic Director, Paris Photo), Lesley A. Martin (Creative Director of the Aperture Foundation book program and The PhotoBook Review), Ann-Christin Bertrand (Curator, C/O Berlin). Katalog „Wojciech Zamecznik. Foto-graficznie” został doceniony za elegancką formę, która prezentuje zebrany materiał w sposób prosty i dostępny".

więcej informacji:


czwartek, 10 listopada 2016

Kilka słów o stronie www Tadeusza P. Prociaka

Jeśli dobrze pamiętam, ale nie jest najistotniejsze, w wakacje pojawiała się strona dotycząca działalności artystycznej i komercyjnej Tadeusza P. Prociaka pro-fot.com. Warto się z nią zapoznać, ponieważ artysta prowadzi warsztaty fotograficzne, na których można nie tylko poznać technikę fotograficzną, elementy z zakresu estetyki, historii i teorii fotografii. Dziś łatwo uczyć techniki fotograficznej, w tym np. mokrego kolodionu, ale trudno otworzyć oczy w jaki sposób fotografować, aby fotografia była medium współczesnym, a nie tylko historycznym. Na warsztatach fotograficznych, które organizuje Tadeusz, świetnie potrafi to czynić Tomasz Mielech - moim zdaniem najciekawszy obecnie, a faktycznie od przynajmniej kilku lat, kontynuator tradycji Szkoły Jeleniogórskiej, która dalej, niejako wbrew historii i fotografii cyfrowej wywiera swe piętno na najnowszej fotografii polskiej.

Ale nie zamierzam pisać laurki dla warsztatów organizowanych przez Tadeusza, w których także uczestniczę. Chciałbym zaznaczyć, że na tej stronie www najciekawsze są dla mnie jego cykle fotograficzne rozwijane od końca lat 80., gdyż one tak naprawdę zaświadczają, kim jest prezentowany fotograf. Posiada on własne przekonania, czym jest i powinna być fotografia. (Może czasami za dużo pokazuje swych prac na Facebooku, ale to inna sprawa). Istotne jest to, że jako jeden z pierwszych w Polsce wyciągnął określone wnioski z koncepcji "archeologii fotografii" Jerzego Lewczyńskiego w cyklu Fotografia anektowana (1990-1991). I jest to ważne nie tylko w zakresie ponowoczesności

Fotografia anektowana (1990-1991).



Bardzo ważne są jego konsekwentne prace w zakresie fotografii erotycznej, i rzadziej seksualnej (soft porno). Zaczął już w latach 80. W cyklu Foto-grafii pokazał, że jako fotograf jest bardzo sprawnym malarzem(!), który jak np. Picasso, potrafi rysować, a w tym przypadku opisywać światłem. Do tej pory ten cykl nie ma równie ciekawego dokonania w fotografii polskiej. Chyba, że nie znam jakich prac, a jest to możliwe, w czasach kiedy działają dziesiątki tysięcy potencjalnych artystów.

 Foto-grafia (1989)




Potrafi być także ciekawym portrecistą, sięgającym do tradycji amerykańskiej i czeskiej (Tono Stano), tworzyć prace poszukujące w obrębie stałego z założenia, jakim jest potencja kobiecości, znaczenia nowych jakości formalnych, co widać w cyklu Moje demony mają smutne oczy (od 1993). 

Moje demony mają smutne oczy (od 1993)



A wszystko ma swój kres. Dlatego w twórczości Tadka musiał pojawić się temat martwej natury, gdyż jak przekonany był  np. Tadeusz Kantor nasze życie wisi na włosku. I należy być tego świadomym, ale jeszcze lepiej być przygotowanym na ostatnie tchnienie. tak, aby umieranie nie było trwogą.
Martwa natura (od 2011)



Ci, którzy nie znają fotografii Tadeusza wiele tracą. Jestem przekonany o ich ważności, czy czasami niezwykłości. Mało tego, byłem do nich przekonany już na początku lat 90., zresztą podobnie jak Urszula Czartoryska, która, podobnie jak, ja, uczyła go na Wyższym Studium Fotografii w Warszawie.

niedziela, 30 października 2016

Dyplomy w LSF (03.09.16, cz.III). Nie tylko Magdalena Jung

Inspirująca rozmowa z Magdaleną Jung 

Magdalena Jung, Einsicht
Ten skromny z pozoru dyplom pokazany nietypowo w formie krzyża, z większą poprzez to ilością potencjalnych zależności i odniesień, ukazał, że za siedmioma fotografiami, w konceptualny i filozoficzny sposób (np. C.G. Jung, Witkacy, J. Lacan), skrywa się olbrzymi potencjał ideowy, który mógłby mieć formułę rozprawy teoretycznej. Byłem pod wrażeniem potencjału, jaki niosą ze sobą fotografie w niebieskim kolorze, odnosząc się do życia osobistego, fascynacji artystycznych i miejsca sztuki, także w znaczeniu antysztuki, która także stała się innym rodzajem sztuki. Albo przynajmniej do tego pretenduje. Powiedziałem, że szczególnie ta praca powinna znaleźć swe miejsce albo na wystawie w renomowanej galerii albo skończyć się obroną doktoratu. Tylko czy pragnie tego autorka? Zobaczymy. Okazuje się, że na rocznym kursie fotografii mogą powstać prace nie tylko dorównujące pracom po ASP, ale także doktoratu, które w dzisiejszych symulacyjnych czasach, także uległy deprecjacji, o czym jeszcze za moment.







Bartłomiej Wójtowicz, Reisefiber
Tytuł niepotrzebnie trochę banalizuje stronę formalną. Ale dziś czytałem fragment pracy doktorskiej z zakresu sztuk pięknych pt. Trzy Przecinki. Podwójne życie znaków (2014), gdzie były same banały. Wójtowicz za pomocą wielokrotnej ekspozycji stworzył bardzo sugestywne i silne w wyrazie prace, które jak w kinie niemieckiego ekspresjonizmu dochodzi do tajemniczych zdarzeń. W tych pracach brakuje stopniowania nastroju, a szkoda. I można pokusić się o zarysowanie jakieś narracji, np. o jakimś somnambuliku? Oczywiście można to jeszcze uczynić.







Beata Niemczyk, Przez
Praca wydała mi się nie skończona. Pokazywała nietypowe autoportrety o dużym potencjalne wizualno-psychologicznym, ale szybko popadające w manierę i powtórzenia. Być może trzeba było sięgnąć po sprawdzoną metodę Cindy Sherman, Natalii LL czy Dity Pepe? Wtedy można "pójść" w określonym kierunku.





Kornelia Staszek, Poza słowami
Mogę tylko powtórzyć, to co napisałem powyżej, o pracach Beaty Niemczyk. K. Staszek osiągnęła wyraz piktorialny i trochę romantyczny. Ale przez wszystkim, według mnie, anachroniczny i nieszczery, gdyż przywodzący na myśl magazyny reklamowe, jak "Glamour" i pokazywaną tam fotografię, która ma zdobić i reklamować, a nie przedstawiać problemów czy istoty kobiecości.  







Odbyła się także obrana prac Andrzeja Mikulskiego, który pokazał, nie panując do końca nad tematem, ludzi bezdomnych w Lublinie. Temat dziś modny, ale zawsze trudny do realizacji. Przede wszystkim zabrakło mu określonej wizji i konkretnego obrazowania stylistycznego.

wtorek, 18 października 2016

Dyplomy w LSF (03.09.2016, część II). Nowe/stare pojęcie kobiecości

Tym razem w ramach dyplomów na LSF,  pokazuję dwie strony widzenia kobiecego ciała. Problem ten rozwijany jest bez końca. W dużej mierze stało się to za sprawą refleksji feministycznej, która odkrywa "inne spojrzenie" oraz książki Kanadyjczyka Wiliama A. Ewinga Ciało (The Body), wydanej w Polsce w 1998 roku.
Obrona Dominiki Jarosz

Dominika Jarosz, Pomiędzy
Autorka w zaskakujący sposób pokazała fragmenty ciała, jakby chciał o nim mówić w intymny i skryty sposób. Ciekawe jest kadrowanie. Szczególnie podoba mi się pierwsze ujecie, z zasłaniającą usta ręką. Nasze spojrzenie koncertuje się nie tylko na ręce i szyi, ale wydrapanym elemencie, przypominającym opaskę, obrożę(?), który daje dodatkowych, ponieważ jest niejednoznaczny. Drapanie powierzchni wydruku czy negatywu nie jest jednak łatwą sprawą. I w tym zakresie zazwyczaj nie są to przekonujące interwencje. Niekiedy potrzeba dramatyzmu, innym razem trzeba wyrazić ból, innym nostaligię. I tego tu nie dostrzegam. Widzę jedynie ornament, który nie dopowiada, nawet nie zdobi, czasem przeszkadza. A wystarczy zobaczy, jak czyniła to z bardzo dobrym rezultatem w latach 80. i 90. Natalia LL.









Emilia Pluta, Skrawki
Czy fotografując i jednocześnie odmaterializując np. ludzki ząb, krew, skrawek włosów można mówić o człowieku i jego emocjach? Taką niełatwą próbę w ciekawy sposób przeprowadziła, sięgając do prac Marty Zgierskiej, która wykłada w LSF, Emilia Pluta. Poszczególne prace są ciekawe, dobrze skadrowane, pokazują "skrawki" czy "resztki" ludzkiej fizyczności. Ale brakuje tu podsumowania, np. w formie portretu czy zmultiplikowanego portretu, gdyż mamy do czynienia ze "skrawkami" różnych osób. Można też zrobić też dyptyki konfrontując obiegowy wyraz twarzy czy postaci z jego "skrawkiem". 




Kazimierz Chmiel, Przejście
Poszczególne prace mogą się podobać. Dla mnie są zbyt zbyt romantyczne, ckliwe, czy ładne, daleko odbiegające od tego czego oczekuję w fotografii. Cenię w niej głownie rys krytyczny, a tu widzę tzw. męskie spojrzenie, mocno obarczone tradycją malarstwa quasi barokowego. A przecież "przejście", może kojarzyć się także z traumą? Największym chyba mankamentem jest tu powtarzalność motywów i taka sama kolorystyka. Prezentacja należałoby też chyba zacząć od zdjęcia nr 2 i zastanowić się nad zakończeniem, którego też mi brakuje.