Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 27 marca 2017

Z cyklu archiwalia: Estetyka jako polityka, czyli o demokratycznych regułach gry w sztukę, w: 20 Wschodni Salon Sztuki - Lublin 2015. Sztuka wobec aktualności, Lublin 2015

Prezentuję tekst oddany do druku w lipcu 2015 roku, a wydrukowany w listopadzie, konkretnie 13.11.2015 roku. Mamy więc do czynienia z materiałem historycznym, w którym starałem się analizować wystawę w Muzeum Sztuki w Łodzi, konkurs kuratorski na Pawilon Polski w Wenecji oraz atmosferę upolitycznienia znanych instytucji, w tym muzealnych w Łodzi, gdzie odbywały się wiece polityczne.  Miasta, w którym co roku króluje festiwal światła i powstaje "mural na muralu", oczywiście za gigantyczne pieniądze.W tekście upominam się o niektórych artystów, np. Edwarda Łazikowskiego, Magdalenę Samborską czy Marka Rogulskiego. 

Krytyka znika, sztuki wizualne są marginalizowane w obecnej polityce rządu. Poparcie ma przede wszystkim środowisko filmowo-teatralne. Żadne pismo artystyczne w roku 2017 nie nie otrzymało dofinansowania z dotacji MKiDN. Od kilku lat nie ukazuje się żaden periodyk poświęcony fotografii artystycznej. I jest to nowa sytuacja, nieznana między 1947 a 2012.   

Tekst jest dalej aktualny ponieważ nie ma wypracowanych demokratycznych reguł wokół ważnych instytucji muzealnych, galeryjnych, tak aby mogły normalnie funkcjonować bez nacisków czy wpływów politycznych z prawa i lewa?. Nie ma więc zbyt wielu konkursów na stanowiska dyrektorskie, a jeśli są, to efekt ich jest kompromitujący. Wymienię niedawny konkurs na dyrektora Galerii Miejskiej Arsenał, w którym skompromitował się prezydent Poznania i jednocześnie powołany, nowy dyrektor. Inną konkursową zmorą jest ich "ustawienie" pod konkretnego (partyjnego/politycznego) kandydata. Przypomnę także pozbycie się z Wrocławia  w 2016 roku  Doroty Monkiewicz, która stworzyła ważne w Polsce muzeum, jakim jest niewątpliwie Muzeum Współczesne Wrocław. W tym samym mieście rozegrał się inny dramat Zbigniewa Rybczyńskiego, zakończony procesami sądowymi i emigracją do USA. Wybitnego artystę dosłownie zniszczono i niewiele osób stanęło w jego obronie, w przeciwieństwie do sytuacji Monkiewicz, którą broniło prawie całe środowisko.

P.s. Dziś, 30.03.17, zobaczyłem listę pozytywnie rozpatrzonych odwołań z MKiDN (czasopisma). 80 tysięcy otrzymał "Arteon", 30 tysięcy "Szum", a poza tym prawie wszyscy, w tym jazz, komiks (!) i "Fronda", czyli nie można zarzucić, że odbyło się "Bez wierszówki", bo ona także otrzymała grant.

Tekst K. Jureckiego  (2015)




To, że wszystkie wystawy w MS w Łodzi są na wysokim dowiedziałem się z audycji TOK FM. Tym razem w programie na temat Superorganizmu Anda Rottenberg powiedziała, że wystawa odkrywa nowych artystów. Wymieniła m.in. Ansela Adamsa. Artysty obecnego w każdej światowej historii fotografii, w każdym ważniejszym muzeum amerykańskim, a nieznanemu polskiej krytyczce sztuki. Ważne jest też, że nigdy nie był artystą awangardowym, a przez pewien czas tylko nowoczesnym. Na tym właśnie polegał poważny błąd merytoryczny dużej wystawy w MS w Łodzi. Bardzo wiele z pokazanych prac nic nie miało wspólnego z terminem awangarda, co najwyżej modernizm. Rottenberg nie stać było na najmniejszą krytykę, co jest zrozumiałe. Słowo krytyczne, choć zawoalowane, wyraziła Sasa Lubińska w artykule Awangarda i doświadczanie przyrody w internetowym "e.CzasieKultury.pl", która napisała: "Po rozpoznaniu się całością wciąż jawi mi się  [wystawa - K.J.] jako  elegancko przygotowana potrawa jednogarnkowa. Nawał nazwisk, idei, czarno-białych fotografii, archipelag niewielkich gablotek z rzeźbami i wzorzyste projekcje na ścianach, aż robi się duszno". Potwierdzam było duszko, także od natłoku reprodukcji. Trzeba było pokazać mniej, wtedy układ ekspozycji byłby bardziej czytelny.

piątek, 17 marca 2017

Magdalena Samborska. Rytuały tożsamości. (galeria Tłustym Drukiem, Łódź, ul. Więckowskiego 18)

Dokumentacja z wystawy. Autor: Magdalena Samborska 

Galeria Tłustym Drukiem jest pełna fotografii i kilku (prawie) magicznych rekwizytów. Wystawa jest, według mojej oceny, na bardzo wysokim poziomie, dodatkowo jest bardzo dobrze zaaranżowana. Pięknie wpisuje się w 100-lecie awangardy, choć nieoficjalnie, bez przemów, toastów i briefingów w Teatrze Nowym. Na tym polega prawdziwie awangardowa twórczość, nota bene ekspozycja odbywa się na ul. Więckowskiego, a nieopodal jest numer 36. Ale tam obecnie w marcu 2017 roku czas zatrzymał się na celebrowaniu konceptualizmu z początku lat 70. XX wieku, zresztą z którego niewiele wynika i niewiele znaczy on obecnie, gdyż jest mało twórczy i nie ma w nim potencjału. Prace są martwe. Natomiast w fotografiach M. Samborskiej odnajdują pierwotną siłę i dziwną moc zawartą w konstruowanych przedmiotach, ale o tym jeszcze napiszę.

M. Samborska, Rytuały tożsamości, 2012,  fot. Piotr Kosiński

sobota, 11 marca 2017

Wojciech Zamecznik. Foto-graficznie (recenzja katalogu wydanego przez FAF z 2015 roku)

Szczegółowe informacje o dobrze opracowanym katalogu, wydanym w 2015 w Warszawie w wersji polsko-angielskiej,  do głośnej ekspozycji  z przełomu 2015/206 można znaleźć na stronie Fundacji Archeologii Fotografii. Kuratorkami tej głośnej ekspozycji były: Karolina Puchała-Rojek i Karolina Ziębińska-Lewandowska.

Okładka katalogu (źródło: Fundacja Archeologii Fotografii, Warszawa)


1. Projekt graficzny, układ, zwartość
Za projekt graficzny odpowiadały Anna i Magdalena Piwowar. Nie wiem czy słuszna była decyzja układu polsko-angielsko, gdyż podwójny tekst (strona po polsku i po prawej po angielsku) zwiększa znacznie objętość wydawnictwa. A chyba wystawa i publikacja przeznaczona jest głównie dla odbiorcy polskiego?  Być może można było zrobić oddzielnie wersję angielską lub na końcu katalogu zamieścić wszystkie teksty w języku angielskim, z zastosowaniem mniejszej czcionki i nawet interlinii. W samym układzie stron pozostawiono zbyt dużo światła, ale nawiązywano w ten sposób do katalogów z lat 60, podobnie jak w przypadku niewielkich zakładek, niepotrzebnie jednak uzupełnionymi małymi reprodukcjami. Nie podoba mi się umieszczanie małych zdjęć w tekstach, które stłoczone są w jednej linii. Pojawiają się także wątpliwości w stosunku do okładki, która co prawda  wykorzystuje przezroczystą folią, która ładnie "łączy" się i współgra z właściwą okładką, ale chyba można było pokazać bardziej reprezentacyjną dla Zamecznika pracę czy jej fragment. Dobrze, że w drugiej części publikacji można było zamieścić bardzo dużo reprodukcji. Z nich zarysują ewentualne, kolejne przyszłe analizy czy nawet wystawy Zamecznika. Narzucają się porównania  do twórczości, takich wybitnych twórców jak: Zdzisław Beksiński, Marek Piasecki, Henri Cartier-Bresson i Zbigniew Dłubak (Krajobrazy). W zamieszczonych w dużym katalogu tekstach można było przeprowadzić w tym kierunku analizy czy porównania.

2. Teksty
O katalogu, jako wydawnictwie naukowym i popularyzatorskim w dużej mierze, poza samymi pracami, decydują napisane teksty. Jakie ujawniają pola badawcze i przekazują nowe interpretacje? Poza wstępem, pierwszy z tekstów Karoliny Ziębińskiej-Lewandowskiej Siła widzenia jest trafnym wprowadzeniem do problematyki całości zagadnienia. Autorka przedstawia m.in.  pracę projektową  i współpracę z Oskarem Hansenem oraz potencjalne związki z Teorią widzenia Władysława Strzemińskiego lub pracami Rudolfa Arnheima czy Laszlo Moholy-Nagy'a, co jest bardzo ważne dla zrozumienia kształtowania się postawy estetyczno-artystycznej Zamecznika. Na str. 27 zreprodukowano planszę ze zdjęciami z albumu artysty z ok. 1950, które można łączyć zarówno z twórczością Dżigi Wiertowa, ale i Maxa Burchartza. (Zob. K. Jurecki, Oko (Max Burchartz, 1927 (1980), w: 111 dzieł z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi, Łódź 2004). Julie Jones w artykule Oko na człowieka, oko na człowieku, czyli "organiczność" humanistycznej fotografii: Wojciech Zamecznik in context analizowała kontekst "fotografii subiektywnej", ale w zbyt ogólny sposób. Istnieją dobre opracowania tego problemu przeprowadzone przez Folkwang Museum, gdzie odbyła się słynna wystawa "Subjective Fotografie". Bilder 50-er Jahre (1984/1985) i istnieją liczne omówienia na ten temat po polsku (por. K. Jurecki, Czy istniała polska fotografia subiektywna? W: Tenże, Oblicza fotografii, Września 2009). Podobnie nawiązania do Bauhausu uczynione na zbyt ogólnym stopniu, ale kierunek analizy jest jak najbardziej prawidłowy. Bardzo ważny tekst dla zrozumienia głównej domeny artysty Marcina Lachowskiego pt. Realizm i metafora w projektach graficznych Wojciecha Zamecznika dobrze analizuje tło pracy artystycznej, ale nie sam styl i charakter twórczości. Powstają pytania o zależność i wpływ czy paralele wobec twórczości Henryka Tomaszewskiego, Jana Lenicy, czy innych twórców, jak korzystającego z fotografii Wojciecha Fangora, Waleriana Borowczyka i innych. Powstaje też pytanie, które plakaty Zamecznika i dlaczego są najbardziej istotne dzisiaj? Jaka jest w nich tradycja malarstwa abstrakcyjnego, a jaka realizmu socjalistycznego? Co przeważa? Itd. Ciekawy jest tekst K. Puchały-Rojek "Rodzinne kadry". Prywatne i podróżnicze fotografie Wojciecha Zamecznika. Można było w nim zaakcentować najbardziej udane prace, gdyż po ujawnieniu archiwum podział na to co prywatne i artystyczne uległ przynajmniej częściowemu unieważnieniu. Np. bardzo ciekawy i nowoczesny jest akt z Haliną Zamecznik (ok. 1955, s. 101). Ciekawa jest, i jakże ważna w kontekście wydawnictwa, jest rozmowa z synem - Juliuszem. Na końcu katalogu znajduje się bardzo dobrze opracowane przez Agnieszkę Szewczyk  kalendarium życia i twórczości, które pozwala na dalsze analizy, w tym do twórczości z zakresu kina animowanego (Jan Lenica), oraz zrozumienia jej bardzo ważnego kontekstu fotograficznego z zakresu artystycznego, w którym Zamecznik z amatora stawał się profesjonalnym i interesującym nas dziś artystą.

Sądzę, że w temacie zarówno fotografii, jak też plakatu, tworzonego przez artystę wiele jest jeszcze spraw niewyjaśnionych i niezinterpretowanych. Znaczenie jego pracy na pograniczu fotografii i grafiki projektowej, dzięki temu katalogowi i wystawie, znacznie wzrosło. Warto na koniec przypomnieć, że ceniła ją w latach 60. Urszula Czartoryska, która pisała o artyście, m.in. w Przygodach plastycznych fotografii (1965).

czwartek, 2 marca 2017

"Przestrzenie" w Lesznie (MBWA Leszno, 2017, finisaż 09.02.2017)

Wojciech Beszterda, obiekt ze szkła z serii Spadek, 2014

Wstęp, czyli polski asfalt
09.02.17  godziny ranne, droga S8 Łódź-Wrocław daje możliwość szybkiego pokonania monotonnej, ale bezpiecznej trasy. Przed Wrocławiem trzeba skręcić w prawo na Poznań i na początku jest dość wąska i kręta droga, aż Trzebnicy. Była zima, ale im bliżej Leszna tym mniej widziałem białego puchu. Ale był mróz, a w piątek wcześnie rano, rozpoczął się targ na ul. Nowy Rynek. Leszno jest urokliwym miastem z okazałym ratuszem, w którym na piętrze znajduje się obszerna MBWA, sprawnie zarządzana przez Marcina Kochowicza.

Wykład i ekspozycja Przestrzenie
Przyjechałem na wykład o sytuacji fotografii w XXI wieku, ale także, aby obejrzeć dużą wystawę kuratorowaną przez Sławka Skrobałę pt. Przestrzenie. Na moim wykładzie było dużo osób, co mnie zdziwiło i ucieszyło, gdyż był to czwartek i lekki mróz dawał o sobie znać. Słuchacze/widzowie przyjechali także z Poznania i okolicznych miejscowości, gdyż chcieli usłyszeć, co ciekawego mam do zakomunikowania. Byli też moi wirtualni znajomi, jak np. B.J., która okazała się sympatyczną i kompetentną osobą w sprawach najnowszej fotografii. A najnowsza sytuacja w krajobrazie fotograficznym przypomina teraz dżunglę, której często jak nigdy dotąd papugi udają tygrysy, za sprawą swych symulacyjnych, niekoniecznie cyfrowych, fotografii. Nie będę streszczał swego wystąpienia, ale pokazałem za mało zdjęć, zamieniając się tym razem w teoretyka, który poszukiwał reguł w zmiennym polu gry. Ważniejsze tym razem są refleksje po wystawie.

Przede wszystkim Wojtek Beszterda
Tytuł Przestrzenie jest pojemny, ale także zbyt nośny, bo nieograniczony ideowo. Ile mamy przestrzeni? Kilka, a może kilkanaście, jeśli myślimy o przestrzeniach psychicznych... Ale zawsze liczą się fotografie, ich przesłanie ideowo-filozoficzne, także samo wyeksponowanie. W warunkach architektury ratusza, jego ścian, widny, schodów, było to niezwykle trudne, a właściwie niemożliwe, aby stworzyć logiczny ciąg zdarzeń.. 

Istotna jest dla mnie zawsze idea i jej realizacja, świadomość i konsekwencja w zakresie przyjętej "optyki" opowiadania czy konstruowania narracji. Powiedziałem te słowa po wykładzie i powtórzę raz jeszcze. Najciekawsze prace, dojrzale i trzymające się własnej idei i bardzo nośne w formie pokazał Wojciech Beszterda. Dotyczą one jego i rekonstruowanej historii rodzinnej. Oczywiście znam jego prace od wielu lat, ale te pokazane w Lesznie, pokazały różne "pola" i możliwości,  od rzeźby,  obiektu, do klasycznej fotografii. Prace są tak konsekwentne i bardzo ciekawie wykonane, że powinny być pokazane np. Muzeum Narodowym w Gdańsku czy w Szczecinie.

Z serii Przyglądam się, 2015 [Piękna i jakże "ulotna"praca wykorzystująca lustra. Odwołuje się także, w duchowy sposób, do przesłania Staszka Wosia]

Antynomie, 2014


obiekt ze szkła z serii Spadek, 2014


Wernisaż. Widzowie oglądają prace Wojciecha Beszterdy


Zupnie inny typ fotografii "podglądającej" pokazuje Maciej Pisiuk. Były wielokrotnie wystawiane, są znane i uznane. Ale czy to jest własna wypowiedź o meandrach życia i niedoskonałości rodzaju ludzkiego czy też tylko szkicownik scenarzysty, który aranżuje dla  scenki w przyszłym filmie?.... Nie potrafię na to odpowiedzieć, a być może także nie potrafi autor tych mocnych i sugestywnych portretów, o proweniencji stylistyki Diany Arbus i świadomości dokonań Nan Goldin i fascynacji Zdzisławem Beksińskim, a może także Krzysztofem Gierałtowskim?

Pod skórą. Fotografie z Brzeskiej, 2008-2012




Sławek Skrobała musi się określić. Czy pragnie być kontestatorem wobec polityki rządu, podążając drogą rewolucjonistów z Czapki Frygijskiej, czy też  tworzyć ponadczasowe w przesłaniu kolorystyczne dyptyki. Cos za coś? Osobiście polecam drugi wybór, czyli Aberacje, które przypomniały mi także o Asymetrii, wybitnym cyklu Dłubaka, którego dobrą wystawę (i Mariana Bogusza) oglądałem kilka dni temu w Fundacji im. Stefana Gierowskiego w Warszawie.

Aberracje 1, 2016

Aberracje 2,  2016

Aberracje 3,  2016

Prace Sławomira Skrobały

Zdjęcia Krzysztofa Ślachciaka pokazują, że posiada on duży potencjał czy nawet kapitał. Czy potrafi go zużytkować? Zobaczymy. Inne są prace w kolorze, bardziej oniryczne, niż czarno-białe, w których negatyw poddany został, jak to czynił Bronisław Schlabs, a potem grupa Zero 61, różnym przetworzeniom. Ale niektóre prace czarno-białe  są zbyt zgrafizowane czy uabstrakcyjnione. Tym samym traciły kontakt z założeniem, jaki było tytułowe Mimesis.

Mara, 2016

Mara, 2016 [bardzo ciekawa praca, sugerująca nierealność]

Z cyklu Mimesis. 2015

Mara, 2016 [najciekawsza praca z tej serii, nietypowy i niematerialny w formie akt]

Marcin Sztukiewicz pokazał interaktywna realizację z dzikiem pt. Obrazy przypadkowe (2-013). Nie podobała mi się. tzn. nie odnalazłem w niej nic interesującego pod względem wykorzystania fotografii, interaktywności czy zastosowanej muzyki. Może nie było odpowiedniego skupienia? Może się mylę?


P.s. Wydano także niewielki katalog ze wstępem kuratora: Sławka Skrobały. Właśnie takich różnorodnych wystaw nam potrzeba...

Wernisaż wystawy 12.01.2017



wtorek, 14 lutego 2017

Malarstwo Małgorzaty Wielek-Mandreli w 2016. Zasłużony sukces!

Po-ranny Pies, 170 x 160 cm, 2015, Galeria Wozownia, Toruń, 2016

I. Malarstwo w końcu docenione?  
Dla Małgorzaty Wielek-Mandreli  rok 2016 okazał się  pełen wystaw i sukcesów artystycznych. I jest to jak najbardziej słuszne, gdyż artystka należy do czołowych przedstawicielek malarstwa polskiego. Prezentuję kilka zdjęć z ekspozycji: w Toruniu, Gorzowie Wlkp., Rzeszowie, Piotrkowie Trybunalskim i w Łodzi. Pokazy w Piotrkowie i w Łodzi obejrzałem. Chyba największym sukcesem była nagroda MKiDN na 4. Triennale Polskiego Malarstwa Współczesnego - "Jesienne Konfrontacje Rzeszów 2016". Do wystawy w Gorzowie  wydano spory polsko-angielski katalog pt.  Małgorzata Wielek-Mandrela. Moje ręce jak rzeka z przenikliwym, jak zwykle tekstem, Marty Smolińskiej, która chyba zbyt pesymistycznie interpretuje malarstwo Małgorzaty. 

Cieszę się, że ten rodzaj malarstwa i to konkretnie malarstwo zyskuje na znaczeniu, jako istotny przez artystyczny, a nie tzw. pop-kulturowy czy medialny. Jest ono w założeniu surrealistyczne, choć trudno być nadrrealistą w Krakowie czy w Polsce w XXI wieku, ponieważ klasyczny surrealizm skończył się ok. 1966 roku we Francji. Opiera się ono podświadomości, z pewnością także śnie, ale również na subtelnym nawiązywaniu do ikonografii malarstwa i sztuki w szerszym znaczeniu, oglądanej w muzeach czy znalezionej w Internecie, która "cudownie" została zamieniona na nowy przekaz, nie zaś tylko była cytowana. W takim znaczeniu jest to twórczość innowacyjna, nie zaś tylko "grająca" cytatem, o znaczeniu ponowoczesnym.

W tym szerokim spectrum obrazowania, jakie tworzy artystka, które powinno być już pokazane w dużej i ważnej z założenia galerii, jak warszawska Zachęta czy krakowski MOCAK dostrzegam obrazy istotne dla historii i istoty portretowania, zawierające w sobie tradycję abstrakcji, atakujące czy nawet drażniące naszą "normalną" świadomość. Ale są też prace, które jak u klasycznych surrealistów z lat 20. i 30. XX wieku głównie eksperymentują z formą. W ostatecznym efekcie mogą stać się decorum, w którym zatraciły się analizowane sprawy. Takie niebezpieczeństwo i ryzyko zawsze istniało, jeśli rozmawiamy o sztuce, a nie zaś o projektowaniu czy rozrywce. 

II. Rozmowa prawdę malarstwa Ci wyjawi?  
Oczywiście zawsze istotny jest komentarz artystyczny, który określa i definiuje oraz potwierdza lub nie, z kim mamy do czynienia. Dlatego wysłałem do Małgorzaty kilka pytań, oto one wraz odpowiedziami.

Krzysztof Jurecki [mail z 01.02.17]

1) Czy Manifest surrealizmu A. Bretona z 1924 roku jest wciąż aktualny?

2) Co cenisz i do czego nawiązujesz w filozofii surrealizmu. Czy ona przetrwała?

3) Co pragniesz przekazać swoim malarstwem. Czy nie obawiał się jego hermetyzmu?

4) Co uczynić, aby nie zagubić się w swej sztuce. Wychodzę z założenia, że większość artystów "plącze się" i najczęściej powtarza. W rezultacie niewiele z tego jest interesującego dla innych.

5) co jest dla Ciebie celem sztuki?

6) Co jest potrzebne, aby mieć coś do przekazania innym?

7) Czy sztuka może dać wyzwolenie. jak jest w Twoim przypadku?

Małgorzata [mail z 03.02.17]

1. W Manifeście  surrealizmu zawarty jest nieodłączny element tworzenia czyli zewnętrzna iskra, niekontrolowana, spontaniczna, dająca upust wolności w tworzeniu. Artysta jako przekaźnik, wykonawca idei, której nie da się zaprojektować czy wymyślić /Jeśli chodzi o marzenia senne to jest to dla mnie niewiadoma, ja nie śnię lub nie pamiętam snów/

2. Wyobraźnia - bez niej nie ma sztuki oraz większości dziedzin, które popychają człowieka do przodu 
Wyobraźnia nie ma granic dlatego wieszczenie końca sztuki to absurd /chyba że mowa o sztuce komercyjnej tzw. artworld/ 

3. nic nie pragnę przekazywać, malarstwo nie służy do przekazywania, pouczania, krytykowania . Jest światem przeczuć, który nie łatwo daje się zwerbalizować. Nie obawiam się hermetyzmu bo nie myślę o odbiorcy ale z drugiej strony sztuka powinna być nieco  hermetyczna i niedostępna bo jej odbiór  to  wchodzenie trochę komuś do głowy poprzez własne skojarzenia i doświadczenia. 

4. Ciągle zmieniać, zaprzeczać, destruować, niszczyć, nie zanudzać samego siebie 

5. Cel sztuki to tworzenie światów równoległych lub raczej ich ukazywanie, światów istniejących pod naskórkiem świata widzialnego 

6. nie chcę nic przekazywać innym, jestem szczęśliwa jeśli inni wejdą w obraz i sami dla siebie odnajdą cokolwiek, odczują, poczują błogi świat. Ja to znajduję w muzyce ,  oczyszczenie i trans , stan wyzwolenia 

7. Malarstwo jest dla mnie tak ważne bo na tym polu czuję absolutne wyzwolenie, proces malowania daje mi poczucie wejścia w obraz, jest to stan trudny do opisania, łatwo popaść w banał. Tutaj nie ma dobra ani zła, żadnych wartości, wszystko zlewa się w jedną masę. 

z lewej Tarantula wygina się, 2016, 100 x 80 cm, BWA Gorzów Wlkp.

Fragment wystawy w BWA, Gorzów Wlkp.

Fragment wystawy w BWA, Gorzów Wlkp.

BWA Rzeszów

Fragment wystawy w galerii Opus w Łodzi

Fragment wystawy w Galerii Wozownia, Toruń

Fragment wystawy w Galerii Wozownia, Toruń

Fragment wystawy w galerii Opus w Łodzi. W tle z pracami: z lewej Magdalena Moskwa, z prawej autorka

Fragment wystawy w BWA Gorzów Wlkp.

Zza kołnierza, 2015, 70 x 50 cm, ODA Piotrków

wystawa w Piotrkowie Trybunalskim, fot. K. Jurecki

[Wieszanie obrazu w ODA w Piotrkowie]. Z lewej Andrzej Hoffman - "dobry duch" z ODA, z prawej Małgorzata Wielek-Mandrela 

III. Które obrazy cenię? Oczywiście pokazuję tylko niektóre.

Gwiezdna panienka, 2015, 90 x 80 cm

Po-ranny Pies, 2015, 170 x 160 cm [ten obraz jest dla mnie najciekawszy, w znaczeniu najmocniej oddziałujący. Zwraca uwagę ludzkie/nieludzkie prawe oko]

W nosie, 2015, 40 x 30 cm

W słodkim bagnie, 2015, 40 x 30 cm

Tarantula deadly cargo, 2016, 60 x 50 cm [Ten obraz także jest mocny w wyrazie. Ciekawie go interpretuje Marta Smolińska w katalogu z Gorzowa Wlkp.]

Bombka, 2015, 100 x 80 cm

piątek, 3 lutego 2017

Przemiany w fotografii na początku XXI wieku. Fotografia cyfrowa czy analogowa? (Leszno, Galeria MBWA w Ratuszu 09.02.17).



Zapraszam na wykład do Leszna, odbywającego się w ramach finisażu wystawy Przestrzenie. Dodam, że nigdy nie byłem w tym mieście, które posiada liczne zabytki. Umieszczenie tej informacji na moim profilu na Facebooku wywołało żywiołową dyskusję, która być może będzie kontynuowana w komentarzach na blogu?

Ciekawy jest fakt, że problematyczne okazało się użycie przez mnie słowa "analogowa", które oczywiście od lat 90., jak pamiętam, funkcjonuje w literaturze przedmiotu, nie tylko w Polsce (np. materiały z XXVIII i XXIX Konfrontacji Fotograficznych Fotografia polska u progu XXI wieku i Obiektywność fotografii w dobie przetworzeń cyfrowych, Gorzów Wlkp., 1998/1999, w których zamieszczono teksty: mój, Adama Soboty, Stefana Wojneckiego, Jerzego Lewczyńskiego i Andrzeja Saja), ale przede wszystkim Wlk. Brytanii i Niemczech.

Poniżej "przyklejam" całą dyskusję Facebooka, ponieważ kiedyś może on nagle zniknąć, a poza tym, istnieje tu możliwość zmieniania komentarzy lub ich kasowania. A tak zostanie świadectwo, że taka żywiołowa i ciekawa dyskusja odbyła się 30. i 31.01.2017. Zakończyła się, jaka na razie, 01.02. o godz. 22.23.

Zwolenników innego terminu niż "fotografia analogowa" namawiam, aby napisali do "European Photography", "Aperture" albo "Camera Austria" i przekonali świat zachodni, że są bardziej trafne określenia. Dla mnie ważne jest, co podnosili inni uczestniczy, co kryje się na tym terminem, i jaka fotografia przetrwa w XXI wieku? O tym będę mówił w Lesznie.

Wszystkim uczestnikom tej bezinteresownej dyskusji bardzo dziękuję.