Szukaj na tym blogu

środa, 22 grudnia 2021

Promocja książki Krzysztofa Jureckiego, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, 13.10.2021, godz. 18

Dyskusja w CSW w Warszawie nt. mojej książki Kontynuatorzy tradycji wielkiej Awangardy w fotografii polskiej lat 50. XX wieku (Muzeum w Gliwicach, 2020, s. 272)

Spotkanie promocyjne, w którym udział wzięli: Marcel Skierski (prowadzący dyskusję w zastępstwie dyrektora Piotra Bernatowicza), Henryk Kuś i Krzysztof Jurecki, być może rzuciło nowe światło na aspekty nowoczesności i działań artystycznych Beksińskiego, Lewczyńskiego i Schlabsa. Długą dyskusję prowadziliśmy głównie o ich aktywności. Rozmawialiśmy w różnych kontekstach historycznych o mojej książce, która jest moim najważniejszym dokonaniem i podsumowaniem badań z lat 1985-1998, rozpoczętych jeszcze w Muzeum Sztuki w Łodzi, kontynuowanych na studiach doktoranckich w IS PAN (1990-1993). Od 2009 powróciłem do pisania doktoratu, intensyfikując pracę przed jego obroną w 2017 roku. 

Dr Henryk Kuś jest jednym z najciekawszych polskich krytyków sztuki/filozofów od wielu lat zajmującym się historią fotografii. Jest także członkiem ZPAF-u, tworząc w zakresie fotografii rozszerzonej o tradycji konceptualnej. Bardzo cenię jego refleksję o sztuce.

Polecam także wnikliwą recenzję mojej książki autorstwa Marka Janczyka pt. Rozumienie nowoczesności. Wokół książki Krzysztofa Jureckiego pt. Kontynuatorzy tradycji wielkiej awangardy w fotografii polskiej w drugiej połowie lat 50. XX wieku ("Aspiracje" 2020-2021, nr 62-63,  s. 133-137).


Cały artykuł można przeczytać na stronie ASP w Warszawie https://wydawnictwo.asp.waw.pl/wp-content/uploads/sites/11/2021/04/aspiracje_nr62-63.pdf. 

Polecam także recenzję o książce dra Adama Soboty zamieszczoną w "Obiegu", którym współpracowałem głównie w latach 90. XX wieku. 

PS. Kilka dni temu przeczytałem na stronie UŚ w Katowicach, że na początku września 2021 zmarł w Luksemburgu Wiesław Hudon (ur. 1943), z którym od 1987 roku wielokrotnie współpracowałem. Był indywidualnością w sztuce polskiej. Prywatnie zrównoważony i spokojny wobec życia. Ostatni raz widzieliśmy się w Łodzi w październiku 2018 roku Jego biogram na Facebooku przypomniało Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze (Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze – posty | Facebook), zapominając, że najważniejsza Jego wystawa w Polsce, wraz z publikacją dużego katalogu, odbyła się w Muzeum Sztuki w Łodzi w 2004 roku pt. Wiesław Hudon. Artysta w podróży. Ekspozycja wyjaśniała kilka okoliczności na temat początku konceptualizmu ok. 1970 roku.

wtorek, 21 grudnia 2021

Wystawa Janusza Leśniaka w NCK pt. "Leśniaki. Ukryty porządek" (08.10.21-02.11.21)

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak


Wystawa Janusza Leśniaka pozostaje w mojej pamięci, ponieważ była bardzo udana i obejrzałem ją 21.10.2021 w Nowohuckim Centrum Kultury w doborowym towarzystwie: Andrzeja Różyckiego oraz Grzegorza Zygiera. Z Andrzejem przyjechaliśmy na dyskusję o wystawie Zbigniewa Łagockiego, która tego dnia odbyła się w Mangdze. Brali w niej udział także: Marek Janczyk i Adam Sobota, a  uczestnikami dyskusji byli m.in.: Zbigniew Zegan, Marek Janiak, Janusz Leśniak oraz kuratorka pokazu Maria Pyrlik. Janusz Leśniak mówił o ukrytym porządku wszechświata powołując się na książkę Davida Bohma pod tym samym tytułem. Ja też uważam, że taki porządek istnieje. Tylko czy jest on jedyny?

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak

Dlaczego ekspozycja w NCK była udana? Autor od lat 90. XX wieku konsekwentnie pracuje nad fotografiami z własnym cieniem, początkowo czarno-białym, potem od lat 90. w kolorze. Następnie dodał aspekt ruchu. Oczywiście jego koncepcję można porównać z podobną słynnego Amerykanina Lee Friedlandera czy niektórymi pracami z zakresu fotosyntezy Krzysztofa Pruszkowskiego czy Staszka Wosia, który ideowo jest najbliższym mu artystą. Woś poszukiwał także "ukrytego porządku". W swych wyrafinowanych fotografiach dokonywał manualnych interwencji, czarując materię odbitki, nadając jej znamion sakralności o najwyższej randze.

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak

Jaki jest wymiar "ukrytego porządku"? Medytacyjny, duchowy, pokazujący jedność wszystkiego, która została zaprojektowana przez "wyższą świadomość". Nie chcę pisać za Janusza o tym, jak on to interpretuje, ale oczywiście to wiem z naszych rozmów jakie prowadzimy od 1987 roku, wizyt w jego domu, z Jego duchowego spokoju i optymistycznego stosunku do życia. Był czas kiedy poszukiwał w swych pracach ochraniającej mandorli (buddyjskiej mandali). Teraz z sukcesem poszukuje, jak sądzę, "oka opatrzności".

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak

W  "leśniakach" od samego początku uzyskuje niesamowite efekty wizualne, panuje nad formą w doskonały sposób. Wyraz tych 40 prac wydrukowanych w dużym formacie pokazuje czym jest natura, ruch i jedność wszystkiego - podstawowa idea wszechświata. Zachwyca i zastanawia panowaniem nad kolorem. W zasadzie można powiedzieć, że maluje aparatem fotograficznym. Jestem pełen podziwu dla Jego koncepcji artystycznej i kolejnej udanej wystawy, a widziałem ich kilka. 

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak

Jest to jedno z najważniejszych dokonań polskiej fotografii od końca XX wieku do chwili obecnej. Czy znajdzie swe miejsce w historii fotografii? Czy znajdzie się kontynuator tej idei? Zobaczymy, choć bardzo bym tego pragnął, ponieważ autor wskazuje, że fotografia może być, tak jak w koncepcji A. Różyckiego, środkiem do komunikacji z wyższego rodzaju rzeczywistością a nie tylko grą w konteksty, której efektem jest najczęściej banał i powszedniość, czy krótkotrwałe uznanie. 

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak

Leśniaki. Ukryty porządek, fot. J. Leśniak

Andrzej Różycki i Grzegorz Zygier, fot. K. Jurecki

niedziela, 12 grudnia 2021

Wystawa Bartka Jarmolińskiego SYMULAKRUM, Galeria Patio 2, AHE, Łódź, ul. Sterlinga 26 (09.12.2021-31.01.2022)

Bartek Jarmoliński

Otwarcie wystawy. Od lewej: B. Jarmoliński, K. Jurecki, M. Stasiak i E. Dul-Ledwosińska


Artysta był kuratorem własnej ekspozycji. Premierowo w Łodzi pokazał najnowszy cykl  Symulakrum, który nie odwołuje się bezpośrednio do postmodernistycznego przenikliwego myśliciela jakim był z wykształcenia socjolog  Jean Baudrillard, co sugeruje tytuł pokazu, ale rozwija inne wątki obrazowania. Ideowymi patronami tego rodzaju twórczości mogą być: filmowiec Peter Greenaway, rzeźbiarz z wykształcenia Grzegorz Klaman (z lat 90. XX wieku), teoretyk sztuki Jolanta Brach-Czaina (zm. 2021) oraz filozof Julia Kristeva (Potęga obrzydzenia. Eseje o wstręcie, Kraków 2007) oraz wielki malarz jakim był Francis Bacon, który nie lubił abstrakcji i atakował chrześcijaństwo.

Na czym polega innowacja w twórczości Jarmolińskiego? Tak, trzeba tu mówić o innowacyjnym eksperymencie, w którym artysta zderza wyidealizowane piękno malarstwa renesansu i fragmentami, wnętrznościami ciała ludzkiego, będącymi przekazem fotograficznym znalezionym w internecie i zmodyfikowanym początkowo w fotokolażu, ale końcowym dziełem jest obraz malarski, który niweluje "mięsność", która była też przesłaniem dla całej sztuki Francisa Bacona. Jarmoliński próbuje zniszczyć sztuczność i wyidealizowane do pewnego stopnia piękno malarstwa XVI wieku, nadając mu nowej formy, o postmodernistycznym przesłaniu, która niweluje także przekaz religijny, czyniąc go prawie nieczytelnym, pozbawionym pierwotnego znaczenia.

Wystawa jest spójna, wywołuje ważne pytania o nowe granice malarstwa i jego możliwości medialne, wynikłe z wchłonięcia internetowego przekazu. Oczywiście mogą pojawić się opinie, że taka droga kwestionowania i przekształcania wielkich mistrzów prowadzi donikąd. Jest zwykłą hybrydą, którą odrzucali już starożytni Grecy, ponieważ taki przekaz był poza ich programem ideowo-estetycznym.

Zobaczymy, co przyniesie przeszłość w aspekcie zawłaszczania malarstwa renesansowego przez łódzkiego artystę. Zawłaszczając poszukuje on jednak nowej formuły sztuki, także odwołującej się do tradycji zmodyfikowanego, jakby przez wirusa, klasycznego piękna. Taki rodzaj ekspresji pasuje jednak do naszych pandemicznych czasów. Są to czasy zaburzenia i przemiany, które prowadzą ku nowemu...

Wystawa w Galerii Patio 2
Wystawa w Galerii Patio 2

Wystawa w Galerii Patio 2. Zestaw fotokolaży 


Wystawa w Galerii Patio 2

Wystawa w Galerii Patio 2. Praca po lewej wydaje mi się najciekawsza z pokazanych na wystawie, ponieważ forma jest bardzo dynamiczna i przypomina mi podświadomie, ale i ideowo słynną hellenistyczną rzeźbę Grupa Laokona

                                                                                  Bartek Jarmoliński na tle swoich prac

Wystawa w Galerii Patio 2

Wystawa w Galerii Patio 2 (Discreet charm of Renesanse after Giovani Bellini, fotocollage)


wtorek, 2 listopada 2021

Wystawa w MS2 w Łodzi, recenzja w 87 nu-rze "Formatu", rozmowa w Muzeum Sztuki o Urszuli Czartoryskiej i mojej książce

87 numer "Formatu"z 2021 roku jest ostatnim przygotowanym przez dra Andrzeja Saja. Byłem przy narodzinach pisma, jeszcze w 1989 roku. Pamiętam nasze rozmowy o jego koncepcji w BWA we Wrocławiu przy okazji jakiejś wystawy i pierwszy opublikowany numer, który wyszedł mocno spóźniony. Był w nim mój tekst o Łodzi Kaliskiej. Z pewnością najmocniejsza stroną magazynu była krytyka, teoria i historia fotografii. Jak będzie w przyszłości? Tego nikt nie wie.

W 87 nu-rze zamieszczono ważny dla mnie artykuł poświęcony dużej wystawie ze zbirów Muzeum Sztuki w Łodzi. Przy okazji ekspozycji odbyło się seminarium poświęcone Urszuli Czartoryskiej i zbiorom fotograficznym w MS na które mnie nie zaproszono mimo, że pracowałem z U. Czartoryską między 01. 10.1985 a  31.12.1989 rokiem, a od maja 1998 byłem najpierw p.o. kierownika Działu Fotografii, a po kilku miesiącach do końca września 2005 kierownikiem Działu Fotografii. Po mnie p.o. kierownika działu pełniła dr Ewa Gałązka, aż do jego rozwiązania w 2008 roku. Od mojego odejścia z muzeum w 2005 roku zorganizowano dwie wystawy fotograficzne, jedną przez E. Gałązkę, drugą o dziale fotografii teraz. Oczywiście fotografia pojawiała się na wielu wystawach, ale nie jako samodzielne medium tylko składnik intermedialny. A to ma swoje znaczenie. Nie ma wystaw ani monograficznych, ani problemowych. 

Zachęcam do przeczytania swego tekstu, który wskazuje na różne "pęknięcia" w koncepcji wystawy oraz omawia poszczególne jej części. Przy okazji wyrażę tez opinię wobec innego tekstu z "Formatu" Anny Kani-Saj Ponad podziałami-Fotofestiwal 2021, który jest wg mnie zbyt ogólny i powierzchowny. Zgadzam się z negatywną oceną wystawy Bogdana Konopki, ale chciałbym też po raz kolejny zaznaczyć, że festiwal stworzył linię podziału nie zapraszając do udziału np.: Łodzi Kaliskiej, Łodzi Fabrycznej, Wiesława Barszczaka, Ewy Bloom-Kwiatkowskiej, Tomasza Michałowskiego, Tomasza Sobieraja,   a zapraszając wielu innych, czasami po kilka razy na różnych wystawach festiwalu. 

Początek tekstu z "Formatu" 2021, nr 87, s. 17.

Muzeum Sztuki w Łodzi zamieściło moją rozmowę z dr Karolem Jóźwiakiem o Dziale Fotografii, Urszuli Czartoryskiej, której bardzo wiele zawdzięczam oraz mojej najnowszej książce Kontynuatorzy tradycji Wielkiej Awangardy w fotografii polskiej w drugiej połowie lat 50. XX wieku. Chyba warto posłuchać....a książkę przeczytać. Pojawiają się już pytania o jej wydanie w języku angielskim.

Rozmowa na www Muzeum Sztuki w Łodzi. (Za jej zamieszczenie dziękuję Agnieszce Pinderze, zaś za możliwość jej przeprowadzenia dziękuję Marii Franeckiej). 

niedziela, 15 sierpnia 2021

The Specter of Life of Marcin Mirosławski, 2021

Sony Dsc w830, fot. M. Mirosławski


Przedstawiam recenzję photobooka wydanego w 2021 przez Marcina Mirosławskiego, absolwenta Lubelskiej Szkoły Fotografii, gdzie w chwili obecnej wykłada m.in. Lucjan Demidowski - ważny twórca nie tylko od lat 70. XX wieku, także w sferze teorii i publicystyki. Więcej o Marcinie mieszkającym w Kraśniku Lubelskim można przeczytać i zobaczyć na jego stronie https://www.marcinmiroslawski.com

Pokazuję kilkanaście prac w układzie autorskim z photobooka. Całość jest do obejrzenia na stronie autorskiej. Narracja zaczyna się zbliżeniem z nieoczywistym kotem, a kończy bardzo ostro kadrowanymi chłopcami, grającymi  w futbol na automacie. Kim są gracze i co jest przedmiotem gry?

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

fot. M. Mirosławski

Czarna okładka  z lakierowaną prostokątną ramką zawiera tytuł, który można było  zaprojektować bardziej urozmaiconą czcionką. Na pierwszej karcie wita nas credo autora Before you try to understand me... try to understand yourself. Na kolejnej karcie przeczytamy, że jest to personal document about my life in 2020.  W samym photobooku brakuje mi autorskiego lub krytycznego wstępu, ponieważ w dzisiejszych czasach łatwości wykonania obrazu można podłożyć pod niego różnorodne treści, ale zawsze istotna jest intencja autora i cel bądź kierunek przemian, potem zaś może nastąpić indywidualne, w tym odmienne odczytanie. W photobooku brakuje podanej edycji i numeru egzemplarza.

Prezentacja photobooka

W czasie korespondencji na Messengerze z M. Mirosławskim napisał mi przekonujące dla mnie słowa: 
"THE SPECTER OF LIFE – jest czymś w rodzaju pamiętnika z mojego życia w 2020 roku. Wyjaśnienie dlaczego on powstał oraz dlaczego zacząłem z powrotem fotografować: Pewnego dnia otworzyłem szeroko oczy i dostrzegłem, że świat który znam i który współtworzyłem został kompletnej zniszczony. Wartości, uczucia oraz wierzenia które były dla mnie najważniejsze uległy całkowitemu rozpadowi. Pogrążyłem się w głębokim śnie gdzie nic nie miało sensu. Całe życie myślałem, że takie sytuacje mogą spotkać każdego tylko nie mnie. Myliłem się. Zacząłem szukać sposobu aby się przebudzić. Po bardzo długim czasie postanowiłem wrócić fotografowania. Fotografia stała się dla mnie czymś w rodzaju fototerapii. SPECTER OF LIFE jest czymś w rodzaju pamiętnika jak również prywatnego dokumentu z mojego życia. Jest to projekt długo terminowy który planuje tworzyć przez całe swoje życie. Projekt THE SPECTER OF LIFE będę kontynuował do koca życia." (Messenger, 04.08.21).

Autor używa prostego aparatu Sony Dsc w830, z którego wykonuje ciemne w tonacji prace, używając przerysowania a w konsekwencji dążąc do ekspresjonistycznej deformacji obrazu. Czy jest to dokument? Tylko częściowo, raczej pokłosie tradycji ekspresjonistyczno-surrealistycznej, działające sugestią i metaforą obrazu, który zdaje się mieć wyraz uniwersalistyczny (karuzela, rozpadające się rury z piecyka), niż dogłębnie indywidualny. Ale oczywiście piszę o wyrazie całości cyklu, bo zapewne są zdjęcia o zdecydowanie indywidualnym/osobistym zabarwieniu, jak grymas na twarzy mężczyzny ze złotym łańcuszkiem na szyi.  Oczywiście jest to tradycja zarówno Zdzisława Beksińskiego, a obecnie Macieja Psiuka czy świetnego fotografa zwierząt Giacomo Brunelliego, którego kiedyś poznałem, wraz z Erykiem Zjeżdżałką. Ale analizowane tutaj prace są inne, zdążają do plakatowej syntezy, pokazując przed wszystkim destrukcję i melancholię najnowszego życia. Brak w nim nawet nuty optymizmu; to koniec, ale jednocześnie stan zawieszania ludzkiej egzystencji, bez ostatecznego rozwiązania.

Polecam pokazywanie prac Marcina Mirosławskiego, polecam komercyjnym galeriom. Warto tutaj inwestować. To jest talent! Sam też postaram się pokazać jego fotografie w niedalekiej przyszłości na wystawie.

Fotografie czekają... na ewentualnych nabywców




wtorek, 6 lipca 2021

Kilka refleksji o XX Fotofestiwalu w Łodzi (czerwiec 2021). Czyli jak wyemancypowała się przeciętność... i rozwinęła cenzura

Andrzej Różycki. Przejęcia, fot. K.Jurecki

Tradycyjnie już nie otrzymałem zaproszenia na otwarcie Fotofestiwalu w Łodzi, w przeciwieństwie do krakowskiego. Również nie zostałem zaproszony do żadnej rozmowy czy dyskusji w Łodzi czy w Krakowie, a chętnie skomentowałbym np. jego historię w czasie dyskusji panelowej, gdzie nie padały żadne istotne, poza kurtuazyjnymi pytania. 

Jak przypuszczam znajduję się na cenzurowanej liście za pisanie krytycznych artykułów o Fotofestiwalu, zresztą nie pierwszej. Inna istnieje w na Festiwalu w Krakowie, jeszcze inna,  np. na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, o czym poinformował w 2019 roku jednego ze studentów dziekan Piotr Chojnacki. Tym razem za krytykę ekspozycji pracowni prof. Piotra Wołyńskiego, pokazaną w ŁDK na łódzkim Fotofestiwalu. Ale to tylko drobiazgi, ktoś by powiedział nieważne aspekty w wielkim fotograficznym kraju. Liczy się aktualność i poziom wystaw..., ale problem cenzorowania krytyki artystycznej przez Fotofestiwale na pewno jest nowym i niebezpiecznym zjawiskiem. Cenzura dotyczy nie tylko artystów, ale także krytyki artystycznej. Czy ktoś go jeszcze zauważył?

Andrzej Różycki. Przejęcia, fot. K.Jurecki

Jak oceniam tegoroczny festiwal w Łodzi? Propagowany był pod niemądrym hasłem "łódzkiej szajby", powtarzanej przez organizatorów, komentatorów, potem publicystów. Na pewno na Facebooku był to bardzo dobrze zorganizowany spektakl medialny, ale w rzeczywistości okazał się bardzo przeciętny, przynajmniej jeśli oceniać główne wystawy. Najlepiej zaprezentował się gigantyczny pokaz Andrzeja Różyckiego, choć nie jestem zwolennikiem włączania historii monidła do tradycji fotografii artystycznej, którą reprezentuje sam artysta. Ujawniana została ogromna pasja, nie dziwactwo, jak napisano w "Szumie" czy szajba oraz wielka klasa artystyczna prac realizowanych od lat 60. do chwili obecnej. Dodam tylko, że w 2016 roku, kiedy wracałem pociągiem z K. Candrowiczem z Festiwalu z Bratysławy, mówiłem mu o wielkiej klasie artystycznej Różyckiego i potrzebie zorganizowania mu wystawy. Zupełnie go to nie interesowało. Gdyby nie inicjatywa Józefa Robakowskiego, głównego kuratora, z pewnością nie doszłoby do tak spektakularnej wystawy. O znaczeniu Różyckiego pisałem wielokrotnie. Przypomnę tylko mój tekst z 86 nu-ru "Formatu" z 2021 roku pt. Dekada w fotografii polskiej. Lata 201-2020. 

Na moment wrócę jeszcze do października 2020 roku. Na otwarciu wystawy Konrada Kuzyszyna w galerii Olimpus w Łodzi zaprosił mnie do kuratorowania dowolnej ekspozycji  w ramach Fotofestiwalu w 2021 Krzysztof Candrowicz. Zaskoczył mnie ten fakt. Dyrektor Candrowicz powiedział "pokaż co chcesz, co cenisz i co nie jest dotychczas znane". Przesłałem do Marty Szymańskiej projekt ekspozycji Magdaleny Samborskiej - moim zdaniem artystki bardzo ważnej i niedocenianej w Łodzi. Oto fragment maila od M. Szymańskiej z 22.10.21: "jednak nie mamy przekonania do prac pani Magdaleny Samborskiej". Pozostałem przy swoim wyborze, ponieważ byłem zaproszony. Odrzucono moją ekspozycją, czyli doszło do formy cenzury, bo inaczej tego nie mogę określić. 

Plakat Jude pt LDZDEATH, fot. K. Jurecki

O podejściu do medium i zrozumieniu fotografii świadczy pokolorowana wystawa z czarno-białych  negatywów z okresu międzywojennego Wiktora Jekimienki. Nie wolno tak robić, ponieważ niweczy się czyjąś koncepcję i ślad epoki. Pokazano już je na Fotofestiwalu (2011), więc nasuwa się jedno słowo - eklektyzm, który jest wyznacznikiem tegorocznej edycji.

Od lewej praca Marka Domańskiego, w centrum instalacja Piotra Zbierskiego, fot. K. Jurecki

No dobrze..., ale dlaczego festiwal był w 2021 był tylko przeciętny? To, co piszę nie jest recenzją, ponieważ musiałbym pokrótce opisać 40 wystaw, a wiele z nich nie obejrzałem Nie interesują mnie wystawy studenckie albo na siłę dołączone do programu jako towarzyszące. Wielka wystawa kilkudziesięciu twórców pt. Reinkarncja była tzw. pospolitym ruszeniem, bez określonej narracji, myśli przewodniej, w czym przypominała inną głośną wystawę Lochy Manhattanu (1989). Same, nawet bardzo dobre nazwiska (np. Grzegorz Przyborek, Piotr Zbierski, Ryszard Waśko) nie stworzą ekspozycji. Poza tym niepotrzebnie pokazano malarstwo (np. Paweł Hajncel), rzeźbę (np. Andrzej Miastkowski). Podobały się mini-kąciki: Andrzeja Kwietniewskiego, Aleksandry Chciuk, G. Przyborka..., wideo A. Orlikowskiej i tyle. Na tego typu pokazach oczekuję zawsze prac nowych albo nieznanych. Nie rozumiem pokazu fragmentu dyplomu licencjackiego Elżbiety Janickiej z 1998 roku w formie nowych wydruków, czy prac Małgorzaty Potockiej z początku lat 80. w formie wydruków, znanych i cenionych pocztówek Artura Chrzanowskiego z początku XXI wieku, czy zmodyfikowanej o pomysł z końca lat 80. instalacji Konrada Kuzyszyna. Wielu z uczestników pokazu od lat nie ma z Łodzią nic wspólnego, poza tym że studiowali np. w latach 70. czy później w szkole filmowej, czy na ASP (np. Anna Orlikowska, M. Potocka, Irena Kalicka, Andrzej Paruzel). 

Malarstwo Pawła Hajncla w formie instalacji, fot. K.Jurecki

Podobnie bardzo przypadkowo i chaotyczny był pokaz w MGS Obrazy cyfrowe, także z artystami z poza Łodzi (Barbara Konopka z karykaturalnymi pastiszami Witkacego, którego dobrą wystawę pokazała Fundacja Signum). Na tym pokazie, podobnie jak na Inkarnacji przedstawiono prace znane, pokazywane już na poprzednich Fotofestiwalach (np. Tomasz Mażewski). Zdecydowanie najciekawiej z obrazem cyfrowym prezentował się Krzysztof Cichosz, który powinien być także na ekspozycji głównej na ul. Tymienieckiego. 

Kilka słów o dyskusji o 20 Fotofestiwalach. Jak zwykle dużo dowiedzieliśmy się o grupie Zero 61 i Warsztacie Formy Filmowej, mniej o samym Fotofestiwalu. Nurtuje mnie pytanie, które edycje i wystawy były najbardziej udane. Ostatnio były to pokazy Rogera Ballena (2014), Roberta Rauschenberga (2016) oraz P. Zbierskiego (2019). Kogo festiwal w Łodzi wylansował? Z pewnością wiele pomógł Piotrowi Zbierskiemu, ale czy jeszcze ktoś lansowany w Łodzi pokazuje swe wystawy z sukcesem na świecie?

Rzeźba Andrzeja Miastkowskiego, fot. K. Jurecki

Nieprawdą były słowa wypowiedziane przez K. Candrowicza w czasie dyskusji panelowej w dn. 16.06. o nawiązanej dopiero w 2021 współpracy z Muzeum Sztuki. Przypomnę, że w 2005 zorganizowaliśmy we współpracy z Fotofestiwalem wystawy: Jerzego Lewczyńskiego i Henryka Rossa, których byłem kuratorem, a w muzeum w Dziale Fotografii pracowała Sylwia Witkowska - bardzo ważna osoba dla początków Fotofestiwalu. Pamięć jest jednak wybiórcza. 

Sfałszowane zdjęcia Zdzisława Beksińskiego na wystawie w MGS w Łodzi, fot. K. Jurecki


Mocno rozczarowała mnie ekspozycja Bogdana Konopki w Galerii Imaginarium. Zamiast wydruków klejonych bezpośrednio na ściany(!) można było zrobić slide-show i pokazać kilka oryginałów. Z mieszanymi uczuciami oglądałem kolekcję Dariusza Bieńkowskiego w MGS w Łodzi z powodu wielu prac poza fotograficznych (np. Koji Kamoji) i przede wszystkim pokazaniu fałszywych zdjęć Zdzisława Beksińskiego. Nie mam złych intencji, szkoda mi nawet pana Darka, który jest bardzo sympatycznym człowiekiem. Nie wie, że Beksiński nigdy nie grafizował swoich prac, ani nie wykonywał ich w negatywowym odbiciu. Zresztą o sfałszowanych pracach Beksińskiego pisałem już na swoim blogu dwukrotnie w 2010 Kto fałszuje zdjęcia i rysunki Zdzisława Beksińskiego? i w 2015 roku O fotografii Zdzisława Beksińskiego. Jeszcze raz.... Eklektyczną i zbyt różnorodną okazała się wystawa FULLSCREEN. Presja obrazu. Znowu pokazano obrazy malarskie (np. Piotr Kotlicki), tylko po co? Bardzo pozytywnie odebrałem instalację z gestem i ideą Artura Chrzanowskiego.... i na tym tyle. 

Artur Chrzanowski, instalacja na wystawie FULLSCREEN. Presja obrazu

Znam tylko dokumentację ekspozycji Tomasza Matuszaka i Ireny Zieniewicz Histerium: Panoptium, ale jest ona intersująca, z dziwnymi obrzędami i przywołaniem widma śmierci.

I na koniec jedna uwaga. W czasie postulowanej na świecie dekolonizacji i pluralizmu artystycznego w Łodzi sytuacja jest skrajnie odwrotna. Jeden kurator decyduje o najważniejszych wystawach, spotkaniach i dyskusjach, w tym o Archiwum regresywnym Marcello Zamenhoffa i bardzo kontrowersyjnej serii Waginy polskie. Twórca zatarł i pomylił granice wolności z seksizmem. Tego cyklu, jak pamiętam, nie chciała pokazać galeria Manhattan na wystawie indywidualnej w 2012 roku. Sam Marcello zyskał sławę, a pogrążył Fotofestiwal, tak można w skrócie przewidzieć, to co nastąpi. Zadziałała cenzura, prace zatrzymała policja i powstał problem. Przypomnę, że na całym świecie ona istnieje, tylko czasami jest zakamuflowana.

Przy okazji powstaje także pytanie o nepotyzm, bo jak inaczej ocenić udział: Małgorzaty Potockiej, dyrektorki teatru w Radomiu i Barbary Konopki? Ale to już drobiazgi, choć życie składa się z drobiazgów. I na koniec udana wystawa Czuła uwaga. Urszula Czartoryska wobec fotografii (Muzeum Sztuki w Łodzi, MS2), ale to dzięki wielkiej ilości bardzo dobrych zdjęć, niż określonej koncepcji kuratorskiej, która budzi jednak wątpliwości. Nasuwa się pytanie o prace, których nie zakupiła do kolekcji Działu Fotografii Urszula Czartoryska, bądź zostały pozyskane w ostatnim czasie, a zostały w dużej ilości pokazane. Ale na te problemy odpowiem na łamach "Formatu".

Wystawa Bogdana Konopki w galerii Imaginarium, fot. K. Jurecki


Wystawa Czuła uwaga. Urszula Czartoryska wobec fotografii, MS2 w Łodzi


niedziela, 30 maja 2021

XXIV Międzynarodowy Konkurs Cyfrowej Fotokreacji „CYBERFOTO 2021" (07-28.05.2021), ROK Częstochowa. Kurator: Sławomir Jodłowski


Nie mogłem dać jeszcze jednej nagrody, ale szczególnie pragnąłbym wyróżnić na swoim blogu  cztery prace Krystyny Andryszkiewicz, która uzyskała bardzo wyrafinowane efekty piękna połączonego z brzydotą, albo inaczej ukrytego zła.


Płynność formy, połączona z onirycznością typu nie tylko filmowego

Aktualność chwili oraz krytyczne podejście do wizerunku współczesnej kobiety 

Zaskakujące prace - między ludzkim a.... nieludzkim

Czy te prace straszą? Raczej ostrzegają

Czy to nowy problem obrazu cyfrowego?

Między reklamą a sztuką







Materiały filmowe o Cyberfoto

https://www.facebook.com/126962597370647/videos/193755012567129

https://www.facebook.com/126962597370647/videos/809625406339975

https://www.facebook.com/126962597370647/videos/2210930672370547




Za rok spotkamy się na jubileuszowym XXV konkursie i przede wszystkim wystawie. Ona jest najważniejsza, podsumowuje to, co było istotne. Można ją porównać z innymi najnowszymi wystawami z problematyki cyfrowej, np. Obrazy cyfrowe/Digital Images z MGS w Łodzi (maj 2021), gdzie problematyka była nieokreślona, także w tytułowaniu prac na stronie galerii, z błędem gramatycznym (Obrazy, które nie można zobaczyć), ale co innego jest ważniejsze. Były to zasłonięte obrazy na płótnie, mające tyle wspólnego z cyfrowością co towary na półkach sklepowych, z umieszczonym na nich kodem QR. Żenada...., oczywiście pseudocyfrowa.