Sfałszowane zdjęcie Zdzisława Beksińskiego, czyli przycięta praca Krystyny Łyczywek
Ta sprawa wraca do mnie jak bumerang, gdyż po raz pierwszy w życiu widziałem całą wystawę pt. Zdzisław Beksiński. Strefa (maj 2009), na której według mnie nie było ani jednej oryginalnej pracy Beksińskiego. Mam na myśli wystawę w galerii Asymetria w Warszawie i pokazane tam rysunki i fotografie, w sumie kilkadziesiąt realizacji!
W „Obiegu” pojawił się tekst pt. Nowe źródła fotografii subiektywnej. Rozmowa z Rafałem Lewandowskim, który przedstawił niewiarygodne dla mnie informacje o laborancie kopiującym w latach 70. negatywy dla Beksińskiego. Lewandowski mówił: „Ale ostatnio został odnaleziony nowy materiał przez pewnego kolekcjonera, a który dotarł do mnie. Mianowicie odbitki, które autor wykonał razem z laborantem ok. 1978 r. po przeprowadzce do Warszawy. Jeszcze raz zostały tu wykorzystane stare negatywy ale wywołane w nowy, bardziej eksperymentalny sposób. Z tej sesji pochodzi między innymi fotografia pt. „Strefa", od której zaczerpnąłem tytuł do wystawy. Mamy tutaj portrety m.in. żony, oraz pejzaże wyznaczające granice jakiejś zony, struktury emocjonalnej która pulsowała wówczas w artyście.” W tym tekście znajdują się sfałszowane zdjęcia, które następnie trafiły do książki bardzo znanej Adama Mazura Historie fotografii w Polsce 1839-2009 (Kraków 2009), s. 340 oraz prywatnych kolekcji!
Lewandowski nie wiedział jednak, że zdjęcia Beksińskiego do Działu Fotografii i Technik Wizualnych w Muzeum Sztuki w Łodzi (zlikwidowanego w 2007 r.) próbowała kupić zarówno Urszula Czartoryska, jak i ja. Beksiński na moją propozycję w 2005 r. odpisał , że od lat 60. nie kopiował zdjęć. W latach 70. podobnie informował Urszulę Czartoryską, gdy chciała nabyć jego zdjęcia. Proponowała nawet Beksińskiemu, aby odbił je Jerzy Lewczyński. Nigdy na to się nie zgodził!
Nie mam pretensji do pana Lewandowskiego, że upowszechnił fotografie i rysunki, choć wcześniej powinien zadbać o ich ekspertyzy. Oglądałem wraz z nim wszystkie te prace i poinformowałem go, że moim zdaniem są falsyfikatami. Spytał, po co ktoś miałby to robić? Odpowiedź jest prosta - poprzez promocję tych prac w dobrej galerii, a potem w takich pismach jak „Obieg”, „Exit” czy „Format” oraz w telewizji polskiej tworzy się ich wartość rynkową. Nastąpiło ich uwiarygodnienie, o co zabiegają różnej klasy kolekcjonerzy.
Nie będę w tym miejscu tłumaczył dlaczego te wszystkie prace uważam na falsyfikaty, choć na odwrocie miały pieczątki i sygnatury Beksińskiego! Można tylko spytać - kto sygnuje i pieczętuje odbitki próbne?
Sprawa kradzieży zdjęć Krystyny Łyczywek, które posłużyły do sfałszowania prac znanych i cenionych fotografów – Beksińskiego i Jana Bułhaka ujawnia tekst „Kto ukradł zdjęcia Krystyny Łyczywek?" z "Gazety Wyborczej z 2009".
Oczywiście często można spotkać się z fałszowaniem malarstwa Beksińskiego. Sam ok. 2000 roku w ekspertyzie sporządzonej na zlecenie Prokuratury Łódź-Śródmieście potwierdziłem fałszerstwo obrazu. Fotografie Beksińskiego z lat 50. XX wieku stały się kolekcjonerskim rarytasem w związku z czym pojawiły się falsyfikaty. Powtórzę po raz kolejny – jego zdjęcia czekają na miejsce w historii fotografii światowej. Natomiast w malarstwie od lat 80. zdewaluował wartości, o jakie walczył w fotografii.
Piszę ten tekst, nie aby krytykować bardzo dobry i ciekawy programu Asymetrii, ale aby przestrzec potencjalnych nabywców okazyjnych zdjęć i rysunków Beksińskiego wykazujących nietypowe objawy zniszczenia. Tak jakby ktoś chodził po nich w brudnych butach!
p.s. Informacje o wystawie Beksińskiego zniknęły ze strony www Galerii Asymetria, która jest profesjonalną instytucją, dotowaną hojnie przez Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
p.s. Informacje o wystawie Beksińskiego zniknęły ze strony www Galerii Asymetria, która jest profesjonalną instytucją, dotowaną hojnie przez Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
8 komentarzy:
Zaskoczył mnie Pan i zaciekawił stwierdzeniem, iż Beksiński w malarstwie od lat 80. zdewaluował wartości, o jakie walczył w fotografii. Jakie dokładnie wartości ma Pan na myśli? Proszę o przybliżenie tej myśli.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za poprzedni budujący wpis. Miło przypomnieć sobie czasem, że są ludzie dla których sztuka, to nie tylko przekaz estetyczny na poziomie bezrefleksyjnej podniety.
Trzeba znać jego poglądy na kryzys w fotografii końca lat 50., oraz jak chciał z niego wyjść, realizując kilkanascie zestawów bez tytułu. Pisałem o tym kilkakrotnie oraz Adam Sobota. Zachęcam do lektury tekstów, które są podane na mojej stronie www.
Panie Krzysztofie, sprawa zdewaluowania wartości przez Beksińskiego, które w przeszłości były mu bliskie w fotografii nie daje mi spokoju.
Wydaje się wręcz, że Mistrzu miał problem w drugą stronę. Dewaluował wartości, o które walczył w malarstwie podczas realizacji swoich cyfrowych grafik, dopuszczając się publikacji wielu miernych prac będących efektem ubocznym poszukiwań. Realizacja obrazów komputerowych jest jednak niczym innym, jak powrotem do marzeń o łatwej możliwości kompilowania materiału zdjęciowego. Jest więc powrotem do awangardowych źródeł i pracy z fotomontażem, czyli do jego fotograficznego okresu. Prócz fotomontażu Beksińskiego interesowały wtedy jeszcze „plansze” - zestawy fotograficzne. Trudno jest jednak sądzić, że było to coś dla niego szczególnie istotnego, coś o co by walczył w praktyce? W teorii upatrywał możliwości pójścia w tę stronę, ale w praktyce ograniczył się do jednego eksperymentu i nie poszedł już nigdy dalej tym tropem. Z wyników eksperymentu, nie był chyba zadowolony, skoro zapowiedział, że po wystawie zniszczy prace? Czego ostatecznie nie uczynił, ale do „planszowej formy” nigdy już nie wrócił.
W moim odczuciu test Beksińskiego ”Kryzys w fotografice i perspektywy jego przezwyciężenia” jest protestem artysty plastyka przeciwko postawie ówczesnych środowisk krytycznych, które mianem dzieła sztuki nazywało pospolite fotografie dokumentalne o niewyszukanej formie organizacji obrazu i na ogół banalnej, propagandowo-tendencyjnej treści. Zarzut był zresztą w pełni uzasadniony, jeżeli przyjrzymy się osiągnięciom Polskiej fotografii z tamtego okresu i gdy poczytamy, czym się wtedy zachwycano?
Beksiński w przewidywaniach możliwości dróg rozwoju dla fotografii artystycznej stawiał głównie na fotomontaż. Nie przewidział jednak tak błyskawicznej ewolucji medium i jego ekspansji, do tego stopnia, że wytworzy ono w krótkim czasie swój własny rodzaj ikonicznego języka. Nie wyobrażał sobie chyba – przynajmniej nie zawarł tego w tekście - że dzięki rozwojowi technologii i świadomości twórców, kolejne pokolenia fotografów dojdą do wirtuozerii w kształtowaniu formy obrazu, do tego stopnia, że pojedynczy obraz zyskując wyszukany estetycznie kształt, będzie mógł aspirować do bycia obrazem artystycznym.
Generalnie obraz fotograficzny Beksiński postrzegał przede wszystkim jako plastyczną strukturę w kształtowanie, której pragnął mieć większą możliwość ingerencji, niż ta jaką zapewniało mu konwencjonalne użycie medium. Fotografia miała być przede wszystkim narzędziem do ucieleśniania wizji. Podobał mu się jej walor plastyczny, który był dla niego jedyny w swoim rodzaju. Twierdził jednak, że: „Fotografia w żadnej istniejącej formie nie może dać twórcy pełnego zadowolenia, gdyż nie może odejść od kopiowania rzeczywistości”.
Brak posiadania zadawalającej artystę kontroli na narzędziem sprawił, że nie chciał on wiązać swojej przyszłości z medium w którym nie znajdował zadowalających możliwości, dla realizacji swoich pomysłów. Te wymagały, albo nowoczesnych metod fotomontażu, albo rozwiązań, które były poza zakresem możliwości Beksińskiego. Życie w Sanoku nie przynosiło fotogenicznych podniet, brak pieniędzy na podróże unieruchamiał w jednym miejscu, ale szalenie istotnym czynnikiem - myślę że wręcz decydującym o zaniechaniu fotografowania - była nieśmiałość Beksińskiego. Cecha, która na pewno nie ułatwiała mu pracy z modelem, czy poszukiwań interesujących motywów poza znanym mu otoczeniem.
Popuszczając wodze wyobraźni. Ciekawe, jakich rezultatów doczekalibyśmy się, gdyby Beksiński zechciał zaprzęgnąć swój talent wizjonera, do tworzenia inscenizacji fotograficznych powstałych przy użyciu wcześniej zaaranżowanej scenerii i scenariusza, tak jak czyni to np. Witkin, czy Jan Saudek? Tylko, czy wtedy wyżywając się artystycznie do syta na planie zdjęciowym, zechciałby wyżywać się jeszcze przy sztaludze?
Cd.
Poszukiwanie odpowiedniej dla siebie formy wypowiedzi doprowadziły Beksińskiego do rozstania się z fotografią. Rozstanie się z awangardą było zaś dalszym etapem twórczego rozwoju artysty poszukującego piękna w przedstawieniu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że konceptualna postawa, z twórczego punktu widzenia, to droga do nikąd. Beksiński nie miał zamiaru stać się teoretykiem sztuki. Był wizjonerem myślącym obrazami i szukał wyrazu dla swych wizji w obrazach i to takich o unikatowej plastyce i własnym, wypracowanym stylu.
Większości awangardowych twórców zajęło ok. 10 lat spostrzeżenie, iż założenia na których oparli swoje „artystyczne” poszukiwania, w praktyce uniemożliwiają powstawanie „okoliczności twórczych”, z których ma szansę narodzić się prawdziwe dzieło sztuki. I tu zgadzam się z Pana poglądem - przypomnianym przez Pana Adama Sobotę w książce „Szlachetność techniki” - „że porzucenie przez Beksińskiego fotografii był jednym z pierwszych przykładów przejścia w sztuce na pozycje postmodernizmu”.
Ilekroć czytam fragment tejże książki z wypowiedzią Pana Zbigniewa Dłubaka z roku 1977, w której przyznaje, iż " "wyjście (m.in. przy pomocy fotografii) poza estetyczne kryteria sztuki okazało się niemożliwe: „Próba dosięgnięcia sztuki w jej najgłębszej istocie nie powiodła się… Konceptualizm natychmiast wytworzył morfologię własnych środków i został unieruchomiony w jej obrębie." " Przypomina mi się stary dowcip o Radzieckim naukowcu prowadzącym badania nad muchą.
Naukowiec najpierw wyrwał musze skrzydełka
- Nu, idzi
Mucha idzie.
Wyrwał parę odnoży.
- Nu, idzi
Mucha idzie.
Wyrwał drugą parę.
- Nu, idzi
Mucha idzie
Wyrwał ostatnie dwa odnóża.
- Nu, idzi
Mucha stoi.
Naukowiec starannie zapisuje w notesie: "Po wyrwaniu ostatniej pary odnóży mucha ogłuchła".
Paradoksalnie to zabrzmi, ale o okresie awangardy w fotografii Polskiej, można powiedzieć to samo, co o eksperymencie komunistycznym w krajach byłego Związku Radzieckiego: Był to czas stracony, ale przynajmniej udowodniono (i udokumentowano) ponad wszelką wątpliwość, że tą drogą nigdzie się nie dojdzie.
To tyle tematem mojego sposobu postrzegania twórczości Beksińskiego w kontekście awangardy. Co prawda, nadal nie wiem, jakie wartości kryją się dokładnie za Pana myślą, gdy pisze Pan: ”Natomiast w malarstwie od lat 80. zdewaluował wartości, o jakie walczył w fotografii”? Ale i bez tej wiedzy jestem wdzięczny Panu za sprowokowanie mnie do przemyślenia paru istotnych kwestii na przykładzie artystycznych dążeń Zdzisława Beksińskiego.
Pozdrawiam serdecznie
Szczupły M.
Cyfrowe grafiki Beksińskiego, jakie widziałem na kilku wystawach, nie należą do intresujących, choć próbował sięgnać do skanów swych negatywyów z lat 50.
Jego zestawy bez tytułu z 1958/59 są bardzo intresujące i należą do najważniejszych montaży z XX-tego wieku w historii modernizmu artystycznego. A dynamiczny montaż odgrywa wciąż ważną rolę zarówno w fotografii, jak i filmie fabularnym (David Lynch).
Tak, to prawda Beksiński był bardzo nieśmiałym człowiekiem. Odczuwał także strach przed wszelkimi podróżami. Zrezygnował na początku lat 60. z zagranicznego stypendium, jakie chciało mu dać Ministerstwo Kultury w osobie Ryszarda Stanisławskiego, póxniejszy dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi!
Zgadzam się, że jego artystyczny świat zbliżony jest do Witkina, w zdecydowanie mniejszym stopniu do Saudka.
Każdy artysta czy chce tego czy nie, reprezentuje i wyraża poprzez swe prace jakoś teorię sztuki! Proszę o tym pamiętać.
Na pewno nie poszukiwał piękna, tylko ekspresyjnej formy, choć sięgał także do renesnasu, baroku, XIX-wiecznego relaizmu. Absolutnie nie zgadzam się, że okres awnagardowy mozna porównać z komunizmem. Najważniejsze dokonania polskiej fotografii XX wieku należą właśnie do kategorii awangardy i modernizmu, choć teraz sytuacja się polaryzuje, gdyż już nie ma awangardy.
Do Asymetrii jeden zarzut - sposób pokazywamnia prac jest poniżej poziomu ( a dość wysoko się tytuuje sama galeria ) wystawy mimo zaszczytnych nazwisk są zrobione na kolanie,to szkoda bo takie nazwizka jak Dłubak czy Lewczyński zasługiwałbym na cuś więcej !!
pozdrawiam.Majka
Te wystawy, które widziałem, były w porządku. Galeria ma swój profil i tym samym pozytywnie wyróżnia się na tle polskim np. Galeria ZPAF i S-ka w Krakowie, której brak programu. Asymetria np. ostatnio "odkryła" fotografie Józefa Głogowskiego. Ujawniała także wglądówki Lewczyńskiego z okresu lat 50. i mniej znane prace Schlabsa, oby więcej takich galerii!
tak tak oby więcej ,mnie tylko w oczy kłuje taki niedbały sposób pokazywania Ważnych rzeczy. chwila uwagi i skupienia nad instalacją wystawy i byłby git .
Prześlij komentarz