Szukaj na tym blogu

wtorek, 28 września 2010

Wizyta u Andrzeja Różyckiego (sierpień 2010)

Andrzej w kuchni

Andrzej Różycki jest nie tylko znanym, ba, wybitnym artystą i kolekcjonerem sztuki ludowej, ale także wybornym grzybiarzem i kucharzem. O tym fachu mogłem przekonać się w sierpniowe popołudnie, kiedy miałem przyjemność uczestniczyć w uczcie składającej się z barszczu ukraińskiego, kotletów z cukinii i pysznej kawy. Wszystko w stylu konstruktywistycznym, jeśli chodzi o ułożenie warzyw na patelni, potem na talerzach. 



Specjalność gospodarza - barszcz ukraiński 

Zobaczyłem także nowe prace z nieskończonego jeszcze cyklu, w którym artysta "współpracuje" z Zofią Rydet... Tak jednak jest i jako jedna z nielicznych osób ma do tego prawo moralne! Jak wyglądają te bardzo ciekawe fotomontaże i na czym polega wspólna idea postaram się napisać innym razem. Andrzej jest wybitnym artystą od lat 60. i do tej pory mimo kilkuletnich przerw należy wciąż do najważniejszych, gdyż mających wiele do powiedzenia o życiu, Bogu, a nawet polityce. W tej ostatniej materii zgadzam się z nim całkowicie, co należy dziś do rzadkości, gdyż jest to wyjątkowo brudna dziedzina naszej rzeczywistości.



Również mieszkanie mistrza wydało mi wyjątkowo urokliwe i sympatyczne, o czym świadczą dwa ostatnie zdjęcia wykonane przeze mnie telefonem komórkowym Samsung. Jest w nim opiekuńczy duch, który sprawił, że kilkugodzinna wizyta minęła błyskawicznie.  Sacrum i duchowość... A swoją drogą - telefonu zdaniem Piotrka Zabłockiego lepiej i prościej używać zamiast modnej "fotografii otworkowej". Ta sama złudna aura rzeczywistości.

Okno w kuchni Andrzeja

Coś dzieje się za oknem 

 Chrystus

Brak komentarzy: