Szukaj na tym blogu

sobota, 2 października 2010

Bezkres i siła przestrzeni. Na przykładzie wizyty na sopockim molo (styczeń 2010)

K. Jurecki, Bezkres, 2010

Zima tego roku była okrutna. Pewnego dnia, chyba w piątek lub sobotę w styczniu 2010 roku, byliśmy wraz z Waldkiem Jamą na spacerze w Sopocie. Jakże lubię to miasto, które posiada swój urok, osłabiany jednak przez tłumy pędzących nie wiadomo gdzie i po co turystów.  Oczywiście trafiliśmy też na molo i obserwowaliśmy rzadkie zjawisko, jakim jest kra na morzu. Mróz i śnieg, a nawet silny zimny wiatr towarzyszył nam przez cały czas kilkugodzinnej wędrówki.

Oprócz zdjęć, które zamieszczam poniżej wykonałem także krótki "zarys" (notatkę) wideo. Jest to zaledwie "próba", która ma na celu utrwalenie w sposób dokumentalny niesamowitej aury i przede wszystkim pływającej swobodnie po bezkresnym morzu kry! Pierwszy raz w życiu widziałem takie zjawisko. Ale nie tak często znowu bywam tu zimą. Filmując starałem się uchwycić lecące ptaki, które są zjawiskiem naturalnym, ale zawsze dodającym czegoś niesamowitego w określonej rzeczywistości. Pierwsze moje skojarzenie dotyczyło słynnego filmu Alfreda Hitchcocka, potem szamańskiego w przesłaniu wideo Marka Rogulskiego z 2006 r. Aspekty ludzkiej więzi z naturą, ruch w powietrzu wywołują uczucie przekraczania granic, chęci bycia niematerialnym - takie jest przesłanie bardzo ciekawej realizacji Marka. Ale to tylko moje, intymne odniesienia. Dla innych ta krótka notatka będzie jedynie zwykłym cyfrowym zapisem, bez dźwięku, który z pewnością dodałby innego wyrazu. 

W ten sposób powtarzają się odwieczne dążenia i pragnienia człowieka. Zobaczyć bezkres oceanu, dżungli,  czy pustyni, zmierzyć się z ich potęgą i mocą. Następnie podjąć wyzwanie i próbować je racjonalnie zrozumieć lub przekroczyć, wykorzystując możliwości transcendencji. W nieznane... lub w znane, wszystko zależy od świadomości wyboru. "To wszystko zależy wyłącznie od Ciebie".


 K. Jurecki, Brzeg, 2010


 K. Jurecki, Trójkąt, 2010


 K. Jurecki, Widok na Sopot, 2010




 K. Jurecki, Ludzie na molo, 2010

Siła obrazu ruchomego wideo kontra statyczny obraz fotografii? Kto wygra? Za czym jestem? Kiedyś  o tym napiszę.

3 komentarze:

Joanna Turek pisze...

Witam Panie Krzysztofie!
Pozwoliłam sobie przenieść/zacytować wypowiedzi z Facebook’a. Jeśli tak nie można...proszę je usunąć.

>>>Krzysztof Jurecki:
Fajnie, że piszecie, szkoda, że nie na blogu, wtedy zostałoby to na wieczność, a tak na teraźniejszość. Obraz nieruchomy i fotograficzny ma pewną przewagę działania chwilą, która wciąż trwa przez wieczność. I tylko on to ma! Innego rodzaju taką wiecznością jest jednak malarstwo ikonowe. Nie ma tego malarstwo i film.<<<

>>>Piotr Komorowski :
Obraz ruchomy a nieruchomy... Obywa uwodzą mnie naprzemiennie. Zawsze chętnie zamieniam jedno na drugie - i tak w nieskończoność. Są komplementarne dla mnie. Ruchomy realizuje tęsknotę za "ciągiem dalszym", nieruchomy zaś jest medytacją nad... naturą "bezczasu".<<<

>>>Ewa Bloom K:
widzę taką różnicę : obraz ruchomy "prowadzi" biernego widza, obraz nieruchomy wyzwala naszą aktywność i to widz - odbiorca "prowadzi" w tym duecie / oba uwodzą mnie naprzemiennie )))<<<

FOTOGRAFIA kontra FILM.
Ruch i bezruch. Roztańczenie i posągowość. Upojenie prędkością i kontemplacja zamrożonej chwili. Ślizganie się po powierzchni widzialności i uporczywe wpatrywanie się w statyczny widok. Dlaczego jedni wybierają bezruch (fotografię naznaczoną pośmiertnym stężeniem), a drudzy ruch (film uwodzący iluzją życia)? Dlaczego jedni milcząco trwają przy uobecnionej na zdjęciu przeszłości, a drudzy chętniej surfują unoszeni przez falę przepływających obrazów?

Fotografia i film zdają się ucieleśniać dwie postawy przyjmowane przez człowieka wobec świata. Zakorzenienie w rzeczywistości, bycie przede wszystkim „tu” i „teraz” oraz mentalny nomadyzm, oderwanie od „tu” i „teraz”, wieczną tułaczkę, bycie zawsze w drodze. Dawne wyobrażenia przedstawiały świat jako coś statycznego i względnie trwałego – był on kulą dźwiganą przez mitycznego Atlasa. Teraz przypomina on wprawioną w ruch i toczącą się coraz szybciej i szybciej piłkę, która pędzi z zawrotną prędkością po równi pochyłej w nieznane. Mentalny nomadyzm można potraktować w tym kontekście jako przejaw specyficznego stanu świadomości, który cechuje niemożność zakorzenienia się w nieustannie zmieniającym się i niepewnym swego jutra świecie.

NATURA obu OBRAZÓW.
Fotografia jest bliższa człowiekowi ze względu na swoją cielesność - zdjęcie jest fetyszem, magicznym przedmiotem, który możemy dotknąć. Film to bezcielesne widmo - utkany z tęsknoty i światła fantom, na który możemy tylko patrzeć.
Co wybieram? Człowiek nigdy nie może mieć i jednego, i drugiego jednocześnie. Skazany jest zatem na dokonywanie wyborów i cierpienie. Mój stosunek do obu obrazów, ze względu na przyrodzony im brak, jest ambiwalentny. I kocham, i nienawidzę.

Co do bezkresu. Mnie, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, dręczyła zawsze taka myśl: Czy bezkres ma swój kres? Co znajduje się na jego krańcach?

Krzysztof_Jurecki pisze...

Fotografia zawiera dużo więcej różnych aspektów, niektóre z nich zostały tu wymienione. Osobiście dostrzegam pewną "przewagę" każdego obrazu nieruchomego, nad płynnym i trwającym w czasie, czyli filmem. Ale najważniejszy jest aspekt związany z halucynacyjną jakością tego przekazu, gdyż w fotografii analogowej widzimy "to, co naprawdę było". Realne oczy, twarz, zdarzenie. Ten aspekt posiada jedynie, ale w innym wymiarze film dokumentalny!

Joanna Turek pisze...

Witam!

Zdjęcie analogowe, film dokumentalny... Barthes'owskie "to, co było".
Już wszystko jasne Panie Krzysztofie.
Wygląda na to, że mamy taką samą obsesję. :)

Pozdrawiam,

J.T.