Szukaj na tym blogu

niedziela, 26 września 2010

Pojawia się znak. O wystawie Leszka Żurka pt. "Niepamięci" (Galeria Pionova, Gdańsk, 03.09-26.09.10)


Sekrety

Leszek Żurek podąża własną drogą wyznaczoną przez refleksję wspomnień dzieciństwa, które są okruchem pamięci oraz mitologizowaniem. Artysta pracuje w zaciszu Rumii, z dala od ideologicznych założeń modnej publicystki o Solidarności czy nawet o Lechu Wałęsie (np. Grzegorz Klaman) i od resztek „sztuki krytycznej”.  Bardzo cenię jego dokonania na polu fotografii i wideo, gdyż podejmuje on bliskie mi tematy w sposób interesujący i nietypowy.

Sekrety

W Galerii Pionovej artysta pokazał w niewielkim i trudnym ekspozycyjnie miejscu swe przemyślenia na temat starego cmentarza, który stał się pretekstem dla wskrzeszenia okruchów pamięci z lat 60. i 70., z czasów dzieciństwa. Wystawa jest próbą pokazania idei zracjonalizowania śmierci, oczywiście na tyle na ile można ją w ten sposób zinterpretować. Dlaczego tak sądzę? Oglądamy bardzo ciekawe kadry wykonane z kilkumetrowej wysokości ukazujące wyłaniające się z ziemi geometryczne pozostałości grobów czy nieczytelnych już płyt nagrobnych. Odchodzimy w niepamięć? W taki sposób można zinterpretować krótki, ale bardzo przekonywujący tekst autora pt. Sekrety: „Kiedy byłem dzieckiem (a było to dość dawno) był  czas robienia „sekretów”. Mały dołek w ziemi, w zakamarkach podwórka, przykryty kawałkiem szkiełka. Pod szkiełkiem zasuszone kawałki roślin. Kolorowe papierki, sreberka z czekoladek... Wszystko przysypane ziemią.
To właśnie sekret.
Każdy starał się, aby jego był najpiękniejszy. Skrywał tam swoje tajemnice...
Wielką tajemnicą dla mnie i moich kuzynów był stary cmentarz wiejski wokół ruin XV-wiecznego kościoła. Zakaz wstępu kusił dodatkowo. W tajemnicy przed dorosłymi wyprawialiśmy się w zakazane dla nas miejsce. Wokół resztek grobów rozchylaliśmy chwasty, które były prawie tak wysokie jak my. Palcami próbowaliśmy odczytać zatarte, nieczytelne dla oczu napisy. Ileż było domysłów...
Czasem w ruinach udało się wygrzebać kawałek kafelka  z posadzki, fragment metalowego okucia czy też zardzewiały gwóźdź. Skarby z dalekiej przeszłości.
Dziś, po trzydziestu latach, nadal ten cmentarz jest dla mnie tajemniczym, sekretnym miejscem, tak samo jak było to w dzieciństwie. Napisy na nagrobkach stały się jeszcze bardziej nieczytelne. Skrywają tożsamość minionych istnień.
Czas zamazuje pamięć o dawnych sekretach.
Powoli w niepamięć odchodzimy.”

Sekrety

W ostatecznym rozrachunku nie ma to jednak znaczenia, że „powoli w niepamięć odchodzimy”. Znaczenie jest gdzieś indziej, w samym życiu i jego czynach oraz w myśli „nie wszystek umrę”, którą trzeba powtarzać jak mantrę.

Sekrety

Leszek pokazał konsekwentnie, że żyjemy w rytmie przyrody. Na stary cmentarz, na którym także byłem kilka lat temu (chyba w 2006 r.), gdy już powstawał ten cykl, przychodził wielokrotnie fotografując go w różnych porach roku i co istotne, sam  żyjąc w zgodzie z prawami natury i w witalnym "uścisku" przyrody. Ta zasada przypomina także o pracach Staszka Wosia. Ekspozycję zamyka dokumentalne zdjęcie rodziny artysty z czasów II wojny światowej będące jedynym jakie pozostało. Przypomina ono o bolesnych doświadczeniach z 1939 roku, gdy w Rumii 12.09 hitlerowcy rozstrzelali część rodziny artysty.

Sekrety

Na koniec zacytujmy fragment wnikliwego tekstu napisanego do tej ekspozycji przez Zbigniewa Treppę pt. Niewypowiedziane i Transcendentne: „We współczesnej refleksji nad umieraniem zaobserwować można nasilającą się tendencję do marginalizowania wymiaru tajemnicy. Leszek Żurek reprezentuje tendencję przeciwną: zagadnienie tajemnicy Przejścia i próbę definiowania na czym polega istota granicy pomiędzy światem przyrody a Nadprzyrodzonym, zdaje się sytuować w centrum swojej refleksji.”

Pamięć i nostalgia - w ten sposób można podsumować tą niezwykłą wystawę. 

 Sekrety

3 komentarze:

matuszpalka.blogspot.com pisze...

Te fotografie zdają się być chłodne niczym typologiczne dokumenty, ale i osobiste zarazem i jakby wyjątkowo "ludzkie". Tak jak o śmierci czy pamięci można mówić skrajnie odmiennymi językami.

Krzysztof_Jurecki pisze...

Dla mnie nie są chłodne, choć ich nostalgia jest skryta. Bardzo dobre jest takie nietypowe ujęcie problemu, kiedy matka-ziemia wchłania wszytsko. I świat w proch się obróci.

Joanna Turek pisze...

Dobry wieczór!

Ja też nie wyczuwam chłodu, lecz prostotę i szczerość, akceptację przemijania pozbawioną strachu przed śmiercią i rozpaczy.
Zastanawia mnie tutaj niezwykłe wyciszenie emocjonalne, surowość i prawda obrazu.

Zdjęcia są mocne i zmuszają do refleksji.
Nie każdy ma odwagę zagłębiać się w te rejony rzeczywistości.

Zamiast przemijania widzę tutaj trwanie - powrót do łona Pramatki, dawczyni życia i odrodzicielki. W tym kontekście śmierć jest tylko elementem wielkiej przemiany. ;)

Pozdrawiam,

JT