Z panem Tomaszem spotykamy się co dwa tygodnie na wykładach z historii sztuki w WSSiP w Łodzi. Należy do wyjątkowo zainteresowanych i uzdolnionych studentów, choć edukację fotograficzną rozpoczął późno. Ale nigdy nie jest za późno, aby przypomnieć tylko Zofię Rydet, która rozpoczęła zainteresowanie fotografią jako dojrzała kobieta, w wieku czterdziestu kilku lat, ok. 1954 roku.
Na wystawie w galerii ŁTF-u (do 20 kwietnia) wiedzieliśmy dwa cykle, z których zdecydowanie dojrzalszy był "Za betonową kurtyną" - rodzaj intymnego pejzażu i chęć sakralizowania go, a także poszukiwania w nim ostatniej nadziei, w sensie uratowania czy ratowania resztek człowieczeństwa. Autor bardzo dobrze "panuje" nad fotografowaną materią a potem materializacją wydruków, które zyskują na aurze niejednoznaczności i tajemniczości. Często w wydruku, jako formie zgrafizowanej, młodzi artyści tracą jakości foto-techniczne i przede wszystkim ontologiczne (jeśli przyjmiemy, że takie istnieją). A Tomasz Fularski nie tylko zapanował nad nimi, ale je zwielokrotnił.
W niektórych pracach czytelna jest pewna naiwność, ale może to być zarówno kategoria pozytywna, jak i negatywna, wtedy jeśli ktoś nie panuje nad nią i wymyka się ona spod kontroli. Artysta nie tylko pokazuje romantyzm przyrody, ale jej mistycyzm, gdyż skryta jest atmosfera nieracjonalości, czy panreligijnego nieokreślonego rytułau. Ale uwaga jesteśmy już blisko kiczu, którym można się bawić, ale nie można mu ulec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz