Szukaj na tym blogu

piątek, 7 sierpnia 2009

"Mała Wiera" (reż. Wasylij Piczuł , ZSRR, 1988)




W wakacyjny wieczór obejrzałem klasykę filmu rosyjskiego „Mała Wiera” [tytuł org. „Maleńkaja Wiera”, ZSRR, 1988 ) w reżyserii Wasilija Piczuła, ze świetnymi rolami: Natalii Niegody (Wiera), Andrieja Sokołowa (Siergiej), Ludmiły Zajcewej (matka), Yuri Nazarow (ojciec).

Dramat jest skryty, jak w powieściach Gogola. Ukazuje zwykły konflikt w socjalistycznej rodzinie między córką a ojcem, między przyszłym zięciem a niedoszłym teściem. Kluczowa w tym filmie jest postawa Wiery, która nie chce oskarżać ojca, tuszuje jego pijaństwo i przede wszystkim atak nożem na swego ukochanego. Film można odnieść także do każdej socjalistycznej, w tym polskiej rzeczywistości PRL-u i porównywać z wybitnymi realizacjami Kieślowskiego czy Holland.

Film w narracji jest spokojny, aktorzy ujawniają swoje wielkie możliwości odgrywania banalnego i pustego życia, które toczy się między pracą, domem i pijaństwem. Oskarżone zostało, choć skrycie, socjalistyczne państwo – ZSRR za brak kultury i łamanie życia rodzinnego. Socjalizm dał wolność, choć w klatce strzeżonej przez milicję i wojsko. Młodzież spotykała się na dyskotekach, aby potem bić się, gdyż była to, obok alkoholu, podstawowa forma rozrywki.

Wartość filmu polega na ukazaniu tragicznej miłości, która niszczona jest przez socjalistyczną rodzinę i jej moralność oraz arogancję Siergieja, niedoszłego pana młodego i niedojrzałość przyszłych nowożeńców, którzy nie mają perspektyw na własne mieszkanie. W tle głównym oskarżonym jest socjalistyczny modernizm – symbolizowany przez fabryki oraz zniszczone statki, nieczynne stocznie. Jest on jednak Molochem, który jak w filmie „Metropolis” Langa, choć w bardziej subtelny sposób, czuwa nad życiem, organizuje je, a tak naprawdę niszczy i pożera swe ofiary.

Film jest prawdziwy i okrutny w swym realistycznym przekazie – polecam przede wszytskim studentom szkoły filmowej, aby uczyli się nie na kinie Tarantino, a Piczuła.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wszystko to pięknie powiedziana prawda. Jednak nie mogę się oprzeć, by nie wspomnieć, że film ten zaistniał w szerszej świadomości odbiorców jako pierwszy radziecki obraz, w którym pojawiiły się tzw. "momenty" ;-) Pozdrawiam.

Krzysztof_Jurecki pisze...

Ale z perspektywy czasu to "momenty" nie są najważniejsze, choć są ważną i potrzebną składnią utworu.