Biłgoraj, 25.05.2008
Krzepice, 30.04.2009
To nie żart! Z kilku najbardziej wpływowych fotografów polskich bez namysłu wymieniłbym Bogdana Konopkę. Jego fotografie posiadają duszę, jeśli tylko ktoś ją potrafi spostrzec. Ale nie jest to łatwe.
Łódź, 23.08.1993
Wystawa "Szara pamięć" przybliża problem cmentarzy żydowskich w Polsce, które nie jest łatwo fotografować. Bogdan od lat 90., a może i wcześniej, posiada własny patent polegający na tym, że wszystkie zdjęcia mu wychodzą! Nie wykonuje on złych czy nawet przeciętnych fotografii w zakresie pejzażu! Ale zdarzały mu się takie portrety, gdyż jest to najtrudniejszy rodzaj fotografii. Niewątpliwie jest mistrzem w koncepcji fotografii klasycznej, nieczułym na jej przemiany z zakresu obrazu cyfrowego. Nie jest ważne, że on zwycięży, gdyż Bogdan dalej fotografuje "swoje"! Ciągle znajduje to "własne ja". Jego styl jest najbliższy, choć inny, bo mniej bolesny, zdjęciom Andrzeja Lecha.
Na czym polega ten mistrzowski styl Bogdana? Na spokoju, jaki widzimy w kadrze, jego pięknie i nostalgii. Ale także na symbolicznym wymiarze wielu zdjęć, których brakuje np. w ostatnich pracach Wojciecha Wilczyka.
Do galerii FF przyszło tego wieczoru bardzo dużo osób, np. Andrzej Kwietniewski, który opuścił Łódź Kaliską zanim osiadała na mieliźnie czy Waldek Śliwczyński z żoną Jolantą, a także Grzegorz Przyborek - najbardziej wpływowy pedagog w zakresie fotografii w Polsce. Tak, to było wydarzenie!
Nie było sposobności, aby znów porozmawiać z Bogdanem, podobnie jak w Bratysławie rok temu. Znów się rozminęliśmy. Na szczęście pozostają maile i telefony.
Swoją drogą, bardzo zajmujące jest, czy w fotografii polskiej znajdą się interesujący kontynuatorzy stylu Bogdana Konopki. Zobaczymy! Ale taka szansa istnieje.
Swoją drogą, bardzo zajmujące jest, czy w fotografii polskiej znajdą się interesujący kontynuatorzy stylu Bogdana Konopki. Zobaczymy! Ale taka szansa istnieje.
6 komentarzy:
Tak bym chciał, żeby tę wystawę obejrzał Adam Mazur... Jego opinia mogłaby być ciekawa
Dla fotografii Bogdana nie ma to żadnego znaczenia czy zobaczy ją Adam Mazur, który walczy i nie wierzy w koncepcję "fotografii artystycznej". Ale jednocześnie zarzucał mi, że na wystawie "Wokół dekady" nie było Hartwiga, także zwolennika starszej wersji "fotografii artystycznej". To zwykła niekonsekwencja.
Mistrzowski oksymoron: Konsekentny Adam Mazur. Zauważam, że jeśli coś nie jest stworzone bezosobowo, najlepiej w charakterze blogowych zapisów, obsceniczne czy - najprościej - niewymagające ani od twórcy, ani od odbiorcy - to nie jest to wg p.Mazura godne uwagi. On i jemu podobni - choć wpływowi - zamiast pchać polską fotografię do przodu, na siłę trzymają ją na piętastoletnim ogonie Zachodu. Oczywiście moim skromnym zdaniem.
Adam Mazur lansuje w fotografii, to co lubi -np. Zuzannę Krajewską i Bartka Wieczorka, Wojtka Wilczyka i wielu innych. Zobaczymy, ile lat przetrwa tego typu fotografia z tzw. "nowego dokumentu", który nie jest dokumentem tylko eklektyczną formą kilku wcześniejszych stylistyk? Moim zdaniem niewiele, ale niektóre teksty Wilczyka przetrwają, np. o wystawie Hartwiga z Muzeum Narodowym w W-wie.
Dziwne jest to, że dziesięć lat temu w potocznych rozmowach o fotografii - choćby szkolnych - nie istaniało niemal pojęcie dokumentu. Teraz wszystko jest Nowym Dokumentem. Moim zdaniem to ogromne nadużycie. Niedawno zostałem wpisany w program pewnej galerii w stolicy. Ze zdziwieniem zauważyłem, że moje prace stały się nowym dokumentem. Oczywiście można użyć słowa dokument w przypadku każdego rodzaju działania twórczego, ale to znowu uproszczenie.
W Polsce od początku XXI wieku pojawiała się nowa generacja artystów, którzy wystawiają pod sztandarem "nowego dokumentu". Decydujące znaczenie miała dla nich fotografia angielska (Martin Parr) i czeska, mniejsze a szkoda tradycja polska. Z tej skorzystali prawdziwi dokumentaliści, jak Eryk. Jeśli wszystko jest "nowym dokumentem" to znaczy, że go już nie ma. I tak chyba jest w końcu dekady.
Prześlij komentarz