Szukaj na tym blogu

środa, 28 kwietnia 2010

Camerimage. Z Łodzi do Aleksandrowa... Kujawskiego

Pełniący obowiązki Prezydenta Miasta Łodzi Tomasz Sadzyński, jak na polityka przystało, negocjuje z Dyrektorem Festiwalu Plus Camerimage Markiem Żydowiczem w sprawie pozostawienia festiwalu filmowego w Łodzi. Żydowicz jest przebiegłym graczem marketingowym, który niedawno szantażował miasto Łódź przeniesieniem festiwalu. Pojawiały się różne koncepcje: Poznań, teraz Katowice. 

Z listu otwartego(!) T. Sadzyńskiego do M. Żydowicza wiemy, że miasto wydaje w tym roku ponad 6 ml złotych na organizowanie festiwalu, który nie stworzył (podkreślam czas przeszły) od 2000 roku w Łodzi żadnej  swej formuły i, co ważniejsze, nie wykreował żadnych nowych zjawisk w zakresie tzw. sztuki operatorskiej. Nagradza się cenionych i znanych, pokazuje filmy, które za moment i tak trafiłyby na ekrany polskich kin. Festiwal służył elicie politycznej miasta, a nie twórcom, i poprawiał prezydentowi Jerzemu Kropiwnickiemu dobre samopoczucie. Przez lata nie pokazywano żadnych ciekawych wystaw fotograficznych, plastycznych czy innych, a w tym roku minie 10 lat bytności Camerimage w Łodzi! Czas na podsumowanie! Wspomnę, że przy okazji tego festiwalu nie prezentowano kina awangardowego, np. takich twórców, jak: Paweł Kwiek, Zbigniew Rybczyński czy Zygmunt Rytka, którego tradycja istnieje w Łodzi od lat 70. XX wieku.. Raz tylko przedstawiono artystów z tego nurtu, czyli grupę  Łódź Kaliska (2002), ale to stanowczo za mało. 

 Zofia Rydet, Medytacje (II), 1960, wł. K. Jurecki

Jedynym cennym  kulturotwórczym zabiegiem Camerimage są coroczne warsztaty filmowe, głównie dla studentów szkoły filmowej. Przyjazdy do Łodzi Davida Lyncha czy Vittorio Storaro nie są same w sobie zjawiskiem artystycznym. Nie stworzono go, bo jest to bardzo trudne i  przede wszystkim trzeba mieć określone poglądy artystyczne i konsekwentnie je realizować. Nie żałuję więc tego, że miejsce festiwalu zmierza do swej nowej siedziby, np. w Aleksandrowie Kujawskim. Widocznie jego dyrektor sobie na to zasłużył, gdyż jako wytrawny biznesmen tym razem przelicytował. Chciał, aby miasto Łódź wybudowało mu siedzibę za 550 ml złotych. Każdy by chciał! Całe szczęście, że Rada Miasta nie uległa niedawnemu szantażowi, w którym wykorzystano łódzkich studentów. Żałuję jednak, że nie zostanie zrealizowany projekt architektoniczny Franka Gehry'ego, gdyż jest on jednym z nielicznych wybitnych architektów świata. I to jest jedyna autentyczna wielka strata dla Łodzi.

2 komentarze:

Andrzej Biernacki pisze...

Panie Krzysztofie, czy Pan nie widzi, że sam sobie przeczy. Oskarża Pan Żydowicza, że zrobił Camerimage dla siebie i paru urzędników, ale jednak coroczne warsztaty filmowe Pan wymienia. Krytykuje Pan wydatek na pzrebudowę okolic Łodzi Fabrycznej ale jednocześnie przydałby się Panu w Łodzi projekt Gehry'ego. Sorry, nie bardzo rozumiem.
Także dla tych 6 mln niech Pan znajdzie właściwe proporcje i porówna to nie z przeciętną emeryturą, ale np. z 30 mln skoczka narciarskiego tylko za to, że miał znaczek Red Bulla na kasku. Pozdrawiam.

Krzysztof_Jurecki pisze...

Nie widzę w moim poście żadnej sprzeczności. Oceniam zjawisko en globe. Są w nim aspekty pozytywne (mało), np. warsztaty i przede wszystkim niejakie artystyczne czy podejrzane pod względem finansowym. Gdybym tylko krytykował można by mi było zarzucić stronniczość. Interesuje mnie to, że pan Żydowicz zabrał kasę 6 ml zl i otwarcie mówi, że festiwal w 2010 pokaże w innym mieście. Jak to nazwać, kiedy ktoś nie realizuje podpisanej umowy i przy okazji szantażuje?