Między realnością a symulacyjnością
W tym roku
jury w składzie: Magda Hueckel, Sławomir Jodłowski i K. Jurecki, było niezwykle zgodne, co do wyboru nagrodzonych i wyróżnionych. Wynika to
z podobnego spojrzenia i oceny funkcji oraz możliwości estetycznych obrazu
cyfrowego, którego od końca lat 90. XX wieku staramy się poszukiwać. Naszym
celem jako jury jest popełnienie jak mniejszej ilości pomyłek, które jednak
zawsze się zdarzają, oraz odkrycie zjawisk mogących zapisać się nie tylko w
dziejach konkursu w Częstochowie, ale i w najnowszej historii fotografii
polskiej.
Jakie problemy
ujawniły się w obrazie cyfrowym na konkursie w Częstochowie? Największym
zagrożeniem fotografii jest kicz – zarówno dla początkujących amatorów, jak i
bardziej zaawansowanych twórców. Kolejnym jest symulacyjna konsumpcyjność,
której nieświadomie ulegają artyści! Jest ona wizytówką reklamy lub ma być jej
krytyką, ale tego nie czyni, gdyż czynnik reklamowy ze względu na symulacyjny,
zmierzający do wirtualności charakter, być może poprzez trójwymiarowość obrazu,
zwycięża w najnowszej koncepcji obrazu. Czyli wciąż powracamy do ważnego sporu
teoretycznego określanego mianem high art przeciw mass culture i pop
culture. Oczywiście ze świata artystycznego nie wykluczam kultury masowej,
gdyż nie mam do tego prawa, ale powinna ona być tylko elementem dodatkowym, nie
zaś głównym przesłaniem pracy, ponieważ taka realizacja poza walorami
estetycznymi nie ma za wiele do zaproponowania. Niebezpieczne dla obrazu
cyfrowego jest jego popadnięcie w sferę zupełnej nierealności, fantastyki bądź
abstrakcji. Trzeba pamiętać, że fotografia silniej niż malarstwo opiera się na
dokumentalnym związku z rzeczywistością i aby coś znaczyła musi odwoływać się
do takich pojęć, jak: „pamięć”, „zarodek bólu” (punctum), archiwum
historii, czy wręcz memento mori, co zaznaczyła także w swej książce O
fotografii lewicowa czy według niektórych marksistowska krytyk kultury i
wybitna pisarka Susan Sontag.
Coraz mniej twórczych aspektów można zauważyć na wielkich festiwalach fotografii w Polsce, gdyż czujemy się nimi znużeni. Najciekawsze są wystawy zagraniczne - importy artystyczne, nie zaś koncepcje kuratorskie wypracowane w Polsce. Powstaje pytanie, co wyniknie dla fotografii polskiej z trzynastu edycji konkursu fotografii cyfrowej w Częstochowie? Poza pracami nagrodzonymi i wyróżnionymi zwróciły moją uwagę wyrafinowane realizacje: Moniki Jankowskiej-Olejnik, które były jednak zbyt "malarskie" i Natalii Lorenc; tym razem za nadto " wyidealizowane", ale o dużym potencjalne twórczym.
Coraz mniej twórczych aspektów można zauważyć na wielkich festiwalach fotografii w Polsce, gdyż czujemy się nimi znużeni. Najciekawsze są wystawy zagraniczne - importy artystyczne, nie zaś koncepcje kuratorskie wypracowane w Polsce. Powstaje pytanie, co wyniknie dla fotografii polskiej z trzynastu edycji konkursu fotografii cyfrowej w Częstochowie? Poza pracami nagrodzonymi i wyróżnionymi zwróciły moją uwagę wyrafinowane realizacje: Moniki Jankowskiej-Olejnik, które były jednak zbyt "malarskie" i Natalii Lorenc; tym razem za nadto " wyidealizowane", ale o dużym potencjalne twórczym.
2 komentarze:
Książka pani Susan Sontag „O fotografii”, to dziwny twór, w którym prywatna, subiektywna wizja świata - często komiczna w swym nie budzącym sprzeciwu tonie, jedynej możliwej wizji świata (to chyba jej marksistowskie dziedzictwo) - wymiesza jest z szalenie ciekawymi, istotnymi i obiektywnymi spostrzeżeniami. Prawdziwy koktajl Mołotowa! :)
W sumie to dziwna książka, której tezy bardzo trudno zebrać, jest ich bowiem kilkadziesiąt, a może i więcej, czasami są do siebie w opozycji, jeśli nie w sprzeczności. Pamiętam komentarz Wolfganga Kempa Z "Teorie der Fotografie" (t. III, 1983) bardzo krytyczny do tej lektury.
Prześlij komentarz