Szukaj na tym blogu

wtorek, 6 kwietnia 2010

Johanna Reich "Kassandra" (2008)

05. i 06.03.2010 do Galerii Manhattan w Łodzi zawitało WRO 09 Expanded Tour.  Z kilkunastu poprawnych i na dobrym poziomie prac wideo bardzo duże wrażenie zrobił na mnie tylko utwór Kassandra. Jest to wyjątkowe swej klasie artystycznej wideo niemieckiej artystki Johanny Reich, która w latach 2007-09 skończyła studia podyplomowe w kolońskiej  Kunsthochschule für Medien. Ten film pokazywany jest na wielu światowych przeglądach wideo-artu. I wydaje się najlepszy w dotychczasowej twórczości Johanny Reich.


Nietypowy wideo-performance, ponieważ wykonany w technice found footage, należy do serii  Transformacje. Wykorzystano w nim fragment ze słynnego filmu Fritza Langa Dr Mabuse, der Spieler (1920/21). Na twarz Mabusego nałożona została ("rzeźbiona" przez wycinanie skóry/pończochy) młoda twarz Reich. W tym aspekcie przypominała także performance  serbskiej feministki Sonii Ivekovic z początku lat 80. Ale Reich, podobnie jak ja, tą pracę poznała niedawno. Czasami mamy wyrażanie działania ducha epoki, co Niemcy określają terminem "Zeitgeist".

Ważny jest tu także składnik psychoanalityczny. A mianowicie męska persona ustępuje kobiecej, w ten sposób odkrywana jest nowa tożsamość. Jest to także akt destrukcji, a raczej dekonstrukcji, który pokazuje przepełnione strachem twarze, tworzące wirtualną, a jakże metaforyczną symulacyjną sytuację. Praca ma swe złowieszcze przesłanie, gdyż mit Kasandry w dalszym ciągu jest żywy.


Co ciekawe, opisywana praca ma przynajmniej osiem różnych wersji! Oglądana w Łodzi, moim zdaniem była najlepsza, gdyż w momencie rozcięcia/odsłonięcia twarzy Mabusego, zastępująca ją kobieca twarz zniknęła. i praktycznie nie była widoczna. W prezentowanej teraz na You Tube innej wersji kobiecość zwycięża nad męskością i jest dumna ze swej reprezentacji. Nowa "prawda=reprezentacja" zastępuje "starą", choć w akcie uniformizacji przez moment muszą koegzystować w formule simulacrum, połączenia  nierealnego z realnym.

Mabuse i Kasandra przepowiadają proroctwa, które łączą się nieszczęściem. Pomysł ten powstał, jak mi napisała artystka, po przeczytaniu książki Kassandra Christy Wolf. Na obraz z niemego filmu Langa nałożona została "wirtualna skóra" i realna  twarz artystki. Powstał rodzaj surrealistycznego thrillera, który posiada różne zakończenia. Lang poprzez figurę demonicznego doktora Mabuse ostrzegał przez hitleryzmem. Co wyraża zaś obecna figura Kasandry? Tego oczywiście nie wiemy.

Na portalu You Tube można znaleźć dwie wersje Kasandry.Ta, zaprezntowana tutaj jest moim zdaniem najciekawsza.

6 komentarzy:

max pisze...

zgadzam sie - to intrygujacy i wieloznaczny
footage film. Dobrze, ze o tym napisales,
bo caly pokaz prezentowany w Galerii Manhattan
- dosc ciekawy - przeszedl w Lodzi bez echa.

SZCZUPŁY MOJŻESZ pisze...

a ja ze swojej strony panie krzysztofie polecam pańskiej uwadze świeżutki i wielce interesujący projekt (część szerszego przedsięwzięcia) sławomira rumiaka pod tytułem „haxenabkratzen ”, który to zrealizował we współpracy z grzegorzem korczakiem. jeżeli nie zapoznał się pan jeszcze z dziełem tego duetu, to z pewnością pana zainteresuję. :)
filmik „haxenabkratzen trailer” znajduje się w zakładce „filmy” na stronie:
www.valium4kids.com

a tutaj krótka informacja o inspiracjach i założeniach twórczych:

http://valium4kids.blogspot.com/2010/01/sawomir-rumiak-o-haxenabkratzen-cinema.html

http://www.galeriabielska.pl/?d=details&sek=Wydawnictwa&kat=Inne&idArt=670&PHPSESSID=fr048t5ejnph1if4oeahd586v4

tak na marginesie. sławomir rumiak to wielce interesująca postać sceny polskiej fotografii artystycznej. niestety po wyśmienitym albumie z 2003 roku „książka miłosna”, zszedł z niej i z tego co wiem, nie kontynuuje poszukiwań artystycznych w kierunku wyznaczonym tamtymi doświadczeniami. nad czym osobiście ubolewam, gdyż mało kto potrafi (nawet dzięki pomocy technik specjalnych) przy użyciu medium fotografii powołać do istnienia tak interesujące plastycznie dzieła, jak te z „książki miłosnej”.

mało kto potrafi, przy użyciu fotografii, z taką biegłością wpisywać w obraz szczegóły detalu obrazowanego świata, iż tworzą one przedstawienie o tak zaplanowanym porządku kompozycyjnym, iż wydaje się, że autor dysponował wręcz malarską dowolnością przy planowaniu kształtu i układu elementów na płaszczyźnie obrazu.

a i tematy w swym „wyrazie chwili” ujęte są fotograficznie tak powabnie, iż wraz z ową „plastycznością obrazu” współtworzą dzieła o pięknej formie, unikatowej ekspresji – i co coraz rzadsze dla współczesnej produkcji - emocjogenne w swym wyrazie. kilka prac z tego cykl to dla mnie wręcz perełki ikonosfery, a na polskim gruncie fotografii artystycznej to wręcz diamenty.

http://missi.drtenge.com/Slawomir%20Rumiak/slawomir%20rumiakrumiak03a.jpg

http://www.triennial.cracow.pl/_img/galerie/rekomendacje/galeria%20czas/Lina-and-the-Snails.jpg

http://images.arcadja.com/rumiak_s%25C5%2582awomir-lina_w_dawnym_stylu~250~10997_20031206_189_223.jpg

http://www.galeriaczas.pl/images/artysci/rumiak02.htm

http://www.jpartmuseum.com/jam_live/iltempo01/rumiak.jpg

tak więc, z mojego punktu widzenia, wielką stratą dla polskiej fotografii artystycznej stał się fakt porzucenia przez artystę chęci kontynuowania „książki” i fotografii inscenizowanej w ogóle. być może artystę znudził nieruchomy obraz, a może zraził go brak entuzjastycznego odbioru w polsce, co bowiem przykre, więcej zrozumienia dla swojej ciężkiej pracy znalazł w japonii? cóż, nie mnie oceniać przyczyny zmian w zapatrywaniach artystycznych pana sławomira.
jako miłośnikowi pięknych w swej ekspresji artystycznej obrazów fotograficznych trudno mi jednak pogodzić się z faktem, że talent do tworzenia fotografii inscenizowanej formatu pana rumiaka nie będzie najzwyczajniej w świecie już używany.

jego nowa droga artystyczna, jak widać po najnowszym projekcie, zaczyna znaczyć się sukcesami i wróżę temu cholernie zdolnemu artyście kolejne wielce udane odsłony. mnie osobiście jednak brakuje owoców twórczości w stylu „książki miłosnej”, gdyż coraz trudniej smakoszom estetyczno-ekstatycznych doznań o dobrą strawę dla ducha, a tym bardziej w fotograficznej formie.

p.s. współcześnie mamy bowiem coraz więcej artystów badających rozmaite sposoby odbioru dzieła sztuki, zaś coraz mniej mamy artystów potrafiących owe działa sztuki mistrzowsko tworzyć (a to właśnie na nich – mniemam - skupi się w pierwszej kolejności historia sztuki).

Krzysztof_Jurecki pisze...

Oczywiście twórczość S. Rumiaka znam oraz posiadam "książkę miłosną". Co do pokazu z BWA w Bielsku nie mam zdania, gdyż go nie widziałem. To, co przeczytałem na stronie www galerii na temat istoty kina, wg koncepcji artysty, nie przekonuje mnie. Istotą sztuki jest tworzenie obiektów, inaczej pozostaną oni czy wpiszą się tylko do teorii sztuki. Oczywiście w dalszym ciągu popularna jest strategia konceptualna, ale ona taka musi poszukiwać coraz to nowszej i ciekawszej formy. Dziękuję za bardzo zajmujący wpis. Widzę, że jest pan ze Śląska. Szkoda, ze tak mało dzieje się w BWA w Katowicach!

gość niedzielny pisze...

sympatyczne :)

SZCZUPŁY MOJŻESZ pisze...

faktycznie, projekt w warstwie informacyjno-założeniowej nie prezentuje się oszałamiająco przekonywująco.

ale odczuwa się w tej realizacji jakieś uczucia, przeczucia, czy też trudny lub wręcz niemożliwy do zwerbalizowania dorobek spostrzeżeń, którym to artysta chce podzielić się z odbiorcą. i mniemam, że to dociera do widza podczas projekcji filmu, bez konieczności komentarzy odautorskich.
a właśnie o to w głównej mierze w sztuce chodzi! chodzi o doświadczenie, jakąś prawdę dostającą się do świadomości widza zawiłą, okrężna drogą dziwnych, nietypowych skojarzeń. tak by zdołał on najpierw ślepo wiernie odczuć, poczuć, zdziwić się w zachwycie, nim dotrze do niego i przeanalizuje, co właściwie czuje? na czym polega zadanie zadane przez artystę w dziele i co właściwie, to wszystko dla niego znaczy?
a gdy w świetle emocji* objawi mu się prawda dzieła. obserwując te emocje komfortowo w skupieniu (trwając bezpiecznie wobec fikcji obrazu) ma szanse zbliżyć się do prawdy o sobie.

* i to jest to, co tygryski lubią w sztuce najbardziej!

mam nadzieję, że udało mi się uchwycić myśl w ogóle. :) strasznie to zawile z siebie wyrzuciłem panie krzysztofie. a i miałem zacząć od tego, że nie jestem ze śląska. never mind, jak mówią górale w stanach. :)
pozdrawiam serdecznie i przepraszam, że urwałem wymianą zdań o pani LL kilkanaście postów temu.
tamtymi czasy niestety strasznie marnie stałem z wolnym czasem. a i dzisiaj w tej kwestii jest nie lepiej. ale do tematu twórczości pani natalii zapewne nieraz jeszcze wrócimy.
pozdrawiam raz jeszcze
szczupły

Krzysztof_Jurecki pisze...

Niestety "Kasandra" zwiastowała nie tylko nieszczęście, co wręcz tragedię narodową związaną z katastrofą koło Smoleńska. Na ile sztuka może, podobnie jak mit, coś przeczuwać? Myślę, że z całą pewnością tak, jeśli ma sobie "moc". Niestety...