Dotarła
do mnie, i nie tylko do mnie, optymistyczna wiadomość. Na pewno bardzo istotna dla
mistrza Bogdana, gdyż w tym roku był on obok Romana Opałki jedynym z
nielicznych artystów polskich biorących udział w prestiżowych targach sztuki
FIAC w Paryżu. Informacja ta jest także mniej budująca, gdyż w tym roku nie pojawiały
się w Paryżu żadne polskie galerie! Trzeba dużo zainwestować, żeby sprzedawać klasykę
sztuki modernistycznej i postmodernistycznej i Polaków niestety na to niestety nie stać! Odnotujmy innych polskich
artystów biorących udział na FIAC, przede wszystkim Paulinę Ołowską, która wystawia w słynnej
nowojorskiej Metro Pictures, sprzedającej prace Cindy Sherman. Z
innych polskich twórców obecnych na tych prestiżowych targach wymieńmy także: Romana Opałkę,
Anetę Grzeszykowską, Agnieszkę Kalinowską i Michała Budnego. Ale być może
kogoś pominąłem, gdyż przeglądanie setek prac w Internecie jest nużące i jak to
na targu bywa znajdziemy praktycznie wszystko co dusza zapragnie, w każdym rodzaju i stylu, zaczynając od klasyki awangardy (Laszlo Moholy-Nagy) a kończąc na Mirosławie Bałce.
Bogdan Konopka i François Paviot na targach FIAC w Paryżu, 2010
Bogdan
Konopka napisał mi kilka dni temu istotne informacje odnośnie zamieszczonej poniżej pracy. Oto fragmenty z kilku maili: „Moja galeria pokazała tylko
jedną moją fotografię styk z 8x10 cala zrobioną pięć lat temu. Zdjęcie
limitowane jest do pięciu egzemplarzy. […] Na FIAC kopii sprzedało się cztery a
piąta - ostatnia jest zarezerwowana. Czyli że można powiedzieć, iż poszedł cały
nakład. To dość wyjątkowa sytuacja , przynajmniej w mojej karierze. Raz tylko
zdarzyło mi się na targach ART Moscou pokazać w galerii GLAZ 14 (ale rożnych)
fotografii i wtedy poszły wszystkie co do jednej jak leci. To było w 2008 tuż
przed kryzysem”.
Bogdan Konopka, Hommage á Andy Warhol, 19.04.2005
Dlaczego
ta fotografia sprzedała się w całym nakładzie. Czy potencjalni odbiorcy chcieli
mieć „dwa obiekty w jednym”, czyli przypomnienie mitu Warhola w wydaniu Konopki? Być może, ale
polski artysta długo pracował na swój sukces i jest rozpoznawalną postacią na mapie
fotografii nie tylko francuskiej (i oczywiście polskiej), ale europejskiej.
Operuje bardzo wyrazistym stylem, którego się trzyma przynajmniej od kilkunastu lat w odróżnieniu
od tzw. polskich „nowych dokumentalistów”, którzy wątpią w dokument oraz poczucie
stylu.
Warto zaznaczyć, że dokument w Polsce od początku lat 80. istnieje bez kontekstu i związków z tzw. „nowym dokumentem” i ma się całkiem dobrze dzięki: Konopce, Andrzejowi Lechowi, Wojciechowi Zawadzkiemu i Ewie Andrzejewskiej. Był jeszcze jeden bardzo zdolny fotograf w tym zakresie – Eryk Zjeżdzałka (zm. 2008), lecz okrutny los, pozbawiał go szansy rozwoju artystycznego. Mamy też nowego fotografa w tym gronie – Katarzynę Karczmarz, która tworzy przekonywujące portrety i martwe natury. Za moment ukaże się mój tekst na ten temat w „Exitcie”.
Warto zaznaczyć, że dokument w Polsce od początku lat 80. istnieje bez kontekstu i związków z tzw. „nowym dokumentem” i ma się całkiem dobrze dzięki: Konopce, Andrzejowi Lechowi, Wojciechowi Zawadzkiemu i Ewie Andrzejewskiej. Był jeszcze jeden bardzo zdolny fotograf w tym zakresie – Eryk Zjeżdzałka (zm. 2008), lecz okrutny los, pozbawiał go szansy rozwoju artystycznego. Mamy też nowego fotografa w tym gronie – Katarzynę Karczmarz, która tworzy przekonywujące portrety i martwe natury. Za moment ukaże się mój tekst na ten temat w „Exitcie”.
Etykiety wystawowe z Galerii François Paviot - Konopki i Brassaïa
Bogdan
Konopka zapracował sobie na ten sukces – artystyczny i finansowy. Zachęcam do
przeczytania naszego wywiadu z książki wydanej wraz z Krzysztofem Makowskim,
(którego serdecznie pozdrawiam w trudnych dla niego chwilach), pt. Słowo o fotografii (2003)
oraz najnowszego wywiadu, jaki przeprowadził z Konopką Marek Grygiel w
„Fototapecie”, pt. Co się widzi, a czego się nie dostrzega. Rozmowa z Bogdanem Konopką, który z pewnością zasługuje na bardziej wnikliwą analizę, ze względu na kontrowersyjne wypowiedzi obu rozmówców.
P.s. Dziś rano, czyli 13.11.10 uświadomiłem sobie, że zapomniałem o jeszcze jedynym prawdziwym dokumentaliście, czyli fotografie z takim potencjałem. Jest nim Marcin Sudziński z Lublina - autor przejmującej ekspozycji o swym ojcu i przeczuciu zbliżającej się śmierci, pokazanej w 2010 na Fotofestiwalu w Łodzi. Oosbiście dla mnie była to najciekawsza wystawa indywidualna. Jego prace dotyczące Wisconsin Death Trip, wykonane razem z Katarzyną Majak, pokazałem także na Biennale Fotografii w Poznaniu w 2009 roku.
P.s. Dziś rano, czyli 13.11.10 uświadomiłem sobie, że zapomniałem o jeszcze jedynym prawdziwym dokumentaliście, czyli fotografie z takim potencjałem. Jest nim Marcin Sudziński z Lublina - autor przejmującej ekspozycji o swym ojcu i przeczuciu zbliżającej się śmierci, pokazanej w 2010 na Fotofestiwalu w Łodzi. Oosbiście dla mnie była to najciekawsza wystawa indywidualna. Jego prace dotyczące Wisconsin Death Trip, wykonane razem z Katarzyną Majak, pokazałem także na Biennale Fotografii w Poznaniu w 2009 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz