Artyści, nie tylko megalomani, lubią opowiadać bajki. Wybierają sobie do tego krytyków i dziennikarzy, którzy nie znają się na opowiadanej historii, aby uniknąć tzw. niezręcznych czy trudnych pytań. Taką kolejną bajkę, którą słyszę od lat 80. XX wieku o braku cenzury, geniuszu artystycznym, czy o tym, że Wojciech Weiss chronił przed realizmem socjalistycznym (choć tworzył w tej konwencji!) upubliczniła "Gazeta Wyborcza" w Łodzi. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że w bajkach owych nie ma ani fragmentu o filozofii sztuki, teorii artystycznej, są za to dykteryjki i anegdoty, wielokrotnie już publikowane w wielu "niezależnych" wywiadach. Pisałem już na ten omijany dalekim łukiem przez krytykę temat w artykule Teksty Józefa Robakowskiego o...? (1995) i w Bezczelnym komforcie bycia.
Czemu służy bajka? Wzmocnieniu mitu m.in. o latarkach, o artystach-przestępach, o "rozwaleniu nadętego malarstwa". To promocja kolekcji Galerii Wymiany, która co kilka lat jest pokazywana pod różnymi nazwami.
Tylko dlaczego zabrakło na tej ekspozycji prac Małgorzaty Potockiej i Barbary Konopki, które prowadziły tę galerię przez długie lata? Pamiętam jeszcze wystąpienia Józefa Robakowskiego, kiedy przedstawiał M. Potocką, jako jedną z najważniejszych artystek Kultury Zrzuty (np. Nurt intelektualny w sztuce polskiej po II wojnie światowej, BWA Lublin 1984). Dlaczego nie reprezentuje już ona historycznej zrzuty na wystawie w Atlasie Sztuki? Zresztą i ta galeria uprawia "real polityk" publikując następujące słowa: "W 2008 roku zrealizowaliśmy w naszej przestrzeni wystawienniczej indywidualną wystawę artysty zatytułowaną Manifest energetyczny, zaś w ubiegłym roku Józef Robakowski przygotował wystawę zbiorową KOLEKCJA ZDARZEŃ, sztuka istnieje poza obrazem… prezentującą fragment kolekcji Dariusza Bieńkowskiego. Obie ekspozycje zebrały świetne recenzje". Powiem tylko, że nie zgodzę się z powyższą opinię i ekspozycja Manifest energetyczny była jedną z najmniej udanych w kilkuletniej historii Atlasa Sztuki.
A teraz najbardziej zajmujące fragmenty bajki prof. Józefa Robakowskiego z "GW", (numery kolejnych fragmentów "bajek" dodane zostały przez mnie subiektywnie):
1. Ruch studencki wbrew pozorom nie był obserwowany przez władzę
2. - Kiedyś na pochodzie w Toruniu wszyscy krzyczeli: "Niech żyje Gomułka". Ja krzyczałem: "Niech żyje Kowalski" i reszta też to powtarzała!
3. Panie Józefie, dowiedziałem się, że byliście nielegalnie we Włoszech, pokazywaliście szkolne filmy, których my nie znamy!". O Polańskim: "Jakim prawem pan jakiegoś Żyda chwali!". Tłumaczyłem, że to wybitny filmowiec, że "Nóż w wodzie" musi każdy obejrzeć. W 1975 r. rozwiązano nam grupę. [WFF istniał do ok. 19977 przypis K.J.]
4. Robiliśmy wystawy 1 kwietnia, kiedy wszystko było wolno takim chłopakom dzieciakom.
[Czy studenci to dzieci, w pewnym sensie tak!]
5. Ale ile było krzyku pani kustosz Urszuli Czartoryskiej: "Jak można tak zniweczyć fotografię!" - lamentowała. - "Powinna być pięknie oprawiona, w muzeum pokazywana".[Ciekawe, że J. Robakowski atakuje także osoby nieżyjące, kiedyś także prof. Piotra Krakowskiego. Dlaczego takich słów nie powiedział, kiedy żyła U. Czartoryska?]
Ale wielu czytelników, czytaj odbiorców tej skomplikowanej sztuki i gmatwaniny rożnych poglądów nie daje się nabrać na niezbyt mądre bajki. Zacytuję kilka sensownych wpisów z forum "GW" na temat sygnalizowanego wywiadu:
Autor: wirusx, 18.11.10, 19:27
"Oj, panie Robakowski, skoro jest pan taki osobny i sarkastyczny to dlaczego jest pan ... profesorem? Przecież to chyba sprzeczne z pańskim życiowym credo? Albo się kontestuje naprawdę, albo akceptuje "drobnomieszczańską" ścieżkę naukowej kariery, żeby być wiarygodnymNo, chyba że jest pan hipokrytą, jak wielu kontestujących nonkonformistów.
Gdyby pan rzeczywiście był groźny czy nawet upierdliwy dla władzy opowiadałby pan w tym wywiadzie jak pana gnębiła - ale pan ją tylko szczeniacko poszczypywał. Pan z niej drwił a ona pana i takich jak pan najzwyczajniej w świecie olewała. Kłopoty mieli ci, których sztuka mogła mieć rzeczywisty wpływ na masy, choćby tak z niechęcią przez pana przywołani Kieślowski czy Wajda - ale to zrozumiałe: siedzieli u władzy na garnuszku więc musieli iść na kompromisy. A takim niszowcom - offowcom jak członkowie Warsztatu Formy nikt niczego nie zarzucał bo was nie było widać poza kręgiem krewnych i znajomych królika...
Ruch studencki wbrew pozorom nie był obserwowany przez władzę.
Czyżby? Wbrew pozorom był, bo władzę bardzo interesowało czym skorupka za młodu nasiąka. Znam takich ludzi z śwczesnego ruchu studenckiego, którzy doskonale pamiętają jak cenzorzy czepiali się każdej podejrzanej dupereli, choćby w spektaklach teatrzyków studenckich."
Gdyby pan rzeczywiście był groźny czy nawet upierdliwy dla władzy opowiadałby pan w tym wywiadzie jak pana gnębiła - ale pan ją tylko szczeniacko poszczypywał. Pan z niej drwił a ona pana i takich jak pan najzwyczajniej w świecie olewała. Kłopoty mieli ci, których sztuka mogła mieć rzeczywisty wpływ na masy, choćby tak z niechęcią przez pana przywołani Kieślowski czy Wajda - ale to zrozumiałe: siedzieli u władzy na garnuszku więc musieli iść na kompromisy. A takim niszowcom - offowcom jak członkowie Warsztatu Formy nikt niczego nie zarzucał bo was nie było widać poza kręgiem krewnych i znajomych królika...
Ruch studencki wbrew pozorom nie był obserwowany przez władzę.
Czyżby? Wbrew pozorom był, bo władzę bardzo interesowało czym skorupka za młodu nasiąka. Znam takich ludzi z śwczesnego ruchu studenckiego, którzy doskonale pamiętają jak cenzorzy czepiali się każdej podejrzanej dupereli, choćby w spektaklach teatrzyków studenckich."
Autor: Gość: Max IP: 19.11.10, 15:10 [zachowana oryginalna pisownia - K.J.]
"No coz... Nie sposob nie docenic obecnosci I aktywnosci profesora Robakowskiego w lodzkim swiecie artystycznym. Czytajac jednak tekst wywiadu odnosze wrazenie, ze przemyslenia sa powierzchowne, a chuliganstwo artystyczne pozorne I bez znaczenia. Odbiorcy maja prawo oczekiwac od artysty , ktory osiagnol zaawansowana dojrzalosc, wazkich przemyslen na temat sztuki I naszej rzeczywistosci historycznej. Wyszlo na to, ze artysta w swej drodze tworczej " cos tam mruczal pod nosem I troche sobie zartowal, a ma ambicje wstrzasnac polskim malarstwem. Obawiam sie, ze na to jest zbyt slaby I koniunkturalny . Przebicie gwozdziem jednej odbitki jest smiesznym gestem wobec postawy wielu artystow, ktorzy w naszej rzeczywistosci politycznej ponosili ryzyko egzystencjalne gdzie sztuka I zycie istnialy w proporcji 1:1 - Strzeminski, Wroblewski, Opalko, Abakanowicz, Modzelewski, Zmijewski, Kozyra, Libera, Balka I wielu innych...".
Autor: nandik, 19.11.10, 23:39
"Za dużo megalomanii, braku pokory i rozprawiania o sobie - p. Robakowski. Dla pana ta wystawa to chyba pretekst do powtórnego zaistnienia w Łodzi ( kosztem czegoś, z nadzieją na więcej), to raczej ma byc tło dla pańskiej prześmiewczej autokreacji - pytanie czy tak powinno być? a może to także jest SZTUKA...? i jest pan jednym z tych dziwnych eksponatów..?!."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz