Nie jest to arcydzieło, nie jest to nawet film wybitny,
choć bardzo sprawne nakręcony. Pomimo bardzo dobrej roli Natalie Portman i
Barbary Hershey oraz poprawnej Vincenta Cassela, wielu zagadkowych momentów i
zwrotów akcji film jest absurdalny w swym zasadniczym przesłaniu, choć ukazuje
kulisy zawiści, ba wręcz walki o tytułową rolę oraz "ciemną stronę",
głównej bohaterki, która aby zagrać tytułową rolę musi się wewnętrznie
przełamać.
Co to oznacza w filmie
amerykańskim? Narkotyki, miłość lesbijska, podporządkowanie się (także
seksualne) reżyserowi Jeziora łabędziego z nowojorskiej opery w imię zrozumienia, a nawet utożsamienia się z tytułowym Czarnym Łabędziem z baletu. Teoretycznie wszystko w imię sztuki! Za
dużo tego wszystkiego, jak na niewinną i delikatną postać graną przez Portman. Jej przemiana nie wygląda autentycznie, choć taki proces psychologiczny polegający na utożsamieniu się ze złem często występuje w sztuce nowoczesnej od XIX wieku, od romantyzmu.
Ale w ukazaniu
zjawisk artystycznych pomiędzy halucynacją, koszmarem a realnością Arronofsky
jest prawdziwym mistrzem oniryzmu, kontynuatorem lekcji Wojciecha Hasa, a
przede wszystkim Romana Polańskiego (Dziecko
Rosmary, Lokator), gdyż patrząc na poszczególne sceny gubimy się w
labiryncie doznań tytułowej bohaterki, której psychika podobnie, jak u bohatera
Zagubionej autostrady z filmów Davida Lyncha nie wytrzymuje napięcia i
zaczyna „pękać”, pogrążać się, jak w malarstwie Francesca Goi, w nocnych
koszmarach przypominających sceny z
Willi Głuchego.
To miał być film o autodestrukcji
przychodzącej z idei słynnego baletu Piotra Czajkowskiego, a stał się pomimo
wielu zalet kolejnym serialem z telenoweli zwanej Hollywood, która tego typu
produkty tworzy równie szybko, jak krótko istnieją w naszej pamięci. Zostaje po
nich tylko erotyzm i koszmar, dwie cechy mocno odciskające się na współczesnej
psychice.
1 komentarz:
Oddałem głos na Pana blog i trzymam kciuki. Blog jest tego wart. W tym niewielkim moim mieście nie mamy niestety kontaktu z dobrą fotografią, wiec traktuje Pana blog jako jedno ze okien na świat :) Świat fotografii oczywiście. Brak kontaktu z tym co na prawdę jest dobre może skutkowac tymm, że z czasem zacznie nam się zacierać w ocenie utworów artystycznych granica między kiczem a dobrą forografią. Dlatego z czystym sumieniem oddałem na Pana głos. Pozdrawiam. Krzysztof Tomasik ze Słupska pod Ustką :)
Prześlij komentarz