Maciej Herman - to nazwisko zaczyna się powtarzać w niektórych kręgach coraz częściej. I jest o czym mówić i co interpretować. Niedawno otrzymał I nagrodę
w kategorii industria na Międzynarodowym Festiwalu Fotografii Przemysłowej i Industrialnej Foto-Pein (VI edycja konkursu).
Stocznia Gdynia
Tak mi opisał : "Nagrodzony cykl składa się z 5 fotografii (wszystkie w załącznikach), natomiast cały projekt składa się z kilkudziesięciu fotografii. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się zorganizować większą wystawę w Trójmieście (na którą oczywiście wyślę zaproszenie), a także przy pomocy miasta wydać album z tymi fotografiami. Myślę że ta stocznia zasłużyła na tego rodzaju pamiątkę." Mamy kolejny ważną dokumentację z polskiej stoczni, mam na myśli bardzo cenione prace Michała Szlagi, a z Gdańska, który w przestrzeń stoczni oraz zapisał jej charakterystyczne postaci, jak Anna Walentynowicz czy zwykły spawacz. Ale styl Hermana jest diametralnie inny, wyciszony i purystyczny. Z pewnością interesujących prac czy całych cykli dotyczących upadku polskiego przemysłu stoczniowego należy jeszcze oczekiwać. Jest to jeden z kluczowych tematów polskiego dokumentu po 1989 r.
Stocznia Gdynia
Krótki opis wystawy i cyklu: " MACIEJ HERMAN - STOCZNIA GDYNIA, 2010
Mój ojciec przepracował w gdyńskiej stoczni 47 lat. Zaczął
mając 16 lat, jako ślusarz i skończył w wieku 63 lat zamykając zakład na klucz,
po likwidacji będącej następstwem decyzji Komisji Europejskiej. Ja z kolei wychowywałem się na gdyńskim Obłużu - stoczniowym
osiedlu. W wieżowcu, w którym mieszkałem, na każde piętro przypadało średnio
1,5 stoczniowca. Przez okno przez 20 lat oglądałem stoczniowe dźwigi, a
codzienną pobudką były dla mnie uderzenia w kadłuby budowanych statków. W 2010 roku przez tydzień fotografowałem opustoszały zakład.
Miesiąc później Stocznia Gdynia SA została podzielona i rozprzedana, „rozpadła
się” na wiele firm i firemek różnych branż. Przestała istnieć bezpowrotnie."
Stocznia Gdynia
Fotografie zostały wykonane techniką analogową, na kliszy średnioformatowej."
Ale chyba bardziej jestem przekonany do jego portretów ze względu na ich prostotę i psychologiczny dialog z portretowanym. Bliskie są myśleniu o fotografii, jakie reprezentuje Marcin Sudziński i Katarzyna Karczmarz.
Eleonora
Konieczna-Klamann (córka Hildegardy Koniecznej)
Fragment z wywiadu, które przeprowadzone były przez socjolog z Poznania - dr Agnieszkę Figiel, która jeździła z Maciejem i odwiedzała przesiedleńców. : "Mama miała też kontakty ze
Służbą Bezpieczeństwa. Co rusz przyjeżdżali i pytali o różne sprawy, czemu nie
wyjedzie, przecież jest w obcym kraju. A ona mówiła: „W jakim obcym kraju? Ja
nigdy nie wyjeżdżałam. To Polska do mnie przyszła, a nie ja przyszłam do niej”.
No i tak mama tu została. Nie chciała wyjeżdżać, jak wszyscy wyjeżdżali. Mówiła:
„Tutaj mam moje korzenie, tu zostanę”".
Zbigniew
Malinowski
Fragment z wywiadu A. Figiel: "Rodzice przyszli tu spod
Radzymina, spod Warszawy. Tam mieli po działeczce, a po wojnie przyszli na te
odzyskane ziemie, na to gospodarstwo. Mieli tak trochę pobyć, grosza zarobić,
postawić sobie jakiś domek. Ale się zasiedzieli. Bo tam koło Warszawy było
przeludnienie dawniej, mieć kawałek ziemi to był problem. Tam 20 km od stolicy
światła nie było na wsi, a tu już była siła założona i silniki, i młockarnia.
Takie niemieckie wyprzedzenie. Jak tu przyszli, to były i krowy, i maszyny. To
od razu każdego zachęciło, by się wprowadzić."
Maria Hruszowiec
Fragment z wywiadu
A. Figiel: "U nas cała Polska rozsypana. Bo ze
wschodu tu wysiedlali. Ze dwa, trzy miesiące tam były do namysłu. Można było
brać dwa konie, dwie krowy i cały swój dobytek. Co tylko mogło się wziąć. Co
pozwolili, to zabraliśmy. I wyjechaliśmy."
Ksawery
Czuczejko
Fragment z kolejnego wywiadu: "Po wojnie była repatriacja i
rodzice wyjechali na Ziemie Odzyskane. Bo Polacy musieli opuścić tamten teren,
tam była już Białoruś. Rodzice byli z zawodu rolnikami i jak jechali tym
bydlęcym wagonem, to wzięli ze sobą krowy, świnie. A Rosjanie ich na jednym
przystanku obrabowali: zabrali krowy, zabrali świnie. Rodziców potem odszukałem
w Poznaniu, na dworcu Antoninek. Bo w tym gospodarstwie to ja byłem pierwszy i
potem rodziców odnalazłem – tu urząd gminy był i przydzielał gdzie było wolne."
Maria
Horbanowicz
I kolejny fragment wywiadu
A. Figiel: "Kamieniec
Litewski, nad Bugiem, na Kresach - tam Rosjanie nas troszeczkę straszyli i
musieliśmy zostawić wszystko. Tutaj, na te ziemie, przyjechaliśmy z rodzicami.
Było nas czworo, bo ja trzy siostry mam. Jedna już nie żyje, jedna siostra jest
Łodzi, jedna w Gdyni, a ja tutaj zostałam. Ze względu na rodziców, bo rodzice
mieli gospodarstwo. I tak zostałam."
Dodatkowej wartości tej historyczno-archiwalnej pracy nadaje sens identyfikacja osób oraz wywiady, jakie przeprowadzał Maciek W rezultacie mamy ważny zapis dokumentalny w formule zbliżonej do Zofii Rydet, ale nie tylko, także o charakterze klasycznego fotodziennikarstwa (przypomina się Tomasz Kizny), którego celem ma być wystawa i album, który zaświadczy o dziwnym ludzkim losie oraz empatii fotografa, co jest także istotne. I chyba nie tylko dla mnie.
Prace "przesiedleńców" można oglądać w Poznaniu na Festiwalu im. Eryka Zjeżdżałki. Można także zapoznać się z nimi na blogu Macieja Hermana (http://sevillian.blogspot.com/2012/10/z-drugiej-strony-w-poznaniu.html) i na blogu Sławka Tobisa - organizatora wystawy zbiorowej w Galerii Szyperskiej, (http://blog.tobis.pl/2012/10/z-drugiej-strony-o-wystawie-from-other.html)..
Prace "przesiedleńców" można oglądać w Poznaniu na Festiwalu im. Eryka Zjeżdżałki. Można także zapoznać się z nimi na blogu Macieja Hermana (http://sevillian.blogspot.com/2012/10/z-drugiej-strony-w-poznaniu.html) i na blogu Sławka Tobisa - organizatora wystawy zbiorowej w Galerii Szyperskiej, (http://blog.tobis.pl/2012/10/z-drugiej-strony-o-wystawie-from-other.html)..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz