Grzegorz Jarmocewicz i Andrzej Różycki, fot. K. Jurecki
Dużo ciekawego dzieje się w fotograficznym Białymstoku. Dzięki ogromnej pracy i osobistemu zaangażowaniu dyrektora artystycznego festiwalu Interfoto - Grzegorza Jarmocewicza mogliśmy zapoznać się z różnorodnie interpretowanym problemem "Pogranicza". Takie właśnie było hasło e nowego festiwalu, który za kilka lat może być poważną konkurencją dla Krakowa, najważniejszego od kilku lat festiwalu w Polsce. Pod warunkiem, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego umożliwi w miarę sprawiedliwą konkurencję. W tym roku jej nie było. Festiwal w Białymstoku nie otrzymał z Warszawy ani złotówki, a Kraków ok. 300 tysięcy złotych. Zobaczymy, jaka będzie w materii przyszłość!
Fragment wystawy Mariana Schmidta z zagadkowym tytułem Trzy spojrzenia, fot. K. Jurecki
Ekspozycja Grzegorza Przyborka, fot. K. Jurecki
Wystawa Staszka Wosia, fot. K. Jurecki
W Białymstoku oglądałem szereg interesujących ekspozycji (Grzegorza Przyborka, Natalii LL, Andrzeja Różyckiego, Marina Schmidta, Staszka J. Wosia, Sputnik Photos, Tomasza Michałowskiego, Instytutu Twórczej Fotografii z Opavy. Były też ciekawe spotkania (np. z Andrijem Liankevichem, o problemie gender). Trudna przestrzeń częściowo zniweczyła wystawę poświęconą PAcamerze (kurator: Radek Krupiński) , na której wyróżniały się prace Michałowskiego (lata 90.) i Jarosława Józefa Jasińskiego (sprzed kilku lat). Świetnym pomysłem było pokazanie polskich studentów i absolwentów ze słynnej już Opavy. Bardzo ciekawe są m.in. prace Oli Śmigielskiej, która wcześniej studiowała w Białymstoku w AFiP.
Z wystawy Andrzeja Różyckiego W hołdzie ś.p. fotografii analogowej - continnum, fot. K. Jurecki
Pokaz szkoły filmowej z Łodzi, pokazany już na tegorocznym festiwalu w Łodzi był ciekawy, ale nierówny. Np. widziałem dwie bardzo dobre fotografie Tymona Iwańskiego i niepotrzebnie dodana trzecia, która rozładowywała napięcie, czy prezentowała analizę już innego problemu wizualno-ideowego. Podobnie taki problem zarysowuje u wielu innych studentów, np. u bardzo zdolnej Aleksandry Chciuk. Pokazała ona w ramach jednej serii kilka różnych estetyk, nie wpłeni panując nad ostatecznym przekazem ideowym, co jest bardzo typowe dla młodych artystów.
Otwarcie wystawy Gramatyka Gender. Od lewej Ewa Świdzińska, Adam Obuchowicz i Keymo. W tle prace Natalii Gizy. Fot. K. Jurecki
Nie zawiódł Andrzej Różycki, jak już pisałem kilkakrotnie moim zdaniem najważniejszy fotograf polski (obok Jerzego Lewczyńskiego). Różycki wciąż zaskakuje radykalnymi pracami na temat śmierci, w tym fotografii i religii, ocierającymi się o znieważanie.... religii lub o pojęcie grzechu. Po wernisażu jego wystawy słyszałem głosy oburzenia. Jego prace działają, autentycznie są mocnym, choć często zbyt jednoznacznym, świadomie kiczowatym przekazem. W ten sposób ten niedoceniany artysta kontynuuje swą estetykę, rozpoczętą w pierwszej połowie lat 60., kiedy zaczynał przygodę w grupie Zero 61. Na tym polega wielkość Różyckiego - potrafi mówić o sprawach tragicznych w ironiczny sposób, sytuując się między karykaturalnością a groteskową wizją świata.
P.S. Wieczorem było wesoło, pojawiły się nawet duchy i Łukasz M.
Łukasz, fot. K. Jurecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz