Kiedyś znalazłem stare zaproszenie, ale jest ono bardzo cenne, gdyż przysłała mi je w 1993 roku Zofia Rydet. Poniżej je pokazuję. Z trudem, jak przypuszczam, nakreślonych jest kilka zdań i prośba, abym wybrał się do Gliwic na otwarcie wystawy. Ale to były inne czasy. Wyprawa do Gliwic była w tym czasie trudna, prawie niemożliwa, ze względu na moją przeprowadzkę z Kutna do Łodzi. Na zaproszeniu czytelna jest nazwa ekspozycji Zofia Rydet. Nieskończoność dalekich dróg. Zwykły człowiek. Ważny jest też fakt. Skrót pod jej nazwiskiem to EFIAP, a nie np. ZPAF, co by świadczyło, że fotografka dystansowała się od Związku Fotografików, czemu się nie dziwię.
Właśnie tą i inne ważne ekspozycje artystki pominięto w kalendarium, opublikowanym w 2016 przez Muzeum w Gliwicach, w dużym albumie Zofia Rydet. Zapis socjologiczny 1978-1990, którego recenzję można przeczytać w magazynie "O.pl". Z pewnością jej dorobek twórczy doczeka się kolejnych bardziej wnikliwych analiz, na pewno jest tego wart. Cieszę się, że znałem artystkę i promowałem jej sztukę. Za jej życia już w końcu lat 80. i na początku 90. pisałem o niej, jako jednej z najważniejszych postaci dla fotografii polskiej. Obok Adama Soboty byłem też jednym z pierwszych krytyków, który jej dorobek odnosił, do fotografii Augusta Sandera, co wywołało sprzeciwy.
Na niedawnej majowej sesji zorganizowanej z okazji 70.-lecia ZPAF-u w Katowicach w referatach wygłoszonych pierwszego dnia powtarzały się trzy nazwiska i jedna grupa: Zofia Rydet, Jerzy Lewczyński, Andrzej Różycki oraz grupa Zero 61. Bardzo ciekawe było zwłaszcza wystąpienie Henryka Kusia, oparte na prawdziwym fundamencie filozoficznym.
P.S. Dziś krótko rozmawiałem z Elżbietą Fuchs o ekspozycji Późna polskość. Formy narodowej tożsamości po 1989 roku w CSW w Warszawie. Wymieniłem brak na tej z złożenia ideologicznej, gdyż lewackiej prezentacji, m.in. Zofii Rydet, która tworzyła prace na temat tożsamości, podobnie, jak Andrzej Różycki. Ekspozycja jest bardzo nierówna, stworzona według "klucza", składającego się z modnych artystów z kilku galerii oraz kręgu Grzegorza Klamana, pomija prace np. feministyczne: Ewy Świdzińskiej czy Magdaleny Samborskiej. Na temat niespójności pokazu polecam interesujący tekst Karoliny Staszak Sprawy narodowe ("Arteon, 2017, nr 6), który można skrócić do określenia: "przerost formy nad treścią" (określenie K. Staszak), z czym zgadzam się całkowicie. Ekspozycja z założenia miała skrytykować patriotyzm czy tradycję katolicką, ale się to nie udało.
P.S. Dziś krótko rozmawiałem z Elżbietą Fuchs o ekspozycji Późna polskość. Formy narodowej tożsamości po 1989 roku w CSW w Warszawie. Wymieniłem brak na tej z złożenia ideologicznej, gdyż lewackiej prezentacji, m.in. Zofii Rydet, która tworzyła prace na temat tożsamości, podobnie, jak Andrzej Różycki. Ekspozycja jest bardzo nierówna, stworzona według "klucza", składającego się z modnych artystów z kilku galerii oraz kręgu Grzegorza Klamana, pomija prace np. feministyczne: Ewy Świdzińskiej czy Magdaleny Samborskiej. Na temat niespójności pokazu polecam interesujący tekst Karoliny Staszak Sprawy narodowe ("Arteon, 2017, nr 6), który można skrócić do określenia: "przerost formy nad treścią" (określenie K. Staszak), z czym zgadzam się całkowicie. Ekspozycja z założenia miała skrytykować patriotyzm czy tradycję katolicką, ale się to nie udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz