Okładka
Trzymam przed sobą pięknie wydany polsko-angielski album pt. Radosław Brzozowski. Wesele kaszubskie według I. Gulgowskiego. Bardzo dobrze jest on zaprojektowany, dlatego bez wahania go polecam. Jest on udaną próbą zastosowania popularnej obecnie techniki mokrego kolodionu do fotografii artystycznej, o XIX-wiecznym rodowodzie i dokumentalno-aranżacyjnym charakterze. W tym samym Brzowozwoski wskazał jedną z dróg dla rozowju tej techniki. Celem jest nie tylko fotografia o etnograficznym i historycznym zanczeniu, ale także wspólna zabawa, choć z pewnością nie jest o na zasadniczym przesłaniem, w znaczeniu jakie stosowała w latach 80. i 90. XX wieku np. grupa Łódź Kaliska.
We wstępie do albumu, w tekście pt. Dokument, inscenizacja, literackie archiuwm? napisałem m.in.:
"Problematyka
widzenia fotografa
Patrząc na te fotografie, należy
zastanowić się nad poszczególnymi kadarmi, planami, kompozycją postaci i
sztafażem, czyli sposobem fotografowania. Można próbować wniknąć w świadomość
fotografa, nie tylko wzrokową, ale także historyczną, socjologiczną i przede
wszystkim artystyczną. Widzenie fotografa jest bardzo ważnym i trudnym do
interpretacji zjawiskiem.
Ogólnie przekaz, jaki
interpretuję, można nazwać dokumentalno-piktorialnym, co wynika z tradycji
„fotografii ojczystej” i zdjęć Jana Bułhaka w podobny sposób postrzegającego
historię, w tym np. architektury Wilna i innych miast, oraz mieszkańców Polski.
Już pierwsza fotografia w
narracji Brzozowskiego, będąca portretem grupowym, swym niematerialnym bytem,
może wywołać pozytywne wrażenie. Scenka rozgrywa się przed murem kościelnym, ale
dalej widoczna jest grupa osób na tle drewnianej, skromnej architektury świątyni.
Młodzi patrzą na siebie, stanowiąc główny, choć trochę skryty motyw niebanalnej
scenki, jak z malarstwa, np. Józefa Chełmońskiego.
Dalej narracja rozwija się za
pomocą spokojnych ujęć. Mnie interesują zwłaszcza psychologiczne portrety, nieostrość
pewnych planów oraz pojawiający się w niektórych partiach kolejnych obrazów
mocny kontur, prawie obrys, który dla wielu adeptów fotografii może być uważny
na błąd techniczny, polegający na prześwietleniu różnych fragmentów zdjęcia. Ale
jest wprost przeciwnie. Lekkie odmaterializowanie sytuacji przesuwa granice realizmu
i realności w sferę między rzeczywistością a fantazmatem. I jest to bardzo
ciekawe pod względem analizy użytej techniki.
Podoba się mi taka forma narracji
z przedstawieniem dwojga autentycznych narzeczonych. Fotograf pokazał realną
kaszubską architekturę, stroje i wnętrza, a nawet detale, jak stół, piec czy nawet
patelnię. Taka drobiazgowa wierność realiom jest jednak potrzebna." Oczywiście jest to tylko fragment moich rozważań.
Ile mówi jeszcze fotografia w czasie zgiełku i zamętu? W tym konkretnym przypadku zadziwejajaco dużo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz