Szukaj na tym blogu

wtorek, 22 grudnia 2015

Wiktor Zawisza, dyplom z fotografii pt Salmon Tribe (WSSiP w Łodzi, lipiec 2015)

Wiktor Zawisza jest bardzo sprawnym fotografem, ale fotografem wyłącznie reklamowym. Nie poszukuje w sferze trudno definiowalnej sztuki, tylko w sferze namacalnej i jak najbardziej doczesnej, która związana jest z fotografią reklamową.

W dyplomowym cyklu Salmon Tribe (Łososiowe plemię) istotne są różne stany świadomości portretowanej modelki, od nonszalancji, poprzez ekstazę, do bliżej nieokreślonych. Liczy się przede wszystkim kolor i delikatny światłocień. Trzeba jednak pamiętać, że taki rodzaj atrakcyjnej wizualnie fotografii bardzo szybko starzeje się i zamiera. Dlaczego? Ponieważ nie ma zawartych w niej istotnych treści ideowych, i podobnie jak "piękno" samej modelki szybko przeminie. Chyba, że fotograf stworzy coś nowego, coś niebanalego, co przetrwa.




Zdjęcie z lewej najbardziej do mnie przemawia, także ze względu na interesujący efekt wizualny -odbicie rąk na blacie stołu, które powoduje silny, ale ukryty kontrast.


Osobiście wolę mniej pretensjonalny drugi cykl pt Alek, który także jest fotografią reklamową, ale o zdecydowanie bardziej portretowym charakterze. Jak wyznał artysta powstał on w czasie jednej, kilkugodzinnej sesji pod Radomiem. Poprawne kompozycje, dobre zharmonizowanie bieli z czernią, i jedna nieprzenikniona do końca twarz tworzą interesujący układ wizualny, dobrze prezentujący się w dyptykach.





p.s. Krótko o propagandzie sukcesu PKP! Kto oglądał reklamówki w Tv polskiej o podróżny z Łodzi do Warszawy w ciągu 67 minut po dwunastoletnim remoncie? Niech spojrzy na rozkład jazdy - nie ma połączenia, które trwały 67 min. Są znacznie dłuższe. Kto wydał publiczne pieniądze na niedawne reklamy? I po co?

I jeden komentarz z Onetu: ~podrózny z Łodzi : I co z tego mamy??? Z łodzi Widzewa do Warszaw Centralnej 1;27 do 1:43 min !!! Tak było 15 lat temu i z Łodzi Fabrycznej (jedna stacja więcej !!!). Warto było wydawać te miliardy ???

środa, 9 grudnia 2015

Dyplomy w Lubelskiej Szkole Fotografii (19.09.2015)

Miałem napisać o dyplomach we wrześniu, a napisałem dopiero teraz. Warto publikować jak najszybciej, gdyż czas "zaciera pamięć" i należy być tego świadomym. Co było ciekawego w Lublinie? Poziom oceniam jako średni, bez rewelacji, ale ważna jest tu dyskusja i czy coś z tego wyniknie w bliżej nieokreślonej przyszłości.  Podstawowe pytanie brzmi: co i jak fotografować?


Ewa Kołodziej pokazuje to, co jest trwale lub wydaje się, że powinno być "trwałe". Czy to jest miłość, istota życia, stałość...i czy faktycznie tak jest, trudno dociec, ponieważ pojęcie prawdy uległo daleko posuniętej relatywizacji. Tylko, że takie osoby można fotografować bez końca i należałoby uściślić projekt np. do rodziny i znajomych albo określonej miejscowości albo znaleźć określone akcesoria i poprzez nie dokumentować metaforę "fundamentu". 

Ewa Kołodziej,  Fundament



Aneta Wniarska chciała podzielić się swoim intymnym życiem,  rejestrowanym w nietypowy sposób w trudnych warunkach ekspozycyjnych. Fotografie okazały się niedoświetlone i "czar prysnął". Jej mini wystawa została w ciekawy/ponowoczesny sposób zaaranżowana. Nie było tu początku i końca, ale powstał swoisty wir życia ("elan vital", aby przypomnieć wciąż istotną koncepcję Bergsona). Niektóre zdjęcia były ciekawe, inne nie, gdyż okazały się zbyt przypadkowe. Autorka posiada duży potencjał fotograficzności, więc czekamy na jej kolejne dokonania.
Aneta Winiarska, Moja próba




Fotografie Iwony Gieruszczak były naszym zdaniem [moim i Lucjana Demidowskiego] najlepsze na tegorocznej obronie LSF, ponieważ bardzo dobra fotografia otrzymała swoisty klimat - trochę podglądania, trochę pozowania oraz delikatnego odwołania do klasyki fotografii i malarstwa. Cykl należałoby kontynuować i pokazać go w ilości, jak czyni to np. Bryan Adams na wystawie w CSW w Toruniu. Gdyby do projektu udało się namówić lubelskich celebrytów, to ekspozycja z pewnością zyskałaby na atrakcyjności. Autorka bardzo dobrze panowała nad wszystkimi składnikami portretu. Pierwsza z prezentowanych tu prac najbardziej do mnie przemawia, ponieważ skrycie twarzy uruchamia naszą sferę imaginacji skuteczniej, niż przy widzeniu całej twarzy. Oczywiście zazwyczaj...
Iwona Gieruszczak, Piętno?





Może zbyt filmowy portret w typie glamour? Może?

Joanna Chlebiej-Mrozińska zajmuje się fotografią czworonogów -  naszych braci mniejszych. Jest to popularny, ale bardzo trudny rodzaj twórczości, gdyż wiemy, że niełatwo współpracuje się z pieskami czy suczkami. Ideą był wspólny portret, ale okazał się trochę zbyt różnorodny formalnie. Ale poszczególne prace mają swój styl i widać pozytywne zaangażowanie w sprawę braci mniejszych  fotografującej.

Joanna Chlebiej-Mrozińska, Planeta łap 
To zdjęcie mi się najbardziej podoba. Wydaje si, że określa charakter portretowanej kobiety


Katarzyna Szczęśniak rozpoczęła serię na temat szpitalnego życia i może śmierci, ale jej na pewno nie skończyła. Autorka zamieniła sfotografowaną pościel w układy zbyt jednostronne w swym abstrakcyjnym wymiarze. Szkoda... Trzeba pamiętać, że zdjęcia najpierw mają powstać w głowie, a ich materializacja jest tylko zakończeniem procesu twórczego.

Katarzyna Szczęśniak, Epizod

Klaudia Siemionek w dynamiczny sposób pokazała życie dzieci, w tym zabawę, kontakty z rodzicami i przede wszystkim z rówieśnikami. Ale gdzieś zniknął kontekst miasta i miejsca, a szkoda, bo on także bardzo się liczy. Czy czegoś istotnego dowiadujemy się o portretowanych? Raczej nie, gdyż dzieci "grają do kamery". To także rodzaj fotografii, która może być użyta do gazety czy fotoreportażu. Ciekawe jest widzenie fotografki, prace wykonane z dużą kulturą dla tradycji "nowej fotografii" i klasyki z okolic Magnum (np. mniej znany w Polsce Carl de Keyser).

Klaudia Siemionek, Mały Duży Świat





Marcin Szafran pokazał nam rzecz bardzo trudną do sfotografowania, jakim jest więzienie czy okruchy ludzkiego życia. Bardzo dobrze gra tutaj tytuł, który sprowadza nas do metafory zdrady. Ale w zasadzie to tylko początek serii, bo chcielibyśmy widzieć np. więzienny budynek, strażników oraz samych bohaterów tego prawdziwego teatru życia. 
Marcin Szafran, Judasz


Rafał Woźniak bawi się trochę performensem i tradycją body-artu. Ale bardziej, niż bawi to stara się analizować różne stany własnej twarzy. Dobrze, że nie czyni sobie krzywdy i np. nie okalecza się, bo nie ma sensu i nie warto. Ale niektórzy performerzy, wyrośli w latach 70. niestety to robią w 2015 roku, jak np. Przemek Kwiek. Brakuje mi w tych pracach skoncentrowana się na jakimś problemie np. widzenia lub braku czy zagrożenia np. dla wzroku, ale w określonej formie. Fotografie powinny być podszyte...ironię i posiadać wyraz groteski, ponieważ ona działa silnej, niż karykatura.
Rafał Woźniak, USO


Czasami przypadłby się uśmiech,albo grymas. Inaczej powstaje za bardzo konceptualny rys projektu, a to nie było celem.


środa, 2 grudnia 2015

Eksploracje - 9.Biennale Fotografii w Poznaniu (14.11-13.12.2015)

"Jak eksplorować, kiedy wszystko zostało eksplorowane?" Tak, z pewnością spytałaby "ktoś" z powieści Witolda Gombrowicza. Można jedynie czynić powtórki, mniej lub bardziej skuteczne. Szkoda, że nie starano się w Poznaniu ściślej określić teoretycznie tego problemu i przenieść go do praktyki kuratorskiej. Do tej pory nie opublikowano katalogu biennale, a on powinien on być wyznacznikiem i drogowskazem w rozumieniu wystaw. Najlepiej uczyniła to Marta Smolińska na ekspozycji Czasoprzestrzeń, która trzymała się określonej wizji, wynikającej z założenia przejętego z fizyki, w ciekawy sposób przeniesionego  do naukowo-postromantycznej sfery fotografii. Wystawa główna Eksploracje. Między naukowością a topografią  (poza pracami historycznymi Stefana Wojneckiego i nowymi Karoliny Jonderko, Piotra Zbierskiego) rozczarowała  mnie ponieważ okazało się, że jej kurator Sławomir Tobis w arbitralny sposób pomieszał  wszelkie gatunki fotograficzne, starając się udowodnić tezę, że każdy fotograf eksploruje. Tylko, że to od dawna wiemy.

Bardzo rozczarowała mnie inna wystawa I smell like rain Vereny Blok w Galerii Fotografii pf, ponieważ oglądałem laureatkę Grand Prix Poznań Photo Diploma Award 2013, która za bardzo nie wiedziała, co i jak sfotografować. Ale dlaczego jej prace nagrodzono, tego nie wiem?

Ale w Poznaniu jest autentyczny entuzjazm dla fotografii, którego nie ma np. w Łodzi. Zobaczyłem to 26.11 na finisażu ekspozycji  Moja Wielkopolska - analog (aneks), na której widać, że duch fotografii kontaktowej (Bogdan Konopka, Andrzej Lech) nie zginał jeszcze w narodzie.

Prezentuję poniżej zdjęcia Władka Nielipińskiego, jednego z autentycznych animatorów życia fotograficznego Wielkopolski i jednocześnie ciekawego fotografa, chyba głównie w latach 80.?

W Poznaniu miałem wykład Kryzys w fotografii artystycznej i perspektywy jego przezwyciężenia, który ukaże się "Aretonie" w nu-rze marcowym z 2016. Na wykładzie prowadzanym przez dyrektora Piotra Bernatowicza obecni byli m.in.: Stefan Wojnecki, Karolina Staszak, Krzysztof Kurłowicz i Adam Mazur. Zaś moja recenzja z największej i najważniejszej ekspozycji przy okazji biennale, ale poza jego programem, jaka jest w Muzeum Narodowym w Poznaniu, ukaże się jeszcze w grudniu na portalu "O.pl". 

finisaż ekspozycji  Moja Wielkopolska - analog (aneks), fot. Paweł Kosicki

 finisaż ekspozycji  Moja Wielkopolska - analog (aneks),  fot. Paweł Kosicki

finisaż ekspozycji  Moja Wielkopolska - analog (aneks), Władek Nielipiński

Mój wykład w Arsenale, fot. Władek Nielipiński

Mój wykład w Arsenale, fot. Władek Nielipiński
Mój wykład

zaproszenie na Wielkopolska Press Photo 2015, fotografia Adriana Wykroty

P.s. Dziękuję na pani dyrektor A.J. za skorygowanie informacji na temat wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu. (Już poprawiłem(!), gdyż ta wielka ekspozycja jest poza Biennale).

poniedziałek, 9 listopada 2015

List Zofii Rydet do Krzysztofa Jureckiego (Rabka, 30.07.1987). Z cyklu Archiwalia

Dziś w przepastnych szufladach w biurku szukałem zdjęć Mariusza Łukawskiego z czasów Seminarium Warszawskiego. Znalazłem co innego - zdjęcia i listy Jurka Lewczyńskiego, które miałem w pamięci oraz list Zofii Rydet, który opisuje całą jej twórczość, także kontekst "montaży przestrzennych" (ok. 1970), eksponowanych na obecnej wystawie w MSN w Warszawie. Znajdują się tu także  nowe informacje o Zapisie socjologicznym. Twórczość Zofii Rydet ceniłem bardzo już w końcu lat 80., o czym świadczy moja publikacja Fotografia polska lat 80-tych (ŁDK, Łódź 1989) oraz tekst 150 lat fotografii ("Projekt" 1989, nr 6), w którym jej twórczość wymieniłem wśród najważniejszych polskich dokonań w całej historii fotografii. Potem pisałem o niej wielokrotnie m.in. na łamach "Exitu" i "Formatu". 

Screen print mego tekstu z O.pl, [publikacja 30.10.2015]. Zwraca uwagę duża liczba polubień, choć oczywiście ma to znaczenie jedynie socjologiczo-symboliczne i nie należy go przesadnie interpretować.

Ostatni mój tekst pt. Prawda losu ludzkiego według Zofii Rydet? na łamach magazynu "O.pl" krytycznie oceniam wystawę z warszawskiego MSN głownie z powodu...braku oryginalnych prac. Zastanawia mnie fakt brak innych publikacji na temat tak dużej ekspozycji, zwłaszcza na łamach: "Obiegu", "Szumu" czy "Fototapety". Z drugiej strony zastanawia promocja twórczości Rydet i obecnej wystawy na lamach "Gazety Wyborczej".

List Z. Rydet do K. Jureckiego

P.S. Warto przypomnieć mój post sprzed kilku lat, gdyż wciąż jest aktualny Zawłaszczanie dorobku Zofii Rydet (1911-1997). W stulecie urodzin...