Miałem napisać o dyplomach we wrześniu, a napisałem dopiero teraz. Warto publikować jak najszybciej, gdyż czas "zaciera pamięć" i należy być tego świadomym. Co było ciekawego w Lublinie? Poziom oceniam jako średni, bez rewelacji, ale ważna jest tu dyskusja i czy coś z tego wyniknie w bliżej nieokreślonej przyszłości. Podstawowe pytanie brzmi: co i jak fotografować?
Ewa Kołodziej pokazuje to, co jest trwale lub wydaje się, że powinno być "trwałe". Czy to jest miłość, istota życia, stałość...i czy faktycznie tak jest, trudno dociec, ponieważ pojęcie prawdy uległo daleko posuniętej relatywizacji. Tylko, że takie osoby można fotografować bez końca i należałoby uściślić projekt np. do rodziny i znajomych albo określonej miejscowości albo znaleźć określone akcesoria i poprzez nie dokumentować metaforę "fundamentu".
Ewa Kołodziej, Fundament
Aneta Wniarska chciała podzielić się swoim intymnym życiem, rejestrowanym w nietypowy sposób w trudnych warunkach ekspozycyjnych. Fotografie okazały się niedoświetlone i "czar prysnął". Jej mini wystawa została w ciekawy/ponowoczesny sposób zaaranżowana. Nie było tu początku i końca, ale powstał swoisty wir życia ("elan vital", aby przypomnieć wciąż istotną koncepcję Bergsona). Niektóre zdjęcia były ciekawe, inne nie, gdyż okazały się zbyt przypadkowe. Autorka posiada duży potencjał fotograficzności, więc czekamy na jej kolejne dokonania.
Aneta Winiarska, Moja próba
Fotografie Iwony Gieruszczak były naszym zdaniem [moim i Lucjana Demidowskiego] najlepsze na tegorocznej obronie LSF, ponieważ bardzo dobra fotografia otrzymała swoisty klimat - trochę podglądania, trochę pozowania oraz delikatnego odwołania do klasyki fotografii i malarstwa. Cykl należałoby kontynuować i pokazać go w ilości, jak czyni to np. Bryan Adams na wystawie w CSW w Toruniu. Gdyby do projektu udało się namówić lubelskich celebrytów, to ekspozycja z pewnością zyskałaby na atrakcyjności. Autorka bardzo dobrze panowała nad wszystkimi składnikami portretu. Pierwsza z prezentowanych tu prac najbardziej do mnie przemawia, ponieważ skrycie twarzy uruchamia naszą sferę imaginacji skuteczniej, niż przy widzeniu całej twarzy. Oczywiście zazwyczaj...
Iwona Gieruszczak, Piętno?
Może zbyt filmowy portret w typie glamour? Może?
Joanna Chlebiej-Mrozińska zajmuje się fotografią czworonogów - naszych braci mniejszych. Jest to popularny, ale bardzo trudny rodzaj twórczości, gdyż wiemy, że niełatwo współpracuje się z pieskami czy suczkami. Ideą był wspólny portret, ale okazał się trochę zbyt różnorodny formalnie. Ale poszczególne prace mają swój styl i widać pozytywne zaangażowanie w sprawę braci mniejszych fotografującej.
Joanna Chlebiej-Mrozińska, Planeta łap
To zdjęcie mi się najbardziej podoba. Wydaje si, że określa charakter portretowanej kobiety
Katarzyna Szczęśniak rozpoczęła serię na temat szpitalnego życia i może śmierci, ale jej na pewno nie skończyła. Autorka zamieniła sfotografowaną pościel w układy zbyt jednostronne w swym abstrakcyjnym wymiarze. Szkoda... Trzeba pamiętać, że zdjęcia najpierw mają powstać w głowie, a ich materializacja jest tylko zakończeniem procesu twórczego.
Katarzyna Szczęśniak, Epizod
Klaudia Siemionek w dynamiczny sposób pokazała życie dzieci, w tym zabawę, kontakty z rodzicami i przede wszystkim z rówieśnikami. Ale gdzieś zniknął kontekst miasta i miejsca, a szkoda, bo on także bardzo się liczy. Czy czegoś istotnego dowiadujemy się o portretowanych? Raczej nie, gdyż dzieci "grają do kamery". To także rodzaj fotografii, która może być użyta do gazety czy fotoreportażu. Ciekawe jest widzenie fotografki, prace wykonane z dużą kulturą dla tradycji "nowej fotografii" i klasyki z okolic Magnum (np. mniej znany w Polsce Carl de Keyser).
Klaudia Siemionek, Mały Duży Świat
Marcin Szafran pokazał nam rzecz bardzo trudną do sfotografowania, jakim jest więzienie czy okruchy ludzkiego życia. Bardzo dobrze gra tutaj tytuł, który sprowadza nas do metafory zdrady. Ale w zasadzie to tylko początek serii, bo chcielibyśmy widzieć np. więzienny budynek, strażników oraz samych bohaterów tego prawdziwego teatru życia.
Marcin Szafran, Judasz
Rafał Woźniak bawi się trochę performensem i tradycją body-artu. Ale bardziej, niż bawi to stara się analizować różne stany własnej twarzy. Dobrze, że nie czyni sobie krzywdy i np. nie okalecza się, bo nie ma sensu i nie warto. Ale niektórzy performerzy, wyrośli w latach 70. niestety to robią w 2015 roku, jak np. Przemek Kwiek. Brakuje mi w tych pracach skoncentrowana się na jakimś problemie np. widzenia lub braku czy zagrożenia np. dla wzroku, ale w określonej formie. Fotografie powinny być podszyte...ironię i posiadać wyraz groteski, ponieważ ona działa silnej, niż karykatura.
Rafał Woźniak, USO
Czasami przypadłby się uśmiech,albo grymas. Inaczej powstaje za bardzo konceptualny rys projektu, a to nie było celem.