Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Nagroda im. Katarzyny Kobro dla Natalii LL w Muzeum Sztuki w Łodzi

Przyznanie Nagrody im. Katarzyny Kobro (od lewej Jarosław Suchan, Jadwiga Sawicka, Natalia LL, w głębi: Józef Robakowski i Maria Morzuch), fot. K. Jurecki

19 stycznia 2013 w Muzeum Sztuki w Łodzi wręczono po raz kolejny Nagrodę im. Katarzyny Kobro wrocławskiej artystce Natalii LL. Zwrócę uwagę, że to już trzecia nagroda dla artystki związanej z grupą i galerią PERMAFO (1970-1981). Wcześniej otrzymali je: Zbigniew Dłubak i Andrzej Lachowicz. Jednocześnie we Wrocławiu trwa wystawa Gdzie jest PERMAFO?, z której pozostają w pamięci głównie pracy Natalii LL, gdyż należały do najważniejszych, nie tylko w Polsce, ale w światowej sztuce feministycznej.

Polscy artyści przyznali, jak najbardziej zasłużenie, nagrodę im. Kobro właśnie Natalii LL. Ale mam jednocześnie wątpliwości czy Muzeum Sztuki należycie wywiązało się wobec tej zasłużonej artystki? Wystawa dwudziestu kilku prac jest powtórzeniem wszystkiego tego co można było zobaczyć w sali wystaw czasowych muzeum na ul. Więckowskiego 36 w 2001 roku na ekspozycji Cielesność ciała. Natalia LL i jej studenci, 30.03-30.04.2001 (kuratorzy: Lena Wicherkiewicz i K. Jurecki). Przy okazji zaznaczam, że w archiwum na stronie Muzeum Sztuki wystawa funkcjonuje pod nieprawidłową nazwą, bez żadnego opisu. Przy okazji nagrody Kobro nie wspomniano o tym wydarzeniu z 2001, a szkoda. Poza tym prace Natalii LL bardzo zaprezentowane były na innych wystawach organizowanych przez Muzeum Sztuki: Spojrzenia / Wrażenia (1989), Wokół Dekady. Fotografia polska lat 90. (2002), XX wiek fotografii polskiej. Z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi, The Shoto Museum of Art, w Tokio, pokazanej potem w muzeum w Niigacie. A teraz? Wystarczy zobaczyć obecność prac Natalii LL na Korespondencjach - zaprezentowana jest tylko jedna fotografia, a powinno być przynajmniej kilka.

Natalii LL należy się w Muzeum Sztuki duża ekspozycja np. w kontekście feminizmu z Europy Środkowo-Wschodniej z lat 70/80, ponieważ jej rola jest wyjątkowa, podobnie jak zrezygnowanie z jego reguł w końcu lat 80., co nie zostało podkreślone w komunikacie prasowym, jakie wydało muzeum. Poza tym w samym komunikacie znalazłem kilka swoich zdań i określeń, z tekstu napisanego dla Instytutu Adama Mickiewicza w Warszawie. 

Przytaczam duży fragment komunikatu prasowego ze strony MS w Łodzi, w którym na żółto zaznaczam zdania bardzo podobne do moich, na czerwono zaś zdania identyczne (!). Można było je zacytować, ale posłużono się metodę "kopiuj" i "klej". A tak nie należy czynić...

"Natalia LL - Natalia Lach-Lachowicz, urodziła się w 1937 w Żywcu. W latach 1957-1963 studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu pod kierunkiem prof. S. Dawskiego.Od 1964 roku należy do Związku Polskich Artystów Fotografików.  W 1970 roku wraz z Andrzejem Lachowiczem i Zbigniewem Dłubakiem założyła grupę i Galerię Permafo, działającą do końca 1981. Od lat współtworzy międzynarodowy ruch sztuki feministycznej, biorąc udział w sympozjach i wystawach.

Do jednej z najbardziej znanych realizacji Natalii LL należy cykl „Sztuka konsumpcyjna” z początku lat 70. i o kilka lat późniejszy „Sztuka postkonsumpcyjna”. Pokazuje modelkę podczas wykonywania gestów i czynności związanych z konsumpcją. Prace tworzą fotograficzny performance, zbliżony do narracji typu filmowego. Artystkę interesuje wiele tematów, w latach 80. podejmowała zagadnienia filozoficzne, religijne czy magiczne. Często jako bohaterkę zdjęć umieszcza siebie samą. W swoich odważnych realizacjach łączy wątki erotyczne z osobistymi, feministyczne z politycznymi, czerpiąc też świadomie ze świata pop kultury. Jej późniejsze prace – z początku XXI wieku, komentują w indywidualny sposób ważne wydarzenia, w tym polityczne, ale artystka jest przy tym skupiona na własnych problemach osobistych, głównie odwołując się do tradycji body-artu. Ten właśnie kierunek, obok konceptualizmu i pytań o naturę sztuki, okazał się decydujący dla jej twórczości.

Prace artystki prezentowane były na wielu ważnych wystawach sztuki w kraju i za granicą. Znajdują się m. in. w zbiorach Frauen Museum w Bonn, Museum of Modern Art w Lubljanie, Ludwig Museum w Kolonii, International Center of Photography w Nowym Jorku czy Musée National d'Art Moderne, Centre Georges Pompidou w Paryżu."

A tu poniżej gdyby ktoś nie wierzył, dla porównania, fragmenty mego tekstu z 2004 r. pt. Natalia LL ze strony www.culture.pl, należącego do Instytutu Adama Mickiewicza. Polecam lekturę całego biogram, gdyż zawiera on określoną interpretację..., pisałem go zresztą kiedy pracowałem w Muzeum Sztuki w Łodzi.

"Natalia LL - właśc. Natalia Lach-Lachowicz, urodzona w 1937 w Żywcu. W latach 1957-1963 studia na PWSSP (obecnie ASP) we Wrocławiu. Od 1964 członek ZPAF.

Już w czasie studiów zajmowała się fotografią, grafiką i malarstwem, a w latach 70. także performance, filmem eksperymentalnym, wideo, instalacją i rzeźbą. W 1970 roku wraz z Andrzejem Lachowiczem i Zbigniewem Dłubakiem była współzałożycielem grupy i Galerii Permafo, działającej do końca 1981. Od około 1975 brała udział w światowym ruchu feministycznym.

Na początku lat 70. prace Natalii LL nabrały innych niż konceptualne znaczeń, choć z nich wyrastały. Fotografia intymna - instalacja o stylizacji zaczerpniętej z pop-artu - miała wydźwięk jaskrawie erotyczny, zbliżający się do granic pornografii. Pierwsze realizacje, które zdobyły uznanie również poza granicami kraju artystka wykonała w 1971 i 1972 roku. Należą do nich Sztuka konsumpcyjna i Sztuka postkonsumpcyjna (w których modelka wykonuje czynności związane m.in. z konsumpcją), tworzące fotograficzny performance, zbliżony do narracji typu filmowego. Fotografia była w tym momencie dla artystki rodzajem wyimaginowanego języka przybliżającego ją do marzeń sennych. Jeszcze wyraźniej widać to w innych pracach - Śnieniu i Piramidach, które były związane z jej silnymi przeżyciami osobistymi (zagrożenie życia). Osoba Natalii LL, a przede wszystkim twarz, od początku lat 70. pojawia się w wielu jej realizacjach (np. Przestrzeń wizyjna, 1973). [....] Jej sztuka z początku XXI wieku komentuje w indywidualny, nie zaś publicystyczny sposób, ważne wydarzenia, w tym polityczne, ale jest przy tym skupiona na własnych problemach osobistych, głównie odwołując się do tradycji body-artu. Ten właśnie kierunek, obok konceptualizmu i nieustannych pytań o naturę sztuki, okazał się decydujący dla jej twórczości.

Prace w zbiorach: Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Gdańsku i Warszawie, Muzeum Sztuki w Łodzi, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie, Muzeum Śląskiego w Katowicach, Frauen Museum w Bonn, Museum of Modern Art w Lubljanie, Ludwig Museum w Kolonii, International Center of Photography w Nowym Jorku, Musée National d'Art Moderne, Centre Georges Pompidou w Paryżu".

P.s [30.01.13] na stronie Muzeum Sztuki nazwa wystawy z 2001 jest już prawidłowa, czyli  Cielesność ciała. Natalia LL i jej studenci. 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Książka "Stanisław J. Woś. Wywiedziony z ciemności i ze światła. I memoriam" (Suwałki 2012)



31.07.12 w Suwałkach odbyła się premiera książki poświęconej wspomnieniom dotyczącym postawy życiowej i twórczości Staszka Wosia. Koncepcja wydawnicza: Hubert Stojanowski, koordynacja projektu Izabela Muszczenko, redakcja Marianna Rant-Tanajewska. Na okładce zdjęcie Sławomira Tobisa.

Pod względem graficznym oraz jakości druku wydawnictwo jest na dobrym poziomie. Poza faktem, że autorskie zdjęcia sa bez podpisu oraz niektórych nie powinno być ze względu na ich estetykę.

W publikacji znajdują się m.in.teksty: Ewy Andrzejewskiej i Wojtka Zawadzkiego, Wojciecha Besztredy, Grzegorza Jarmocewicza, Tadeusza Krzywickiego, Elżbiety Łubowicz, Piotra Malczewskiego, Tomasza Michałowskiego, Izy Muszczenko, Janusza Nowackiego, Jerzego Piątka, Andrzeja Różyckiego, Marina Schmidta, Adama Soboty, Sławomira Tobisa, Zbigniewa Treppy, Andrzeja Zujewicza, Tadeusza Żaczka i Andrzeja Górskiego. 

Zabrakło m.in. tekstów: Marka Grygla, Krzysztofa Wojciechowskiego czy członków PAcamery, w tym Radka Krupińskiego, który zdystansował się od wydawnictwa. Zabrakło także podzielania książki na problemy: życiowe, filozoficzne czy dotyczące kolejnych lat twórczości czy używanych mediów, w tym rysunku i głównie malarstwa. W zamian otrzymaliśmy wspomnienia sympatyczne i anegdotyczne, które tworzą mitologię, jednocześnie zamieniając jej właściwy obraz - twórczy wyjątkowego, który nadał piktorializmowi nowego znaczenia i wymiaru. Próbował także reaktywować koncepcję czy precyzując cześć teorii "fotografii ojczystej". Jego wpływ w dalszym ciągu jest istotny w Suwałkach i w Białymstoku, u takich artystów, jak Michałowski czy Jarmocewicz.

Jeśli powstanie w przyszłości książka poświęcona twórczości Staszka to powinna się w niej znaleźć praca licencjacka Andrzeja Górskiego pt. Pejzaż mistyczny w fotografiach Stanisława Wosia, Białystok 2003, ponieważ jest najlepszym choć oczywiście fragmentarycznym opracowaniem nt twórczości Staszka.

Oczywiście zachęcam do czytania niektórych tekstów z wydawnictwa: Michałowskiego, Różyckiego czy Treppy, którzy w szczególny sposób byli mu bliscy, ponieważ uprawiają także sakralną fotografię.

p.s. Wydawnictwo rozpoczyna mój na nowo opracowany tekst  Sztuka fotografii według Stanisława J. Wosia.

czwartek, 10 stycznia 2013

II BIENNALE SZTUKI w Piotrkowie pt. Koniec człowieka? (nadsyłanie prac do 06.04.13)

Obrazy Bartka Jarmolińskiego na I Biennale w Piotrkowie, fot. Katarzyna Renkiel


Wszystkim zainteresowanym polecam biennale, w które jestem zaangażowany od 2011 roku, w tym roku odbędzie się jego druga edycja. O pierwszej pisałem na swoim blogu.

(Uwaga - przedłożono nadsyłanie prac do 06.04.13, decyduje data stempla pocztowego).

Jury w składzie:
Krzysztof Jurecki - członek Honorowy ZPAF, członek AICA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Krytyków Sztuki), wykładowca w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Łodzi
Łukasz Korolkiewicz - malarz, prof. ASP w Warszawie
Edward Łazikowski - artysta intermedialny, prof. Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi

Nagrody
1. Grand Prix – nagroda Prezydenta Miasta Piotrkowa Trybunalskiego
2. Nagroda Przewodniczącego Rady Miejskiej
3. Nagroda Ośrodka Działań Artystycznych

Otwarcie wystawy połączone z ogłoszeniem wyników konkursu oraz wręczeniem nagród laureatom.
1 lipiec–31 sierpień 2013

Więcej informacji oraz karta zgłoszenia znajduje się na stronie ODA.

Kuratorzy:
Andrzej Hoffman
Bronisław Brylski

ADRES DO KORESPONDENCJI / PRZESYŁEK
Ośrodek Działań Artystycznych
ul. Sieradzka 8
97-300 Piotrków Trybunalski
www.odaart.pl


I i II Biennale Sztuki w Piotrkowie

W XXI wieku w Polsce zauważalny jest kryzys a nawet zmierzch nie tylko takich tendencji artystycznych z lat 90. XX wieku, jak sztuka krytyczna, ale także nobliwych instytucji i imprez artystycznych. Jednocześnie jest to szansa dla nowych imprez, w tym konkursów, przeglądów, do jakich należy powołane w 2011 roku Biennale Sztuki w Piotrkowie Trybunalskim, znanym już ze światowego przeglądu performance pod nazwą Interakcje.
Nowe biennale ma za zadanie nie tylko konsolidowanie lokalnego środowiska artystycznego, ale przede wszystkim wskazywanie, czyli lansowanie młodych lub nieznanych talentów artystycznych, reprezentujących wszelkie stylistyki i  formuły artystyczne, w tym performance i wideo, którym trudno zaistnieć na coraz bardziej skomercjalizowanej polskiej scenie artystycznej. Na I Biennale takim wskazaniem było nagrodzenie prac Tomasz Fularskiego, Julii Kurek, Bartłomieja Jarmolińskiego obok klasyków polskiej sztuki, jak Andrzej Dudek-Dürer.
Kolejnym istotnym aspektem jest problematyka proponowana na tegorocznym biennale. Tym razem jest to zagadnienie filozoficzne pt. Koniec człowieka? Jest ono oczywiście tematem dyskusji od lat 60. XX wieku stając się coraz bardziej popularnym, ale i trudnym, a poprzez to ciekawym do definitywnego rozstrzygnięcia czy nawet akceptacji problemem. Jeśli przyjmiemy „kres człowieka”, czym wówczas będziemy w przyszłości? Mechanicznymi organizmami w formie bioartu? Oczywiście nie określamy i nie sugerujemy odpowiedzi, która może być zarówno obroną wartości humanistycznych, w tym oświeceniowych, jak też próbą przybliżenia problemu „nadczłowieka”. Jury zwracać będzie uwagę na problem ideowo-filozoficzny zarysowany i zawarty w pracach, jak też na formę, nie preferując żadnej z technik, szkoły (ASP) czy środowiska twórczego. Możliwe jest także dołączenie do swych prac krótkiego opisu. Fotografia czy wideo będą oceniane na tych samych zasadach, jak malarstwo, choć nie jest to łatwe.
Być może po kilku edycjach okaże się, że właśnie w Piotrkowie powstały nowe idee artystyczne i wylansowano nowych twórców. Ale jest to kwestia czasu i przyjęcia przez jury określonych preferencji artystycznych dotyczących koncepcji sztuki i postsztuki, która dominuje w światowym i polskim artwordzie.
K.J.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Wielkość malarstwa i grafiki Samuela Szczekacza. Wystawa w Atlasie Sztuki w Łodzi

Samuel Szczekacz, Studia typograficzne, 1938 (litografia)

Wydawałoby się, że wszystko czy bardzo wiele wiemy o sztuce lat 30. XX wieku i nic ciekawego się nie wydarzy. A jednak niedawna wystawa pokazana w łódzkim Atlasie Sztuki pt. Samuel Szczekacz (1917-1983), (czynna między 23.11.2012 a 28.12.2012), utwierdziła mnie w przekonaniu, że ten artysta nie tylko dysponował wielkim talentem, ale przed II wojną w kręgu Władysława Strzemińskiego wykonał najciekawsze prace, pokazując, że idee okołounistyczne można rozwijać w kilku kierunkach.

Moim zdaniem jest on najwybitniejszym uczniem Strzemińskiego przed II wojną światową. Należy się zastanawiać dlaczego tak późno w Łodzi doszło do jego wystawy indywidualnej? W swym rodzinnym mieście jest praktycznie nieznany. Dzięki Galerie Berinson z Berlina doszło w Łodzi, a wcześniej w Berlinie i w Warszawie (2009) do niezmiernie ważnych pokazów. Łódzka wystawa ze względu na wypożyczone prace z Muzeum Sztuki w Łodzi była chyba najbardziej kompletna ze wszystkich dotychczasowych. 

W specjalistycznych opracowaniach przeważa opinia, że awangarda polska lat 30. była słaba, rozbita, a koncentrowała się w działaniach Grupy Krakowskiej. Nic bardziej mylnego, prace "drugiego" kręgu młodych artystów wokół twórcy unizmu są zdecydowanie ciekawsze. Należeli do niego oprócz Szczekacza, Julian Lewin i Pinkus Szwarc. Ich unistyczne i doskonałe w formie kompozycje czy poszukujące stałej, choć zmiennej harmonii prace, są bardziej interesujące od często naiwnego ekspresjonizmu pierwszej Grupy Krakowskiej.

Powstaje pytanie, czy koncepcja unizmu została już zamknięta i nikt do niej nie powróci? Nie byłbym tego pewien, ponieważ jest to najważniejsza koncepcja teoretyczna, jaka powstała w malarstwie polskim XX wieku, konkurująca z poglądami: Witkacego ("czysta forma"), Leona Chwistka (strefizm, antyunizm). 

W okresie międzywojennym w kręgu konstruktywistycznym liczyła się przede wszystkim twórczość Strzemińskiego i Henryka Stażewskiego. Z dzisiejszej perspektywy zdecydowanie ważniejszy jest Strzemiński, także ze względu na rys krytyczno-polemiczny jego teorii i pogladów artystycznych, ale zawsze artykułowanych na wysokim poziomie intelektualnym. 

Okładka katalogu wydanego przez Galerie Berinson   w Berlinie w 2009

piątek, 21 grudnia 2012

Edward Łazikowski książka "Zew nieskończoności" / [book "The Call of Infinity"] (2012)




Jak opisać istnienie wszechświata? ["Exit" (Warsaw), 2012, nr 4, s. 6322]

Jest to książka niezwykła, gdyż autor używając świadomie dwóch dyskursów: lirycznego podmiotu przypominającego własne doświadczenia rodzinne, tłumaczącego pułapki myślenia NAUKOWEGO I RELIGII oraz wywodu teoretycznego podbudowanego myślą fenomenologii Husserla i Heideggera, przedstawia własną, oryginalną, wizję istnienia świata. W związku z tym nie jest to książka łatwa, gdyż przypomina ponowoczesne krążenie, przenikanie, zanikanie i znów pojawianie arcytrudnych problemów granic. Autor podejmuje najtrudniejsze pytania, jak słynną „śmierć Boga". Jego formę Łazikowski definiuje jako „nieskończoność" (s. 479). Zajmuje się wieloma innymi problemami, w tym, materią i duchem, własną wędrówką poprzez bezkres istnienia, z pozycji bliskich filozofii egzystencji (Carl Jaspers) i postfenomenologii.

Czasami wywód teoretyczny zbliża go do wizji nowoczesnego proroka o ogromnym potencjale zrozumienia świata w jego wszelkich przejawach, w którym działalność artystyczna jest tylko jego częścią i już nie najważniejszą. Jest to wizja, na ile ją rozumiem, bardziej buddyjska niż o tradycji chrześcijańskiej, bardziej wyrażająca bezustanny ruch i przemianę, niż wyrażająca wiarę w osiąganie harmonii i porządku.

Autor przedstawia bardzo ważną wykładnię na temat teorii czasu i przestrzeni. Cytat: „Przeszłość „jest obecna w łonie doświadczenia". Obecna jest nie jakąś całkowitą obecnością, ale obecnością „śladu" (s. 421), oczywiście w koncepcjach naukowych.

Z pewnością monumentalna książka Łazikowskiego będzie aspirowała do najważniejszych teoretycznych książek z zakresu filozofii, jakie napisali kiedykolwiek polscy artyści.

Edward Łazikowski , Zew nieskończoności, wyd. Nova Res s.c., Gdynia 2012, s. 484.


How to Describe the Existence of Universe?  ["Exit" (Warsaw), 2012, nb 4, p. 6322]

This has been an extraordinary book. The author has purposefully applied two discourses - a lyrical subject to recollect his own family experience, explain the traps of a scientific way OF THINKING AND RELIGION, and a theoretical argument supported by philosophical thought by Husserl and Heidegger - to present his own, original vision of the world existence. Thus, the book is not easy. It deals with an extremely complex problem of limits, adopting a post modern approach to their revolving, interpenetration; fading and reappearance. The author has faced the most difficult questions, to mention the famous "death of God". Łazikowski has defined his form as the "infinity" (p.479). Further, he has dealt with a number of other issues; including matter and spirit, his own journey through the boundlessness of existence; all these from the position close to existential philosophy (Carl Jaspers) and post phenomenology.

Occasionally, a theoretical argument borders on the vision of a modern prophet with a great potential to grasp the world in its all manifestations; where art is only a segment, and even not he most important one. As far as I understand, this vision has more in common with the Buddhist than with the Christian tradition, expressing rather a constant move and the process of transformation, than the belief in the achievement of harmony and order.

The author has presented a very clear interpretation of the time and space theory. A quote: "The past "is present in the bosom of experience". It is not totally present, but present with a "trace" (p.421), certainly in scientific concepts.

Undoubtedly, the monumental book by Łazikowski will aspire to become one of the most significant theoretical publications on philosophy ever written by Polish artists. [translated M. Zipper] 

Edward Łazikowski, Zew nieskończoności, [The Call of Infinity], published by Nova Res s.c., Gdynia 2012, p.484.

wtorek, 18 grudnia 2012

"36 i pół przestrzeni" (Wystawa słuchaczy AFiP w Białymstoku)


Monika Tryzno-Nowacka, z cyklu Rozmowy


W lipcu 2012 r. miała miejsce wystawa fotografii Akademii Fotografii i Przedsiębiorczości. W ładnym katalogu do wystawy czytamy: "“36 i pół przestrzeni” - to trzecia zbiorowa wystawa słuchaczy Akademii Fotografii i Przedsiębiorczości w Białymstoku. Prezentowane fotografie to efekt końcowej pracy I i II roku AFiP. Słuchacze szkoły w podsumowaniu roku 2011/2012 przedstawiają Państwu prace wykonane pod okiem wykładowców w pracowniach szkolnych. Różnorodność prac uwarunkowana jest szerokim zakresem tematycznym programu nauczania w szkole, od warsztatowego spojrzenia na fotografię poprzez artystyczny wyraz obrazowania. Otwarte podejście wykładowców na twórczość ich podopiecznych pozwoliło stworzyć “36 przestrzeni” w kilku wymiarach fotografii, “pół” stanowi to co niedopowiedziane, czasem zapomniane, nie zawsze obecne ale jest. [...] Praktyczna nauka zawodu fotografa oparta jest na pracy w studio, ćwiczeniach w plenerze lub w specjalnie zaaranżowanych dla potrzeb tematycznych zajęć przestrzeniach. Słuchacze zapoznają się z obróbką cyfrową obrazu, zagadnieniami z fotoedycji, reportażu, filmu, dokumentu, fotografii reklamowej oraz intermedialnej. Efektem podsumowującym kształcenie w AFiP jest praca dyplomowa, przygotowana pod okiem wybranego promotora. Pracownie szkolne prowadzone są przez specjalistów, czynnych zawodowo w zakresie fotografii, filmu i sztuki, posiadających doświadczenie pedagogiczne.Są to: Beata Hyży-Czołpińska, Michał Heller, Grzegorz Jarmocewicz, Radosław Krupiński,  Tomasz Markowski, Tomasz Michałowski, Piotr Mojsak, Marta Pietruszko, Piotr Sawicki, Jowita Wiśniewska, Wojciech Wojtkielewicz."

Lubow Lisica

Ola Śmigielska, Słowo i zapach

Ania Grabowska, Pieta - czas nieunikniony

Iza Skoczylas, Wewnątrz i poza

Niektórzy z pedagogów są znani na arenie ogólnopolskiej, a nad całością pieczę sprawuje Grzegorz Jarmocewicz, absolwent ASP w Poznaniu, a obecnie doktorant w szkole filmowej w Łodzi. Jak określić specyfikę szkoły, która ma szanse stać się jedną z ciekawych szkół fotograficznych? W obecnych czasach liczy się nie tylko  intrygujący  czy "ładny obrazek", który, pod odpowiednim nadzorem, potrafią zrobić dzieci w gimnazjum czy młodzież w liceum, ale co za nim się kryje i jakie wyraża idee, a nie tylko uczucia (Iza Skoczylas, Ola Śmigielska). Istotnym składnikiem nauczania w Białymstoku jest eksperyment wizualny (Wiesiu Woronowicz, Ada Ciborowska). Postrzegam tu wpływy koncepcji Grzegorza Przyborka, który jest najważniejszym pedagogiem polskim (Ola Śmigileska, Wiesiu  Woronowicz), a także innych: Pawła Żaka (Justyna Gawronska), Stanisława Wosia (Rafał Kruszewski).

Zaskakujące są dla mnie prace Lubow Lisicy, dotyczące upiornej inscenizacji oraz głęboko psychologiczne przesłanie zawarte w zdjeciu Ani Grabowskiej. Nową forma aktu czy nawet próba pokazania klasycznie pięknego erotyzmu są fotografie Moniki Tryzno-Nowackiej, która odnalazła zaskakująco ciekawą formą aktu męsko-damskiego. 

Zastanawia mnie także proste, ale jakże skuteczne rozwiązanie uwidocznione w fotografii Renaty Gorolewskiej z ukazaniem kręgu, a w nim młodej dziewczyny - między naturą a technologicznymi ruinami nowoczesności. Wybór scenerii, poru roku i osoby do fotografii okazał się decydujący. To pytanie o koniec świata, który kiedyś nastąpi.

Aga Bierko, Bez tytułu

Justyna Gawrońska, Niemartwa natura

Rafał Kruszewski, Bez tytułu

Jednak trudno ocenić pokazane zdjęcia. Nawet nie mogę tego dokonać, gdyż oglądam "okruchy" z całości dokonań szkoły. Czy wysoki poziom zdjęć udało utrzymać się w całych cyklach czy seriach, czy nie ma powtórek albo banalności przedstawień? Młodzi fotografowie, ze względu na szybkość kształcenia, zazwyczaj nie posiadają odpowiedniej wiedzy historyczno-teoretycznej, a tylko ona pozwala przetrwać na dłuzej lub na lata, chyba ze ktoś wyedukuje się sam, co jest możliwe, ale bardziej pracochłonne (np. Zbigniew Libera).

Z optymizmem spoglądam jednak na zdjęcia z katalogu z Białegostoku. I czekam na dalsze, także z wypowiedziami samych fotografujących, ponieważ pozwala to skonfrontować pomysł z praktyczną realizacją. Można trochę popracować nad tytułami, gdyż niektóre są zbyt oczywiste albo banalne. Warto o nich długo myśleć.

Renata Gorolewska, z cyklu Tato, czy to jest już koniec świata (4)

Ola Śmigielska, Przez dotyk

czwartek, 13 grudnia 2012

Spotkanie z Adamem Mazurem. Promocja książki "Decydujący moment" (2012)

Grzegorz Nawrocki, Czas Apokalipsy, 13.12.1981

13.12.12 czy ta data wciąż znaczy? Czy ma w dalszym ciągu istotne odniesienie do beznadziejnych i ponurych lat? Dla mojego pokolenia z pewnością tak. Ta data jest w dalszym ciągu bardzo ważna. Ale myślę, że dla osób urodzonych w latach 80. czy 90. już nie, gdyż to wydarzenie działa podobnie jak Powstanie Styczniowe czy Bitwa pod Grunwaldem. Pamięć się zaciera, ale historia wciąż posiada swą siłę i moc, ale niekoniecznie pozytywną. Niestety, odradza się nacjonalizm i rasizm, sytuacja powraca do miejsca znanego z historii z okresu międzywojennego. Ale odłóżmy na bok te smutne rozważania.

Przy okazji dzisiejszej dyskusji na Facebooku okazało się, że podobne, nawet bardzo podobne "kultowe" zdjęcia do Chrisa Niedenthala wykonało jeszcze dwóch fotografów. Jedno ze zdjęć publikuję powyżej. Ale praca Niedenthala jest najciekawsza ze względu na kadr i ... kolor.

Okładka książki Adama Mazura Decydujący moment. Nowe zjawiska w fotografii polskiej po 2000 roku

06,12,12 godz. 18.00, w Miejskim Punkcie Kultury Prexer-UŁ w Łodzi odbyło się spotkanie z  z Adamem Mazurem Decydujący moment  na temat jego nowej książki, a właściwie albumu liczącego 392 s. (!) Szkoda, ze spotkanie nie nie było należycie rozreklamowane i dotarli na nie przede wszystkim studenci fotografii ze szkoły filmowej. Szkoda także dyskusja schodziła na tematy poboczne, jak polityka Wydziału Promocji UM czy finansowania kultury w Łodzi.

Album jest najważniejszą publikacją na temat fotografii ostatnich lat w Polsce. Mam wiele merytorycznych wątpliwości, zastrzeżeń. Niektóre ujawniałem na spotkaniu. Najbardziej podoba mi się rozdział Instytucjonalne przesilenie, ponieważ autor nie boi się zdiagnozować i obnażyć miałkości polskich muzeów i instytucji państwowych zobligowanych do gromadzenia oraz opracowywania kolekcji fotograficznych. Z tego powodu polska fotografia nie ma szansy na należytą promocję starych i nowych zjawisk. Za ten stan rzeczy odpowiedzialni są decydenci, czyli: Ministerstwo Kultury oraz marszałkowie województw czy prezydenci miast. Tylko co oni wiedzą o fotografii?

Według mojej oceny ten wybór 92 postaci w/w albumie  nie obroni się, nie przetrwa próby czasu. Wróżę z fusów czy przewiduję na podstawie wiedzy? Nieważne, zobaczymy za lat kilkanaście, ile osób pozostanie w wiadomości historycznej. Moim zdaniem niewiele. Zaryzykuję wybor: Aneta Grzeszykowska i Jan Smaga, Magda Hueckel, Sylwia Kowlczyk, Andrzej Kramarz, Zofia Kulik (to było wiadome), Zbigniew Libera (to też było łatwe do przewidzenia), Weronika Łodzińska, Łódź Kaliska (to też), Rafał Milach (też także), Maciej Osika, Oiko Petersen, Przemysław Pokrycki, Michał Szlaga, Joanna Zastrózna, Irek Zjeżdżałka, Zorka Project i Paweł Żak.

Bardzo dużo brakuje tej obszernej publikacji ważnych postaci dla ostatniej dekady. I nie jest to tylko Janusz Leśniak. To także, jak powiedziałem na spotkaniu, fotografia powstająca z impulsu religijnego, a także dotycząca tzw. technik alternatywnych i obrazu cyfrowego. Może kiedyś przedstawię swoją listę ważnych postaci? Oczywiście każdy z krytyków, a jest ich w Polsce kilku może kilkunastu, inaczej zredagowałby taką pozycję. Moim przypadku byłby to podział na gatunki i tendencje oraz mniej intuicyjny i towarzyski wybór, a oparty na określonej z góry metodologii, którą należałoby przedstawić we wstepie.  Ale album jest wielkim sukcesem Adama Mazura i wydawnictwa Karakter!

Pojawiały się już pierwsze recenzja: niezbyt profesjonalna Lidii Pańków z niepodpisanymi zdjęciami S. Kowalczyk w "Dwutygodniku" i zdecydowanie ciekawsza recenzja, niepozbawiona drobnych lecz na poziomie wyartykułowanych uszczypliwości napisana przez Iwo Zmyślonego w "Kulturze Liberalnej".

I na koniec tzw. autopromocja ze s. 20 Decydującego momentu. (Przy czym zaznaczam, że nie zgadzam się z oceną blogu prowadzonego przez naczelnego "Kwartnika Fotografia", gdyż niewiele tam ważnych czy istotnych informacji. To tzw. blog plotkarski, ale poniekąd pojmuję dlaczego Adam powinien go wymienić wśród najważniejszych).  Cytat: "Ciekawym zjawiskiem podnoszacym siec do rangi magazynu opinii są wpływowe blogi ekspertów i fotografów: Krzysztofa Jurecki ("Jureckifoto"), Waldemara Śliwczyńskiego ("Śliwczyński jestem"), zmarłego przedwcześnie Ireneusza Zjeżdżałki ("Proces naturalny"), Wojciecha Wilczyka ("Hiperrealizm"), Sławomira Tobisa ("Tobisologia"), Piotra Biegaja ("FotoPropaganda - wczesniej "Fotoiczek"), Mariusza Foreckiego ("Smocze historie"), fotoedytorek "Gazety Wyborczej" Kingi Kenig ("Blindspot") i Beaty Łyżwy-Sokól ("Ćwiczenia z patrzenia"), Juliusza Sokołowskiego, Jakuba Certowicza i Jedzreja Sokołowskiego ("Niebo na betonie"), czy autotematyczny, poświęcony promowaniu ciekawych blogów "Fotograficzny Blogspot". Nierzadko blogerzy nie kryją ambicji tworzenia blogów-portali, jak w przypadku Joanny Kinowskiej i jej "Miejsca fotografii czy też "Zawsze kwadratu" Marcina Szymczaka".

P.s. 13 i  powtórnie 14.12.12 podobne ujęcie wykonał Ireneusz Piotrowski, ale z wyższego piętra budynku. Tutaj można obejrzeć relacje Chrisa Niedenthala i  Piotrowskiego o "czasie apokalipsy" w kinie, czyli w Polsce.

Zdjęcie Ireneusza Piotrowskiego

piątek, 7 grudnia 2012

Marek Noniewicz - tworzenie z chaosu. Człowiek jako cześć natury

Z Markiem Noniewiczem spotykam się od kilku lat przy okazji różnych wykładów, otwarć wystaw (Co kryje się na dnie oka?, Toruń) czy na Porfolio Review w Bratysławie, na którym odniósł "mały" sukces, ponieważ znalazł się w gronie 15 najwyżej ocenianych fotografów, a konkurencja była duża. Zresztą to był polski rok na Portfolio w Bratysławie, gdyż pierwsze miejsce zajął Jan Brykczyński z grupy Sputnik Photos, reprezentowany przez Anzenberger Gallery z Wiednia, co moim zdaniem odegrało we wspomnianym konkursie zasadniczą rolę.


Warianty obecności, 1999


Marek Noniewicz jest poza głównym prądem "nowego dokumentu", inscenizacji i innych tendencji. Swe prace realizuje w XIX-wiecznej technice – cyjanotypii, wykorzystywał też kamerę obskurze (Warianty obecności – autoportrety wykonane w kamerze otworkowej w 1999 r.). Sięga jak kilkunastu, może kilkudziesięciu twórców posługujących się tzw. technikami alternatywnymi do początku techniki fotograficznej, a zwłaszcza do twórczości Anny Atkins. Wierzy, że fotografia może zbliżyć się do tradycji alchemii i za jej pomocą można "wyczarowywać" prawdziwe obrazy, które fragmentarycznie pochodzą czy rodzą się świecie rzeczywistym, ale ich połączenie poprzez montaż stwarza lub może stworzyć coś niepowtarzalnego ("unicum"), jak dzieje się to w niektórych realizacjach Pawła Żaka czy w innej technice uzyskiwane było w wielu pracach Staszka Wosia.


Zarys zoologi fantastycznej2010



Marek Noniewicz, w odróżnianiu od innych polskich przedstawicieli technik alternatywnych, podobnie jak np. Jarosław Klupś, posiada bardzo dobre przygotowanie historyczno-teoretyczne, jakie uzyskał na ASP (dziś UA) w Poznaniu. Poza tym potrafi w interesujący, i co dla mnie istotne prawdomówny, sposób pisać o swojej pasji. W tekście pt. Iliaster – materialność obrazu fotograficznego, który znajduje się na stronie www artysty czytamy: "W pracy nad projektem w zasadzie rezygnuje z użycia aparatu fotograficznego, który w jakimś stopniu zapośrednicza opis rzeczywistości i dla moich poszukiwań czyni go mniej czytelnym i ciężarnym o znaczenia nie przystające do projektu. Iliaster – to według Paracelsusa pierwsza konkretna materializacja, z której zostanie uformowany wszechświat, dla mnie zaś to inna forma materializacji rzeczywistości fotografii, przy wykorzystaniu dawnej techniki – cyjanotypii. Sama jednak technika cyjanotypii nie decyduje o istotnym ciężarze powstających prac, sama tylko technika byłaby pustą refleksją i czczą tęsknota z utraconą aurą i magią pierwszych obrazów; to właśnie z tego powodu w znacznym stopniu rezygnuję z użycia aparatu i wykorzystuję fragmenty gromadzonych materiałów organicznych: zasuszonych roślin, owoców, pióra ptaków, znalezione martwe owady itp."



Iliaster, 2011-2012 

Czy prace te prace są przestarzałe, by nie powiedzieć anachroniczne? Nie, myli się ten kto odrzuca w swej perspektywie krytycznej, jak niektórzy pyszałkowaci "nowi dokumentaliści", koncentrujący się na zniszczonych karoseriach. Jeśli montażowych pracach Noniewicza zawarty jest problem egzystencji człowieka, potraktowanego na równych prawach z innymi formami przyrody czy istnienia. Jeśli artysta używa "resztek" przyrody, o czym pisał we wspomnianym już tekście. Pisał "wykorzystuję fragmenty gromadzonych materiałów organicznych: zasuszonych roślin, owoców, pióra ptaków, znalezione martwe owady itp. Ich obrazy uzyskuję w sposób fotograficzny, wykorzystując do tego celu luksografię." 

Podsumowując są to prace, w których dostrzegam zupełnie inne problemy formalne i ideowe od polskiego mainstreamu fotograficznego. I bardzo dobrze, bo ci którzy idą w tłumie, pozostaną niewidoczni, poza pierwszym szeregiem. Oczywiście nie wszystkie prace autora podobają mi się. Artysta musi wyrwać się chaosu i bardziej zapanować nad stwarzaną materią. Ale jego dokonania bezsprzecznie przekonują mnie.

Sommer Album, 2007-2011

Tylko czy można uciec przed chaosem? Pewnie tylko niektórzy to potrafią.

P.S dziś  (10.12.12) wpisałem komentarz na Facebooku (na stronie Marka Noniewicza) kilka zadań odnośnie słow Sławomira Tobisa: "S. Tobisa stać tylko na złośliwości, jako fotograf zupełnie mnie nie interesuje, nie wyszedł poza fotoamatorstwo ładnych widoczków. Znany jest od lat, że zawsze podpiera swą działalność znanymi fotografami. I niech tak zostanie! Natomiast jego blog, choć kunktatorski, polecam, gdyż przedstawia relacje z Berlina. I jeszcze insynuacje o Wosiu, coś powiedział - wstyd! Marna to postać, która tylko insynuuje!"

czwartek, 29 listopada 2012

Andrzej J. Lech. CITÁTY Z JEDNEJ REALITY / QUOTES FROM ONE REALITY. FOTOGRAFIE / Z ROKOV 1978 – 2010 (Poľský inštitút v Bratislave1.11. – 30.11. 2012)

 Andrzej Jerzy Lech, Opole, z cyklu Cmentarz zamknięty, 1980. (Właśnie ta fotografia zapowiadała ekspozycję w Bratysławie)

Tv w Bratysławie w tym materiale w okolicach 40 minuty pokazuje wystawę Andrzeja w Instytucie Polskim. (Potencjalnych oglądających proszę o cierpliwość w poszukiwaniu relacji, ale relacja jest ciekawa). Andrzej Lech niestety nie doleciał do Wiednia, a stamtąd nie przywiózł go samochód do Bratysławy. Nie było go na wernisażu, szkoda, ale co można było uczynić? 

Super huragan Sandy okazał się zbyt silny, pokonał nie tylko linie lotnicze. Spowodował dla stosunkowo niewielkiego regionu kolo Nowego Jorku autentyczny koniec świata - Apocalypse Now, który powtarza się co pewien czas w dziejach ludzkości. Kiedy nastąpi ostateczny koniec? Zdaniem postmodernistów (np. prof. Tadeusz Sławek) - nigdy, zdaniem chrześcijan w przyszłości....

Zresztą, jak słusznie zauważył na wernisażu wystawy  Amerykanin Roberto Muffoletto, Andrzej pokazuje stan "przed" i "po" katastrofie, z czym się zgadzam. Nawet w ten sposób czasami zestawiałem jego prace w Bratysławie, delikatnie zakłócając chronologię zdarzeń, gdyż ta nie jest najważniejsza. Inny amerykański krytyk Patrick Keough był pełen uznania dla nowojorskich zdjęć Andrzeja. To cieszy, ponieważ ich opinie  są "z wewnątrz, czyli z USA"  są cenne. Poza tym, fotografia Andrzeja ma "dar", jaki miała poezja w starożytnej Grecji czy dramaty Szekspira, może nie jasnowidzenia, ale przewidywania zdarzeń... Wypełnia się dziwnymi pustymi amerykańskimi, meksykańskimi czy polskimi pejzażami, niczym naczynie, przyjmujące życiodajny napój w swym profecznym wymiarze. To "czyni" ją wyjątkową na scenie polskiej, a w przyszłości może i europejskiej. Odróżnia ją od wielu naśladowców i imitatorów rzeczywistości fotografujących śmieszne karoserie samochodowe czy kolorowe witryny, sprowadzając widoczki do formy karykatury.


Z cyklu dziennik podróżny, 

Ekspozycja, która na swej premierze w Łodzi miała 117 fotografii, w Bratysławie liczyła 56 zdjęć, podobnie jak w Ostrawie w Galerii  Fiducia (wrzesień-październik 2012). Z prezentacji w stolicy Słowacji na bardzo ciekawym XXII Miesiącu Fotografii jestem bardzo zadowolony, pomimo niełatwej przestrzeni. Przy okazji chciałbym podziękować za bardzo dobrą współpracę dyrektorowi  Tomaszowi Grabińskiemu i pani Marcie Miarze.

Na wernisaż przyszła duża grupa osób. A tego dnia - 31.10.12 - odbywały się one co pół godziny i było ich sześć, czyli duża konkurencja. Tradycyjnie otwarcia ekspozycji Andrzeja w IP dokonał dyrektor festiwalu Václav Macek, wicedyrektor IP  Tomasz Grabiński i ja. W ten sposób dobiega końca pierwsza monograficzna ekspozycja Andrzeja, której kuratorami byliśmy razem Magdą Świątczak.Wystawa pokazana została: w Łodzi, w Toruniu, Opolu, Świdnicy, Jeleniej Górze oraz za granicą (bez jakiejkolwiek pomocy Ministerstwa Kultury...). Niestety nie udało znaleźć się dla niej miejsca we Wrocławiu - rodzinnym mieście artysty. 

Poniżej mini dokumentacja pokaz Andrzeja Lecha w Bratysławie (fot. K. Jurecki)







Potencjalnych czytelników na temat fotografii Andrzeja zachęcam do lektury obszernego katalogu wydanego przez Galerię "FF" w Łodzi w 2011 roku oraz mojego innego tekstu Pojęcie i przemiany dokumentu w fotografii Andrzeja Jerzego Lecha (1978–2011).

Andrzej J. Lech, Oświęcim-Auschwitz, 2002. (Jedna z najciekawszych fotografii artysty, idealna, jeśli taka istnieje, metafora "fabryki śmierci". Ta pamięć jest bolesna i szybko się nie zabliźni)

K. Jurecki, tekst z katalogu XXII Miesiąca Fotografii w Bratysławie

A poniżej mój tekst oraz info o wystawie po słowacku:



sobota, 24 listopada 2012

"Energia Afryki" (POS, Łódź, 16-17.11.2012)

W Poleskim Ośrodku Sztuki w Łodzi odbył się pierwszy festiwal poświęcony kulturze Afryki, a właściwie jej interpretacji, wyrażającej tytułową "energię", która przenika wszystko będąc siłą sprawczą pozytywną lub o czym należy pamiętać również negatywną. Niewłaściwie użyta energia szkodzi, a nawet zabija.... Ale na tej wystawie nie ma tego problemu, który istnieje oczywiście w rozdartej konfliktami Afryce, gdzie "żniwo śmierci" zbiera swe plony.


 Betti Ibata [po prawej] dysponuje świetną skalą głosu. Kilka jej prostych w treści piosenek zrobiło na widzach bardzo duże wrażenie. Co ciekawe artystka urodziła się w Łodzi, obecnie studiuje na UŁ

Prace swoje pokazało kilku artystów:  werystyczne rysunki, częściowo realistyczne, częściowo imaginowane, zmieniające realne sytuacje zaprezentował Piotr Tymochowicz. Relacja formy należała niekiedy do surrealności czy nadrealności w typie rysunków Stefana Żechowskiego. Ale są to ciekawe prace , w których widać zmienianie zreprodukowanej rzeczywistości, tak aby była zastanawiająca czy intrygująca swą innością, a może nawet obcością. Powstaje pytanie o widzenie artysty? Czy jest ono "turystyczne" czy postkolonialne, gdyż nasze postrzeganie nie jest wcale przezroczyste i bezosobowe. Najczęściej wyraża charakter ideologiczny kraju, z jakiego pochodzi dany artysta



Piotr Tymochowicz, z cyklu Rysunki afrykańskie, długopis, papier, 50 x 30 i 42 x 29,7 cm.


Bardzo obszerny był pokaz  Zbigniewa Błońskiego na parterze POS, który z masek, form wyobrażeniowych, jak kwiaty, a nawet z oręża (dzidy) stworzył formy pozbawione pierwotnej mocy, "oswojone", może nawet zeuropeizowane. Tu mamy przykład fascynacji kultura, która ma zdobić potencjalne polskie wnętrza, bez jej pierwotnej mocy, która jest "groźna".

Czy miasto Łódź i jego instytucje zainteresują się afrykańskimi tematami i takimi artystami, jak Andrzej Zając. A może to uczyni poseł PO John Abraham Godson? 

Stylizowane i pozbawione grozy maski Zbigniewa Błońskiego, (fot.  autor). Od tego momentu zaczyna się również kulturowa moda, ale na razie nie ma w niej nic nagannego, gdyż dominuje fascynacja formą, którą trzeba zbadać i ujarzmić.

Niezwykle trudne i pracochłonny haft pokazała Joanna Zybert pracując nad sakralnie ukazanymi twarzami. Za pomoca koloru złotego i nimbu stwarzała formę ochronną dla prostych matek, które  w ten sposób czyniła szlachetnymi. Ten typ twórczości i ikonografii łączy się z pracami jej ojca - Andrzeja Zająca. Zresztą razem odbyli podroż do Afryki w 2010, wykonując steki zdjęć i kręcąc materiał wideo, co zaowocowało filmem Smakowanie Afryki, pokazanym drugiego dnia festiwalu. 

Obraz A. Zająca z 2012 r. sakralizujący "zwykłe dziecko". Typ malarstwa trochę w duchu XX-wiecznego akademizmu, opartego na przekazie fotograficznym. (fot. K. Jurecki)

A główny bohater festiwalu - Andrzej Zając? Wylewała  się z niego wprost energia. Energia pozytywna wobec wszystkich uczestników, w tym licznie przybyłych na warsztaty dzieci. Dla mnie Andrzej Zajac jest bardzo ważnym rzeźbiarzem, któremu w przyszłości chciałbym przygotować wystawę. Najciekawsze są dla mnie jego instalacje z naturalnymi owocami czy elementami, w których trwa realne życie. Przypomina to nawet jedna z prac Jospeha Beuysa, która widziałem w muzeum Bonn. Codzienne do gabloty wkładane były świeże pomarańcze z zielonymi listkami. Tak, aby trwało życie.


Andrzej Zając z figurką słonika na tle swego obrazu (fot. K. Jurecki)


Najważniejsi sprawcy festiwalu: [od lewej]: Piotr Tymochowicz, A. Zając, Joanna Zybert,   Zbigniew Błoński (ps. Szaman) oraz Danuta Pospiech (POS), (fot. K. Jurecki)  

Monumentalna rzeźba A. Zająca,  (fot. K. Jurecki)

 Najbardziej jednak chyba zadowolone z festiwalu  w dużej liczbie uczestniczy warsztatów plastycznych. Czy kultura afrykańska i jej znajomość potrzeba jest w Łodzi? Oczywiście, że tak. Nie trzeba tego nawet tłumaczyć.



 Malarstwo i rzeźba A. Zająca,  (fot. K. Jurecki)

 A. Zając, Święty Jerzy w walce ze smokiem, instalacja, (fot. autor)


Haftowane misternie obrazy  Joanny Zybert (fot. K. Jurecki). Technika haftu krzyżykowego posłużyła do stworzenia sakralnych obrazów. Bardzo ważna jest tu intencja artystki, polegająca na zamienieniu szarej codzienności na sacrum. 

 A. Zając, Instalacja (fot. K. Jurecki)


16.11.2012 godz. 17.00 
Art Festival - Energia Afryki
Wernisaż wystawy obrazów, rzeźb oraz haftów inspirowanych Afryką
1. Uroczyste otwarcie Festiwalu - recital Betti Ibata, artystki z Konga
2. Otwarcie wystawy zbiorowej "Afryka - fikcja i rzeczywistość". W wystawie udział biorą:
Andrzej Zając - rzeźba, malarstwo
Zbigniew Błoński - rzeźba
Joanna Zybert - haftowane obrazy
Piotr Tymochowicz - rysunek
3. Madonny - pokaz multimedialny

Instalacje Andrzeja Zająca,  (fot. autor)