Reżyser Mariusz Grzegorek to również historyk sztuki i niedoszły malarz, który spełnił się przede wszystkim jako wybitny reżyser teatralny, mniej reżyser filmowy. Od początku podąża własną drogą, na której zajmuje się relacjami skrajnie psychoanalitycznymi. Nie interesuje go modna tematyka podejmowana przez moralnych buntowników.
W kolejnym wybitnym przedstawieniu „Lew na ulicy” zaproponował świat widziany duszą czy poprzez uczucia nieżywego dziecka, które wędruje po Kanadzie, wchodząc w interakcje ze światem żywych. Isobel (świetna rola Mariety Żukowskiej, która gra na pograniczu snu i jawy, realności i bytowania w zaświatach, rola, która na długo pozostanie w pamięci) padła ofiarą Lwa i pragnie przed nim ochronić kolejne potencjalne ofiary. Dramat jest studium i wiwisekcją społeczeństwa, wraz z jego przypadłościami i oskarżeniem systemu. O co? O głupotę, zacietrzewcie, małostkowość (także kleru i konsumpcyjnego społeczeństwa) a przede wszystkim o wszechobecne zło. Lew/zło jest wokół nas i jest w nas.
Kolażowa struktura czyni ze spektaklu rodzaj składanki, która wciąż się dookreśla, aż do samego końca. Niebezpieczeństwa tej inscenizacji polegają na dotknięciu i epatowaniu najgłębszymi zakamarkami duszy ludzkiej i na wcielaniu się dorosłych aktorów w psychikę dzieci. Temu zadaniu nie wszyscy mogą w pełni podołać, gdyż najczęściej można dostrzec pewien nienaturalny wyraz. Ale tym razem udało się – reżyser umiejętnie wymknął się prawie wszystkim niebezpieczeństwom.
Mniej podobała mi się scenografia i stroje aktorów, najmniej kolaże, zdjęcia, grafiki, które uzupełniały kolejne sceny, gdyż były wykonane w manierze parakonceptualnej czy poezji wizualnej, jak z lat 70. XX wieku. Taka forma jest już passe. Podobnie jak plakat do omawianego przedstawienia. Ale to marginalia.
Bardzo dobrze dobrana była za to muzyka, ale wiadomo, że reżyser Mariusz Grzegorzek jest wybitnym koneserem.
W sztuce gra tylko sześciu aktorów! To zaskakujące jak potrafią transformować swe aktorstwo i wcielać się przekonująco w różne postacie – od księdza po gangstera (Mariusz Ostrowski), a czynią to, poza już wymienionymi, Ewa Audykowska-Wiśniewska, Urszula Gryczewska-Staszczak, Matylda Paszczenko i Ireneusz Czop.
P.S. Mariusz – Gratulacje!
1 komentarz:
Bardzo ciekawa sztuka, warto obejrzeć
Prześlij komentarz