Szukaj na tym blogu

środa, 27 stycznia 2010

Kto fałszuje zdjęcia i rysunki Zdzisława Beksińskiego?

 
Sfałszowane zdjęcie Zdzisława Beksińskiego, czyli przycięta praca Krystyny Łyczywek

Ta sprawa wraca do mnie jak bumerang, gdyż po raz pierwszy w życiu widziałem całą wystawę pt. Zdzisław Beksiński. Strefa (maj 2009), na której według mnie nie było ani jednej oryginalnej pracy Beksińskiego. Mam na myśli wystawę w galerii Asymetria w Warszawie i pokazane tam rysunki i fotografie, w sumie kilkadziesiąt realizacji!  

W „Obiegu” pojawił się tekst pt. Nowe źródła fotografii subiektywnej. Rozmowa z Rafałem Lewandowskim, który przedstawił niewiarygodne dla mnie informacje o laborancie kopiującym w latach 70. negatywy dla Beksińskiego. Lewandowski mówił: „Ale ostatnio został odnaleziony nowy materiał przez pewnego kolekcjonera, a który dotarł do mnie. Mianowicie odbitki, które autor wykonał razem z laborantem ok. 1978 r. po przeprowadzce do Warszawy. Jeszcze raz zostały tu wykorzystane stare negatywy ale wywołane w nowy, bardziej eksperymentalny sposób. Z tej sesji pochodzi między innymi fotografia pt. „Strefa", od której zaczerpnąłem tytuł do wystawy. Mamy tutaj portrety m.in. żony, oraz pejzaże wyznaczające granice jakiejś zony, struktury emocjonalnej która pulsowała wówczas w artyście.” W tym tekście znajdują się sfałszowane zdjęcia, które następnie trafiły do książki bardzo znanej Adama Mazura Historie fotografii w Polsce 1839-2009 (Kraków 2009), s. 340 oraz prywatnych kolekcji!

Lewandowski nie wiedział jednak, że zdjęcia Beksińskiego do Działu Fotografii i Technik Wizualnych w Muzeum Sztuki w Łodzi (zlikwidowanego w 2007 r.) próbowała kupić zarówno Urszula Czartoryska, jak i ja. Beksiński na moją propozycję w 2005 r. odpisał , że od lat 60. nie kopiował zdjęć. W latach 70. podobnie informował Urszulę Czartoryską, gdy chciała nabyć jego zdjęcia. Proponowała nawet Beksińskiemu, aby odbił je Jerzy Lewczyński. Nigdy na to się nie zgodził!

Nie mam pretensji do pana Lewandowskiego, że upowszechnił fotografie i rysunki, choć wcześniej powinien zadbać o ich ekspertyzy. Oglądałem wraz z nim wszystkie te prace i poinformowałem go, że moim zdaniem są falsyfikatami. Spytał, po co ktoś miałby to robić? Odpowiedź jest prosta - poprzez promocję tych prac w dobrej galerii, a potem w takich pismach jak „Obieg”, „Exit” czy „Format” oraz w telewizji polskiej tworzy się ich wartość rynkową. Nastąpiło ich uwiarygodnienie, o co zabiegają różnej klasy kolekcjonerzy.

Nie będę w tym miejscu tłumaczył dlaczego te wszystkie prace uważam na falsyfikaty, choć na odwrocie miały pieczątki i sygnatury Beksińskiego! Można tylko spytać - kto sygnuje i pieczętuje odbitki próbne?

Sprawa kradzieży zdjęć Krystyny Łyczywek, które posłużyły do sfałszowania prac znanych i cenionych fotografów – Beksińskiego i Jana Bułhaka ujawnia tekst „Kto ukradł zdjęcia Krystyny Łyczywek?" z "Gazety Wyborczej z 2009".

Oczywiście często można spotkać się z fałszowaniem malarstwa Beksińskiego. Sam ok. 2000 roku w ekspertyzie sporządzonej na zlecenie Prokuratury Łódź-Śródmieście potwierdziłem fałszerstwo obrazu.  Fotografie Beksińskiego z lat 50. XX wieku stały się kolekcjonerskim rarytasem w związku z czym pojawiły się falsyfikaty. Powtórzę po raz kolejny – jego zdjęcia czekają na miejsce w historii fotografii światowej. Natomiast w malarstwie od lat 80. zdewaluował wartości, o jakie walczył w fotografii.

Piszę ten tekst, nie aby krytykować bardzo dobry i ciekawy programu Asymetrii, ale aby przestrzec potencjalnych nabywców okazyjnych zdjęć i rysunków Beksińskiego wykazujących nietypowe objawy zniszczenia. Tak jakby ktoś chodził po nich w brudnych butach!

p.s. Informacje o wystawie Beksińskiego zniknęły ze strony www Galerii Asymetria, która jest profesjonalną instytucją, dotowaną hojnie przez Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.  

wtorek, 19 stycznia 2010

Gdzie jest sztuka?

Dwie fotografie bez tytułu Stanisława Wosia 1998, 2008


No właśnie, gdzie poszukiwać w XXI wieku jej autentycznych przykładów? Odrzucam pogląd instytucjonalny, że w muzeum, podobnie jak odrzucam analogiczny, że sztuka wyzwoliła się ze swego gorsetu i wszystko jest sztuką. W dalszym ciągu różni się ona od rozrywki i kultury wizualnej, gdyż na tym poziomie jest tylko intelektualną grą czy przyjemnością.

Do zrozumienia sztuki ważna jest tradycja ikony, czyli bezpośredniego związku z absolutem, ważny jest też moment refleksji egzystencjalnej i religijnej. Czasami tego typu działania są także związane z atakiem na instytucję Kościoła, ale nie na samą wiarę, gdyż byłoby to bezzasadne.

Niewiele jest sztuki i chyba tak było zawsze. To mit, że dawniej była ona prostsza, bardziej zrozumiała, że była „biblią dla ubogich”. Co prawda szersza była jej rola dydaktyczna, ale zawsze była tworzona dla elity intelektualnej, choć jej horyzont jest otwarty także dla innych.

Gdzie szukać zatem sztuki? Na pewno nie w koncepcji postsztuki wywodzącej się od Marcela Duchampa i dadaistów. Stworzyli jej ciemną stronę, która pochłonęła większość działań XX-wiecznego modernizmu. Szczególnie istotne były erotyczne i perwersyjne doświadczenia surrealizmu. Wiele czy bardzo wiele z jej koncepcji i przejawów zawiera tzw. alternatywna definicja Władysława Tatarkiewicza. Nie zgodzę, że sztuka to komunikat, albo kod strukturalny. Ale co jest ponad nim? I do czego doszedł Ronald Barthes pisząc Camerę Lucida (tłum. polskie pod niewłaściwym tytułem Światło obrazu)? Kod niczemu nie służy poza zrozumieniem esencjonalnej struktury. Nie wyjaśnia istoty śmierci, np. matki.

Osobiście sztukę z jej odwiecznymi problemami odnajduję w filmach Andrieja Tarkowskiego i innych współczesnych Rosjan (np. Iwana Wyrypajewa), w moralitetach a także w obrazach dokumentalnych Wernera Herzoga oraz niektórych utworach Akiry Kurosavy (Sny). Co w nich cenię? Odwieczną i niejednoznaczną tajemnicę człowieka, jego rozterki moralne, potrzebę zrozumienia siebie i świata, jego nieprzeniknionej natury. W filmie Tarkowskiego Nostalgia jeden z bohaterów mówi o niemożliwości wytłumaczenia poezji/sztuki, o jej nieprzekładalności. Tak, to jest prosta prawda, bo sztuka skierowana jest do osób nie tylko wrażliwych, ale przede wszystkich wierzących w jej boski wymiar, gdyż ma służyć rozwojowi duchowemu. Znowu usłyszę, że wygłaszam romantyczne monologi, ale podążam biegiem myśli Wiesława Juszczaka nie zaś „sztuki krytycznej”, która nie była tylko krytycznie nastawiona do samego rynku sztuki. Chciała nim zawładnąć, o czym świadczy przypadek Damiana Hirsta. Ale dokonania jego są bardzo wątpliwe. 

Sztuka jest tam, gdzie człowiek i jego autentyczne problemy. Tam, gdzie tajemnica wnętrza i boskość. Również tam, gdzie mamy możliwość oswojenia śmierci, w każdym jej przejawie. Tak więc jej istota, wbrew wielu poglądom, wcale się nie zmieniła od paleolitu. W dalszym ciągu aktualny jest Ajschylos, Szekspir i Dostojewski.  Podobnie jak Albrecht Dürer, Rembrandt czy Francis Bacon. Ale w moim świecie sztuki nie ma miejsca dla Madonny czy muzyki pop, gdyż nie ma w nich prawdziwego brzmienia świata, jest żart i hedonizm a przede wszystkim zabawa. A to za mało.

Oczywiście sztuki jest niewiele. Czy ona zmierzcha, jak prorokował to Hegel, a w Polsce Stefan Morawski? En globe tak, ale w wymiarze jednostkowym czy makro nie, aby wymienić tylko Stanisława Wosia. Warto zastanowić się nad jego koncepcją sztuki, którą przedstawił kilka lat temu w „Tygodniku Powszechnym” w rozmowie z Magdaleną Rybak pod tytyłem Obrazy które w nas drzemią. Ten artysta ma niezwykle wiele do powiedzenia o świecie i jego tajemnicy w znaczeniu docierania do jego podstawy ontologicznej, choć nie mówi tego przy błysku fleszy w Warszawie i nie ma go w żadnym rankingu sztuki. Niestety jest znany tylko na polu fotografii, choć jest także bardzo interesującym malarzem.

poniedziałek, 11 stycznia 2010

W sprawie tzw. rankingów. Na przykładzie "Polityki"

Wpływowy wśród biznesmenów i polityków różnej maści i szczebla tygodnik "Polityka" opublikował kolejny ranking najlepszych galerii państwowych i prywatnych. Czy są one potrzebne i komu służą? Kto dziś pamięta o rankingach dotyczących polskich artystów z końca lat 80., jakie zestawiał wówczas Tomasz Rudomino? Np. nie było w nich Zbigniewa Libery, który należy dziś do najważniejszych artystów dekady lat 80. Podobne przykłady można mnożyć.

Wydaje mi się, że jeśli chodzi o galerie państwowe to od lat dominują CSW i Zachęta w Warszawie i ten fakt potwierdza ranking "Polityki". Ale dalsza kolejność jest dyskusyjna, gdyż nie znajdziemy tu np. BWA w Jeleniej Górze, wrocławskiej Entropii czy Galerii 13 Muz ze Szczecina, która organizuje m.in. międzynarodowe festiwale, na których bywają takie gwiazdy, jak Zbig Rybczyński czy Peter Greenaway. Ale w tej galerii "rodzi się" i kreowana jest najnowsza sztuka polska! I to jest istotne.Co twórczego przedstawia obecnie galeria BWA z Bielska-Białej, która znalazła się na piątym miejscu? Chwalony w tygodniku festiwal malarstwa jest nijaki i nie lansuje ani nowych zjawisk ani postaci, gdyż nagrodzony w 2009 Kamil Kuskowski w zasadzie nie jest malarzem, choć posługuje się też jego formułą. Niewiele ciekawego, jak na możliwości finansowe, dzieje się w Art Stations (Poznań), w białostockim Arsenale, dlatego osobiście wyżej cenię Entropię działającą na wysokim poziomie od lat 80.! Bardzo dobry poziom ma także lubelska galeria Galeria Rybna 4 (wystawy w 2009 Zbigniewa Dłubaka, Mikołaja Smoczyńskiego), która także nie znalazła uznania w omawianym rankingu. Poza tym od kilku lat Toruń stał się ożywionym miejscem nowej sztuki. Mam na myśli wieloletnią działalność Wozowni, w której klasyczne techniki przenikają się z nowymi mediami oraz ubiegłoroczne wystawy w nowym gmachu CSW.

Jeszcze większe wątpliwości pojawią się w rankingu galerii prywatnych, gdyż na liście  nie ma tak ważnych i wpływowych galerii jak Raster i Fundacja Galerii Foksal, które sprzedają prace "swych" artystów do Tate Modern! Zdecydowanie za nisko w tym zestawie znalazł się krakowski Zderzak (10 ostatnie miejsce), który pokazuje klasykę z lat 80., wydaje świetne opracowania historyczne i lansuje nowe zjawiska! Co nowego wylansował łódzki Atlas Sztuki w ostatnich dwóch latach?  Niewiele, albo zgoła nic! Bardzo ważne są nowe galerie, których zupełnie zabrakło w tym zestawie, jak poznańskie Piekary i Starter, warszawskie nastawione na fotografię: Asymetria  i Art+On, które odkrywają zapomniane zjawiska lat 50. i  70., jak chociażby "fotografia subiektywna" czy Marek Konieczny.

Sądzę, że jeśli  częściowo można zgodzić się z rankingiem galerii państwowych, to trudno uczynić to w przypadku prywatnych, gdyż dostrzegam tu zbyt wiele białych palm. Kto czyta rankingi? Dyrektorzy palcówek galeryjnych, aby się nimi chwalić lub je ukryć, politycy oraz krytycy sztuki. Na pewno wskazują one nowe trendy, pomagają lub szkodzą. Z pewnością nie wolno się nimi przejmować. Należy traktować je z przymrużeniem oka, podobnie, jak te z lat 80. pisane przez Rudomino. Czy ktoś pamięta, że był taki wpływowy krytyk sztuki?

środa, 6 stycznia 2010

Jeszcze o wystawie w galerii Chiwara w Łodzi

Rzeźby, instalacje, obrazy Andrzeja Zająca w Galerii Chiwara w Łodzi

Pan Dyrektor
Adam Czyżewski
Muzeum Etnograficzne w Warszawie


Dzień dobry Adamie,


Przesyłam zdjęcia o bardzo ciekawej wystawie, inspirowanej ikonografią i wierzeniami afrykańskimi. Autorem wystawy, która jest teraz w Łodzi w galerii Chiwara na ul. Janosika 76, jest Andrzej Zając z zawodu rzemieślnik, z powołania artysta-rzeźbiarz.

Bardzo polecam wystawę do obejrzenia, a także pokazania w Muzeum Etnograficznym. W razie potrzeby służę pomocą.

Załączam także zdjęcia. Więcej o wystawie napisałem na blogu

Pozdrawiam
Krzysztof Jurecki


p.s. Mail wysłany na kilka adresów do dyrektora Muzeum Etnograficznego w Warszawie w dniu 21.10.09. Pozostał bez jakiejkolwiek odpowiedzi! To jakże częsty w Polsce przykład ignorancji, występujący najczęściej u panów dyrektorów, którzy  są tak zajęci, że nie mają czasu na udzielenie odpowiedzi. Czy szkodzą więc autentycznej sztuce?