Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 28 lutego 2011

Gerlinde Miesenböck, z serii »Das Erbe« [The Heritage], 2008–2010

Najważniejszym cyklem, jaki wykonała mieszkająca w Linzu Gerlinde Miesenböck (ur. 1978) jest seria Das Erbe (Dziedzictwo), która należy do kategorii "nowego dokumentu". Czym charakteryzuje się ta popularna na całym świecie stylistyka w przypadku twórczości Gerlinde? Odkrywaniem własnego domu rodzinnego, powrotem do świata dzieciństwa, wspomnieniami związanymi z poczuciem nostalgii, może osamotnienia? Ale w cyklu tym, w przeciwieństwie do polskiego "nowego dokumentu", nie ma ironii i dadaistycznego ludyzmu.



Bardzo istotna jest natomiast fragmentaryczność widzenia i lekko surrealne asocjacje obrazu, który zderza ze sobą poszczególne części pracy. Pewnie należy w tym zabiegu widzieć raczej tradycję "nowego widzenia" z lat 20. i 30. XX wieku, niż dokonania Roberta Franka z albumu Amerykanie.  

Gerlinde poznałem w Bratysławie kilka temu podczas Porfolio Review i zapamiętałem jej zdjęcia. W tych fotografiach podoba mi się to, że poszukiwała czegoś trwałego w tradycji kultury austriackiej, starając się określić różnicę pomiędzy tym, co stare i nowe. Tym, co musi zniknąć i tym, co pozostanie na dłużej w pamięci, jak np. babcia artystki.


  
Stefanie Hoch w krótkim tekście na temat tego cyklu, napisanym przy okazji Triennale w Linzu,  słusznie akcentuje najważniejsze aspekty tego memoratywnego widzenia, jak widoki poszczególnych pokoi, ludzkie gesty, czy intensywny kolor fotografii. Jednocześnie Gerlinde ukazuje zanikającą starą strukturę układu rodzinnego, która właśnie poprzez kadrowanie i niedopowiedzenie jest podważana. Tak, tradycyjna rodzina jest w kryzysie! Z kilku powodów, także przynależności do "nowego dokumentu" i akcentowania ekspresji poprzez kolor, można jej prace porównać ze zdjęciami Krzysztofa Zielińskiego.




Niektóre zdjęcia pełne są napięcia emocjonalnego, inne chłodne i prawie wyobcowane. W "nowym dokumencie" często operuje się zmiennością ujęcia i rożnym kadrowaniem. Raz widzimy prace z leżącymi na śniegu owocami, za moment beznamiętnie stojące na blacie kuchennym kwiatki. Czym jest obraz i czym pamięć obrazu? To pytanie wielokrotnie powraca w tym ciekawym cyklu.


Ale najważniejsze jest tu niedopowiedzenie i zderzenie detalu ze znikomością niewidocznego, bo znajdującego się poza kadrem człowieka. Ludzie przeminą, przedmioty zaś mają szansę pozostać. 

Niedawno dowiedziałem się o wystawie indywidualnej Gerlinde w Środkowoeuropejskim Domu Fotografii w Bratysławie zorganizowanej w 2011 roku, na której pokazała nowy cykl Landscapes: Finland. Ale jest on dla mnie zbyt estetyczny, w typie fotografii z lat 80. XX wieku Konrada Pollescha. Napisałem więc do Gerlinde, że romantyczne piękno, w wydaniu jakim prezentuje, już przeminęło i chyba już nie powróci. Ale może się mylę?

4 komentarze:

Krzysztof Ligęza pisze...

http://www.gerlinde-miesenboeck.com/portfolio/das-erbe

Rzeczywiście, oglądając "Das Erbe" ma się wrażenie, że pomimo fragmentaryczności świata przedstawionego jest on zarazem bardzo spójny (chyba najb. ze wszystkich innych cykli). Bardzo podoba mi się - że się tak wyrażę - płynne przejście pomiędzy formalną dosłownością, a treściami symbolicznymi; nie ma tu żadnego "semantycznego sabotażu"...
A tak na marginesie 21 zapadnie mi w pamięć na długo (bom trochę drzewofil) ;)

Fińskie pejzaże chyba zbyt srogo Pan ocenił ;) Mają swój czar... Styl autorki jednak ewoluował w inną stronę. Wg info na stronie cykl "Landschaften: Finnland" pochodzi z lat 2006-2008. "Das Erbe" - 2008. Fińskie lasy jawią się dla mnie jako kontynuacja poszukiwań z "Unterwegs" (2002-2006)... Późniejsze zdjęcia są inne. Mogę się oczywiście mylić, bo z chronologią w każdym rodzaju twórczości bywa różnie ;)

Pozdrawiam

KL

Krzysztof_Jurecki pisze...

Tylko trzeba pamiętać, że prezentuję na blogu 7 zdjeć, a cały cykl liczy kilkanaście. I pewne wady można dostrzec, o czy mówiłem autorce. M.in. powracała do tego samego problemu po kilku zdjęciach, ale i tak jest to bardzo ciekawe. Zdecydowanie lepsze od ironicznego i prostego w wymowie "polskiego dokumentu" z ok. 2005 r.

SZCZUPŁY MOJŻESZ pisze...

Na moje oko Panie Krzysztofie te prace nie odbiegają specjalnie poziomem od tego, co działo się w polskiej fotografii w roku 2005.

Krzysztof_Jurecki pisze...

Te są inne, co zauważył pan Krzysztof w poprzednim wpisie, gdyż operują daleko posuniętą fragmentaryzację czy zderzeniem detalu i większej całości. No i jest problem zaniku rodziny, to jest bardzo ważne, ponieważ w każdej potencjalnie ważnej fotografii czy cyklu powinien być istotny problem - socjologiczny czy lepiej filozoficzny. Ale mogą być "sztuczne" problemy jak sumo (K.Sagatowska)... czy wyścigi samochodowe (T.Gudzowaty) albo The Collector’s Guide to New Art Photography Vol. 2 , z bardzo słabą fotografią i artystką występującą w domu towarowym (K. Majak), co przedstawiane jest w Polsce jako wydarzenie. Jest to z pewnością wydarzenie komercyjne (wejście na wystawę 20$, jeśli bilet zarezerwujemy po 25.02) i medialne. Bardzo wątpię po obejrzeniu dostępnych zdjęć czy artystyczne.