Szukaj na tym blogu

czwartek, 22 września 2011

Finisaż wystawy Andrzeja J. Lecha w Opolu (24.09.11) oraz zaskakujące ambrotypy Rafała Biernickiego


Powoli, powoli wracam do rzeczywistości. Jutro spotkamy się w Opolu, w muzeum, gdzie Andrzej Lech pracował w latach 80. XX wieku. Jakie będzie to spotkanie? Może będzie ktoś z jego dawnych znajomych? Andrzeja, wbrew zapowiedzi na zaproszeniu, nie będzie. Nie przyjechał w tym terminie do Polski. Zaistniała pomyłka, ale będzie z nami duchem i będzie nas wspomagał. Tego jestem pewien.

Rafał Biernicki,  Marta 1, wiosna 2011

Są też inni w Polsce kontynuatorzy tradycji "fotografii prawdziwej" czy fotografii wiernej swej naturze i przesłaniu, w którym liczy się współpraca twórcy z tworzywem, jego zrozumienie i maksymalne wykorzystanie możliwości w nim zawartych. W sierpniu br na plenerze Sandomierzu poznałem Rafała Biernickiego, który zakochany jest w fotografii analogowej, starych wielkoformatowych aparatach i portrecie. Autor nie lubi, jaki mi powiedział techniki mokrego kolodionu, w której dużą role odgrywa przypadek, i estetyka popękanej i antyestetycznej emulsji. Pracuje on w wyjątkowo dużym formacie (60 cm x 60 cm) w obrazach uzyskiwanych na także na szkle, w bardzo podobnej technice do mokrego kolodionu w ambrotypii, w której powstaje obraz pozytywowy, co sprawia wrażenie "obrazu prawdziwego", kontynuującego założenia dagerotypii.

 Joanna I,  wiosna 2011

Artystę, który nie ma zupełnie przekonania do fotografii cyfrowej, interesuje portret. Pierwszy zaprezentowany w tym poście razi chyba pewną sztucznością, ale kolejne są wyśmienite. Nic dodać, nic ująć. Esencja piękna i pragnienia uzyskały fotograficzną materializacją. Ale jestem ciekawy następnych prac, gdyż o dojrzałości świadczy nie jedna czy kilka praca, ale ciągłość pracy przez miesiąca, lata, aż do końca.

   Joanna II,  wiosna 2011  

W ten sposób odżywa tradycja romantyczno-symboliczna. Zupełnie inna od głównego nurtu fotografii spod znaku Opavy czy już UA w Poznaniu, w których "tworzy się" inscenizowane, kolorowe, lekko surrealne scenki pokazujące pewną absurdalność czy problemy życia, w tym osobistego.. Zdecydowanie wolę jakże uczuciowe ambrotypie Biernickiego, w których całkowicie zapanował on nad fotografowaną scena, oddając intymność sytuacji/spotkania.

   Joanna III,  wiosna 2011  

W ten jakże twórczy sposób odzywa także tradycja fotografii Man Raya, który w swych jakże estetycznych pracach przywołał aurę snu. Wyznaczył na całe dziesięciolecia możliwości dla rozwoju portretu. Jednym z jego kontynuatorów jest Rafał Biernicki, którego prace bardzo podobają się np. Bogdanowi Konopce.

   Joanna IV,  wiosna 2011  

Można zastanowić się, która fotografia jest "najlepsza"? Czy Joanna I a może Joanna IV? Wybór wydaje się niemożliwy - wszystkie cztery realizacje są na wyjątkowym poziomie artystycznym. Oby tak dalej panie Rafale!

12 komentarzy:

Joanna Turek pisze...

Pierwsza praca nie podoba mi się, ale pozostałe tak. Uważam, że są niesamowite. Przywodzą mi na myśl seans spirytystyczny, na którym przywołuje się zmarłych z Zaświatów. To wyłanianie się twarzy z ciemności przyprawia o dreszcze.

anna66 pisze...

Piękne prace.

Karina Ska pisze...

Przepięknie muszą wyglądać w swoim rzeczywistym wymiarze.

Krzysztof_Jurecki pisze...

Tak panowanie nad techniką i uczucie decydują, że mamy wyjątkowe portrety. Ale czy taki styl da się długo utrzymać? I od czego to zależy?

Rafał Biernicki pisze...

Może to są ostatnie płyty jakie stworzyłem?
kto wie?
Może nie będzie źadnego stylu?
uczucia.......

Marcin Sudziński pisze...

Dzień dobry. Wczoraj zamieściłem komentarz z pytaniem, ale chyba czegoś do końca nie wypełniłem więc się nie ukazał. Ponowię więc pytanie:
co znaczy określenie "antyestetyczna emulsja" w odniesieniu do procesu kolodionowego? Jeśli jest to cytat to wypadałoby pytanie to skierować do R. Biernickiego, ale jeśli nie to bardzo proszę o odpowiedź. Dziękuję
M. Sudziński

Krzysztof_Jurecki pisze...

Panie Marcinie, Wczoraj taki komentarz nie dotarł do mnie. (Przy okazji przypominam, że zamieszczam wszystkie komentarze, w których nie ma niecenzuralnych słów i które są podpisane).
W polskim mokrym kolodionie bardzo często ujawniają się spękania emulsji, zacieki, pyłki kurzu, etc. Można mieć wrażenie, że niektórzy twórcy nie panują nad techniką, stad moje określenie "antyestetyczna w wyrazie emulsja". R. Biernicki próbuje pokonać ten problem i uzyskać bardziej wyrafinowaną, klasyczną formę, dlatego używa trochę innej techniki. Tak mi się wydaje.

Marcin Sudziński pisze...

Dziękuję za odpowiedź. Rozumiem, stwierdzenie wydawało się kontrowersyjne, bo niby do jakich kanonów estetycznych się odnieść w tym przypadku i w zasadzie po co, skoro w tej technice przypadek bywa często siłą napędzającą wyobraźnię fotografa. Więc destrukcja emulsji stwarza konkretny walor czy wręcz niekiedy metodę pracy. Druga rzecz, którą chciałbym sprostować to kwestia techniczna: ambrotyp jest jedną z form mokrej metody kolodionowej, nie oddzielną techniką. Dziękuję,
M. Sudziński

Krzysztof_Jurecki pisze...

Zgadza się. Niby ta sama technika: mokry kolodion i ambrotypia, różnica się nieco szczegółami wykonania, ale efekt estetyczny a w konsekwencji artystyczny, dzięki wykorzystaniu ciemnego szkła, może być zupełnie inny.

anna66 pisze...

Panie Rafale, proszę nie smucić odbiorców. Wiem, że nie każdy fotograf potrafi w tak wyrafinowany sposób uzyskać naświetloną energię osoby pozującej. Nie pisze tutaj o technice. Ale o magii która odczuwa się patrząc na zdjęcie, to coś co decyduje o wyjątkowości pracy. Panie Krzysztofie może Pan zdefiniuje pojęcia stylu w Pana rozumieniu.

Krzysztof_Jurecki pisze...

Anno 66,
Nie będę definiował czegoś co jest dobrze określone, np. biorę teraz z półki "Mały Słownik Terminów Plastycznych", W-wa 1974 i wszystko jest na s. 352.Trzeba pamięć, że bez stylu nie ma sztuki i jego oryginalność czy niepowtrazalność charakteryzuje wielkich artystów.

anna66 pisze...

hah, to oczywiste....