Szukaj na tym blogu

sobota, 1 października 2011

W cieniu wyborów. Mistrz minimalizmu (Lucjan Demidowski) i uduchowiony dokumentalista (Marcin Sudziński)

 Lucjan Demidowski, Obrazy iluzoryczne, (Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu), fot. Kasia Maluga

Politycy, gazety raczą nas swoimi sympatiami i prognozami. Z niesmakiem przyjąłem dzisiejsze deklaracje naczelnego "GW", tak jakby się obawiał, że w demokratycznym państwie coś mu grozi. Już do samego końca będziemy czytali nudne i symulacyjne wróżenie z fusów: "duża przewaga PO" i za kilka dni albo nawet godzin "PiS zbliżył się do PO", etc. Każdy powinien głosować zgodnie ze swoimi przekonaniami, ale  trzeba to uczynić, ponieważ inaczej nie będzie w Polsce demokracji lub będzie ona iluzoryczna.

 Lucjan Demidowski, Obrazy iluzoryczne, (Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu),   fot. K. Maluga  

 Lucjan Demidowski, Obrazy iluzoryczne, (Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu),   fot. K. Maluga  

 Lucjan Demidowski, z cyklu Obrazy iluzoryczne, 2010


 Lucjan Demidowski, z cyklu Obrazy iluzoryczne, 2010



21.08.11 w pięknym Sandomierzu w Muzeum Diecezjalnym byłem uczestnikiem dwóch wernisaży. Pierwszy dotyczył wystawy indywidualnej Lucjana Demidowskiego spod lubelskiego Motycza Leśnego, który w niesłychanie konsekwentny sposób kontynuuje od lat 70. drogę wyznaczoną przez dokonania: minimal-artu, konceptualizmu, ale także od lat 80. wizualizmu. Jakże piękne są jego odbitki, w których widać lustro(a), a w nich ukrytą strukturę świata sprowadzoną do zagadki rzeczywistości i fragmentaryzacji natury. Artysta także, choć nie wiem kiedy nastąpił przełom, pokazuje jej piękno, ale także swoje intymne uczucia, co jest wyróżnikiem niewielu fotografów. Demidowski w swym duchowym oglądzie i interpretacji świata a teraz ogrodu, jest również kontynuatorem fotografii w stylu Mikołaja Smoczyńskiego (zm. 2009), z tą różnicą, że wizja Demidowskiego czasami jest bardziej skomplikowana, dzięki zastosowaniu systemu lustrzanych odbić, niż geometryczno-akcjonistyczna, w znaczeniu cyklu The Secret Performance Smoczyńskiego. Zresztą wymienieni artyści znali się od dawna, choć nie pozostawali w bliskich kontaktach twórczych. W bardzo interesujący sposób o fotografii Smoczyńskiego mówił Demidowski w Lublinie na panelu poświęconym jego  twórczości 17.09.11.

Patrząc na niezwykle subtelne i wyrafinowane fotografie Demidowskiego dostrzegam w nim duchową przeminę. Polega ona na rezygnacji z lustrzanego odbicia świata, na korzyść pokazania tego, co kryje się za lustrem lub we fragmentarycznym odbiciu. Do czego one prowadza w swym ułudnym i labiryntowym znaczeniu? Jest to myślenie o zdecydowanie bardziej romantycznym rodowodzie, niż z konceptualnym z początku lat 70., którego jest on  także twórczym kontynuatorem, choć dobrze, że nie ortodoksyjnym i prostolinijnym, jak np. Jerzy Olek.

 Marcin Sudziński, z serii Demony, 2011, ambrotyp

Na drugim wernisażu, który odbył się tego samego wieczoru w tym samym miejscu, czyli Muzeum Diecezjalnym, posiadajacym bardzo ciekawą kolekcję malarstwa i rzeźby oglądałem wystawę poplenerową kilku fotografów skupionych wokół Rafała Biernickiego. Ekspozycja była poprawna, ale do dziś pamiętam tylko zdjęcia dwóch autorów. Prace Lucjana Demidowskiego z wykorzystaniem czarnych luster, fotografowane w kościele oraz mokry kolodion Marcina Sudzińskiego. Kilka słów o drugim autorze, którego poznałem kilka lat temu w Lublinie na promocji swojej książki Poszukiwanie sensu fotografii. Jest on bardzo wnikliwym fotografem-dokumentalistą, chyba przede wszystkim portrecistą, dla którego intymność, a nawet duchowa niesamowitość sytuacji oraz próba dotarcia do wnętrza portretowanego jest głównym przesłaniem twórczości. Na wystawie w Sandomierzu można było zobaczyć kilka bardzo mocnych w wyrazie ekspresjonistycznych realizacji. Artysta, ale oczywiście  nie tylko on  dotarł do sensu tej techniki. Jest nią pokazanie za pomocą przede wszystkim jednak portretu Brathesowskiego punctum, czyli widma śmierci. Kilka lat temu w Muzeum Kinematografii w Łodzi na Fotofestiwalu widziałem pokaz studentów szkoły filmowej, którzy za pomocą tej techniki bawili się i wygłupiali. Nic z tego nie powstało, bo nie miało prawa. Prace Sudzińskiego są jednymi z najlepszych w tej technice jakie powstały w ciągu ostatnich kilku w Polsce. Tak na marginesie. W innych jego realizacjachh dostrzegam jednak zagrożenie w formie obrazu zbyt mocnego, czyli epatującego jakby rejestracją nadprzyrodzonego zjawiska. Cenię też niektóre portrety Piotra Biegaja, ale autor jest w swej postawie zbyt "wygładzony" i klasyczny.

Marcin Sudziński, negatyw kolodionowy, odbitka srebrowa, baryt, 2010

Marcin Sudziński, negatyw kolodionowy, odbitka srebrowa, baryt,  2011

Marcin Sudziński, negatyw kolodionowy, odbitka srebrowa, baryt, 2011

Obecnym, niezauważonym marginesem fotografii są więc techniki XIX-wieczne, w tym guma, olej i mokry kolodion. Dlaczego więc nie zobaczyliśmy ich twórców na Biennale Fotografii w Poznaniu, na którym pokazano głównie  znanych i uznanych, także z poprzedniego biennale?  Innym istotnym marginesem jest dla mnie fotografia w stylu Keymo czy Anny 66. Ale najważniejszym marginesem jest obecnie fotografia autentycznie zaangażowana religijnie (np. Zbigniew Treppa, Karolina Aszyk czy  Andrzej Różycki), która przez przeciwników określana jest jako "prawicowa", choć może wywodzić się np. z buddyzmu. 7 Biennale Fotografii w moim przekonaniu stało się poznańskim, nawet nie krajowym czy międzynarodowym. A to jest pierwszy krok do marginalizacji imprezy. A szkoda wypracowanego dorobku.

2 komentarze:

Sevillian pisze...

Nie wiem czy przypadkowo czy nie, ale niemal równolegle do Biennale w pobliskich Szamotułach była (chyba do wczoraj) pokazywana bardzo ciekawa zbiorowa wystawa owych technik szlachetnych własnie. 20 autorów (głównie polscy i niemieccy) praktykujący techniki olejowe, gumy, cyjanotypie, odbitki solne (Georgia Krawiec w tym wypadku), kalitypie i inne. W sumie szkoda że ta wystawa o której mało kto wiedział, nie została "podłączona" pod wystawy towarzyszące Biennale. Myślę że spokojnie mieściła się w zakresie "Marginesów", a być może zobaczyłoby ją więcej osób.
pozdrawiam
Maciej.

Krzysztof_Jurecki pisze...

Powtórzę, że problem technik alternatywnych mógłby być jednym z założeń dla biennale, nie zaś socrealizm czy pejzaż, który jest klasycznym tematem sztuki od czasów nowożytności. Znam katalog z Szamotuł i jest to cenna inicjatywa.

Co zaś dziś przeczytałem na temat sondaży przedwyborczych na portalu Onetu?: "Przedwyborcze sondaże zmieniają się jak w kalejdoskopie. We wczorajszym badaniu TNS OBOP dla "Gazety Wyborczej" Platforma Obywatelska miała wyraźną przewagę nad Prawem i Sprawiedliwością 31 do 22 procent. Tymczasem w dzisiejszym sondażu Homo Homini dla Polskiego Radia PiS praktycznie zrównało się z PO osiągając 29,1 procent przy 30,1 procent dla Platformy. W obu sondażach do Sejmu wchodzi Ruch Palikota." Sadzę, że sondaże nie mogą tak szybko się zmieniać, tylko są tworzone pod oczekiwania, w tym przypadku "GW" i PO.