Szukaj na tym blogu

sobota, 2 listopada 2013

Dziś na tym cmentarzu... (photo by Bogdan Konopka, 01.11.13)

Dziś w nocy Bogdan Konopka przesłał mi zdjęcie z lakonicznym komentarzem: "Dziś na tym cmentarzu paliły się tylko dwa małe znicze. Drugim był Becket."

Bez tytułu, Bogdan Konopka 


Smutne jest "życie po życiu" na paryskich cmentarnych. Kiedy u nas tak będą wyglądały cmentarze. Za lat kilkadziesiąt, kilkaset, a może nigdy?


 p.s. Oczywiście jedyne świeczki na grobach postawił B.K.

środa, 30 października 2013

Piotr Kosiński (dyplom magisterski w WSSiP w Łodzi, czerwiec 2013)

Zdecydowana większość prac Piotra Kosińskiego nie pasuje do najnowszej fotografii polskiej. Nie mieści się w schematach najczęściej zabawowego w treści i w formie "nowego dokumentu". Zupełnie różni się "od tego" co określamy mianem ponowoczesności i modernizmu. Jest to twórczość wynikająca z humanistycznego i religijnego odczuwania świata. Jest to tradycja stylu Zofii Rydet i w mniejszym aspekcie także Andrzeja Różyckiego. 

Prace z dyplomu pod tytułem Ogniskowa obiektywu, a psychologiczne przedstawienie postaci. "Zwykli" ludzie - cykl 13 dyptyków są bardzo poruszające i nietypowe. W formacie prostokąta zawarte jest zwykłe życie, najczęściej religijne. Być może autor pokazuje także coś więcej, a mianowicie, ocalenie niektórych z nich... Po prawej w innym formacie ukazana jest twarz postaci z lewego - podłużnego kadru. Tym razem dominują przerysowane, ekspresyjne i zdeformowane portrety, przypominające, ale bardzo daleko, tradycję Krzysztofa Gierałtowskiego. Tylko w niektórych dyptykach dostrzegamy "równowagę" emocjonalną dwóch ujęć. 

Prezentuję cały dyplom, ponieważ zapowiada on bardzo wiele. Ale jeden zestaw mi przeszkadza i nie pasuje do pozostałych. Zastanawiam się czy jego pokazanie nie było błędem? Być może, ale to nie jest najważniejsze. Liczy się dla mnie odwaga autora. Piotr Kosiński w nietypowych ujęciach zarejestrował bardzo szerokie spectrum ludzkich zachowań i uczuć, które nie tak łatwo fotografować. To bardzo delikatna i krucha materia. Niektóre z portretów [z prawej strony] są bardzo ciekawe (1,4, 10, 11, 12). Udało się pokazać i połączyć w formie dyptyków kilka różnych  koncepcji, w tym fotografię uliczną, portret we wnętrzu . A także pokazać, że życie religijne ma swój sens... Może być ocaleniem.















sobota, 12 października 2013

Polityka kulturalna w Polsce. Pogoda na dziś!

Patrzę przez okno jest szaro i buro, 12 C, wieje niemiły październikowy wiatr. Jest mglisto, sobota, ok. południa. Prognoza w Onecie podaje, że jest teraz w Łodzi 17 C, a jutro będzie 18 C. W podobny sposób o pogodzie od bardzo dawna informuje TV. Między bajki wkładam ich wszelkie symulacyjne dane, także te o pogodzie.  Dlaczego tak dezinformują? Chyba nikt nie zna odpowiedzi. Oglądam więc "realną" pogodę w Łodzi za pomocą portalu skandynawskiego.... Zakłamania podobne do tych w sferze pogody widoczne są w wielu innych dziedzinach życia, także w kulturze.

Waldemar Jama, z cyklu Manele II, 2009

Sprawa poznańskiego Arsenału pokazała, że nieprzejrzysta władza, a właściwie polityka prezydenta Grobelnego "ma się bardzo dobrze" i myślę, że niestety likwidacja, a w perspektywie wysiedlenie z Rynku zasłużonej dla sztuki polskiej placówki wróci jeszcze na wokandę. Sądzę, że w tym konkretnym przypadku nie jest ważna polityka wystawiennicza lecz intratna działka, na której znajduje się galeria. Pierwszym krokiem do jej nowego zagospodarowania będzie jak zwykle obsadzenie na stanowisku dyrektora "swojej osoby", która zgodzi się na wiele, bardzo wiele. 

Konkurs na stanowisko dyrektora Arsenału okazał się niewypałem, który niestety eksplodował podobnie, jak zdecydowana ilość konkursów w Polsce... Taka jest "realna polityka", wszędzie czy to w Łukowie, w Poznaniu czy w Warszawie. A artyści? Próbują się w tym wszystkim odnaleźć, aby przeżyć. Przy okazji w wielu aspektach życia codziennego, okazało się, że żyjemy w państwie policyjnym....

To, co dzieje się w CSW w Warszawie wywołuje moje najwyższe zdziwienie, gdyż zasłużona dla sztuki placówka straciła już dawno na swym znaczeniu. Kto zawinił poza dyrektorem? Przede wszystkim Minister Kultury, który odpowiada za Centrum i Komisja Konkursowa, która wybrała pana Fabio Cavallucciego. Tak, to ona odpowiada w dużej mierze za to, co teraz mamy w CSW. Być może doczekamy się strajku, jeśli sytuacja nie zostanie załatwiona! Gdzie jest realizowany przez Pana Dyrektora program kuratorski? A może nigdy go nie było? Dlaczego więc wygrał ten bardzo prestiżowy konkurs? Z pewnością lepszym dyrektorem byłby np. Wojtek Kozłowski, który pisał o tym na swym blogu, w kontekście tej przygnębiającej historii. Poza raz kolejny można stwierdzić, że kolejny konkurs czy ministerialna nominacja zakończyły się niepowodzeniem.

I ostatnia bulwersująca sprawa, to odwołanie w trybie natychmiastowym z funkcji dyrektora artystycznego Zbigniewa Rybczyńskiego wybitnego artysty-eksperymentatora z Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu. W tym przypadku czekamy na dalsze informacje. Ale sprawa, jak wiele tego typu w Polsce, w podtekście ma brudne pieniądze skradzione z państwowej kasy. Politykę kulturalną i nie tylko można określić w skrócie, jako "skok na kasę". 

Petycja w obronie Z. Rybczyńskiego. "Podpisz, może jutro trzeba będzie bronić Ciebie lub Twojej instytucji?"

http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=10029


A co dzieje się w Łodzi? Festiwal Komiksu i Gier Komputerowych z jego bohaterem Kaczorem Donaldem (!) i festiwal światła... Całe szczęście, że jest jeszcze szkoła filmowa, która wczoraj nadała doktorat honoris causa prawdziwemu artyście - Michaelowi Haneke. 


Można dalej wymieniać "polską politykę kulturalną", np.:  konkurs na dyrektora CSW w Toruniu, budowę Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, kilka inwestycji w Łodzi, w tym centrum Cameraimage i tzw. "rurę" (unikalny projekt architektoniczny nowego muzeum). Efektem są stracone miliony, ba dziesiątki milionów. Czy ktoś za te chybione decyzje poniósł odpowiedzialność? Nie... i to jest najgorsze. 



Jerzy Wierzbicki, Wojkowice, 2004

czwartek, 26 września 2013

Lubelska Szkoła Fotografii (21.09.13 obrona pierwszych dyplomów)





Oglądając zdjęcia  pierwszych absolwentów LSF uświadomiłem sobie, że do prowadzenia szkoły fotograficznej potrzebnych jest kilku pasjonatów o ważnym dorobku artystycznym (Lucjan Demidowski, Marcin Sudziński), którzy będą zainteresowania młodych ludzi rozwijali w odpowiednim kierunku. Takimi dziedzinami są: fotoreportaż, fotografia mody, grafika wydawnicza (np. autorskie albumy o fotografii), projektowanie stron WWW, ale także np. portret fotograficzny (również w technikach dawnych), czy nawet fotografia ślubna.

Nic na siłę, każdy powinien znaleźć to, co go interesuje na najnowszej mapie fotografii, która staje się medium globalnym, ale zawsze czy bardzo często wchodzącym w układy z innymi dziedzinami kultury. Oczywiście ideałem jest życie ze sprzedaży fotografii artystycznej, ale tego doświadczają tylko nieliczni.

Co mogę polecić szefowi Szkoły Karolowi Zienkiewiczowi? Przy potencjalnej łatwości wykonywania „dobrych” zdjęć, w których strona techniczna nie stwarza już takich problemów, jak dawniej (np. w latach 80. cz 90. XX w.), należy zadbać o przygotowanie teoretyczno-historyczne z akcentem na rozwijanie własnych koncepcji, w których określona wizja twórcza powinna być „własnym bytem”, rozwijanym w oparciu o określoną wiedzę z określonym horyzontem filozoficznym. Wydaje się on płynny, ale powinienem być nie „przygodnością bycia”, co egzystencjalnym „doświadczeniem bytowania”, w którym groteska ważniejsza jest od karykatury. Ktoś powie, że moje uwagi są zbyt lakoniczne, zbyt ogólne, ale każdy adept fotografii zasługuje na inne traktowanie.

Pedagodzy powinni wytyczać drogi twórcze, nie zaś narzucać określone interpretacje. Niestety mamy mało dobrych pedagogów! Ale LSF jest przykładem, że po rocznym kursie można wykonać ciekawe prace, które w krótki sposób skomentuję. Jeśli adepci szkoły potrafią rozwijać podjęte tematy lub przejść do kolejnych, to znaczy, że nie zmarnowali czasu. 


1. Dyplom Klaudii Kozickiej Portrety dzisiejsze wykazuje największy aspekt kreatywny. Najbardziej też aktualny z potencjalnie z największym problemem do kontynuowania, jakim jest samotność młodych kobiet. Ważne są tu odbicia w lustrach oraz fotografowanie przez szyby i zasłony. Życie staje się mirażem.









2. Najbardziej dopracowany w sensie pokazania całości zakładanego problemu, jaki stanowi tytułowa maska,  jest cykl Marzeny Knosali z bardzo dobrym opanowaniem długiej ekspozycji i wielokrotnej ekspozycji. Problem maski był i jest aktualny, a autorka świetnie panuje nad różnorodną formą.


M. Knosala i Lucjan Demidowski w czasie obrony. Fot. Monika Rokicka

3. Piotr Zugaj w  Cukrowni pokazał dokument o wielkim aspekcie malarskości. Świetnie panował nad fotografowaną materią i pojawiającym się niekiedy intensywnym kolorem.




4. Marcin Mirosławski i jego dyplom pt. Boks. Poszczególne ujęcia były błyskotliwe, natomiast brakowało pokazania miejsca, jakim okazała się plebania (!) i miłośnik sztuki pięści - ksiądz.




5. Greta Bartoś - Cielesna powłoka. Trudny do pokazania w monochromatyczności problem erotyzmu, nostalgii. Prace o charakterze malarskim i plakatowym z niebezpiecznym zbliżeniem się do abstrakcyjności, która przestaje znaczyć.


6. Emila Stelmach i jej cykl Struktury. Zagrożeniem jest formalizm pokazywanie struktur, które są "sztuką dla sztuki". Struktura, zdaniem Claude Levi-Straussa, nie wyjaśnia niczego, tylko odnosi się do kolejnej struktury. Moim zdaniem abstrakcja przestała już  znaczyć chyba, że łączona jest z wypowiedzią o charakterze figuratywnym.




7. Iwona Proc Weremczuk - Formy. Sugerowuje za pomocą ulotnego dymu różnych kształtów i form. Ostatecznym celem jest zabawa połączona z poszukiwaniem estetyki. Ale czy można dalej rozwijać ten cykl? Chyba nie?


8. Monika Walewska-Jaglarz - Odlewnia to zdegradowana fabryka w Lublinie "udekorowana" za pomocą kompozycyjnych prostokątów i kwadratów oraz piktorialnych w wyrazie chmur, aby przełamać smutek chwili. Ładny kolor, można ten cykl rozbudowywać za pomocą ludzi, panując w dalszym ciągu nad kolorem, który został, jak najsłuszniej, podporządkowany określonej wizji.



Fotografia jest narzędziem, które należy stosować zgodnie z własnym planem i całkowicie nad nim panować albo żyć w symbiozie lub w przyjaźni. Należny być świadomym relacji, w jakie można wejść z fotografią.

niedziela, 15 września 2013

Nowy festiwal "Interfoto" (Białystok, wrzesień 2013). Sukces Grzegorza Jarmocewicza

Grzegorz Jarmocewicz i Andrzej Różycki, fot. K. Jurecki

Dużo ciekawego dzieje się w fotograficznym Białymstoku. Dzięki ogromnej pracy i osobistemu zaangażowaniu dyrektora artystycznego festiwalu Interfoto - Grzegorza Jarmocewicza mogliśmy zapoznać się z różnorodnie interpretowanym problemem "Pogranicza". Takie właśnie było hasło e nowego festiwalu, który za kilka lat może być poważną konkurencją dla Krakowa, najważniejszego od kilku lat festiwalu w Polsce. Pod warunkiem, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego umożliwi w miarę sprawiedliwą konkurencję. W tym roku jej nie było. Festiwal w Białymstoku nie otrzymał z Warszawy ani złotówki, a Kraków ok. 300 tysięcy złotych. Zobaczymy, jaka będzie w materii przyszłość!

Fragment wystawy Mariana Schmidta z zagadkowym tytułem Trzy spojrzenia, fot. K. Jurecki

Ekspozycja Grzegorza Przyborka, fot. K. Jurecki

Wystawa Staszka Wosia, fot. K. Jurecki

W Białymstoku oglądałem szereg interesujących ekspozycji (Grzegorza Przyborka, Natalii LL, Andrzeja Różyckiego, Marina Schmidta, Staszka J. Wosia, Sputnik Photos, Tomasza Michałowskiego, Instytutu Twórczej Fotografii z Opavy. Były też ciekawe spotkania (np. z Andrijem Liankevichem, o problemie gender). Trudna przestrzeń częściowo zniweczyła wystawę poświęconą PAcamerze (kurator: Radek Krupiński) , na której wyróżniały się prace Michałowskiego (lata 90.) i Jarosława Józefa Jasińskiego (sprzed kilku lat). Świetnym pomysłem było pokazanie polskich studentów i absolwentów ze słynnej już Opavy. Bardzo ciekawe są m.in. prace Oli Śmigielskiej, która wcześniej studiowała w Białymstoku w AFiP.



Z wystawy Andrzeja Różyckiego W hołdzie ś.p. fotografii analogowej - continnum, fot. K. Jurecki

Pokaz szkoły filmowej z Łodzi, pokazany już na tegorocznym festiwalu w Łodzi był ciekawy, ale nierówny. Np. widziałem dwie bardzo dobre fotografie Tymona Iwańskiego i niepotrzebnie dodana trzecia, która rozładowywała napięcie, czy prezentowała analizę już innego problemu wizualno-ideowego. Podobnie taki problem zarysowuje u wielu innych studentów, np. u bardzo zdolnej Aleksandry Chciuk. Pokazała ona w ramach jednej serii kilka różnych estetyk, nie wpłeni panując nad ostatecznym przekazem ideowym, co jest bardzo typowe dla młodych artystów.

Otwarcie wystawy Gramatyka Gender. Od lewej Ewa Świdzińska, Adam Obuchowicz i Keymo. W tle prace Natalii Gizy. Fot. K. Jurecki

Nie zawiódł Andrzej Różycki, jak już pisałem kilkakrotnie moim zdaniem najważniejszy fotograf polski (obok Jerzego Lewczyńskiego). Różycki wciąż zaskakuje radykalnymi pracami na temat śmierci, w tym fotografii i religii, ocierającymi się o znieważanie.... religii lub o pojęcie grzechu. Po wernisażu jego wystawy słyszałem głosy oburzenia. Jego prace działają, autentycznie są mocnym, choć często zbyt jednoznacznym, świadomie kiczowatym przekazem. W ten sposób ten niedoceniany artysta kontynuuje swą estetykę, rozpoczętą w pierwszej połowie lat 60., kiedy zaczynał przygodę w grupie Zero 61. Na tym polega wielkość Różyckiego - potrafi mówić o sprawach tragicznych w ironiczny sposób, sytuując się między karykaturalnością a groteskową wizją świata.

P.S. Wieczorem było wesoło, pojawiły się nawet duchy i Łukasz M.




Łukasz, fot. K. Jurecki

wtorek, 27 sierpnia 2013

Katarzyna Łata-Wrona. Od portretu do aktu (Muzeum Historii Katowic, 2012)

Autorka jest jedną z najbardziej aktywnych ZPAF-owców. Od kilku lat skutecznie animuje środowisko śląskie. Jest szefem okręgu i od wielu lat jurorem Cyberfoto w Częstochowie. W 2012 miała miejsce jej wystawa w Katowicach, której efektem jest bardzo ładny katalog. Jego zawartością chciałbym się podzielić. Przynajmniej niektórymi pracami, które odwołują się do różnych stylistyk. Najciekawsze są dla mnie czarno-białe autoportrety i akty.

Patrzenie czy przejście przez szybę posiada tradycję romantyzmu literackiego, później skutecznie adoptowaną do sztuk wizualnych, m.in. przez Stanisława Wyspiańskiego (rysunek, grafika) a potem Aleksandra Krzywobłockiego (fotografia). W pracy Katarzyny Łaty-Wrony pojawia się zdziwienie oraz ograniczenie poprzez geometrię.

Żart? Zabawa? Tak, oczywiście, ale również bardziej inscenizacyjny i reklamowy charakter. To zdjęcie jakby z reklamy.
Praca bardziej symboliczna? Chyba tak, w nawiązaniu do wielu tego typu realizacji, rozpoczętych przez Meksykanina Davida Alfaro Siqueirosa. Ważne jest tu neutralne szare tło i symetria. Dla mnie to najlepsza realizacja z tej serii.


Ta jest bardziej kobieca i niematerialna. Istotny jest gest dłoni, jak w zamyśleniu czy marzeniu o czymś? Bardzo ciekawe jest tu użycie form płaskich, jak zniekształcony krzyż i perspektywicznych budynek sfotografowany po linii diagonalnej. W centrum twarz, celowo ukryta. W rezultacie mamy ciekawy przykład montażu.

Ale praca budzi moje wątpliwości  gdyż temat potraktowany został w sposób szablonowy. Jedna warstwa nie łączy się z drugą. Może efekt byłby inny gdyby twarz była zdecydowanie mocniejsza i dominowała nad "kartą do gry". Stosowanie zasad graficznych, polegających na łączeniu różnych form nie zawsze sprawdza się na gruncie fotografii.

Pomalowanie twarzy oraz dziwny stan emocjonalny nie stworzyły ciekawej pracy, gdyby nie gest prawej reki, gdyby nie wynikający z tradycji malarstwa poza i gdyby nie.... pomalowana dłoń. Ona stanowi dla mnie bardzo istotny, jeśli nie zasadniczy "element gry" w tej ciekawej pracy. 

Złapać i ujarzmić swą twarz, a właściwie tożsamość.. . Ile mamy masek? To podstawowe dziś pytanie w sztukach wizualnych jako jeden z pierwszych zgłębiał oczywiście Witkacy. Ale sama zabawa już dziś nie wystarczy, potrzeba znacznie więcej.  Zresztą, u Witkacego zabawa była tylko formą maski wobec bardzo skomplikowanych problemów egzystencjalnych  z jakimi się on w autentyczny sposób zmagał. 

Jest to oczywiście tradycyjna forma portretu, w którym pięknie "grają" linie stworzone przez włosy. Proszę zwrócić także uwagę na niezmiernie ważne detale - rzęsy, czubek nosa, zarys ust. Kompozycyjnie ta praca jest bez zarzutu.

Zaproszenie na inną wystawę, maj, 2013