Szukaj na tym blogu

sobota, 7 maja 2011

"Andrzej Jerzy Lech. Cytaty z jednej rzeczywistości. Fotografie z lat 1979-2010" (07.05-29.05. Galeria Nowa i Galeria Stara ŁDK, Łódź)

Dziś o godzinie 18 otwieramy wielką monograficzną wystawę Andrzeja J. Lecha w ramach łódzkiego Fotofestiwalu, w sumie 115 fotografii. Jest to ekspozycja towarzysząca, wpisująca się, podobnie jak pokaz Aleksieja Titarenki, w nurt dokumentalny, który w tym roku jest na zdecydowanym marginesie. Przeważa fotografia inscenizowana, aranżowana, imaginatywna i symulacyjna, związana lub wywodząca się z fotografii reklamowej, a la Doda. 

 Cmentarz zamknięty, 1978

z cyklu Amsterdam, Warka, Kazanłyk, 1986 

Andrzeja Lecha nie trzeba przedstawiać. Zainteresowanym polecam przygotowany katalog, który wpisuje się wciąg publikacji o charakterze naukowym podobnie, jak poprzednie wydawnictwa, które przygotowywałem w Muzeum Sztuki w Łodzi: Zofii Rydet (1999), Grzegorza Przyborka (1999), Wokół dekady. Fotografia polska lat 90. (2002), Jerzego Lewczyńskiego (2005, wyd. Kropka).

Mam nadzieję, że  publikacje tekstowe i zdjęcia w katalogu Andrzeja bedą odpowiedzią na bardzo mocne zarzuty, moim zdaniem często arbitralne i zbyt ostre, zawarte w wywiadzie publikowanym na łamach "Fototapety" pt. Co się widzi, a czego się nie dostrzega. Rozmowa z Bogdanem Konopką [rozm. Marek Grygiel]. Szczególnie niesprawiedliwe są zarzuty o braku aktywności artysty w XXI wieku. Paradoksalnie Bogdan Konopka, jest moim zdaniem, najbliższym Lechowi fotografem pod względem estetycznym i artystycznym. Ale ich drogi rozeszły się już 2001 roku.

 Great Swamp, New Jersey, 2000

Andrzej Lech wybrał drogę samotnika, rozdartego między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Nie zależy mu na stypendiach, czy uczestnictwie w rynku sztuki. Przynajmniej teraz. Może się to zmieni?

NYC 09.11.2001, 2001 

Wystawa, którą przygotowaliśmy z Magdaleną Świątczak jest próbą pokazania bardzo konsekwentnej drogi twórczej, człowieka niezwykle wrażliwego, zbliżającego się czasem do fotografii XIX-wiecznej lub oniryzmu, zacierającego granice realności, jednocześnie pozostającego na twardym gruncie rzeczywistości postrzeganej jako "ruina" i przemijanie. Jak  to jest możliwe? Trzeba zobaczyć prace, niezwykle wysmakowane pod względem formy i panowania nad rejestrowaną rzeczywistością.

Z cyklu Amsterdam, Warka, Kazanłyk... – Jelenia Góra, Polska, 1985 

Nie udało nam się, jak dotąd, znaleźć miejsca ekspozycyjnego dla opisywanej ekspozycji we Wrocławiu, w mieście rodzinnym Andrzeja. Nie ma zainteresowanych! A kuratorzy, tacy jak Jan Bortkiewicz (Domek Romański), dodatkowo uczestnik programu "fotografii elementarnej" w latach 80. i Teresa Kukuła (Miejska Galeria Sztuki)  nie raczyli odpowiedzieć na nasze propozycje. Są tak wybitnymi galernikami, że chyba brak im czasu.

  Z cyklu Amsterdam, Warka, Kazanłyk... – Jokohama 1982,  ok. 1985

Ekspozycja na szczęście pokazana będzie w tym i przyszłym roku w kilku miastach w Polsce i w Bratysławie. Oby tak dalej! Chcielibyśmy pokazać ją także w Polsce centralnej i południowej, np. w Krakowie. Zobaczymy, w każdym bądź razie należy cieszyć się z tego, że moglismy ją zaprezentowac na dużym międzynarodowym Fotofestiwalu w Łodzi!

P.s. Wczoraj otworzyła się bardzo piękna, w poztywnym sensie tego słowa, buddyjska z ducha wystawa Anity Andrzejewskiej Patrząc, prezentująca lekkość i niemataerialność form w dużoformatowych odbitkach. To bardzo dobra wystawa!

czwartek, 5 maja 2011

"Energia światła" Alicji Walczak (dyplom na ASP w Gdańsku, grudzień 2010



Dlaczego tak późno piszę o ciekawym dyplomie z ASP w Gdańsku Alicji Walczak? Autorka zniknęła na kilka miesięcy, zajmując się sprawami swej duszy, w tym medytacją oraz dalszym poszukiwaniem energii boskiej, która może mieć różne działanie, ponieważ taka jest natura sacrum. Alicja Walczak problemu światła nie traktuje tak jak większość artystów z wystawy Gabinet światła (Muzeum Sztuki w Łodzi) sposób empiryczny, neopozytywistyczny czy strukturalistyczny. Tego typu analizy będą jedynie powtórką  czy powtórzeniem po Bauhausie i konstruktywizmie.



Do energii światła można dotrzeć jednie poszukując jego duchowości i niematerialności, a pomocą jest tu teologia, teksty mistyków i filozofia transcendencji. Dobrze o tym wie Alicja Walczak, która napisała pracę licencjacką, pt. Niematerialność i duchowość światła. We wstępie tak określiła swe poszukiwania: "Przeciwnym kierunkiem jest stan dążenia  do wolności do transcendencji, który reprezentują poniżej przedstawieni artyści. Ich życie a także ich twórczość wskazuje na wartości filozoficzne i duchowe które nimi kierują. Dzięki swojej pracy starają się przybliżyć i skłonić do głębszych refleksji otaczającego nas świata. Autorzy prac fotografii duchowej, w której światło odgrywa istotną rolę  często nawiązują do filozofii Dalekiego  Wschodu, chrześcijańskiej". Oczywiście bez pokładu religijnego analizy światła szybko stały się jałowe i powtarzalne. I takie pozostają najczęściej.



Autorka chciałby, aby  światło godziło antagonistyczne poglądy Polaków. Ma nawet pomysły wystawiennicze. W swej pracy dyplomowej dokonała  wszechstronnej analizy istoty światła, pokazując m.in. uczucia jakie ono wywołuje: spokój, harmonię oraz przeciwnie pierwotną, sakralną siłę zawartą w ogniu. Słusznie analizowała jego współistnienie na kamieniu, kartce papieru, tworzenie się linii, a potem układu krzyża. Procesowi fizycznemu, jaki jest światło nadała swoją interpretację religijną i antropologiczną. 



Czego mi zabrakło w interesującej realizacji? Pracy w ciemni, zmagania się z materią, kiedy nastąpiłoby wyłanianie się z niebytu określonych kształtów oraz...  wyobrażenia człowieka, gdyż światło stworzone jest nie samo dla siebie, ale dla ludzi. Nie reprezentuje ono tylko materii boskiej, ale wszelką materię ożywioną. Ale zawsze ten aspekt, który rozwijał w swej twórczości Zbigniew Treppa i Karolina Aszyk, można wskrzesić i kontynuować, ponieważ światło jest niewyczerpalnym źródłem, także dla sztuki.





Dodam na koniec, że skromna ekspozycja z gdańskiej ASP była bardzo świadomie zaaranżowana, co oczywiście zwiększyło jej" moc" oddziaływania.

niedziela, 1 maja 2011

"Cyberfoto 2011" (Galeria Art Foto, Częstochowa, 29.04-17.05.11)

 Marek Eligiusz Janicki, Cza-cza

Po raz czternasty spotkaliśmy się na wernisażu wystawy, która poszukuje nowej estetyki związanej z obrazem cyfrowym, wywodzącym się z analogowej fotografii. Międzynarodowy konkurs, którego pomysłodawcą i kuratorem jest Sławomir Jodłowski ma już własnych klasyków, posiada historię, w której zapisane są m.in. bardzo ciekawe realizacje nieżyjącego już Marka Eligiusza Janickiego. Właśnie na okładce tegorocznego katalogu zreprodukowano jego nagrodzoną kilka lat temu pracę. W ten sposób oddano mu artystyczny hołd. Bardzo piękny to i wymowny gest!

Jury w składzie: Jolanta Rycerska, Katarzyna Łata-Wrona, Sławomir Jodłowski i K. Jurecki było całkowicie zgodne, co do przyznania pierwszej nagrody Halinie Mardule za cykl Pożądanie. Wszystkie jej prace w bardzo stonowanej malarskiej, szarej estetyce cechował wysublimowany przekaz, jak ze sfery snu, w którym „pożądanie” dotyczyło realnego (a dla niektórych imaginacyjnego) pragnienia przybliżenia się do sfery nieba, nieulegania pokusie czy grzechowi. Bardzo ciekawą funkcję pełnią w tym obrazowaniu zwierzęta. Każdy element symboliczny jest tu ważny. W tych realizacjach nie ma tak typowej dla obrazu cyfrowego „estetyki nadmiaru” i nieuzasadnionego użycia koloru. W związku z tym podziwiamy nie tylko umiar w stosowaniu zabiegów montażowych, związany z wyeksplikowaniem poczucia samotności i wyobcowania, jak ze „stalowego” snu czy halucynacji rodem z filmu Andrieja Tarkowskiego Stalker, ale także „realność” kultury, jej mity i religię, które nie umarły. W dalszym ciągu istnienie ludzkie polega na balansowaniu na cienkiej linie, z której można spaść, co ukazuje jedna z fotografii. W dalszym ciągu oferuje się nam zakazany owoc. Autorka jest skrytą moralistką. Nie agituje, nie ironizuje. Widoczna jest wyrafinowana i jakże dojrzała zaduma nad ludzkim i jednocześnie własnym losem.





 Halina Marduła, Pożądanie

Drugie miejsce zajęła seria trzech fotografii Jacka Szczerbaniewicza Ślady obecności, w której to, co realne, czyli architektura, spotyka się z nierealnym i symulacyjnym zarysem ludzkim. Artysta umiejętnie korzysta z najważniejszego, jak dotychczas, odkrycia z zakresu fotografii cyfrowej. Polega ono na zderzeniu, kontrastowaniu czy połączeniu „realności” i „sztuczności”(prace Diane Ducruet) w niewielkiej ilości kodów wizualnych, aby podtrzymać znaczenie metaforyczne lub jeszcze lepiej symboliczne całego obrazowania Warto zaznaczyć, że artysta od kilku lat jest systematycznie nagrodzony za bardzo wyrazisty styl na konkursie Cyberfoto i należy do klasyków fotografii cyfrowej w Polsce, ukazującego problem odhumanizowania człowieka.

  Jacek Szczerbaniewicz,  Ślady obecności

Kamila Żurawska-Chwiszczuk alegorycznej pracy z łacińską sentencją/tytułem Hodie mihi cras tibi bardzo trafnie odniosła się do tradycji dawnego malarstwa przy wykorzystaniu najnowszej techniki. Zdjęcie ze złowrogimi wyobrażeniami kruków jest także pozytywnym przesłaniem artystki o wydźwięku etycznym, która nie pokazuje twarzy portretowej osoby, skrywa ją, w odpowiedzialny sposób pokazując problem przemijania i starości


Wyróżnienia przypadły: bardzo zdolnym młodym twórcom: Patrycji Pawęzowskiej i Katarzynie Zuzannie Krakowiak oraz bardziej tradycyjnemu fotografowi, działającemu w duchu piktorialnej grafizacji  Markowi Wesołowskiemu.  

 Patrycja Pawęzowska, Bez tytułu, z cyklu Relacje

Bardzo duży talent reprezentuje już twórczość Patrycji Pawęzowskiej, gdyż przysłała siedem różnych estetycznie prac, a każda z nich mogłaby być wyróżniona! Artystka dysponuje bardzo dużą sprawnością panowania nad różnymi formami obrazu fotograficznego, w tym portretu, Nagrodziliśmy pracę stonowaną kolorystycznie i odwołująca się do metafory lustra.Katarzyna Zuzanna Krakowiak posiada bardzo uże zaplecze mysli teoretycznej, co widać także w rozbudowanej realizacji pt. Przemijający wszechświat, w którym oś kompozycyjną stanowiły trafne, o humanistycznym przesłaniu, formy dwóch postaci – męskiej i kobiecej, jako metafory ludzkiego życia. Uzupełnieniem były zaś swoiste ornamenty w formie planety-ziemi i nagich figurynek ludzkich, reprezentujących w kontraście do centrum kompozycji młodość i witalność natury ludzkiej. W tym przypadku cyfrowy ornament bordiury w formie małych uzupełnień „przegrał” w rywalizacji z dokumentalną inscenizacją dotyczącą metafory życia ludzkiego.

Katarzyna Zuzanna Krakowiak, Przemijający wszechświat 

Trzecie wyróżnienie przypadło bardzo silnie zgrafizowanym czterem pracom  Marka Wesołowskiego. Portrety śląskich twórców nabrały dodatkowego znaczenia poprzez adekwatne połączenie składanych obrazów lub powiększenie detalu twarzy. Forma prac bardzo przypomina piktorialną technikę gumy czarno-białej i dziedzictwo Edwarda Hartwiga.

Marek Wesołowski, Portret z preformacją

O innych  ciekawych realizacjach pisałem w polsko-angielskim katalogu wystawy. Zwrócę uwagę na nazwisko Moniki Jankowskiej-Olejnik. Zobaczymy, czy o niej jeszcze usłyszymy? Na zakończenie wernisażu odbyły się dwa wykłady: mój pt. Dylematy portretu fotograficznego w dobie cyfrowej reprodukcji obrazu. Erwin Olaf. Diana Ducruet i Andrzej Dudek-Dürer" oraz Interaktywne perspektywy fotografii –  Michała Brzezińskiego, czołowego polskiego artysty wizualnego młodego pokolenia, teoretyka a także praktyka twórczości wideo i interaktywnej.  
 

sobota, 23 kwietnia 2011

Aspekty młodego polskiego wideo w XXI wieku (09.05.11 godz. 17, Stara Galeria ZPAF, Warszawa)

Marek Zygmunt Medytacje / Meditation, 2002, 8.53

W poniedziałek 9 maja w Starej Galerii ZPAF odbędzie się wykład i pokaz przygotowany przez Krzysztofa Jureckiego pt. Aspekty młodego polskiego wideo w XXI wieku. Wideo-art jest formą sztuki wywodzącą się z tradycji filmu eksperymentalnego, mającą własną tradycję w postaci twórczości lat 70. i 80., oraz będącą także etapem pośrednim do sztuki interaktywnej, do której jak się wydaje należy przyszłość sztuki opartej na technologii. Oczywiście granice twórczości określanej mianem wideo są bardzo szerokie, dotyczą także performance, wchodzą w relacje w formuł a dokumentalną, grafiką czy muzyką (wideoklip).

Do pokazu, wybranych zostało kilku artystów, przede wszystkim absolwentów ASP w Łodzi, Poznaniu, Gdańsku i Krakowie, urodzonych w latach 70 i 60. Wybór Krzysztofa Jureckiego koncentruje się na aspekcie medialnym, jak też na warstwie ideowej, jaką prezentują nieprzypadkowo pokazani artyści. Poszukuje on twórców, którzy posiadają określoną świadomość w zakresie formy i warstwy filozoficznej.

Zobaczymy prace w kilku formułach, w tym: body-artu (Wiktor Polak), grafiki 3D (Mateusz Pęk), o estetyce rodem z Dalekiego Wschodu (Marek Zygmunt) i w szczególnie modnej obecnie technice found-footage (Leszek Żurek, którego twórczość jest bardziej fotograficzna, niż filmowa).

W programie:
Anna Orlikowska
Istota / Being, , 2005, 2.11
Autoportet /Selfportrait, 2005, 0.48
Film o robakach / Film about Worms, , 2005, 0.49
Kryie Angelicum, 2005

Wiktor Polak
Bliżej / Close to, 2005, 8 min
Nie można oddychać zającem / Can’t breathe a Hare,
Zabawka /Toy, 3 min, 2007

Arti Grabowski
Oktoberfest, 2002, 4` 28`
Człowiek@pl / Man@pl, 2002, 28 sek

Michał Brzeziński
Pasja / Passion, 2003 2 min
Ból / Pain, 2001, 7.09
Pamięć / Memory, 2002, 4.42

Mateusz Pęk
Life as a problem – machinima, 2009, 7.20
Backspece, 2009, 4.46

Marek Rogulski
Krr, 2006, 1`
Ćwiczenie łącza energetycznego / Lesson of Energetic Junction, 2006, 1`
Łączenie emanacji / Unique of Emanation, 2006, 1` 10`

Marek Zygmunt
Medytacje / Meditation, 2002, 8.53

Leszek Żurek
Mantra, 2005, 3` 48`
Powitanie / Welcome, 2007, 2`20

Mirosław Rajkowski
Motus, 2006
Zmienny fantom/ Random Phantom, 2006

czwartek, 21 kwietnia 2011

Cenzura i coś więcej w Galerii Fotografii w Świdnicy..... (kwiecień 2011)

Magdalena Krajewska, z serii Bajki dla dorosłych  

Tego, że cenzura dotrze do Świdnicy i do Galerii Fotografii prowadzonej przez Pawła Sokołowskiego raczej nikt się nie spodziewał. Cenzura i to utajona po wystawie Magdaleny Krajewskiej oraz zdjęcie dwóch prac Katarzyny Karczmarz bez zgody autorki po kilku dniach trwania ekspozycji dodają całej sprawy pikanterii. Szkoda przede wszystkim wykształconego kuratora i bardzo dobrze zapowiadającej się galerii z programem ukierunkowanym na Young Professional, czyli młodych profesjonalnie działających fotografów z całej Polski. Lokalna władza powinna zrozumieć, że potrzeba porozumienia oraz swobody w pokazywaniu wystaw, gdyż okres średniowiecza oraz realizmu socjalistycznego mamy już za sobą. Może nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę? Na pewno niektórzy politycy w Świdnicy! Tym razem artystyczne bajki okazały się groźne dla "prawdziwych" obrońców moralności.


Magdalena Krajewska, z serii Bajki dla dorosłych

Atakowane prace z serii Bajki dla dorosłych i Penthouse Magdaleny Krajewskiej były pokazywane w Polsce w ważnych galeriach sztuki i nie są żadną pornografią. Jest to dyplom z ASP w Poznaniu i za jego poziom artystyczny odpowiadają przede wszystkim promotor dyplomu i Komisja Egzaminacyjna. Poziom prac nie budzi żadnych zastrzeżeń i jest ciekawą realizacją wpisującą się w krąg artystycznych zdarzeń znanych od początku lat 80. XX wieku, z kręgu Łodzi kaliskiej i Kultury Zrzuty, kiedy twórcy tacy jak: Jacek Kryszkowski czy Tomasz Snopkiewicz wykonywali tego typu, ale czarno-białe realizacje.

Problem polega na tym, ze lokalni politycy nie znają zagadnień ani twórczości erotycznej, ani seksualnej. I pewnie zasłoniliby obraz np. Tycjana czy Rembrandta, który jest taką samą pornografią, jak cenzurowane prace Krajewskiej.


Jeśli ktoś chce popisać petycję w obronie Pawła Sokołowskiego, to znajdzie ją pod adresem www

http://www.petycje.pl/petycja/7006/o_przywrocenie_pawla_sokolowskiego_do_funkcji_kuratora_Świdnickiej_galerii_fotografii.html 

Ze swej stron postanowiłem wspomóc galerię i napisałem krótki tekst:


Opinia o Galerii Fotografii Świdnickiego Ośrodek Kultury


            W momencie, kiedy kilka dni temu dowiedziałem się, że rozwiązano umowę z Pawłem Sokołowskim na prowadzenie Galerii Fotografii w Świdnicy, z własnej inicjatywy postanowiłem zabrać głos i wyrazić swą opinię.
            Jest to jedna z nielicznych galerii w Polsce, która prowadzona jest z określonym progmeme, gdzie obok klasyków polskiej fotografii najnowszej (Stefan Wojnceki, Krzysztof Cichosz) pokazuje się najzdolniejszych przedstawicieli młodego pokolenia (Katarzyna Karczmarz), jako Young Professional. Wydawane są profesjonale katalogi i organizowane warsztaty fotograficzne. Bardzo wysoko, jako wykładowca akademicki i krytyk sztuki od ponad 25 lat zajmujący się historią fotografii oceniam dotychczasowe dokonania i program na przeszłość. Już w tym momencie galeria należy do najlepszych w Polsce i moim zdaniem jest najlepszą w regionie Dolnego Śląska.
            Smutne jest to, że panu Pawłowi Sokołowskiemu nie postawiono żadnych konkretnych zarzutów! Zwolniono go w bardzo dziwnym trybie administracyjnym. Żyjemy w kraju demokracji, gdzie jawność życia publicznego i kulturalnego jest podstawowym warunkiem dla polityków i tych, którzy decydują o istnieniu galerii, taka jak ta w Świdnicy.


                                                                                                            Krzysztof Jurecki
           
           

  Magdalena Krajewska, z serii Penthouse  


 Magdalena Krajewska, z serii Penthouse  

środa, 13 kwietnia 2011

Artur Leończuk "Autoportret jako milczenie"

 2004

 2005

Dziś prezentuję prace Artura Leończuka - nieznane i nigdy niepokazywane publicznie (jaka szkoda!), poza obroną dyplomu na ASP w Gdańsku w 2001 r.. Zresztą, tak się złożyło, że nie widziałem samego dyplomu, chyba, że nie pamiętam? Pamiętam za to rozmowy z Arturem i jego kapitalny pomysł na wykonywanie jednego autoportretu w ciągu roku, w określonym klimacie estetycznym i stanie psychicznym. Takie prace wykonuje m.in. Andrzej Dudek Dürer czy Marek Gardulski, jeden z mistrzów w formule autoportretu. Artur jak mi powiedział niedawno w Warszawie nie podołał temu wyzwaniu, ale to co wykonuje w kilku różnych estetach jest bardzo przekonujące, gdyż sprawnie posługuje się różnymi estetykami znanymi z fotografii, jak też sztuki nowoczesnej. Trudność polega na fakcie, ze trudno połączyć jest zagadnienie dokumentu i formuły realizmu z konceptualizmem czy minimal-artem, a Arturowi, jak sądzę, to się nadzwyczaj udaje. Na moment oddaję na moment głos autorowi, który  podąża w innych realizacjach także śladami Zbigniewa Dłubaka, co teraz nie jest przedmiotem mojej analizy.

 1999

Artur Leończuk
O moim widzeniu fotografii [fragment maila do K.Jureckiego, 06.04.11]. 
"Więc, fotografia nie jest procesem myślowym. Jest natomiast procesem WYOBRAŻENIOWYM i INTUICYJNYM. A dlaczego? Ponieważ wyobraźnia może istnieć BEZ myślenia, a myślenie bez wyobraźni już nie (oczywiście myślę "o robieniu zdjęć", ale nic z tego nie wychodzi).To trochę jakby ogarniała mnie ciemność, aż tu nagle błysk światła, POJAWIENIE SIĘ obrazu "czegoś konkretnego" i ogarniający stan euforii z doznania. Jak doznanie czegoś pierwotnego. Myślenie przy wyobraźni to coś wręcz mechanicznego. Ot, chociażby podeprę się takim przykładem: "Wyobraźnia jest postacią uchwytną i odpowiedzialną, a nie jakąś niejasną istnością; i rzeczywiście nasz wewnętrzny świat zawiera się w widzeniu wewnętrznym, a nie "ocznym"(w "Ewolucja teorii dedukcyjnej" J.Ortega y Gasset, str.93, wyd.słowo/obraz terytoria). I DOPIERO wtedy możemy włączyć myślenie(lub nie), które przydaje się bo jest praktyczne. Bardzo ważna jest intuicja, to ona zmusza mnie do szukania. Tak, ona jest ważniejsza od myślenia i wyobraźni."

1998

Co jeszcze znajduje w swych autoportretach prezentowany autor? On już znajduje, a nie szuka!  Głębokie stany psychologiczne połączone z fizyczną przemianą autora, a może alchemiczną, jak na samej odbitce wywoływanej w tradycyjnej chemii. 

Co sądzi o najnowszej fotografii Artur? Widzi jej miałkość i banalność w telewizyjnych czy internetowych mediach. Ale nie należy się tym zbytnio przejmować, gdyż napisałem mu dziś dzisiaj, że zgodnie z mniej znaną tezą Marshalla McLuhana (cytuję z pamięci) "media interesują się przede wszystkim mediami, czyli sobą". Tak mi opisywał fotograficzne status quo w cytowanym mailu z 06.04: "Obecnie dostrzegam coraz większą nudę i brak wysiłku na oglądanych chcąc nie chcąc dookoła zdjęciach. To jest "autentyczny" nurt, nurt który prywatnie sobie nazwałem Photo Polo, jak Disco Polo. Totalna ignorancja dla warsztatu, ślizganie się po powierzchni tematu(jeśli taki jest), nagminna przypadkowość lub modny trend w doborze tematu, banalność i co gorsza, trywialność(W. Auden miał takie celne powiedzonko-"trywialność piasku"). Nie ma(m) innego wyjścia, trzeba szukać, ale co jest ważniejsze, trzeba znaleźć. Znalazłem swój autoportret- milczenie, którego nigdy nie przerwę."

 2010

2011

Na wytrwaniu w swej wierze polega prawdziwa sztuka i czasami konieczne jest milczenie! Ale do czasu, gdyż fotografie powinny "mówić" do wszystkich tych, którzy tego oczekują.

kwiecień 2011



środa, 6 kwietnia 2011

Katarzyna Karczmarz. 4 wymiar (Świdnicki Ośrodek Kultury Galeria Fotografii, kwiecień 2011)

Jestem przekonany, że Galeria Fotografii Świdnickiego Ośrodka Kultury kierowana przez Pawła Sokołowskiego ze swoim programem Young Professional może stać się bardzo ciekawą placówką sztuki o znaczeniu ogólnopolskim, może nawet ważniejszym niż galeria "pf" w Poznaniu. Świadczy o tym kolejna wystawa, do której miałem przyjemność napisać wstęp. Oto jego fragment. 

Odkrywanie Innego w sobie?
Sugestywne autoportrety Katarzyny Karczmarz bardzo różnią się od wykonanych przez nią portretów i martwych natur, bowiem można odnaleźć w nich kilka konwencji, w których nie ma metanarracji, opowiadającej o konkretnym problemie w jednym stylu. Są one bardziej intymną, skrytą formą opowieści o samej sobie. W zdecydowanie mocniejszy sposób dochodzą tu do głosu prace z zakresu realności i fantazji, marzeń i wspomnień.


Jakie one są? Są wyjątkowe i po głębokim zastanowieniu stwierdzam, że nie znam niczego podobnego w historii fotografii, równie różnorodnego w formie i idei. Nie wiadomo, jak je analizować: chronologicznie czy ze względu na idee? Posłużę się drugą metodą, aby przybliżyć problematykę poszukiwania „Innego” w sobie, choć dla samej artystki są to prace skierowane na teraźniejszość, a nie przeszłość. [....]. Wszystkie autoportrety są wyjątkowe, tworzone w różnych stylach na bardzo wysokim poziomie artystycznym, ale poprzez psyche i physis artystki przenikają się ze sobą ukrytymi znaczeniami. Odnoszą się do jej życia rodzinnego i sfery imaginacji parareligijnej. Zawieszone między realnym światem a ukrytymi pragnieniami, których celem zawsze jest inwencja twórcza – poszukiwanie nowego fotograficznego desygnatu.  




A dlaczego 4 wymiar? Oddajmy głos autorce wystawy K. Karczmarz, która w katalogu w następujący sposób określiła swoje stanowisko: "Fotografia jest przede wszystkim zapisem tego co było, wykonanym w konkretny, intencjonalny sposób. Myślę o nim jak o rodzaju wyobrażenia, zakorzenionego w czwartym wymiarze - stanowiącym wartość dodaną do sensu tego, co widoczne wprost i naskórkowo. To ciągle rozwijająca się przestrzeń znaczeń nadbudowana nad osobistym doświadczeniem, wymykająca się definicjom a także prostym semantycznym odniesieniom." 

2010

Po obejrzeniu tej wystawy powstaje uzasadnione pytanie, czy autoportrety nie są najbardziej  wartościowym dokonaniem Katarzyny Karczmarz? Jaka jest moja odpowiedź? - "Nie wszystko na sprzedaż!". To bardzo istotna kategoria, której wierna pozostaje autorka z tych sugestywnych autoportretów.

2007

czwartek, 31 marca 2011

Podsumowanie podsumowania roku 2010 w sztukach wizualnych

Każde podsumowanie w zakresie sztuk wizualnych można zanegować lub nie zgodzić się z nim. Tak stało się z moim tekstem  W stronę ogłupienia? Ale nie tylko! zamieszczonym wczoraj na portalu Magazynu O.pl.  Doświadczyłem tego szybko, kiedy korporacja zwolenników komiksu zadała mi pytania odnośnie słynnego już dzieła o Chopinie, które oczywiście jest niedostępne. Odpowiedziałem na nie w komentarzach pod samym tekstem. Ujawnię, że jednego z twórców tego dzieła uczyłem kilka lat temu na ASP w Łodzi, ale niestety moje wykłady musiały trafić w próżnię.

Keymo, Bez tytułu, 2008 

O komiksie jako gatunku artystycznym, a właściwie jego polskich dokonaniach, nie mam najlepszego zdania. Wieje nudą i sztampą, choć jak każda forma okołoartystyczna ma szansę rozwoju.

  Aleksandra Ska, FAT LOVE, DVD, pokaz w delikatesach mięsnych w Poznaniu, 2009, fot. SKA

 Aleksandra Ska, FAT LOVE, DVD, pokaz w delikatesach mięsnych w Poznaniu, 2009, fot. SKA

Czas na krótkie uzupełnienie tekstu o roku 2010 w sztuce polskiej. Pisząc o Aleksandrze Ska i Magdalenie Hueckel w kontekście galerii Piekary  miałem na myśli ich prawie dziesięcioletnią karierę artystyczną, która jest dla mnie bardzo istotna czy najważniejsza w kontekście ogólnopolskim. Oczywiście w generacji młodych twórców. W moim tekście zabrakło przede wszystkim też informacji o Keymo. Właśnie ukazał się 1 numer „Exitu” z 2011 roku, gdzie zamieszczono mój tekst pt. Przekroczenia przed eksplozją?, oczywiście o Keymo.  Co mogę jeszcze dodać? Jednak największym odkryciem artystycznym w 2010 roku, była dla mnie Keymo – fotografka, która wychodząc z koncepcji zdjęć mody przekracza ustalone granice, zacierając ślady między inscenizacją, stylizacją a krytyką reklamy, patrząc na świat z pozycji queer. Jej eklektyczne prace pokazane były w galerii Olympia w Krakowie na wystawie zbiorowej Pink Cube. Niedługo w tej samej galerii artystka pokaże nowe prace.

Katarzyna Karczmarz, 2008  


Bardzo duże wiążę z twórczością: Katarzyny Karczmarz i Marcina Siudzińskiego. Niestety w 2010 roku  rozczarowały mnie dokonania Katarzyny Majak i projekt Desire czy Dechirer, z których niewiele wynika, poza nawiązaniem do konceptu Sophie Calle czy nieświadomy do Ewy Partum. Ale Katarzyna Majak odnosi sukcesy artystyczne w Polsce i za granicą, jako kurator i krytyk. Życzę jej powodzenia, gdyż może to ja się mylę? Nigdy nie wolno być zbyt pewnym siebie!

Pisząc o tym, co dzieje się obecnie w 2011 roku odnotuję dwie ekspozycje z Warszawy. W Zachęcie pokaz, który nie wnosi nic nowego dyskusji o dyskursie feministycznym lat 70. - Trzy kobiety. Maria Pinińska-Bereś, Natalia Lach-Lachowicz, Ewa Partum (01.03 - 08.05). Co z tego, że prace są ładnie wyeksponowane, przede wszystkim Natalii LL, kiedy twórczość Pinińskej-Bereś rozwijała się w zupełnie innych obszarach, niż foto-medialna, podszyta konceptualizmem Ewy Partum, która była najbardziej feministyczna z trzech pokazanych postaci. Natomiast autotematyczna Natalii LL już w latach 70. zaczęła poszukiwać stanów duchowych, a latach 80. inspirowanych mistyką. Kuratorce wystawy zabrakło pomysłu na przewartościowanie czy przedstawienie nowych tez. Wystawa ma charakter przede wszystkim edukacyjny, dla tych wszystkich, który nie znają tej twórczości. Dużo ciekawszym zestawieniem mogłoby pokazanie zamiast Pinińskiej-Bereś np. Izabelli Gustowskiej.

Ale jeszcze większego rozczarowania doznałem, kiedy zobaczyłem wystawę Tomasza Kowalskiego Kominiarz na dachu kościoła (CSW), który przez kuratora pokazu, określony został jako „jedna z kluczowych postaci młodej generacji polskich artystów”, co postawię bez komentarza. A rzekomy „surrealizm” jest tylko dokoracyjno-infantylny.  Od kilku lat sztucznie kreuje się, na potrzeby rynku sztuki, tzw. nowych surrealistów polskich, których dobrze można by nazwać „kostiumowcami”.

sobota, 19 marca 2011

The History of European Photography 1900-38 (ed. Central European House of Photography, Bratislava 2010)

Na okładce: Johannes Pääsuke, Autoportret, 1915 (13 x 18 cm)

Mamy pierwszą  Historię europejskiej fotografii 1900-1938 wydaną przez Środkowoeuropejski Dom Fotografii w Bratysławie w 2010 roku. To monumentalne wydawnictwo składa się z dwóch tomów, razem 690 stron oraz dziesiątki zdjęć bardzo dobrej jakości, biogramy i bibliografia. Tak okazale wygląda gigantyczna praca badawcza i historyczna pod kuratelą prof. Václava Maczka. Na razie encyklopedię można kupić na Słowacji, w Środkowoeuropejskim Domu Fotografii za 99 Euro (ewentualnie jeszcze przesyłka pocztowa do Polski 15 Euro).

W tomie I zamieszczono analizy historyczne dotyczące 26 dzisiejszych krajów Europy, od Albanii, Białorusi poprzez Mołdawię, do Irlandii i Portugalii. Oczywiście o każdym państwie pisał inny autor. Jakie wnioski nasuwają się po przeczytaniu czy przejrzeniu dwóch częsci z pierwszego tomu? Historia wyglądała wszędzie podobnie, rozwijała się według określonego schematu. Najpierw dominowała fotografia zakładowa, potem piktorializm, następnie "nowa fotografia" o modernistycznym przesłaniu, niekiedy dokument. Ale historycy Czescy pisząc swą opowieść zrezygnowali z przedstawienia fotografii zakładowej, natomiast Estońscy poszukiwali fotografii erotycznej (s. 212) podążając za światowym trendem czy nawet modą. Można znaleźć wiele interesujących aspektów badawczych  i przede wszystkim zobaczyć nieznane do tej pory zdjęcia!

 Jaroslav Rössler, Untiled, 1923

Jakie kraje czy ich historie fotografii wyróżniają się w tym czasie? Odpowiedź jest stosunkowo prosta i łatwa do przewidzenia: Czechy, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy, Związek Radziecki, ale i Polska. Odkryciem jest dla mnie fotografia duńska, hiszpańska i mołdawska oraz dokument słowacki, gdzie nie było piktorializmu!

Kei Marubi, Gjystina Zef Kola i jej syn, 1925

Gustave Marissiaux, Akt, 1911-1914

O fotografii polskiej pisał jeden z nielicznych specjalistów Lech Lechowicz ze szkoły filmowej w Łodzi. W jego bardzo kompetentnym opracowaniu brakuje mi trochę rozważań  na temat  polskiego dokumentu czy fotografii reklamowej (Jerzy B. Dorys, Józef Szymańczyk). Można też było nadać bardziej międzynarodowy charakter zdjęciom Witkacego (s. 473/474) i zaznaczyć ich złożony kontekst kulturowy, gdyż sytuują się na granicy ówczesnej awangardy (konstruktywizm, dadaizm, surrealizm), od której ten wielki artysta dystansował się. Jednak jego zdjęcia zależne są od modernizmu artystycznego, a nawet należą do czołowych w ówczesnej fotografii światowej.

To unikalne i bardzo potrzebne opracowanie historyczne, którego pierwszą cześć zapowiadam w tym wpisie, będzie miało kolejne dwa tomy. W "Arteonie" w numerze kwietniowym ukaże się moje bardziej szczegółowe omówienie Historii europejskiej fotografii 1900-1938.  Następny tom dotyczyć będzie lat 1939-1968.