Szukaj na tym blogu

sobota, 19 kwietnia 2014

Co widać w fotografii cyfrowej (XVII Międzynarodowy Konkurs Fotografii Cyfrowej w Częstochowie). Wernisaż 25.04.14



Na wystawie w MSN w Warszawie Co widać. Polska sztuka dzisiaj  "widać", jak to zanalizował Sławomir Marzec w "Arteonie" (nr 4) sieciowy układ sztuki polskiej. Ekspozycja już przed otwarciem na łamach sieciowego "Obiegu" i "Szumu" określona została mianem sukcesu, a to z racji jej wielkości (tak naprawdę ilości prac), a to odkryć i powrotów do sztuki(!). Powstaje pytanie "kto wraca" a w kto niej cały czas "był"? Podobało mi mi określenie i ocena pokazu przez Miladę Ślizinską na łamach radiowej dwójki jako wystawy "banalnej". Co z niej pozostanie poza sztucznie podtrzymywaną przez układ sieciowy dyskusją? Zobaczymy, myślę, że niewiele, podobnie jak np. po Scenie 2000 z CSW. Cieszę się, że niektórzy w stolicy poznali malarstwo Magdy Moskwy, która wystawia od końca lat 90.

25.04 w Częstochowie zobaczymy co widać w fotografii cyfrowej; że nastąpił długi przewidywany zwrot w stronę kobiecości oraz nowe zjawiska artystyczne w coraz większym stopniu powstają na ASP w Krakowie oraz w śląskim ZPAF-ie. Dlaczego, nie na ASP w Łodzi czy UA (dawne ASP) w Poznaniu?

Więcej informacji o wynikach, które są na razie niejawne za kilka dni, w tym prezentacja prac nagrodzonych.

czwartek, 10 kwietnia 2014

"Exit" (2014, nr 1) oraz "Krytyka Literacka" (2014, nr1/3)


"Exit" nie otrzymał w 2014 roku dofinansowania z MKiDN. Kto o tym decydował, że pismo wychodzące od 1990 rzadko korzystające z pomocy państwa stanęło przed przysłowiową ścianą. Niektórzy już obwieścili jego koniec. Dofinansowania nie otrzymał także "Arteon" jedyny miesięcznik, natomiast hojnie potraktowano pisma literackie, filmowe. Dziwne wybory, niezwykłe decyzje. Kto za nie odpowiada? Teoretycznie ministerstwo, a praktycznie NIKT.

W "Exitice" ucieszył mnie tekst o Andrzeju Mitanie (tekst Romualda K. Bochyńskiego) , którego twórczość na "pograniczu dźwięku" jest zjawiskiem wyjątkowym i profesjonalnym, gdyż w tej materii łatwo być grafomanem, choć w obliczu po-sztuki taka kategoria budzi wiele wątpliwości. Zwracam także uwagę na tekst Marty Smolińskiej o Magdzie Hueckel i jej wystawie/albumie Anima. obrazy z Afryki 2005-2013, który już wpisał się w najważniejsze dokonania nie tylko fotografii polskiej. Znajdziemy także materiały o dużej ekspozycji Fotoobiekt zidentyfikowany (CSW Elektrownia Radom), która nie była jednak profesjonalną ekspozycją oraz o laureatach Bielskiej Jesieni (tekst Jerzego Truszkowskiego). Do przeczytania także moje  teksty o fotografii, w tym o romantycznych pracach Igora Omuleckiego. O pokoleniowej(?), ale chyba tylko dla Torunia, wystawie Mdłości napisał Sebastian Dudzik. 

"KL" jest pismem niezależnym, wydawanym na prywatne pieniądze. W numerze poza dominującymi sprawami literatury publikowane są wiersze oraz rysunki artysty łódzkiego - Jana Grzegorza Issaieffa, ale nieznanego w Łodzi. Od wielu lat żadna galeria, a nigdy żadne muzeum nie zorganizowało mu wystawy. Dlaczego? Większość instytucji przekonana o swej wielkości zainteresowana jest utrzymaniem własnego status quo i niczym więcej. Stan życia muzealnego i galeryjnego określam jako bardzo niski, oczywiście poza łódzkim Muzeum Sztuki. W mieście nie ma żadnego pisma poświęconego sztukom wizualnym i taki stan istnieje od okresu międzywojennego, kiedy wydawano "Formę", a jej redaktorem był Karol Hiller. Powstaje więc pytanie, adresowane także do muzeów, galerii i dyrektora Wydziału Kultury, kto odkryje twórczość Issaieffa? Czy instytucje kulturalne w mieście powinny się zająć niełatwym do współpracy artystą, który od lat 70. tworzy w Łodzi, odwołując się do tradycji ikony. "KL" podjęła problem. 

Przy okazji polecam także z tego nu-ru "KL" esej Tomasza M. Sobieraja Kto nie wierzy w dmuchane słonie? Fenomen Jacka Dehnela na temat wypływowego pisarza młodego pokolenia, w tym kolekcjonera i pasjonata fotografii. 

wtorek, 1 kwietnia 2014

Andrzej Różycki i Adam Rzepecki. Drogi wyjścia i dojścia. Fotografie, malarstwo, obiekty z lat 1968-2014 (Ośrodek Działań Artystycznych w Piotrkowie Trybunalskim, 3 kwietnia - 11 maja 2014)

Andrzej i Adam w Łodzi! Powitanie!, 31.03.14, fot. K. Dominik

zaproszenie

Wystawa, której wernisaż zaplanowano na 03.04.14, ma charakter problemowy. Ma pokazać i określić wspólne punkty, ideowo "miejsca" charakterystyczne dla obu bliskich towarzysko sobie artystów, jak też przybliżyć różnice w podejściu do sztuki. Obok prac znanych pokazane zostaną zupełnie nieznane, w tym wczesne malarstwo Adama Rzepeckiego z 1969 roku czy np. po raz pierwszy obiekt Fujarka Różyckiego z 1979, podarowany Adamowi z okazji ślubu. Niektóre z prac tego ostatniego odnalezione zostały u tego pierwszego, czyli u Adasia Rzepeckiego. Ci, którzy je pakowali w CSW Elektrownia w Radomiu w 2011 roku, pomylili się oczywiście, choć nie do końca, ponieważ ja również podążam tym tropem...  Będzie można kontemplować inny obiekt Różyckiego pt. Sztuka nadkonstruktywistyczna z 1982 oraz upoić się Fotografią monopolową (1982) - kluczową realizacją z okresu stanu wojennego.

Różycki i Rzepecki, Teofilów 1983, fotografia, tekst, interwencje na odwrociu zdjęć

Adam Rzepecki, Spotkanie z Marcelem Duchampem, 21,5 cm x 29 cm, syg. prawy dolny róg,  fot. żelatynowo-srebrowa
Adam Rzepecki, Autoportret, 1979, 30 cm x 24 cm, fot., papier, syg., fot. żelatynowo-srebrowa



Spotkaliśmy się wczoraj na dworcu Łódź Chojny i odbyliśmy podróż do Piotrkowa, gdzie na miejscu ekspozycja została zaaranżowana. Teraz jest wieszana. Przy okazji wielkie podziękowania dla pana Jurka i Andrzeja Hoffmana za pomoc w aranżacji i nie tylko.

Andrzej Różycki, Fotoandrzejozofia, 2010, fotografia, kolaż

Pokaz zaczyna się wspólnymi ideowo pracami, w tym z okresu Kultury Zrzuty oraz dwoma wykonanymi wspólnie, by potem rozjeść się na strony: "lewą" i "prawą", by następnie świadomie zagubić w labiryncie poetyk form. Ale ostatnie prace Adama Rzepeckiego pt. Droga Śmierci (2013), poza analizą odwołującą się do fotomedializmu lat 70. zawierająca nutę zadumy nad nieuchronnością śmierci, tak charakterystyczną dla Andrzeja i Zofii Rydet.

Adam Rzepecki, z cyklu Feminisums, 2006light box

Wątków ideowych jest bardzo dużo, ale zostawmy je do analizy krytykom sztuki. Wydany przy okazji katalog będzie miał także eksperymentalny charakter, gdyż publikowana jest w nim Niedokończona rozmowa z Adamem Rzepeckim, pełna niejasności i znaków zapytania, jak to nieskończona, gdyż taki efekt często jest ostateczny. 

Niedokończona rozmowa z Adamem Rzepeckim (2004-2005), rozm. K. Jurecki, (fragment z katalogu do wystawy)
Adam Rzepecki,  Droga Śmierci, 2013

Andrzej Różycki, Koszulki Panny Marii, 1986

    Andrzej Różycki, Azymuty, 2009, asamblaż, interwencje malarskie

Obaj autorzy są już klasykami fotografii polskiej, w jej nurcie awangardowym, a w przypadku Różyckiego także sakralnym. O jego miejsce w kolekcji stałej MS2 w Łodzi upominam się w recenzji dotyczącej ekspozycji Atlas nowoczesności, opublikowanej w 4 n-rze "Arteonu". Zbyt długiej nieobecności...., która jest dla mnie ewidentnym błędem.

piątek, 21 marca 2014

Podejrzana wystawa "Młodopolskie fascynacje. Malarstwo z końca XIX i pierwszej połowy XX wieku z kolekcji prywatnej" (Muzeum Miasta Łodzi, 22 listopada 2013-16 marca 2014



Dlaczego podejrzana? Czy w dużym państwowym muzeum możemy oglądać "podejrzane" ekspozycje. Niestety tak w Łodzi w muzeum miejskim, gdyż po pierwsze utajniono właściciela kolekcji. Po drugie przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście obrazów, budziło poważne wątpliwości co do ich oryginalności, bez sygnatur, w nieautentycznych ramach lub wręcz przycięte. Wymienię niektóre z nich: Jacka Malczewskiego, Vlastimila Hofmana,  Iwana Trusza. Nigdy w życiu nie widziałem tylu podejrzanych prac, choć zdarzały się także świetne obrazy np. Malczewskiego. 

Oczywiście muzeum może pokazywać kolekcje prywatne, ale powinno wcześniej przeprowadzić gruntowne badania nad autentycznością eksponatów, ponieważ niejako odpowiada i potwierdza ich oryginalność. Znam wystawy np. Hillera czy Strzemińskiego, na których pokazano prace nieautentyczne (Hiller) lub Szczekacza jako Strzemińskiego, ale to były tzw. drobne wpadki łódzkiego muzealnictwa. 


Obraz atrybutywny jako praca Jacka Malczewskiego

W ten sposób państwowe muzeum uwiarygadnia autentyczność kolekcji, można ją sprzedawać. A na polskim rynku sztuki pojawia się wiele fałszowanych prac z okresu nie tylko Młodej Polski (np. Stanisław Wyspiański), międzywojnia (Witkacy, Strzemiński, Stażewski), czy okresu powojennego (Stażewski).

Wystawa w Łodzi nieoczekiwanie została skrócona, dlaczego? Miało się jeszcze odbyć oprowadzenie kuratorskie 23.03, które być może rozwiałoby moje wątpliwości, ale go nie było. Zostało odwołane, a ekspozycja skrócona....

Krzywo przyklejone kartki z opisami, 16.02.14

Nad tym muzeum, podobnie jak nad kulturą w Łodzi unosi się duch Edwarda Gierka i tradycji socrealizmu. Na jednym z obrazów w MMŁ, wiszącym niejako w ukryciu, ale nieopodal opisywanej wystawy, zobaczyłem znajome twarze: m.in. Feliksa (Dzierżyńskiego) i Wandy (Wasilewskiej)... Wisi on "w zapomnieniu", bez kartki z atrybucją, jednocześnie  pokazując tradycję i współczesność placówki muzealnej. Być może kartka odpadła kilka lat temu, ponieważ na wystawie o Młodej Polsce zauważyłem analogiczne braki lub kartki leżące koło kaloryfera. W tym momencie, kiedy zwiedzałem ekspozycję, czyli13.02.14 zastanowiłem się nad profesjonalizmem muzeum.

Kartka z opisem, 16.02.14

Inna wystawa w tym muzeum to Ja jestem Ty jesteś. Joanna Maślejak. Malarstwo. Prezentowała tak niski poziom, że nie powinna się w ogóle odbyć. Zresztą poświadcza ona o poziomie młodego malarstwa z Łodzi, którego nie ma ani na ważnych konkursach (Bielska Jesień), ani na wystawach młodej sztuki (Co widać?, MSN w Warszawie). Trwa natomiast nieustannie festiwal sztuki Lecha Kunki. W tamtym roku odbyła się jego ekspozycja i teraz trwa kolejna, tym razem bardziej przeznaczona jest dla dzieci. Tylko czy to jest postać do odkrycia? Od dawna jest znana i miała prezentacje w Miejskiej Galerii Sztuki w Lodzi. Muzeum nie dostrzega takich łódzkich artystów, jak: Stanisław Fijałkowski, Leszek Rózga, Edward  Łazikowski, Grzegorz Przyborek czy wielu innych. Dlaczego zajmuje się tylko Kunką i dlaczego wystawy trwają po kilka miesięcy? Wiele znaków zapytania się nasuwa.

Kartka z opisem leżąca na podłodze, 16.02.14

Czy jest to muzeum z XXI wieku? Raczej z czasów minionych, tzw. socjalizmu, którego duch wciąż panoszy się w pałacu Poznańskiego...

Anonim [brak atrybucji]. Czyżby ten obraz przedstawiał drogiego nam towarzysza Wiesława, który niczym Chrystus naucza swych zwolenników?

piątek, 7 marca 2014

Kultura Zrzuty

Kultura Zrzuty, wyd. Akademia Ruchu, Warszawa 1989. [Najważniejsze opracowanie krytyczne do chwili obecnej]

Adam Rzepecki,  Cabaret Voltaire, 1986, fotografia, kolaż. [Jedna z najważniejszych prac z czasów KL]

Kultura Zrzuty, czyli niezależny i anarchistyczny ruch artystyczny z okresu stanu wojennego trafia powoli do muzeów. Fragmentarycznie pokazany jest w kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi oraz w Muzeum Narodowym w Warszawie. Największy potencjał posiada w tym zakresie jednak Muzeum Narodowe w Krakowie (Dominik Kuryłek), które prowadzi badania naukowe oraz w 2013 r. zakupiło kila prac Adama Rzepeckiego.

Zaproszenie na sympozjum 2012 w Łodzi, które bardziej zagmatwało niż wyjaśniło zakładany problem. Także dzięki prowadzącemu sesję

Adam Rzepecki, Projekt pomnika ku czci ostatnich zamieszek ulicznych, fot.,1983 

W 2012 roku odbyło się w Łodzi sympozjum, która miała za zasadnie określić, wyjaśnić i scharakteryzować zjawisko KL. Na stronie Stowarzyszenia Sztuka i Dokumentacja czytamy: "Kultura zrzuty wyrosła na terenie sztuki. Pod względem artystycznym, była nurtem opartym na sztuce postkonceptualnej. Z jednej strony była wyrazem kończącego się modernizmu, a z drugiej początków postmodernizmu artystycznego w Polsce. Skupiała więc to, co było najbardziej progresywne w sztuce tego czasu. Zarazem zamykała przeszłość sztuki awangardowej, ale i próbowała otwierać przed sztuką nowe postawangardowe perspektywy. Stąd, to Kultura zrzuty pozwala na uchwycenie ciągłości sztuki polskiej przełomu modernizm/postmodernizm, a zarazem ciągłość zerwanej na innych polach przez stan wojenny. 

Lata 80 w Polsce to czas specyficzny - upadku systemu komunistycznego, kryzysu gospodarczego i politycznego. Stan wojenny był ostatnim etapem tej schyłkowej epoki. Jednak, jak się okazało, represje władzy nie były w stanie pokonać wolnościowych dążeń społeczeństwa rozbudzonych w krótkim czasie funkcjonowania tzw. pierwszej Solidarności, VIII 1980 - XII 1981. Także w społeczności artystów i szerzej - ludzi związanych ze sztuką. 

Trudności i ograniczenia, często dramatyczne, w życiu społecznym i politycznym w Polsce lat 80 spowodowały, że powstająca wtedy Kultura zrzuty nie mogła być tylko fenomenem artystycznym, ale stała się fenomenem kulturowym - wyrazem całej epoki przedstawionym w sztuce. Z perspektywy czasu należy ją postrzegać jako ruch kulturowy, który jednoczył artystów, ale też obejmował wszystkich, którzy sprzyjali sztuce. Był więc także ruchem społecznym. 

Kultura zrzuty była także przejawem zdolności do oddolnej samoorganizacji środowiska artystów, ale i samoorganizacji w wymiarze społecznym w warunkach stanu wojennego (do czego inspiracją także było doświadczenie tzw. pierwszej Solidarności, wspólne wszystkim uczestnikom Kultury zrzuty). Ta zdolność do tworzenia środowiska, mimo różnic indywidualnych, stanowi kapitał społeczny, który wniosło środowisko artystyczne do późniejszego procesu tworzenia ruchu artystów niezależnych w społeczeństwie demokratycznym, obywatelskim w latach 90 (np. Żywa Galeria). Konsekwencje tego ruchu trwają do dziś w postaci pojawiających się rozmaitych inicjatyw międzyśrodowiskowych (np. projekt Polska Biennale). Rozpatrywana w takiej perspektywie, Kultura zrzuty lat 80 jest zjawiskiem niezwykłej wagi o konsekwencjach artystycznych, ale i społecznych, w wymiarze ogólnopolskim. 

W sympozjum udział biorą bezpośredni świadkowie i twórcy - uczestnicy Kultury zrzuty oraz naukowcy. 

W pierwszej części sympozjum zostaną zebrane świadectwa bezpośrednie - subiektywne relacje na temat postrzegania Kultury zrzuty i własnego w niej uczestnictwa. 

W drugiej części materiały zostaną udostępnione naukowcom różnych dziedzin, historykom sztuki, kulturoznawcom, filmoznawcom, etc, którzy poddadzą je dalszemu opracowaniu."



Ja, Andrzej Marat i Przemysław Kwiek, II Plener w Teofilowie, 1987, fot. Andrzej Lachowicz

Wystąpienia prezentowali:Józef Robakowski - KULTURA ZRZUTY, rezonans idei... 
Marek Janiak - Podwójny komfort bycia w podwójnym dyskomforcie bytu 
Krzysztof Jurecki - Funkcjonowanie oraz znacznie pojęcia "kultura zrzuty" w niezależnym obiegu artystycznym 1982-1990 
Włodzimierz Adamiak - Subiektywna relacja na temat postrzegania Kultury Zrzuty i własnego w niej uczestnictwa 
Aleksandra Jach - 'Wszędzie tam, gdzie jestem' Jacek Kryszkowski 
Jolanta Ciesielska - Kołki w mule. Pewne aspekty meandrującej historii 
Wojciech Ciesielski - Sztuka w pociągu relacji Łódź - Koszalin 
Zofia Łuczko - wystąpienie nt. portalu: kulturazrzuty.pl 
Tomasz Snopkiewicz - bez tytułu 
Grzegorz Zygier _ bez tytułu 
Zbigniew Bińczyk _ bez tytułu 
Jacek Jóźwiak - film, wypowiedź 
Andrzej Różycki - bt 
Zdzisław Pacholski - KULTURA ZRZUTY z perspektywy peryferii (nadesłał referat - nie był obecny) 
Jacek Kasprzycki _ Kultura Zrzuty - trójkąt: Poznań - Łódź - Warszawa (nadesłał referat - nie był obecny).



Zygmunt Rytka, z serii Kolekcja prywatna, 1986, fotokolaż

Grzegorz Zygier, Kulturze  Zrzuty 1983-1987 poświęcam, fot. na porcelanie, 1989

Nieliczne referaty z sympozjum ukazały się drukiem, gdyż organizatorzy i wydawcy chcieli otrzymać je od prelegentów za darmo. Tak więc ani sesja ani najczęściej błahe materiały niewiele wyjaśniły, poza dalszą polaryzacją opinii między stronnikami Galerii Wymiany a Strychem Łodzi Kaliskiej. Dlaczego zachęcam do najlepszego opracowania jakim jest strona www Kultury Zrzuty opracowana przez Zochę. Sądzę, że jeszcze długo będzie to podstawowy materiał badawczy. Być może nowe materiały ujawni wystawa przygotowywana przez Jerzego Truszkowskiego w BWA Bielsku-Białej. Także nieznane materiały pokaże ekspozycja przygotowywana na 04.04.14 w Piotrkowie (info na końcu wpisu).

Ostatnio w marcu 2014 r. Włodek Adamiak przesłał znajomym skan artykułu pani dziennikarki z "Dziennika Łódzkiego", która przytaczała  "głosy" z jubileuszu ze szkoły filmowej, że KL rozwijała się już od czasów grupy Zero 61, a potem WFF. Odpisałem mu, że znana była również (na tym poziomie interpretacji) od czasów Mieszka I.

Andrzej Różycki, Siła, piękno, sztuka to kamień w locie 1981/82/83..., 1983, kamień, napisy, wł. A. Rzepecki.

P.S.
Andrzej Różycki to wybitny artysta "osobny" - niedoceniony prekursor wielu zjawisk artystycznych realizowanych od lat 60. do chwili obecnej. Zwolennik fotokolażu i technik pokrewnych, wykazujący brak zaufania do "fotografii czystej" i bezpośredniej.

03.04.14 w ODA (ul. Dąbrowskiego 5) odbędzie się wernisaż wystawy Andrzej Różycki i Adam Rzepecki. Drogi wyjścia i dojścia. Fotografie, malarstwo, obiekty. Prace z lat 1968-2014.

niedziela, 2 marca 2014

Księga Miasta Lublina, Lublin 2013

Okładka katalogu. Projekt, skład i łamanie Rafał Rola i Tomasz Smołka Studio Format 

Anonim, Stare Miasto, Plac po Farze, 2012

Anonim, Schody przy ul. Archidiakońskiej, 2012

Miłośnicy fotografii w Lublinie (i nie tylko) otrzymali pięknie zaprojektowany i wydany katalog poświęcony "innemu wizerunkowi" miasta. Jest to cykliczne wydarzenie "realizowane od 2011 roku przez Stowarzyszenie Kulturalne Grupa Projekt. O-Twórz Lublin to działanie, które łączy dwa obszary - fotografię tradycyjną i przestrzeń miasta, tworząc nowe relacje z mieszkańcami i uczestnikami"  (b.a., O-twórz Lublin!, Księga Miasta Lublina, Lublin 2013, s.nlb). Jest to bardzo ciekawa inicjatywna, bardzo profesjonalnie zrealizowana. Próbuję ją porównać do konkursu fotograficznego Potęga Łodzi, który posiada wymiar retoryki końcówki z kręgu realizmu socjalistycznego! Niestety! Lepszym porównaniem, gdyż realizowanym jako projekty artystyczne, ale o funkcji dokumentalnej, są wystawy i albumy przygotowane przez wydawnictwo Kropka we Wrześni, dzięki pomysłowi Waldka Śliwczyńskiego. W oparciu o pomoc finansową burmistrza miasta. W ten sposób zrealizowano unikalne albumy o mieście i jego mieszkańcach m.in.: Bogdana Konopki, Andrzeja Lecha czy Mariusz Foreckiego. Z Wrześni i Lublina należy brać przykład, gdyż w tym kierunku powinien być rozwijany dokument miejski, sponsorowany przez instytucje miejskie. 

Anonim, Plac Zamkowy, 2012

W katalogu zmieszczono poetycki i historyczny tekst Jacka Dehnela Czarna skrzynka na temat początków fotografii. Jest on próbą określenia specyfiki tego rodzaju fotografii, jak i fotografii w ogóle, gdzie impulsem do ciekawych przemyśleń jest oczywiście Roland Barthes. 

Anonim, Wzgórza, 2012

Nagrodą dla uczestników tego projektu w Lublinie było "umieszczenie 5 zwycięskich zdjęć na porcelanowych płytkach [...], trafiły [one] na elewacje wybranych kamienic Starego Miasta" (op. ci.t.). Ciekawe mi jak wyglądają? Czy ktoś je zauważa i czy w związku z tym "żyją własnym życiem"?

Marek Kot, Domek Kata przy ul. Długosza,  maj 2013

Jeszcze kilka słów odnośnie Lublina. Zdjęcia do albumu wykonano aparatem otworkowym, który skonstruował Marcin Moszyński. Ale tu mam zastrzeżenia, ponieważ efekt wszystkich zdjęć jest zbyt daleki od realizmu i oczywiście mija się z pojęciem dokumentu na rzecz iluzji czy fantasmagorii albo kreacji. Poza zniknął indywidualny wymiar poszczególnych realizacji. Dlatego dla porównania zamieszczam na końcu mego wpisu kilka prac wykonanych "otworkiem" przez Andrzeja Lecha. Moim zdaniem są to najlepsze z tego zakresu fotografii, jakie wykonano dotychczas w Polsce.

Andrzej J. Lech, Z cyklu Fotografia otworkowa, Gdańsk, 1997

Andrzej J. Lech, Z cyklu Fotografia otworkowa, Kearny, New Jersey, 2000

Andrzej J. Lech, Z cyklu Fotografia otworkowa, Jersey City. New Jersey, 1996

P.S. Swoją drogą należałoby przygotować wystawę pt Historia polskiej kamery otworkowej. Realizm czy iluzja?

czwartek, 20 lutego 2014

Ukraino - jesteśmy z Tobą...


Kijów, Majdan, 18.02.2014

Dramatyczne zdjęcie z blogu Jlyi Varlamova. Czekamy na poważne decyzje polityczne Unii Europejskiej, wspierające ukraińską rewolucję.

http://zyalt.livejournal.com/1003663.html

piątek, 14 lutego 2014

HUMANOID - CZYLI CZŁOWIEK PO CZŁOWIEKU, odpryski po Biennale w Piotrkowie (Konduktorownia, Częstochowa, luty 2014)

Jan G. Issaieff, A.R.C.H.E., 2000 olej, płótno, 79,5 x 92,5 cm, wł K. Jurecki

Czytając na Facebooku tekst Rafała Sobiczewskiego poświęcony wystawie Humanoid - czyli człowiek po człowieku zastanawiałem się nad jego związkami z moim z katalogu II Biennale Sztuki w Piotrkowie pt. Koniec człowieka? oraz na temat relacji ideowych między dwoma pokazami. Czy propozycja z Częstochowy jest tylko pokłosiem albo wręcz odpryskiem dużej imprezy z Piotrkowa z 2013 wraz z moim tekstem krytycznym opublikowanym w piśmie "Format"?  Czy też zjawiskiem  oryginalnym?


Jan G. Issaieff,  A.R.C.H.E.-Taniec, 2003, olej, płótno, 81 x100 cm

Biennale w Piotrkowie (2013) w sensie ideowym było otwartym pytaniem bez zdeklarowanej odpowiedzi, co stanie się po końcu (religijnego) człowieka.  Tekst Sobiczewskiego, też taki się wydaje, ale już nie sam tytuł wystawy. Wynika z niego, że uczestnicy wystawy sytuacją się na pozycji humanoidów, czyli androidów lub ssaków naczelnych(!) i niedługo wrócą do jaskiń, porzucając swoje pracownie, w tym te na ASP w Łodzi. Mniej więcej taki komentarz zamieściłem w komentarzu na Facebooku po zaproszeniu na ten pokaz Piotra Ambroziaka - przez interesującego malarza. 22.01. napisałem: "Ciekawe, że chcą być humanoidami. Ciekawe czy zechcą powrócić do jaskiń, zrezygnować z ASP..., bo chyba nie ma tam humanoidów?".  Ale co Ambroziak jako pretendujący do szamanizmu artysta robi w tym eklektycznym gronie. Chyba nie chce cofnąć się do formy z kregu fantastyki naukowej? Dlaczego na wystawie w Częstochowie znajdziemy m.in.: zafascynowanego body-artem Wiktora Polaka, który taką tematyką zupełnie się nie interesuje, czy ludycznego Marcela Zamenhofa? Koniunktura? Pomyłka przy pracy, a może po prostu  chęć zaistnienia, która ostatecznie przerodziła się w niedorzeczność? Idea zawarta w tytule ekspozycji -  humanoid - jest aż nadto absurdalna! Oznacza bowiem także małpy człekokształtne... i inne człekokształtne ssaki przed powstaniem "homo sapiens".

Nie oceniam jednak, bo nie nie potrafię, ogólnego poziomu tej wystawy, ale wydaje się ona zbyt bardzo zróżnicowana. Chyba stanowi przypadkowy zlepek różnych postaw. Pisze to po obejrzeniu dokumentacji wystawy. 

Poniżej przytaczam cały tekst do katalogu Rafała Sobiczewskiego, który moim zdaniem wielu artystów sprowadził na manowce; nie pierwszy i nie ostatni raz. Artyści chyba nie chcą być jednak małpoludami? Ale można też przy okazji porównać z moje artykuły. I ten z katalogu z Piotrkowa ... i ten z "Formatu" pt. II Piotrkowskie Biennale Sztuki  (nr 6, 20013), gdzie na s. 40 napisałem: "[...]wówczas o wszystkim decydował będzie "po-człowiek [1], któremu sztuka, rozumiana jako kontynuacja tradycji religijnej i egzystencjalnej [...] nie będzie potrzebna. Kto go zastąpi? Cyborg, a raczej klown czy kabareciarz [...]. I proszę idee i zasadniczą  wykładnię moich tekstów porównać z tekstem poniżej. Czy ich autor, które zna mnie od dawna,  tylko inspirował się moimi poglądami? Ale dlaczego nie potrafił się do tego przyznać? Moim zdaniem wynika to z pewnego poczucia wielkości i chęci przewodzenia w artystycznym tłumie, który można wszędzie prowadzić, nawet do jaskiń.. 


Jan G. Issaieff,  A.R.C.H.E-Taniec, 1991, ol. pł, 80 cm x 60 cm

HUMANOID - CZYLI CZŁOWIEK PO CZŁOWIEKU


Dynamika czasu w którym żyjemy bezpowrotnie zmienia naszą rzeczywistość. Zmiany dotyczą wszystkich dziedzin naszego życia i przebiegają na różnych poziomach naszej egzystencji.

Otwarcie głosi się dzisiaj upadek dziedzin , które jeszcze do niedawna – zdawało się –potrafiły dać odpowiedź na pytanie: kim jest człowiek ?, diagnozując jednocześnie jego kondycję.
Tak więc dzisiaj mówi się o końcu filozofii, końcu etyki, humanizmu oraz kryzysie religii. Sztuka podkopała swoją wiarygodność utożsamiając wolność z relatywizmem. Stała się w swym głównym nurcie gałęzią biznesu rozrywkowego.

Niezaprzeczalnym faktem jest błyskawiczny rozwój techniki a tym samym nowych technologii, będących źródłem powstawania kolejnych etycznych dylematów.
Rozkwit inżynierii genetycznej stawia dzisiaj przed człowiekiem zupełnie nowe pytania o granice etyczne, czyli również o granice człowieczeństwa. Nowa rzeczywistość zmusza nas nie tylko do zadawania kolejnych pytań. Często zmusza do przewartościowania tego, co wydawało się nam niepodważalne. Jesteśmy świadkami
i współuczestnikami dynamicznych zmian obyczajowych i przeobrażeń socjologicznych. W relacjach międzyludzkich znacznie częściej postrzegamy siebie nawzajem w kategoriach narzędzi do osiągnięcia celu.

Kim wobec tego jest współczesny człowiek? Kim będzie człowiek przyszłości? Czy będzie to jeszcze human czy zastąpi go zupełnie nowy byt – humanoid? Humanoid czyli kto? Nie człowiek? Czy po prostu human inny mentalnie, psychicznie, fizycznie? A może wszystko to razem? Czy ziści się wizja rodem z filmów science fiction? Czy sztuka współczesna ma mimo wszystko na tyle mocy, aby odpowiedzieć na to i wiele innych dotyczących nas pytań ? Tego nie jestem pewien.

Jednak nie mam wątpliwości co do tego, że wrażliwość, a może nawet nadwrażliwość artysty jest niezastąpionym barometrem do diagnozowania problemów czasu, w którym żyjemy, nawet do przewidywania nadchodzących zmian. Artyści na przestrzeni wieków udowodnili to wielokrotnie. Może i tym razem właśnie intuicja i nieprzeciętna wrażliwość okażą się kluczowe?

Stowarzyszenie Kultura Aktywna oraz zaproszeni do projektu goście to grupa ponad 20-stu niezależnie działających twórców, artystów, indywidualności, dla których sztuka jest reakcją na otaczającą rzeczywistość, a tematy dotyczące człowieka pozostają w centrum ich uwagi. Różnorodność postaw twórczych, światopoglądowych, różna świadomość, wrażliwość, posługiwanie się różnymi mediami – to wszystko razem daje pewność ,że odpowiedź na postawione pytania nikogo nie rozczaruje swoją oczywistością. Co więcej, na pewno jest szansa, że z pojedynczych odpowiedzi wyłoni się jeszcze ciekawsza całość...

...tym bardziej, że przy tej okazji mogą się zrodzić... kolejne pytania!

Rafał Sobiczewski

Jan G. Issaieff, A.R.C.H.E. -TANIEC, 2002, rysunek, tusz, papier, 65 x 50 cm, wł. K. Jurecki

W kontekście twórczości Sobiczewskiego i jego wystawy w Atlasie Sztuki (2007), choć nie tylko,  warto też przypomnieć rysunki i malarstwo Jana G. Issaieffa oraz  zastanowić się nad ich wykorzystaniem w malarskiej twórczości Sobiczewskiego. Związek niewątpliwie istnieje, ale czy tylko można go określić mianem inspiracji czy bardziej zdecydowanie? Może jest to coś więcej?  Pastisz, "konfiskata" czy też "pasożytowanie" (określenie Stefana Morawskiego) na tekstach i obrazach jest niestety jednym z negatywnych przejawów kultury postmodernizmu. Jest jednak podstawowa różnica - prace Isaaieffa są wyrafinowane, Sobiczewskiego zaś "ciężkie" chaotycznym w rysunku, jak i "monachijskie" w kolorystyce. Issaieff wciąż czeka na odkrycie, ale nie w Łodzi muzealno-galeryjnych instytucji, ktore intresują się problematyką malarstwa. Mamy pokazywanie znanych i uznanych, bez podejmowania ryzyka...  

Jan G. Issaieff, A.R.C.H.E. -TANIEC, 1993,  rysunek, tusz, papier,42 x 30 cm

Ps. Uczestnicy wystawy w Częstochowie:
Ambroziak Piotr, Bohdanowicz Maciej, Dąbrowska Maria, Domejko Anna Katarzyna, Karolina Dżbik, Fryc Michał/Masztanowicz Ewelina: Sojusz Robotniczo-Chłopski, Jakóbowska Justyna, Jaworska Marlena, Klimowicz Honorata, Kozioł Aleksandra, Krajewska-Pietrasik Danuta, Kryś Agata, Lisowska Ada, Matoszko Katarzyna, Michalik Andrzej, Mydlak Barbara , Pazera Anna, Perczak-Sobińska Małgorzata, Polak Wiktor, Robosexi, Skrok-Wolska Urszula, Słomczewski Piotr, Sobiczewski Rafał, Sowała-Kozłowska Agnieszka, Stańczak Elżbieta, Turkowska Kamila, Warzywoda Wojciech, Zamenhof Marcel, Joanna Wardzyńska


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Mistrzowie warsztatu w BWA w Bielsku oraz dzieci tworzą dzieła z kartonu i... plastikowych butelek

Ewa Świdzińska, Fame, 2009

Tylko proszę nie mylić z gender Ewy Świdzińskiej.  http://www.rp.pl/galeria/500378,3,1080360.html#bigImage

Kilka worków ze ścinkami(?) na wystawie w Galerii Bielskiej BWA Mistrzowie warsztatu. Polski rysunek współczesny. Czy są to rzeczywiście mistrzowie warsztatu? Wątpię. A za moment będzie wystawa o dzikiej przyrodzie. Żadna licząca się instytucja nie pokazuje takich wystaw, tylko domy kultury lub biblioteki.One są potrzebne - dzieciom.

A tu następne kwiatki. Proszę zobaczyć "koślawe" zdjęcia z "Gazety Wyborczej". Jak prostokątne obrazy zamienić na trapezy i pokazać "plastic art". Dzieci niebezpiecznie zbliżyły się na centymetry do polskich mistrzów. Tylko za pomocą wycianej tektury i plastikowych butelek niewiele się nauczą. To chyba jest pośmiertne zwycięstwo M. Duchampa i dadaistów nad polską sztuką XIX/XX wieku. Albo pozorne?

http://cjg.gazeta.pl/CJG_Lodz/1,104409,15338817,Palac_Herbsta__dziela_z_kartonu_i_plastikowych_butelek.html

A jednak nie! To przede wszystkim zwycięstwo "idei tektury"  według Michała Budnego. Nie jakiegoś zwykłego artysty, ale artysty z kolekcji MSN w Warszawie. Dzieci tworząc z tektury i plastikowych butelek podążają za formą twórczości M.B.!


http://artmuseum.pl/pl/kolekcja/praca/budny-michal-legowisko-bezdomnego


Cała notka interpretacyjna ze strony www MSN: "Pokazywane na wystawie Legowisko bezdomnego jest nietrwałą rzeźbą z tektury i taśmy klejącej. Autor nazywa je „opowieścią o architekturze stworzonej nieświadomie”. Michał Budny rekonstruuje zauważony na ulicy obiekt – namiastkę domu czy łóżka, podkreślając jego szlachetną formę i kompozycję, która kontrastuje z tanim, nieszlachetnym materiałem. Przewrotność polega tu na zderzeniu finezyjnej, abstrakcyjnej architektoniki z tymczasowością zrobionego z tektury miejsca do spania. Legowisko staje się, wbrew swojej przyziemnej nazwie, obiektem pełnym delikatnego geometrycznego piękna." [data dostępu 27.01.2014]. Czyli oglądamy wybitną pracę według kuratorskiego zespołu MSN.


O tych i innych rewelacjach można poczytać na blogu Andrzeja Biernackiego Galeria Browarna. Zwracam przy okazji uwagę na wysoki poziom dyskusji pomiędzy A. Biernackim a Tomaszem Kozakiem m.in. na temat "racjonalności" czy "irracjonalności" sztuki. O żywotności blogu czy pisma świadczą także zamieszczane dyskusje; oby były tylko w tonie kulturalnym...

p.s. Co do możliwości interpretacji sztuki i po-sztuki według Hegla według Tomasza Kozaka, to się jednak nie zgodzę (z T. K.). 


Zaproszenie na wystawę do BWA w Bielsku-Białej. Fot. Diana Rebman, Nadzieja dla bliźniąt

środa, 15 stycznia 2014

"Magdalena Abakanowicz – retrospektywa", CRP Orońsko, 8 czerwca – 3 listopada 2013. W kontekście nadmiaru podsumowań

Jeśli ktoś chce przeczytać moje rozmyślania o fotografii polskiej roku 2013, to proszę odwiedzić portal O.pl i zapoznać się z miarę obiektywizującym tekstem Podsumowanie...posumowań w fotografii 2013. Ale należy też pamiętać o innych artykułach, które polemicznie przywołuję. Był to rok Karoliny Jonderko, Magdy Hueckel i Sputnik Photos (nie tylko wystawa Stand By). Ale fotografii  grozi banalizacja i populizm poprzez traktowanie na takim samym poziomie różnych tzw. "fotoikon" (pomysł Joanny Kinowskiej). W ten sposób fotografia np. Gierkiem i Jaroszewiczem zrównała się z pracą Jerzego Lewczyńskiego, a może okaże się lepsza? Dochodzimy do absurdu.

Sądzę, że podsumowania w fotografii w przeciwieństwie do sztuk wizualnych dają jakąś podstawę do dyskusji. Myślę, że  tych z "Obiegu", "Szumu" nikt nie czyta, nie ma tu jednego zarysowanego forum, a raczej labirynty zdarzeń i przypadków. Każdy pisał o "swoim widzi mi się". Jak poważnie traktować np. wykłady w Biedronce jako wydarzenie artystyczne? 

Wystawą, która wywarła na mnie największe pozytywne wrażenie w 2013 roku była retrospektywa Magdaleny Abakanowicz pokazana na przestrzeni kilku hektarów CSW w Orońsku. Rzeźby połączyły się z przyrodą, osiągnęły ponadnaturalny - szamański(?) wyraz, który zwykle niknie w przestrzeni galerii. "Maski" Abakanowicz były  sakralizowane w przestrzeni Kaplicy. Wystawa miała swoją narrację, miała określoną estetykę i temperaturę zdarzeń, jakim były figury zwierząt, nagle pojawiających się na polanie.

Ekspozycję oglądałem w końcu września. Było sporo zwiedzających w kolejnych przestrzeniach CSW w: Oranżerii, w Kaplicy, w Wozowni, mimo że był to środek tygodnia. Odbyłem też miłą i profesjonalną rozmowę z dyrektorem Mariuszem Knorowskim. Ekspozycja potwierdziła ogromną klasę twórczości Abakanowcz, ale poza malarstwem. Jest ona najbardziej uznaną rzeźbiarską polską na świecie. Formy figuralne wraz z abstrakcyjnymi tworzą integralną całość, a nie jest łatwo uzyskać taki efekt. I ogromna konsekwencja w jej procesie artystycznym, oparta na oryginalnej, choć apokaliptycznej wizji świata.





Wszytskie fotografie K. Jurecki