O
Czym szumią wierzby? Była taka bajka w telewizji, dawno temu chyba w latach 90. Wszystko działo się w lesie, gdzie zwierzątka walczyły o przetrwanie. Toczyła się walka na śmierć i życie, ale oczywiście w Disnejowskiej ludycznej atmosferze. Tak jest chyba i dziś w realnym świecie, podzielonym na stronę lewą i prawą, może i centrum? Mam na myśli tzw. świat sztuki, a konkretnie sztuk wizualnych.
Na lewej stronie sceny "Szum" ma się dobrze, także dzięki MKiDN, reklamodawcom oraz licznym współpracownikom. "Szum" trzyma się mocno realnej sceny artystycznej, także dzięki Facebookowi i ciągle uaktualnianej o nowe artykuły czy relacje na stronie
www. Jest przeciwwagą dla linii i wyborów
"Arteonu", do którego jest mi zdecydowanie bliżej ideowo, w którym od czasu do czasu publikuję. W 2014 roku powróciłem także do pisania w "Formacie", w którym miałem kilkuletnią przerwę, a gdzie publikowałem od samego początku pisma, czyli 1990 roku.
Okładka
Jestem także czytelnikiem i teraz krytykiem ostatniego numeru "Szumu". Postaram się zwrócić uwagę na teksty, w których znalazłem ważne dla mnie problemy. Justyna Górowska jako artystka dzieli się swoimi wrażeniami w tekście Post Avant-garde Survival Guide. Pisała: "Niestety, sztuka często nie reprezentuje artystów niepokornych, mówiących o ważnych sprawach, lecz takich, którzy wpisują się w odpowiednie struktury, stając się ". (.s 53). Są to słowa ważne i istotne, tylko jak je interpretować, w momencie kiedy sama Górowska bardzo dobrze funkcjonuje i wystawia w polskim świecie sztuki? Czy jej wystąpienia są autentyczne? Czytam dalej: "Budowanie linii oporu jest istotne w momencie zawłaszczania metod sztuki przez system kapitalistyczny i przetrawionych jej odpadków przejmowanych jako model na polu sztuki i jej instytucji" (s. 55). Myślenie Marksowskie jest do zrozumienia, choć już trudniejsze do akceptacji. Ale czy artystka pisała także o swojej działalności, jako "odpadkach"? Czytamy dalej: "Sztuką stała się praca etatowa w wielkich korporacjach, gdzie człowiek zatraca się w szaleńczym wirze produkcji" (s. 550. I tu dochodzimy o meritum, gdzie pomieszaniu i zatraceniu uległy określenia, definicje, jeśli przyjmiemy za autorką, że praca w korporacji jest sztuką. Artystka, której życzę przede wszystkim, aby przemyślała swoje konkluzje, zanim je opublikuje. Dodam tylko, że uważa się ona za kontynuatorkę neoawangardy, odwołuje się np. do Krzysztofa Wodiczki, co jest ważne. Kibicuje jej Przemek Kwiek jeden z najważniejszych polskich performerów, widoczny na jednym ze zdjęć z artykułu..
Ten numer poświęcony został najnowszej architekturze. Tekst Anny Cymer Dobra zmiana. Nowa polska architektura nie wiadomo dlaczego ilustrowany został parakonstruktywistycznymi, ale jakże schematycznymi, rysunkami Zbigniewa Rogalskiego. Tekst jest poprawny, ale jest zbyt szkolny, kiedy autorka na stronie 67 pisała: "Polityka mieszkaniowa - a raczej jej brak - wywołuje lawinę niekorzystnych skutków, wśród których są korki. [....] - starczy. Czytamy dalej.
Cenię natomiast esej szefa "Szumu" Jakuba Banasiaka Jerzy Duda-Gracz jako funkcja i symptom polityki kulturalnej. Zgadzam się z jego założeniami i przedstawionym materiałem historycznym. Widziałem wielką ekspozycję w Toruniu i zastanawiałem się, jak można było przygotować tak gigantyczną wystawę, z której nic w sensie promocji Dudy-Gracza nie mogło wyniknąć. Rok wcześniej w tym samym miejscu zwiedzałem ekspozycję na poziomie światowym - Gustava Metzgera, ale kto inny był wówczas dyrektorem CSW. Po pokazie w Toruniu można powiedzieć, że mit Dudy-Gracza, jako artysty niepokornego i buntowniczego wobec władzy, upadał albo został częściowo unieważniony.
Podoba mi się tekst drugiego szefa "Szumu" Adama Mazura Jubileusz. Co nam się nie podoba w galerii Foksal MCKiS?, który opisuje historię, oraz kolejne zwroty i kolejne polityki kulturalne w historii Foksalu za czasów kolejnych kierowników: Wiesława Borowskiego, Jaromira Jedlińskiego i obecnie Katarzyny Krysiak. Autor delikatnie szkicuje problemy, napięcia i zgrzyty środowiskowe związane z odejściem kilku pracowników i utworzeniem wszechpotężnej i korporacyjnej według mnie Fundacji Galerii Foksal. (s. 93). Galeria Foksal po odejściu na emeryturę Borowskiego walczy z długoletnią marginalizacją, Adam Mazur opisywał jubileuszowe wystawy z roku 2016, które ocenił jako "zachowawcze". Pisał: "Cztery wystawy z cyklu MIEJSCE nie były ani specjalnie złe, ani porywająco dobre" (s. 97), z czym można się zgodzić. Oczywiście historię Foksalu inaczej interpretuje m.in. na Facebooku Jaromir Jedliński, oskarżając FGF o "kradzież", która definiowana jest w szeroki sposób. Oczywiście nie w sposób dosłowny.
Kolejny tekst Łukasza Gorczycy wprowadza nas w arkana znanej twórczości Nicolasa Grospiere'a i wydanego w 2016 albumu Modern Forms. A Subjective Atlas of 20-th Centurary Architekture. Jak słusznie zauważył Gorczyca jest to bardziej "projekt architektoniczny", niż fotograficzny (s. 105). Nie do końca Grospiere panuje nad tym, jak fotografuje i co z tego wynika. A widać to np. po ciepłym oświetleniu lub przeciwnie zimnych i zgaszonych barwach zarejestrowanych na Becherowskich z przesłania pracach, czy zbyt dużej liczbie samochodów przy katowickim Spodku, tak jakby zdjęcie wykonał z okna samochodu, w pośpiechu i przypadkowo.
Tekst Łukasza Rondudy i Zofii Krawiec poświęcony został kulturze rave. Ilustrowany różnymi przypadkowymi zdjęciami i reprodukcjami. Zwraca jednak uwagę na ważne zjawiska, które są znane, jak CUKT, czy prawie nieznana poza Łodzią grupa Wspólnotą Leżeeeć, która na scenie artystycznej działa od początku lat 90. poza oficjalnym obiegiem. I jest ona ciekawym zjawiskiem z zakresu instalacji i muzyki, ale także wideo. Ciekawe fotografie tego środowiska w Łodzi wykonywał Robert Laska (s. 125).
Wywiad A. Mazura z Miladą Ślizińska pod znamiennym tytułem Niedźwiedzie mięso może niewiele wnosi do rozpoznania praktyki kuratorskiej, jest bardziej życiowy, czasami anegdotyczny (np. o Tadeuszu Kantorze). Ale jest potrzebny, gdyż Ślizińska była wybitnym kuratorem w CSW w Warszawie. Opisuje także swoją przygodę z Galerią Foksal, co stało się uzupełnieniem do tekstu o Foksal.
Na końcu numeru mamy recenzje pisane na różnym poziomie. Zaciekawił mnie tekst o Grzegorzu Klamanie (autorstwa Łukasza Musielaka), na początku lat 80. artyście niezależnym, potem w latach 90. beneficjencie władzy w Gdańsku, a obecnie w 2016 znajdującym się na rozdrożu, walczącym o przetrwanie... jako kurator, ale wciąż wspomagany, jak dowiadujemy się z tekstu, dotacjami MKiDN. I na koniec ciekawy tekst Piotra Kosiewskiego o realizmie socjalistycznym w kontekście Muzeum Narodowego w Szczecinie pt. Daleko od Moskwy. Gerard Singer i sztuka zaangażowana, który w historyczny sposób przypomina czym był socrealizm w kontekście odnalezionego obrazu Singera.
Powstaje pytanie, co istotnego zaistniało w "Szumie"? Na ile są to recenzje dotyczące zaprzyjaźnionych artystów i instytucji sztuki, na ile autentyczne poszukiwania nowych zjawisk. Ważne jest także co istotnego przeoczono na scenie polskiej z tego czasu? Ktoś w przyszłości być może udzieli próby odpowiedzi na te pytania. Ale ten numer był interesujący. I mam nadzieję, że stać mnie było na spojrzenie "chłodnym okiem", bez uprzedzenia. Magazyn czytałem wielokrotnie, poprzez niego natrafiłem także na warszawską wystawę Krzysztofa Junga
Przemiana, która pokazywała ważnego artystę. W "Szumie" zaszumiało dużo.
P.S. Zapomniałem napisać, że najsilniej jestem związany z krakowskim magazynem
"O.pl", gdzie redaktorem naczelnym jest Kamila Leśniak. Systematycznie publikuję tu ważne dla mnie artykuły od 2010 roku.